Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Nowe standardy dla Europy

/.../ Wynik wyborów był dość delikatnie ujmując przewidywalny, choć osobiście poczułem się nieco zniesmaczony „pragmatyzmem” niektórych naszych pobratymców.
Ale najciekawsze jest to, że od początku nie było ciekawe, kto zostanie wybrany. Natomiast ważne było jak zostanie wybrany. I oto wszystko stało się jasne.

W świetle tego, co się stało zrozumiałem wreszcie, dlaczego prominentni przedstawiciele Unii tak zaciekle od miesięcy krytykują i atakują wręcz Polskę. Za to, że nie spełnia standardów demokratycznych w życiu politycznym . Wreszcie to pojąłem. Oczywiście, jest racja w tych orzeczeniach czy raczej oskarżeniach prominentnych polityków europejskich (choćby o wyglądzie niemieckiego parobka, ale zawsze prominentnego i światłego polityka). Otóż, jest w tym wszystkim racja. Zacznijmy od wyborów prezydenckich w Polsce. Szczycimy się, że były demokratyczne. Bo spośród kilku kandydatów wyłoniono dwóch najliczniej popartych, a spośród nich został wybrany prezydent.

Otóż, popełniliśmy kilka błędów. Po pierwsze, po co kilku kandydatów. Mógł pozostać ten, który był, a inni, jeśli się pojawili, zgłosili, zebrali głosy poparcia… No, i co z tego. Mogli się pojawić, ale można ich było po prostu zignorować, pominąć, po prostu nie zauważyć. Nawet można ich było nie zaprosić na jakąś debatę, albo nie zaprosić na listy wyborcze. Błąd drugi – sposób głosowania. Te od lat stawiane krzyżyki w kratkach przy kandydatach. Mylące, zwłaszcza, że krzyżyk nie powinien przekroczyć ram kratki, ale też nie powinien być za mały. Powinien być w sam raz? Ale co to znaczy „w sam raz”? Dlatego lepszym sposobem było by zawołanie na cały kraj – „kto jest przeciw Bronisławowi?” Pewnie jakaś jedna ręka pisowska by się podniosła, ale… W minionej epoce wiedziano co z takimi rękami robić. Ależ wielka prostota jest w tym pytaniu: „kto jest przeciw?” A po co inne pytania – kto za? Kto się wstrzymał? Kto jest za innym kandydatem? (absurdalne pytanie – jakim innym).

Popełniliśmy dwa fundamentalne błędy i od przeszło półtora roku nie chcemy się do nich przyznać. I dlatego nie równamy, nie nadążamy do prędkości i standardów europejskich. Ale wciąż możemy się uczyć. Nowo-stary prezydent Europy tuż po swoim wyborze pokazał kilka wzorcowych działań. Wygłosił piękną mowę o jedności Europy mimo dwóch prędkości i dzięki dwóm prędkościom. Na twitterze uwolnił Niemców od odpowiedzialności za zniszczenie Rotterdamu, obarczając nim wymarłe i nieznane bliżej plemię Nazistów. Wreszcie swojego kontrkandydata (bardzo potencjalnego, bo nie dopuszczonego do walki o fotel przewodniczącego Rady) usunął ze stanowiska szefa Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego zastępując go szeryfem o imieniu Pitera. Nic dziwnego, że przy takiej intensywności działań nie ma czasu, by odpowiedzieć na wezwanie polskiego wymiaru sprawiedliwości.