Obrońcy życia prześladowani za prawdę. Kulisy akcji „Szpitale bez aborterów”

Nawoływanie do prześladowania, najścia policji w domach, obraźliwe znaki, życzenia zgwałcenia i śmierci – to codzienność wolontariuszy biorących udział w akcji Szpitale bez aborterów. Dlaczego są tak znienawidzeni? Bo pokazują prawdę i budzą sumienia Polaków.

Wulgarne gesty pokazywane w kierunku obrońców życia to powszedni widok na każdej pikiecie organizowanej pod szpitalami, w których zabija się dzieci. Jednak tym razem wykonywał je z okien placówki personel warszawskiego Szpitala Klinicznego im. prof. Orłowskiego. To właśnie tutaj abortuje się najwięcej dzieci w Polsce – aż 120 nienarodzonych rocznie. Dla pracowników tego szpitala aborcja to już rutyna. Dlatego regularnie gromadzą się tutaj warszawscy działacze Fundacji Pro – prawo do życia, którzy już od miesiąca prowadzą ogólnopolską akcję Szpitale bez aborterów. Jej celem jest wywieranie nacisku i informowanie Polaków, gdzie dokładnie dokonuje się aborcji na dzieciach.

Czy ta kampania ma sens, skoro umysły pracowników szpitala są tak otumanione a serca zimne jak głaz? Tak, nawet najtwardszy mur można skruszyć. Stało się tak w rzeszowskim Szpitalu Pro-Familia, który również abortował dzieci. Najpierw jego dyrekcja wyrzuciła z pracy położną, która sprzeciwiała się temu procederowi. Potem, gdy Fundacja rozpoczęła regularne pikiety przed budynkiem szpitala, wytoczyła obrońcom życia procesy sądowe. Pomimo tych trudności akcja nie ustała i przyniosła oczekiwany skutek – Pro Familia zaprzestała procederu aborcji.

Nic więc dziwnego, że aborcjoniści tak boją się tej akcji i z każdej strony atakują biorących w niej udział wolontariuszy.

Znana ze skrajnie proaborcyjnych poglądów partia Razem opublikowała w internecie instrukcję prześladowania uczestników akcji. Chce w ten sposób wytaczać im procesy sądowe za organizowanie pikiet pod szpitalami. Prawo jest oczywiście po stronie proliferów, co wielokrotnie w takich sytuacjach potwierdzały sądy, ale aborcjonistom nie chodzi przecież o sprawiedliwość. Jedynym celem tych działań jest utrudnienie dalszego prowadzenia akcji.

W sojusz z postkomunistami szybko weszły mainstreamowe media, zachęcając do składania  donosów na policję, która i tak regularnie dręczy już obrońców życia. Przykładem może być niedawne najście funkcjonariuszy na mieszkanie dwóch wolontariuszek z Pomorza i żądanie wyjaśnień w sprawie organizowanych przez nie antyaborcyjnych pikiet. W kampanię medialną najbardziej zaangażowała się stacja TVN, która przygotowała dla swoich widzów kilkunastominutowy reportaż na temat akcji, aby wiedzieli co mają myśleć na jej temat. Ciemne kadry, dramatyczna muzyka i wypowiedzi lekarza-abortera, który opowiada o tym, jak nieludzkie są… pikiety przeciwko aborcji.

Nie oszczędzono również znanych osób, które poparły akcję. Media szybko zauważyły wsparcie okazane inicjatywie przez Dominikę Figurską. Zwolennicy aborcji, obecni na licznych forach dyskusyjnych, szybko zaczęli ją znieważać. Ci najbardziej radykalni (i jednocześnie najbardziej anonimowi), otwarcie życzyli aktorce śmierci. Moderatorzy stron oczywiście nie dopatrzyli się w tych wypowiedziach „mowy nienawiści”…

Najwięcej doświadczają jednak sami działacze Fundacji, którzy regularnie stają pod szpitalami. W Krakowie agresywny mężczyzna życzył jednej z wolontariuszek zgwałcenia przez uchodźców. W Ustrzykach Dolnych młodzi wolontariusze spotkali się z falą nienawiści po zorganizowaniu akcji w swojej miejscowości. Przykłady można by mnożyć.

Przez tę krzykliwą i agresywną postawę, wąska grupa aborcjonistów, nie mająca poparcia społecznego, chce być zauważona. Daleko im jednak do wpływu, jaki dzięki pomocy i  zaangażowaniu Polaków udaje się osiągnąć obrońcom życia. Tylko w ostatnim miesiącu udało się zorganizować w całej Polsce 70 antyaborcyjnych pikiet a w akcji wysyłania petycji do dyrektorów szpitali wzięło udział już kilka tysięcy osób.

Skoro w ten sposób udało się zatrzymać dokonywania aborcji w Rzeszowie, może udać się w każdym innym szpitalu w Polsce. Skutecznym narzędziem do osiągnięcia tego celu są antyaborcyjne plakaty oraz mobilne lawety, które jeżdżą po mieście i informują mieszkańców, że w ich szpitalach zabija się dzieci.

Jaka będzie Polska jutro, rozstrzyga się dziś.

za:www.pch24.pl/obroncy-zycia-przesladowani-za-prawde--kulisy-akcji-szpitale-bez-aborterow,51285,i.html#ixzz4g7m3sWHb