Janusz Janyst-Dwie Polski, dwa kościoły?

Dużo dziś mamy w naszym społeczeństwie rozmaitych podziałów. Jeden z podstawowych dotyczy tego, że są – w gruncie rzeczy – dwie Polski: ta patriotyczna, utożsamiająca się z narodową tradycją i polską racją stanu, i ta druga, „internacjonalistyczna”, związana z liberalną, odcinającą się od chrześcijańskich korzeni Unię Europejską, choć w tym wypadku „internacjonalizm” ma nieco inny wydźwięk, niż za czasów komuny, gdy był w duchu leninowskim „proletariacki”. Wspomniany podział obywateli rzutuje na różne dziedziny życia, gdyż wszędzie, prawie w każdym środowisku są ludzie, którzy czują się przede wszystkim Polakami, i tacy, którzy bardziej są „Europejczykami”, kosmopolitami.
Czy istnieją natomiast dziedziny zupełnie wolne od politycznych zabarwień, podtekstów, a co za tym idzie – od podziałów i ideologicznej polaryzacji? Wydawałoby się, że może tu chodzić o życie religijne. Przecież „to, co Boskie” zawsze odległe było od „tego, co cesarskie”. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że i ta sfera życia nigdy nie była i nie jest, bo być nie może, zupełnie wyabstrahowana z narodowego, historycznego i właśnie politycznego kontekstu. Również w tej sferze poruszają się i działają ludzie o określonym stosunku do zagadnień bieżących, krótko mówiąc, także księża miewają niekiedy bardzo wyraziste zapatrywania polityczne. Jeśli ktoś bywa w różnych łódzkich parafiach, może się o tym przekonać. Naturalnie, większość kościołów nie daje powodów, by wchodząc do nich odbiegać myślą w inną stronę, niż sprawy ostateczne, by na przykład rozglądając się przed nabożeństwem zauważać coś szczególnego, wykraczającego poza ścisły obręb sacrum. Ale są tu wyjątki – i od razu trzeba stwierdzić - z punktu widzenia przekazywanych treści zarówno pozytywne, budujące, jak i, niestety, budzące spore zdziwienie a nawet zażenowanie.
Na Teofilowie zbudowane zostało nie tak dawno, a obecnie pozyskuje ostatnie już elementy wystroju wnętrza, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Pięknym przykładem patriotycznej postawy proboszcza, ks. Tadeusza Bednarka, jest usytuowany w widocznym miejscu, tuż obok Kaplicy Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, ogromny Krzyż przepasany biało-czerwoną flagą, z wielkim Orłem w Koronie. U podstaw monumentu leżą pokaźnych rozmiarów kamienie, na których namalowane jest słowo Katyń i nazwy innych miejsc kaźni polskich żołnierzy na rosyjskiej ziemi. Krzyż stanowi nie tylko formę oddania hołdu pomordowanym, przypomina też, że kłamstwo katyńskie było jednym z „kłamstw założycielskich” PRL-u. Wspomnieć wypada, że ze świątynią sąsiaduje bezpośrednio Muzeum Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego im. ppłk. Jerzego Urbankiewicza. Hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” wydaje się tu domyślnym credo duszpasterzy i wiernych.
Natomiast zupełnie inne doznanie „pozasakralne” czeka od paru miesięcy na odwiedzających Kościół Środowisk Twórczych przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie. We wnętrzu położona została nowa, lśniąca posadzka. Jej centralnym akcentem, na linii biegnącej od wejścia do ołtarza, jest wielki symbol …Unii Europejskiej. Symbol niemającej nic wspólnego z wiarą, jawnie antykatolickiej struktury biurokratycznej, pragnącej być superpaństwem, do której przynależność już odebrała Polsce część suwerenności i gospodarczej samodzielności, która propaguje aborcję, eutanazję, oddawanie dzieci na wychowanie parom homoseksualnym itd. W tej świątyni flagi polskiej się nie ujrzy. W parafialnej „sali kominkowej”, gdzie spotykają się zaprzyjaźnione z proboszczem, ks. Waldemarem Sondką osoby (głównie sympatycy Platformy Obywatelskiej) też jest flaga unijna. Pojawił się wprawdzie ostatnio polski proporczyk, ale pośród innych, stojących na pianinie chorągiewek wszystkich państw unijnych. Ponoć są już tacy, którzy ze względu na probrukselską propagandę przestali tę parafię odwiedzać.
Przez stulecia kościół katolicki był w naszym kraju ostoją polskości i w dużej mierze przyczynił się do tego, że trwamy jako naród i państwo. Czy teraz dozwolone są już wyjątki od tej zasady? Wydaje się, że w dobie globalizmu i pogłębiającego się kosmopolityzmu dobrze by jednak się stało, gdyby żadna świątynia w kraju nad Wisłą nie zatraciła charakteru narodowego, polskiego, i to nawet, jeśli w kręgach zbliżonych do niektórych partii politycznych będzie się sugerować, że polskość równoznaczna jest z zaściankowością i ciemnogrodem.