Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Przypadłości lewości

Kolego, świadom Twojej wahliwości co do oglądu bieżączki, miałem na jakiś czas wycofać się z prób wspólnego (łagodnego) docierania do prawdy, ale skoro sam ślesz mi inspirujące zaczepki, nie mogę zostawić bliźniego w potrzebie. Zapewne w grę wchodzi – świadome, czy podświadome - oczekiwanie na poszerzone badanie oglądu naszego tu i teraz…

Napisałem „podświadome”, ponieważ wynik owych konfrontacji, nie budzi szczególnego optymizmu co do dobrego tempa w zbliżaniu się do prawdy i postaw z tego wynikających. A szczególnie Prawdy fundamentalnej w ogóle, a dla naszego etapu przedzierania się przez życie już priorytetowej!

Najprościej udowadniasz to w „kwestii smoleńskiej”. Już, już wydawało się parę razy, że jesteś – Ty inżynier - bliski przyznania, iż z materialnymi dowodami, nie dyskutuje się, a tu masz! Wracasz do owego śmieszno-strasznego nakazu trzymania się pancerno-elastycznej brzozy, wokół której odprawiane są jakieś tajemnicze (bo przecie nie naukowe) obrzędy. I to już od SIEDMIU lat.
To zapewne wynik jakieś dyscypliny… Ale nadal?…

Idźmy dalej. Jak zwykle w wielkim skondensowaniu, ponieważ – podejrzewam ( podejrzenie graniczące z pewnością  ) – iż wszelkie zbyt długie teksty was męczą. Tak jak i zdyscyplinowana intelektualnie analiza rzeczywistości.

Zważ na to co napisałem w poprzednim zdaniu. Stawiam nie na świadome zaprzaństwo – nawet u tzw. działaczy różnych szczebli -  a na osłabienie intelektu i woli wobec jednego z podstawowych człeczych obowiązków – uczciwości.

Zacznijmy od analizy pewnego zaproszenia (z waszego kręgu) do spotkania Postępowej myśli Łodzi z Ciemnogrodem, czyli naszym odziałem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
Ponieważ deklaracja ideowa grupy z tamtego obszaru oglądu (czy konsumpcji) rzeczywistości brzmiała zbyt mętnie… no niech będzie – niejasno, aby przygotować możliwie solidnie obszar dysputy, w nawiązaniu do owej deklaracji i srogiego tematu („Nasi okupanci. O miejscu Kościoła Katolickiego w polskim życiu publicznym” ), pytaliśmy:
•    Twierdzicie: „Nie jesteśmy ateistami ani antyteistami” – To kim jesteście? Nie macie wyrobionego poglądu na kluczowe dla życia człowieka kwestie?!...
•    Co znaczy wasza mantra o „świeckości państwa” ? Na czym polega? - Na ograniczaniu praw innym w przestrzeni publicznej, bo razi np. krzyż czy procesja wiernych? (Ale obsceniczne „manify” nie?) Na bluzganiu publicznym na wroga ideolo ?
I zaproponowaliśmy - w obawie aby dysputa nie przerodziła się w kolejną młockę jeno na ilość decybeli - wstępną orientację o poziomie merytorycznym, poprzez ustalenie jaką wiedzą dysponują strony w fundamentalnych kwestiach:
•    Kim jesteśmy?  Skąd się wzięliśmy? (Ewolucja z niczego?... Dowody ewolucji MIĘDZYGATUNKOWEJ!) Dokąd dążymy?
•    Jak zweryfikowaliśmy naszą „wiarę” bądź „niewiarę”?  Dlaczego nie przyjmujemy WIEDZY o życiu, śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa?
•    I dalej, dlaczego nie przyjmujemy WIEDZY o FAKTACH zwanych cudami, niemającymi wytłumaczenia w tzw. naukowej analizie?
•    Jak daleko sięga nasz intelekt - nasze otwarcie ?
•    Skąd czerpiemy podstawy do antyteistycznych twierdzeń? Z beletrystycznych „natchnień” ?  Dlaczego uciekamy w antyteistyczne dogmaty, zamiast zmierzyć się właśnie z WIEDZĄ?
•    Skąd ta tendencja do ograniczania, a nawet eliminowania wolności chrześcijan, katolików? Czy wiemy ile milionów chrześcijan wymordowano np. w dwudziestym wieku (Meksyk, Hiszpania, ZSRR, Niemcy Hitlera)? I ilu już w XXI wieku? Skąd ta agresja wobec ludzi wierzących w Boga – Stwórcę Nieba i Ziemi?

Niestety, nie otrzymaliśmy merytorycznej odpowiedzi. Za trudne? Za trudne na tym etapie dorastania?... Być może rodzi się lęk przed śladem na piśmie… A może działa „klątwa” niemocy z jakiegoś uwikłania ?

Zostańmy z Nadzieją. Mimo wszystko. Wszak to bliźni.

O różnych przypadłościach zwodzenia - m.in. gender, islam ( czytam „Kalifat Europa” Tomasza P. Terlikowskiego), samobójstwa dzieci – cobyś się nie utrudził zbytnio –następnym razem.