Ks. dr Waldemar Kulbat : Polityk czy Zwodziciel?

Warto pomyśleć nad karierą Janusza Palikota, który z producenta palet i alkoholi stał się przywódcą partii, głosicielem nowych standardów w relacji państwo-Kościół, a co za tym idzie zwolennikiem nowej teorii demokracji. Kariera Palikota to interesująca historia zdolnego chłopaka z Biłgoraja, którego na powierzchnię polityki wyniosły  zdolności, spryt,  brak skrupułów i bardzo silna ambicja. To taki lokalny doktor Faust, który jeszcze nie dowiedział się jak bezlitosna i nieubłagana jest machina kariery i sukcesu, która potrafi nieszczęśnika wynieść bardzo wysoko, aby potem tego, który jej zawierzył swój los, bezlitośnie doprowadzić do upadku. Nasz bohater początkowo to przeciętny student, który  nie odnalazł się w  karierze naukowej. Studiuje filozofię, osiąga tytuł magistra. Niedostatki finansowe asystenckiej pensji prowadzą go ku pomysłom na zdobycie pieniędzy. Interes z paletami, później handel, zapewniają start, drobny prywaciarz staje się fabrykantem, produkuje  niezłe wina. Później trafny pomysł na produkcję wódki, wprowadza go na listę stu najbogatszych Polaków. W pewnym momencie przestawia się na działalność wydawniczą, wydaje tygodnik „Ozon” o orientacji konserwatywno-liberalnej. Po doznanym niepowodzeniu porzuca biznes i wchodzi w kręgi polityki. Dwukrotnie dostaje się do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej, a w 2010 roku zakłada własną partię. Kilka miesięcy później, wbrew wszelkim prognozom, wprowadza swoją nowopowstałą  partię do parlamentu jako trzecią siłę polityczną kraju.

Cyniczny Skandalista

Bezpośredni styl, dobra prezencja i instynkt polityczny ułatwiają mu komunikację poprzez media. Poza tym intuicja i doradcy w osobie Jerzego Urbana i Piotra Tymochowicza, współtwórcy jego wizerunku medialnego, pomagają mu postawić na marginalne grupy „wykluczonych”: homoseksualistów, lesbijki, transwestytów, transseksualistów, zwolenników legalizacji narkotyków. Do tego dochodzi demonstrowanie „lewicowej” wrażliwości na problemy „słabych”, chwytliwe hasła oraz odwołanie się do drzemiącego w niektórych środowiskach społecznych antyklerykalizmu. W kwietniu 2007 roku występuje w koszulce z napisami „jestem gejem” i „jestem z SLD”. W audycjach telewizyjnych dla przyciągnięcia uwagi widzów posługiwał się  m.in.  świńskim łbem,  atrapami pistoletu i penisa. Szokował skandalicznymi wypowiedziami przeciwko przeciwnikom politycznym, zwłaszcza przeciw prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Był nawet skazany za picie alkoholu w miejscu publicznym. Te i inne  skandale doprowadziły do powstania określenia „palikotyzacja” na oznaczenie specyficznego stylu wypowiedzi publicznych nacechowanych prymitywizmem i wulgaryzmami. Zdobycie popularności w kręgach rzekomo upośledzonych nisz społecznych przez Janusza Palikota nie byłoby jednak możliwe bez wieloletniej systematycznej pracy redaktorów „Nie”, „Faktów i Mitów” i innych mediów, które systematycznymi atakami na Kościół wychowały mu godną jego przywództwa społeczność.  Paradoksalnie,  osobliwy styl wypowiedzi publicznych, nie odstręczył, ale zjednał mu jeszcze większą sympatię zwolenników. Pochwały Palikotowi udzielali celebryci, wśród nich Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa, i inni. Antyklerykalne wypowiedzi Janusza Palikota przyniosły mu pochwały także we francuskiej prasie. Przyjęto tam z entuzjazmem informację o przyłączeniu się do Ruchu Palikota antykościelnej grupy zwolenników eksksiędza Romana Kotlińskiego, wydawcy „Faktów i Mitów”, zastępcy redaktora „Nie” Andrzeja Rozenka. Jednak wydaje się, że czołowym duchowym przewodnikiem, wzorem i doradcą Janusza Palikota pozostaje Jerzy Urban, czołowy libertyn i szyderca, od lat zatruwający atmosferę życia publicznego w Polsce. Członkowie „Ruchu” rozpoczęli swoją akcję od ataku na zawieszony w Sejmie krzyż, co jednak okazało się falstartem. Choć francuskie gazety przewidywały usunięcie religii oraz krzyży z sal szkolnych, usunięcie Kościoła z życia publicznego, legalizację aborcji, prawnego uznania związków homoseksualnych i legalizacji tzw. miękkich narkotyków, na razie w sprawie krzyża wszystkie ekspertyzy prawników orzekały na rzecz obecności krzyża: "Konkluzja jest wspólna: nie ma podstaw do usunięcia krzyża. Choć argumenty są różne. Wskazywano na historyczne aspekty udziału krzyża w polskim życiu publicznym, kwestie tradycji, względy prawne i konstytucyjne" - pisała  „Rzeczypospolita”. Jednak największe marzenie Palikota to przyciągnięcie na swoją stronę SLD i stworzenie pod swoimi hasłami nowej, zjednoczonej lewicy. Temu celowi służyły spotkania z Aleksandrem Kwaśniewskim, Leszkiem Millerem, Ryszardem Kaliszem. Jednak wydaje się to nierealne. Sprytnie wykorzystuje aktualne problemy i konflikty, np. ze służbą zdrowia przez demagogiczne deklaracje. Dla zaistnienia w przestrzeni medialnej nie waha się używać wyzwisk i wulgaryzmów. Nie chodzi tu o silne emocje, jest w tym raczej przebiegłość politycznego gracza i przemyślane działanie. Jego inwektywy mają swój dalekosiężny cel i są elementem jego strategii. Wraz ze swoimi sojusznikami Janusz Palikot usiłuje wzmacniać struktury swojej partii, pragnie budować m.in. silną młodzieżówkę. Marzenie o państwie laickim Palikot pragnie realizować pod hasłem „dość hipokryzji” , oraz ideałów demokracji. W imię swojego błędnego rozumienia demokracji Palikot pragnie usuwać chrześcijańskie symbole z miejsc publicznych,  zapędzić wierzących do zakrystii i kościołów, zmarginalizować milionowe rzesze polskich katolików. Natomiast  domaga się przywilejów dla niewielkich ale hałaśliwych grup, których chce być rzecznikiem i których roszczenia pragnie artykułować. Palikot nie rozumie, że o sile państwa decyduje konsensus wspólnie uznawanych przez społeczeństwo podstawowych wartości. Wartości podstawowe, które są fundamentem państwa to wartości chrześcijańskie, bez których nawet najbardziej liberalne państwo okazuje się chore i słabe.

Herezje Palikota

Ten wychowany w katolickiej rodzinie człowiek w świetle swoich wypowiedzi okazuje się sezonowym apostatą, heretykiem i odstępcą. W poprzednich kadencjach sejmu podczas ślubowania deklarował uroczyście: „tak mi dopomóż Bóg”. Obecnie pokrętnie zapiera się wiary w Boga, ale w dziedzinie światopoglądu wyznaje „groch z kapustą”. Jest zwolennikiem reinkarnacji czyli wędrówki dusz. Jego zdaniem, dusza wybiera sobie i wciela się w ciało już po urodzeniu dziecka. Dziecko w łonie matki to dla niego jedynie „zygota”, dlatego nie widzi przeszkód w legalizacji i przeprowadzaniu aborcji. Nie wyobraża sobie nowoczesnego państwa bez wyprowadzenia religii ze szkół. Pragnie przy pomocy odpowiedniej ustawy ograniczyć obecność Kościoła w sferze publicznej. Chodzi tu o symbole religijne w instytucjach publicznych, wsparcie przez państwo działań Kościoła na rzecz potrzebujących pomocy czy pomoc na renowację zabytków stanowiących dziedzictwo narodu. Janusz Palikot wyraża żal, że ochrzcił swoje dzieci, uważa, że powinny same, dopiero jako dorosłe osoby podejmować w tej sprawie decyzję. Tłumaczy, że jego działanie nie wypływało z autentycznego przekonania, nie był to akt o charakterze religijnym, ale raczej ustępstwo na rzecz  powszechnej obyczajowości. Chciałby też wprowadzić cywilne procedury występowania z Kościoła. Radykalna zmianę w stosunku do wiary tłumaczy nagłym olśnieniem. Po katastrofie smoleńskiej uświadomił sobie, że Kościół wykorzystuje politycznie religijne zaangażowanie Polaków. Deklarowane w licznych wywiadach poglądy w dziedzinie światopoglądowej kompromitują tego absolwenta filozofii, który otarł się nawet o Katolicki Uniwersytet Lubelski. Nic dziwnego, że wobec przewrotnej działalności  Palikota i jego pomocników ostrzegali społeczeństwo polscy biskupi.  Abp Michalik partię Palikota nazwał „środowiskiem, które sieje nihilizm i poza destrukcją nie ma żadnej pozytywnej idei”, oraz „grupą anarchistyczną”. O Palikocie, w podobnym tonie mówił bp Kazimierz Ryczan, kard. Stanisław Dziwisz i inni bpi. Ostatnio sondaże popularności wykazują spadek atrakcyjności Ruchu Palikota. Nie może on przekroczyć poziomu 10%. Nic nie pomagają różnego rodzaju hasła i pomysły w rodzaju legalizacji marihuany, szokowanie homoseksualizmem Biedronia czy też wulgarne epitety i medialne cyrki przed kamerami. Jednak sukcesu Palikota, choć może się on okazać jedynie efemerydą, czy mówiąc inaczej społecznym kaprysem, społeczność katolicka nie powinna lekceważyć.