Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Po Sylwestrze

Na ogół istnieje we mnie jakaś potrzeba poruszania tematów ważnych i poważnych, ale … Ale czas posylwestrowy ma swoje prawa. Wciąż jeszcze wybrzmiewają nam w uszach wystrzały korków, kanonada fajerwerków i skoczne przeboje. Czemu zatem nie sięgnąć do tematu

na wskroś lekkiego i zabawowego?

Trochę żałuję, że nie spędziłem tego Sylwestra w Niemczech. Jakże pięknie byłoby zobaczyć wzorcowo zorganizowane społeczeństwo. Te Niemki spieszące ulicami Kolonii na powitanie Nowego Roku, z plastikowymi bransoletkami na przegubach rąk z napisem „respect”. – „Oczekujemy od każdego, kto świętuje w Kolonii szacunku. Uruchamiamy własną kampanię „Respect” – tłumaczyła burmistrz Kolonii. Jakie to piękne i wzruszające…

Oczami wyobraźni, a mam jej sporo widziałem, jak hordy islamskich nachodźców, pardon, grupy szukających integracji w Europie przybyszów z Azji i Afryki, przebiegają te same ulice, wpatrując się w bransoletki z napisem „respect”. Oczywiście, w tym miejscu jednak budzi się we mnie niepokój - czy w rozgwarze tej nocy, pośród ferii świateł, pośród fajerwerków, przybysze z Azji i Afryki dostrzegą ten bezcenny napis? Widać mają niezwykle wyostrzoną uwagę. I są uwrażliwieni na ten stanowczy wyraz niemieckiej kultury szacunku i wzajemnej tolerancji.

Niemniej, zakładam, że sami Niemcy uwierzyli w magię słowa „respect”.  W pewnym sensie to dobrze, że w coś wierzą. No, ale to połowiczny sukces Lepiej jest co prawda wierzyć w coś, niż w nic, ale… Jeszcze lepiej wierzyć w coś sensownego.

Może sami Niemcy czuli, że ich wiara nie jest taką wiarą bezwarunkową. Wyrazem tego zwątpienia były chyba strefy dla molestowanych kobiet. Tak, trzeba to wyraźnie powiedzieć - Niemki mogły wyznawać wiarę w moc bransoletek anty-gwałtowych, ale nie mogły wyznawać jej bezwarunkowo. Dlatego, w chwilach zwątpienia, a raczej utraty owej wiary - mogły chronić się w strefach pomocy.  Tam mogły zyskać pomoc psychologów, terapeutów, może też wróżów i wróżek - dokładnych informacji nie pozyskałem. Jedno jest pewne - każda z tych form pomocy mogła mieć podobną skuteczność.

Jakiś czas temu w Szwecji  podczas imprezy „Party In The Park” młode kobiety były napastowane przez imigrantów. Na zgłoszenie tego faktu policji zdecydowało się 35 dziewcząt, a wówczas, kobiety szukające pomocy u ochroniarzy usłyszały, że „takie rzeczy zdarzają się na festiwalu”.

Mnie zabrakło zaś stref pomocy dla uchodźców, którym na przykład, wbrew ich dogłębnym pragnieniom i potrzebom nie udało się nikogo zgwałcić. I proszę nie oskarżać mnie o cynizm. Przecież już w 2015 roku pastor Urlich Wagner twierdził, że należy udostępnić imigrantom darmowe usługi prostytutek, jako że są to podstawowe potrzeby mężczyzn i trzeba rozważyć w jaki sposób im pomóc. Czy ktoś w tej wzorcowej demokracji tolerancyjnej o to zadbał?

Słusznie zauważono, że w przeciwieństwie do Niemiec, gdzie miejscowa policja musiała dbać o bezpieczeństwo życia bawiących się w społeczeństwie multi-kulti, policja polska dbała o rozładowanie korków.