Poniżanie Polski

Wydawało mi się, że już nic w kwestii katastrofy smoleńskiej mnie nie zaskoczy. Stąd też, jak pewnie znaczna część Polaków, bez specjalnych emocji oczekiwałem na raport MAK. Jego treść mógł przewidzieć każdy, kto zna historię Rosji oraz śledził uważnie przebieg „śledztwa” smoleńskiego. Od początku było oczywiste dla każdego racjonalnie myślącego człowieka, jak postąpią Rosjanie i co przygotują w ramach wyjaśniania przyczyn tragedii. Mają wszak spore doświadczenie w takich działaniach, a ich umiejętności mataczenia można określić jako wręcz perfekcyjne. Rzeczywiście nie zawiedli oczekiwań, a skala ich bezczelności i arogancji powinna zmusić do myślenia każdego obywatela Rzeczypospolitej. Oni nie zaskoczyli, jednak znowu zaskoczyła mnie część rodaków, których  reakcje na treść raportu wprawiły mnie w zdumienie, szczególnie wypowiedzi wielu dziennikarzy i przedstawicieli rządu. Słuchając ich i czytając ich teksty miałem nieodparte wrażenie, że to już było, że właśnie tak wypowiadali się w peerelu ówcześni dziennikarze i przedstawiciele władz na temat jakichkolwiek drażliwych kwestii polsko-rosyjskich. Wówczas ich wypowiedzi zmuszały do pytania: "czy aby nie są oni tylko osobami pełniącymi obowiązki Polaków?”. I oto od 10 kwietnia mam znowu wrażenie, że owe prorosyjskie demony wróciły, a od środy słuchając ich wypowiedzi, czy czytając ich teksty zastanawiam się, czy już całkowicie przestali rozumieć, iż są Polakami i pełniąc funkcje publiczne w Polsce winni nade wszystko pamiętać o polskim interesie narodowym. Tymczasem ich wypowiedzi są strachliwe, wzmacniające tezy rosyjskiego raportu.

Treść raportu MAK to jedno wielkie oskarżenie skierowane przeciwko Polsce, z próbą dyskredytowania śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, pilotów oraz polskich dowódców wojskowych, a szczególnie gen. Andrzeja Błasika. Tymczasem zamiast w sposób zdecydowany odrzucić bezczelne rosyjskie kalumnie, niektórzy zaczynają analizować, ile też prawdy jest w rosyjskich insynuacjach, ba, pojawiają się nawet wypowiedzi, iż raport MAK jest rzetelny, tylko niepełny...

Obserwując poczynania naszych władz, każdy obywatel Rzeczypospolitej (niezależnie od swoich sympatii politycznych) powinien zastanowić się, czy kiedykolwiek może liczyć na ochronę i wsparcie ze strony swojego państwa. Dzisiaj okazuje się, że na to nie mogą liczyć reprezentanci naszych władz, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej, ba, zostali wraz z Prezydentem RP wysłani w podróż bez żadnego zabezpieczenia. Rosjanie bezkarnie szargają pamięć dowódcy polskiego lotnictwa i nikt oficjalnie nie protestuje. Gdzie jest w takiej sytuacji prezydent Komorowski - zwierzchnik sił zbrojnych, premier, minister obrony, obecny dowódca lotnictwa?

Zresztą wszystko, co wiąże się ze smoleńską tragedią, przejdzie do historii jako przykład absolutnie lekkomyślnych i niepoważnych działań obecnego rządu. Od samego początku, gdy dopuszczono do tego, iżby Rosjanie dyktowali nam przebieg uroczystości rocznicowych w Katyniu oraz skład naszej delegacji poprzez całkowite zlekceważenie lotu pierwszego obywatela RP, aż do oddania śledztwa stronie rosyjskiej. Równocześnie przez cały czas opowiadano nam, jak wspaniale rozwija się polsko-rosyjskie pojednanie i jak niezwykle otwarci na nasze sugestie są Rosjanie. Wszelkie uwagi kwestionujące tę idylliczną opowieść lekceważono, uznając ich autorów za chorych na rusofobię. Dzisiaj widać wyraźnie, iż w miłosnym uścisku rosyjskiego niedźwiedzia po raz kolejny zgnieciona została prawda. Stąd też szczególnie brzmią słowa, iż trzeba pamiętać, aby poprzez zbyt gwałtowne reakcje na raport MAK nie popsuć relacji z Rosją. Dla ich autorów byłoby pewnie najlepiej, gdybyśmy zgłosili akces do Federacji Rosyjskiej. Wszyscy, którzy dalej nie rozumieją, co dzieje się z rzeczywistymi relacjami polsko-rosyjskimi, powinni po prostu zamilknąć. Polska ma pełne prawo domagać się prawdy o przyczynach katastrofy, a ci, którzy zginęli w służbie Rzeczypospolitej, mają prawo do dobrej pamięci o sobie. Tymczasem w Polsce doszło do sytuacji, w której znaczna część mieszkańców kraju nie może zrozumieć wagi i znaczenia rozgrywających się wokół nich wydarzeń. Przecież Rosjanie wykonali klasyczną dla siebie operację poniżenia nas oraz pokazania nam miejsca w szeregu. Znaleźli niestety w Polsce podatny grunt dla takich działań, ludzi, którzy dla wąskich partyjnych interesów i dla czystej władzy postanowili wykorzystać politykę zagraniczną do bieżących krajowych rozgrywek. Tylko nie zauważyli, że to oni, a z nimi Polska została wykorzystana i utytłana w błocie. Dzisiaj nieprzychylne Polsce środowiska mogą znowu formułować tezy o polskiej lekkomyślności i brawurze jako przyczynie tragedii.

Patrząc na owo dziwaczne pojednanie (a raczej powolne pożeranie mniejszego partnera przez większego) trzeba stwierdzić, iż Rosjanie od początku mieli jasno i precyzyjnie wytyczone cele, które konsekwentnie realizowali, a przedstawiciele polskiej strony rządowej, jeżeli już mieli jakieś cele, to było to pognębienie krajowych przeciwników politycznych. Mam wrażenie, że rosyjscy politycy z politowaniem będą teraz obserwować poczynania naszego rządu oraz nasze wewnętrzne spory. Rosjanie uprawiają od wieków politykę zagraniczną najwyższej klasy, a nasz obecny rząd klasy "mniej niż zerowej”. Tak na marginesie szkoda, że premier Tusk i prezydent Komorowski (absolwenci studiów historycznych) nie zauważyli, że Rosjanie szanują tylko twardych i silnych przeciwników oraz partnerów, a lekceważą słabych.

Od środy mam wrażenie, iż gdyby to wszystko działo się w II Rzeczypospolitej, to nasi dziadkowie potrafiliby się zjednoczyć i twardo domagać się rzetelnych wyjaśnień. Zresztą żaden polski rząd międzywojnia nie oddałby obcemu, z natury nieprzyjaznemu Polsce, mocarstwu takiego śledztwa, a gdyby to uczynił, to zostałby wręcz zmieciony przez obywateli. Tymczasem dzisiaj dla znacznej części Polaków właściwie nic się nie stało. Uważają oni, że domaganie się wyjaśnienia smoleńskiej tragedii to realizacja interesów jednej partii. Chciałoby się zakrzyknąć: "ludzie, opamiętajcie się, to już nie są żarty, ale poważna rozgrywka”. Rosjanie testują, na ile mogą sobie pozwolić. Jeżeli zorientują się, że prorosyjska partia, którą można także nazwać partą świętego spokoju jest liczna, to…

Sądzę, że gdyby w podobnej katastrofie zginęli np. obywatele Lichtensteinu, to władze Księstwa potrafiłyby bardziej zdecydowanie występować w kwestii wyjaśnienia jej przyczyn niż polskie władze. Smoleńska tragedia w pełni odsłoniła dramat współczesnej Polski, którym jest brak zrozumienia dla wartości rzeczywiście niepodległego i samodzielnego państwa wśród wielu mieszkańców kraju. Otóż wielu naszych rodaków uważa, że polskość jest wstydliwa oraz dokuczliwa i najlepiej byłoby, gdyby ktoś potężny się nimi "zaopiekował”, a oni mogliby spokojnie grillować oraz połykać telewizyjną papkę. Słaby, nieodpowiedzialny, egoistyczny rząd zawsze może się trafić, ale nierozumiejący otaczającej rzeczywistości obywatele to ogromny problem, wręcz zagrażający państwu. Państwu, którego minister edukacji prowadzi działania służące zwiększaniu się liczby takich "obywateli”.

***

Jerzy Lackowski. Pedagog, nauczyciel akademicki na UJ, w latach 1990 - 2002 kurator oświat

za: http://jlackowski.salon24.pl/ (kn)