Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Matka

Czasy szacunku i czci dla macierzyństwa - to czasy prawdziwego patriotyzmu.

„Nad Twoją białą mogiłą,/ od lat tylu już zamkniętą,/ spokój krąży z dziwną siłą,/ z siłą, jak śmierć – niepojętą”. To fragment jednego z wierszy Karola Wojtyły, napisanego we wczesnej młodości. Wiadomo, że Karol Wojtyła stracił swoja matkę, Emilię, bardzo wcześnie. w dzieciństwie. Wiadomo także, że w pewnym sensie, można w tej stracie matki ziemskiej upatrywać jego głębokiej czci i miłości do Matki Bożej.


Przypominam sobie te słowa Papieża i ten rys jego pobożności, by zadumać się nad słowem „matka”. Jest to słowo niezwykłe, pierwsze słowo człowieka, słowo, które wybrzmiewa miłością i życiem. Wraz z tym słowem można wrócić w progi utraconego domu z lat dzieciństwa.

Czynię to pewną nieśmiałością, ocierając się o intymność i wzruszenie. Pamiętam moją nieżyjąca już od lat mamę, jej spracowane najpierw, a potem schorowane ręce, które i  tak zawsze pozostały najbardziej czułym i miękkim dotykiem. Pamiętam jej inwencję, ów „geniusz kobiety”, by w trudnych latach, w trudnych warunkach dbać o dom, o stół, o piękno.

Niezapomnianym pozostaje we mnie jej cierpienie. Towarzyszyło mi praktycznie od pierwszego roku moich studiów seminaryjnych. Każdy pobyt w domu rodzinnym pozwalał z pokorą spojrzeć na jej wiarę i jej cierpienie. Niezapomnianym pozostaje widok jej sękatych, poskręcanych w wyniku gośćca dłoni, które z trudem mogły utrzymać łyżkę, ale trzymały godzinami paciorki różańca i wertowały kartki modlitewnika.
Moja mama należała do pokolenia, któremu młodość została zabrana przez wojnę. Wywózka na roboty do Niemiec, powrót do Polski, czas okupacji, czas najazdu sowieckiego (najbardziej dramatycznie wspominanego).

Zdumiewa mnie coraz bardziej, w miarę upływu czasu, że to pokolenie kobiet i matek, ocaliło w sobie miłość i nadzieję. Nigdy nie słyszałem z ust mojej mamy jakiegoś przekleństwa na los na życie.
Próba zestawienie losów, miłości, ofiary życia, nadziei pokolenia tych kobiet polskich, tych naszych matek z pokoleniem niektórych, może nielicznych, ale i tak zbyt licznych, kobiet, które wyrzekają się dzisiaj macierzyństwa, traktując je jako opresję, zniewolenie, poniżenie - jest próbą zestawienia nieba z piekłem, ognia z wodą. Jest próbą niemożliwą.

Wywołuję ją z jednego względu - czasy szacunku dla macierzyństwa to czasy szacunku i miłości dla Ojczyzny. Wszak Polska jest matką. Czasy szacunku i czci dla macierzyństwa - to czasy prawdziwego patriotyzmu.

Czyż nie jest zastanawiające w tym właśnie kontekście, że w pokoleniu tych poczerniałych na marszach i krzyczących tak bzdurne, jak głośne hasła osób, w pokoleniu manifestującym pogardę dla macierzyństwa - na próżno szukać miłości Ojczyzny?

Warto chyba się nad tym zastanowić, warto dostrzec ten związek. I z jedne strony, trzeba się nim zaniepokoić. Bo brak szacunku dla tego, co najpiękniejsze i najcenniejsze, każe pytać - dokąd doszliśmy? A z drugiej strony warto zauważyć konsekwencję tego stanu rzeczy - dopóki jest w nas cześć i miłość do matek, jest pewność, że „jeszcze Polska nie zginęła”…