Miłość do trędowatej Europy

Stary Kontynent toczą najróżniejsze choroby. Stoją przed nami poważne wyzwania. Ale jeszcze się w historii nie zdarzyło, by Polacy przestraszyli się wielkich wyzwań cywilizacyjnych. W XXI w. mamy zwątpić w swoje siły? Dobre sobie.



W sercu Europy – oprócz starego dorobku cywilizacji – można zobaczyć rzeczy odpychające i obrzydliwe. Aż chce się to dziedzictwo porzucić, spakować dobytek i pójść gdzie indziej. Ale nie można tak – kolebka Zachodu trochę gnije, ale jest jak matka, której się nie porzuca tylko dlatego, że zapadła na ciężką chorobę.

Ulice Starego Miasta w Brukseli rażą kontrastami. Barokowy rynek z XVII w. mieni się złotem, fasadę ratusza zamieszkują rzeźby dziesiątków czy setek postaci z historii ówczesnego imperium Hiszpanii, a gotycka katedra św. Michała i św. Guduli każe się zatrzymać i patrzeć w szczyty swoich wież, z zadumą i zachwytem. Ale wąskie uliczki miasta pokazują też drugie oblicze – brud i śmieci wylewające się z każdego zakątka, smród zepsutego jedzenia, rozemocjonowani imprezowicze wyglądający jak z innego kręgu kulturowego, którego w myśl liberalnej demokracji nie wolno nazywać.

Ulica Marché au Charbon zionie powietrzem jak z któregoś kręgu dantejskiego piekła. Pod tęczowymi flagami rozbrzmiewa huczna muzyka, a między kamienicami buzuje tłum niezbyt młodych mężczyzn z „różnych kręgów kulturowych” szukających młodszych kolegów z zawzięciem jeleni na rykowisku. Antyestetyka – a przecież kilkaset metrów dalej jest słynny rynek, na którym raz do roku układa się dywan z kwiatów. Piękno i antypiękno sąsiadują tu ze sobą. Dzieła architektów z wulgarną chucią. To jak metafora współczesnej Europy.

Symbole komunizmu

Jednak nie tylko wrzody nowoczesności tu rosną. W dzielnicy europejskiej znajdują się siedziby najważniejszych unijnych instytucji – jest tu czysto, schludnie, majestatyczna architektura ze stali i szkła prezentuje nowoczesność i rozmach. Tylko dziwnie wyglądają te odwołania do… komunistów. Jeszcze da się usprawiedliwić nadanie jednemu budynkowi imienia Willy’ego Brandta – czerwony polityk, przeczekawszy II wojnę światową w stalinowskiej Moskwie, był jednak później kanclerzem RFN-u. Trudniej zaakceptować budynek z innym patronem – Altierem Spinellim, trockistą, który postrzegał narody jako bliźniacze dzieci faszyzmu.

Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że rzeźba May Claerhout pt. „Europa” jest łudząco podobna do dzieła sowieckiej artystki Wiery Muchiny, słynnego pomnika „Robotnik i kołchoźnica” – tzn. Europa jest do kołchoźnicy podobna. Ta pierwsza wypręża się ku górze, trzymając w wyciągniętej ręce literę E, ta druga – komunistyczny sierp. „Europie” brakuje jednak drugiej połówki, muskularnego robotnika – przy dalszej konwergencji Unii i Rosji mógłby tam powstać wizerunek Władimira Putina

Autor: Jakub Augustyn Maciejewski

Pozostało 51% treści.

za: http://gpcodziennie.pl