Bohdan Urbankowski - Jak budować rozwalający się gmach

Kultura to gmach na pograniczu świata ludzkiego i nieludzkiego, ma swoje wieże wyciągnięte ku niebu, ma podziemia i fundamenty. W trakcie pracy powstaje też wspólnota połączona jej celem.

Myślę, że to jedna z lepszych definicji narodu: grupa połączona wspólną pracą. Polskie świątynie, pomniki, gmachy publiczne pokazują, z jakiej gliny ulepiona jest nasza elita, a właściwie pseudoelita…

Skoro ma być o budownictwie – zacznijmy od budowli, i to takich, które nadawałyby się na symbol polskiego budowania. Warszawa dumna jest z „Coloseum”, czyli gmachu TVP, Poznań – z Galerii MM (u zbiegu Marcinkowskiego i Święty Marcin) – nowoczesne, kosztowne (odpowiednio 190 i 150 mln zł), ale… Mogłyby stać w Dubaju, nie nadają się na polski symbol. Nadaje się za to Świątynia Opatrzności. A to dlatego, że miała być inna.

W roku 2000 zaistniał projekt prof. Marka Budzyńskiego pomyślany jako kopiec. Został skrytykowany przez kościelną cenzurę jako świątynia pogańska, niesakralna, za przeproszeniem „kurhan”. W zamian został zatwierdzony projekt, którego autorzy, Wojciech i Lech Szymborscy, dali popis niezwykłej wyobraźni: postawili przed sobą wyciskarkę do cytryn i wyobrazili ją sobie setki, tysiące razy większą! Projekt został zrealizowany za 220 mln zł. Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. Świątynia otrzymała od architektów zasłużony tytuł: Makabryła.

Spacerniaki

Człowiek żyje nie tylko w domach (świątynie, galerie to też domy), także w przestrzeni między nimi. Uczłowieczają ją kawałki wytresowanej natury (parki, skwery), jeszcze bardziej pomniki, które w przeciwieństwie do natury mówią do nas po ludzku. Czasem są one symbolem kulturowej ciągłości, czasem zerwania z ciągłością na rzecz nowoczesności. Przykładem pierwszej tendencji są posągi Italii, z których każdy wygląda, jakby wyszedł z kościoła, przykładem drugiej – wieża Eiffla. Polska przestrzeń jest naznaczona wciąż jeszcze symbolami politycznej zależności („pomnikami wdzięczności”), zaś manifestacje nowoczesności przybierają czasem formy zaskakujące. Należy do nich rzeszowski pomnik Czynu Rewolucyjnego, który otrzymał adekwatne miano „cipa”. Jaka rewolucja, taki pomnik. Twórcą tego arcydzieła jest, a raczej był, Marian Koneczny, autor Nike, czyli pomnika Bohaterów Warszawy, a jednocześnie twórca największej liczby pomników zdemontowanych: m.in. Lenina w Nowej Hucie, Wdzięczności Armii Radzieckiej w Częstochowie etc.

Koneczny odszedł, jego sztukę osądza już inny sąd konkursowy, na jednej szali sadzając warszawską Nike, na drugiej kładąc cipy i leniny. Dla nas, pozostających na tym padole, sytuacja jednak nie jest dobra. Jedyny wielki i żywy artysta to 70-letni Andrzej Pityński, którego najwybitniejsze dzieła (Katyń, Mściciel czy Partyzanci) stoją za oceanem. Kraj zalewają brzydkie pomniki papieża, a grozi nam zalew równie atrakcyjnych pomników ofiar katastrofy smoleńskiej z parą prezydencką na czele. W tej sytuacji jedynym posągiem godnym uwagi jest żywy posąg, który zmienia miejsce postoju i gada śmieszne głupotki – Wałęsa.

A poważniej: kluczem do (braku) wielkości naszych twórców są charaktery, a raczej ich brak. Owszem, z powodów politycznych nie mogli wcześniej realizować swoich dzieł, ale mogli je obmyślać „do szuflady”. W tym miejscu przypomina się przypowieść o władcy, który zakazał pisania wierszy. Na pytanie dlaczego, odpowiedział: grafomani przestaną, prawdziwi nigdy.

Budowniczowie i organizacja pracy

Skoro już porównałem kulturę do pracy, pociągnijmy metaforę dalej. Kultura to gmach na pograniczu świata ludzkiego i nieludzkiego, ma swoje wieże wyciągnięte ku niebu, ma podziemia i fundamenty. W trakcie pracy powstaje też wspólnota połączona jej celem, a z biegiem czasu także tradycją samej pracy. Myślę, że to jedna z lepszych definicji narodu: grupa połączona wspólną pracą. Cele czasem jednak znikają, rozpadają się państwa, nikczemnieją narody. Czasem ludzkie budowle padają pod wpływem zewnętrznych ciosów, czasem od uderzeń od środka, czasem te siły destrukcyjne się łączą – jak to się mówi – ulica i zagranica, a jednym słowem: targowica.

Jest rzeczą oczywistą, że nie wszystkim chce się pracować. Dotyczy to nie tylko działających w każdej kulturze pasożytów i złodziei, ale także i całych państw. Stany Zjednoczone Ameryki zostały wypracowane przez emigrantów z Europy, Rosja – drogą łupienia cudzych domów. Celem polskiej wspólnoty było stworzenie wielkiego domu – humanizacja obszaru pomiędzy Karpatami a Bałtykiem. Od pierwszego momentu przedmurze

zawartość zablokowana

Autor: Bohdan Urbankowski

Pozostało 50% treści

za: http://gpcodziennie.pl/77873-jak-budowac-rozwalajacy-sie-gmach.html