Katyń 1940-2010

Komisja Smoleńska

Casus drugich drzwi tupolewa przemawia za eksplozją w Smoleńsku. Według ustaleń ekspertów z podkomisji smoleńskiej, na pokładzie Tu-154M doszło do eksplozji. Mają o tym świadczyć drzwi samolotu, które odnaleziono na miejscu katastrofy wbite w ziemię.



Casus drugich drzwi lewej burty Tu-154M członkowie podkomisji badali wraz z przedstawicielami National Institute for Aviation Research. To ciekawy przykład, gdyż element ten został dosłownie wbity w ziemię dłuższą krawędzią na głębokość jednego metra. Drzwi zostały odwrócone swoją wewnętrzną częścią do kierunku lotu.

Aby wyjaśnić ten przypadek, został przygotowany cyfrowy model drzwi oparty na dokładnym skanie tej części samolotu dokonanym z bliźniaczej maszyny będącej w posiadaniu Polski. Jest oczywiste, że wbicie tak dużego elementu w ziemię wymaga wielkiej energii. Gdy drzwi napotykają duży opór gleby, to skutkuje ich uszkodzeniem. Im twardsza gleba, tym większy opór, a co za tym idzie większe zniszczenia. Przeprowadzono wiele badań i eksperymentów z różnymi parametrami lotu, jak i gleby w Smoleńsku. W wyniku badań ustalono, że prędkość pionowa drzwi musiała być 10-krotnie większa niż prędkość pionowa samolotu przed uderzeniem w ziemię. Co za tym idzie, drzwi musiały mieć dodatkowe źródło energii zwiększające ich pęd, którym mogła być eksplozja.

Poza badaniem drzwi zrobiono również inwentaryzację części samolotu odkrytych w Smoleńsku i naniesiono je na mapę. Umożliwiło to wykonanie cyfrowej rekonstrukcji tupolewa ze zidentyfikowanych elementów. Usytuowanie ich na miejscu katastrofy pozwoliło na zrekonstruowanie ostatniej fazy lotu Tu-154M.

za: niezalezna.pl

***

Ciała ofiar katastrofy smoleńskiej miały oparzenia. Nie da się tego wyjaśnić pożarami

Zespół do spraw wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej zbadał rozmieszczenie i stan ofiar na miejscu tragedii. Ciała czterech z nich nosiły ślady działania wysokiej temperatury, czego nie można wyjaśnić pożarami naziemnymi. Znajdowały się one kilkanaście metrów od stref, w których doszło do pożarów.

Niedługo po katastrofie smoleńskiej okazało się, że sekcje zwłok przeprowadzone przez rosyjskich śledczych urągały jakimkolwiek standardom. Dziś już wiemy, że w co najmniej kilku wypadkach doszło do zamiany ciał ofiar. Kolejne nieprawidłowości wychodzą na jaw wraz z dalszymi przeprowadzanymi ekshumacjami, których dokonuje prokuratura.

Skandalu można by uniknąć, gdyby strona polska chciała wykonać własne badania. Polskie władze jednak tylko zachwycały się pracą rosyjskich patomorfologów i dodatkowo zabroniły rodzinom otwierania trumien z ciałami ich bliskich. Tymczasem stan szczątków ofiar mógł dużo powiedzieć o katastrofie.

Na wrakowisku znaleziono ciała czterech ofiar noszące ślady działania wysokiej temperatury, których nie można wyjaśnić pożarami naziemnymi. Dwa ciała znalezione pod fragmentem centropłatu nosiły ślady oparzeń pierwszego i drugiego stopnia. Kolejne znalezione w innym sektorze miało rany ze zwęgleniem, a kolejna – oparzenia 2. i 3. stopnia na ok. 30 proc. powierzchni ciała. Trzy z opisanych ofiar podróżowały w części pasażerskiej samolotu, a jedna była członkiem załogi. Trwają analizy mające ustalić dokładną liczbę ciał ze śladami wysokiej temperatury, które znaleziono poza strefami pożarów na ziemi.

za:niezalezna.pl

 

***

Wykryto obecność ładunku inicjującego wybuch termobaryczny

„W wyniku przeprowadzonych eksperymentów możemy powiedzieć, że najbardziej prawdopodobną przyczyną eksplozji był ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową” – podała podkomisja smoleńska w czasie konferencji prasowej.

W przedstawionym w poniedziałek filmie podkomisja stwierdza, że „bardzo wiele wydarzeń wskazuje na to, iż 10 kwietnia 2010 r. doszło do wybuchu na pokładzie rządowego tupolewa”.

    Awarie zarejestrowane w ostatnich sekundach lotu, całkowita utrata zasilania przed pierwszym kontaktem z ziemią, rozlokowanie szczątków wraku, specyficzny charakter obrażeń ciał, badania areodynamiczne, siła, z jaką drzwi zostały wbite w podłoże. Te i wiele innych czynników kazały podkomisji potraktować możliwość wystąpienia eksplozji całkiem realnie

– poinformowano.

W celu weryfikacji tej hipotezy podkomisja przeprowadziła szereg testów z wykorzystaniem różnych rodzajów materiałów wybuchowych.

Jak podano, w trakcie eksperymentów specjaliści testowali skutki eksplozji ładunku termobarycznego umieszczonego wewnątrz pasażerskiej części samolotu. Zbudowany został fragment kadłuba w skali 1:1 zgodny z planami konstrukcyjnymi. Wewnątrz umieszczono rząd oryginalnych foteli oraz modele twardych i miękkich tkanek ludzkich. Eksperyment poprzedzony został szeregiem badań i prób, a jego przebieg rejestrowały szybkie kamery nagrywające z prędkością 10- i 15-tys. klatek na sekundę.

    W jego wyniku znaleziono szereg analogii do katastrofy Tu-154M. W obu przypadkach wybuchu był głuchy dźwięk, a błysk i ogień były krótkotrwałe. Nie stwierdzono przy tym dymu, a osmalenie kadłuba było niewielkie. Fala wybuchu wepchnęła grodzie zarówno do przodu, jak i do tyłu naraz. Dużym częściom samolotu masowo towarzyszyły małe odłamki. Podłużnice i wręgi zostały podobnie rozerwane. Blacha została jednakowo pofalowana, a nity wyrwane i wystrzelone na zewnątrz  

– przekazano.

    Modele ciał ludzkich nie zostały spalone, choć mogły występować oparzenia, a sposób zniszczenia modeli części kostnych był analogiczny do ciał ofiar katastrofy. Również fotele nosiły bardzo podobne uszkodzenia

– zaznaczono.

Po eksperymencie pobrano 20 próbek do badań laboratoryjnych na obecność materiałów wybuchowych. Podkomisja podała, że na dziewiętnastu próbkach nie wykryto żadnych śladów materiałów wybuchowych. Natomiast na dwudziestej, najbliższej centrum wybuchu wykryto obecność ładunku inicjującego wybuch termobaryczny.

    W wyniku przeprowadzonych eksperymentów możemy powiedzieć, że najbardziej prawdopodobną przyczyną eksplozji był ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową. Fala ta niszczyła napotkane przeszkody, rozrywała kadłub samolotu, wyrzucała na zewnątrz fotele i ciała ofiar oraz zrywała z nich ubrania

– uważa podkomisja.

za:niezalezna.pl


***

Bomba trudna do wykrycia

Wiele przesłanek wskazuje na to, że na pokładzie rządowego tupolewa doszło do eksplozji. Seria awarii w ostatniej fazie lotu, utrata zasilania przed kontaktem z ziemią, rozkład szczątków samolotu, obrażenia ciał, badania aerodynamiczne, drzwi wbite w ziemię z ogromną siłą – to tylko niektóre z argumentów. Czy są jednak ślady materiałów wybuchowych i czy można je odnaleźć?

W 2012 r. „Rzeczpospolita” opublikowała artykuł pt. „Trotyl na wraku tupolewa”. Cezary Gmyz opisywał w nim wizytę biegłych pirotechników w  Smoleńsku, którzy za pomocą detektorów wykryli liczne ślady substancji wybuchowych na wraku Tu-154M. Po ogromnej wrzawie medialnej i pacyfikacji redakcji „Rzeczpospolitej” oraz „Uważam Rze” przez rząd prokuratura postanowiła dowieść, że materia- łów wybuchowych na wraku nie było. Jednak o tym, że dziennikarze mieli rację, może świadczyć eksperyment podkomisji smoleńskiej. Eksperci zbadali, jak zachowuje się ładunek termobaryczny. W tym celu przygotowali fragment kadłuba w skali 1 do 1 zgodnie z  planami konstrukcyjnymi, a w środku umieszczono rząd foteli, także modele twardych i  miękkich tkanek ludzkich. Wybuch zarejestrowano specjalną kamerą. Towarzyszył mu głuchy dźwięk, a  błysk i ogień były krótkotrwałe. Nie stwierdzono przy tym dymu, a osmolenie kadłuba było niewielkie. Jednocześnie wiele fragmentów samolotu nosi ślady uszkodzenia podobne jak szczątki wraku Tu-154M. Modele ciał ludzkich nie zostały spalone, chociaż mogły występować oparzenia. Jednocześnie po eksperymencie pobrano 20 próbek do badań na obecność materiałów wybuchowych. Na 19 z nich nie wykryto śladów materiałów wybuchowych. Jedynie na jednej, znajdującej się najbliżej epicentrum wybuchu, odkryto ślad materiału inicjującego wybuch.

za: niezalezna.pl/98240-bomba-trudna-do-wykrycia


***

Awarie świadczące o eksplozji


Oto kolejna część cyklu „Gazety Polskiej Codziennej” dotyczącego ustaleń podkomisji smoleńskiej przedstawionych przez ekspertów w 7. rocznicę katastrofy. Jedna z zaprezentowanych przez naukowców teorii dotyczyła licznych awarii samolotu występujących jeszcze wtedy, gdy maszyna znajdowała się na wysokości kilkudziesięciu metrów.

Jak ujawnili eksperci podkomisji smoleńskiej 10 kwietnia br., w ostatnich sekundach katastrofy, w odległości 850 m przed pasem startowym lotniska, polska skrzynka ATM-QAR zarejestrowała serię gwałtownych wstrząsów samolotu. Dwie sekundy później system ostrzegania TAWS zapisał w dzienniku usterek awarię podwozia, a czarne skrzynki – awarię wysokościomierzy radiowych.

Naukowcom udało się również odtworzyć wycięte pięć sekund z zapisu rosyjskiej skrzynki KBM11. Wynika z niego, że zanim samolot zaczął gwałtownie opadać, nastąpiła awaria lewego generatora i lewego silnika. Tupolew znajdował się wówczas na wysokości 35 m.

Ostatnimi zapisami urządzeń, do których udało się dotrzeć podkomisji smoleńskiej, są parametry znajdujące się w komputerze nawigacyjnym drugiego pilota z godziny 8.41 sekund 4 oraz 8.41 sekund 5. Samolot znajdował się wówczas kilkadziesiąt metrów przed miejscem pierwszego kontaktu z ziemią, na wysokości 6–8 m nad poziomem pasa startowego. Tuż przed całkowitą utratą zasilania system TAWS zdążył jeszcze nagrać awarię systemu nawigacyjnego. „Samolot stracił wówczas nie tylko istotną część lewego skrzydła, ale także fragmenty lewego podwozia, lewy statecznik poziomy oraz część statecznika pionowego” – ustalili eksperci. Niestety, z polskiej skrzynki ATM-QAR wycięto ostatnie trzy sekundy przed katastrofą.

za: niezalezna.pl

***

Eksplozja w kadłubie


Według ekspertów podkomisji smoleńskiej do eksplozji samolotu Tu-154M doszło m.in. w kadłubie oraz skrzydłach. Pierwsze elementy lewego skrzydła zaczęły jednak spadać  na ziemię ok. 900 m przed początkiem pasa startowego lotniska w Smoleńsku. Chwilę później konstrukcja  samolotu się rozerwała.

Jedna z najbardziej czasochłonnych prac podkomisji smoleńskiej przedstawionych w  7. rocznicę katastrofy polegała na identyfikacji oraz inwentaryzacji  poszczególnych elementów Tu-154M, które naniesiono na fotomapę terenu tego tragicznego zdarzenia.
„Dzięki temu dokonano cyfrowego obrysu konstrukcji Tu-154M oraz powiązania zidentyfikowanych elementów z  miejscami odnalezienia ich w terenie. Wspomniane elementy dołączono następnie do całkowitego obrysu maszyny” – wyjaśnili eksperci pod kierownictwem Wacława Berczyńskiego. Chodzi między innymi o fragment poszycia konsoli lewego skrzydła, fragment żebra nr 30 lewego skrzydła, fragment płaszczyzny natarcia statecznika pionowego, drzwi pasażerów lewej bur-ty, fragment kadłuba, a tak-że salonki prezydenckiej prawej burty.

Kolejnym etapem prac pod-komisji było przygotowanie animacji rozpadu poszczególnych części samolotu.  Zdaniem naukowców pierwsze elementy lewego skrzydła zaczęły spadać na ziemię ok. 900 m przed początkiem pasa startowego lot-niska w  Smoleńsku, zanim konstrukcja się rozerwała. Wśród nich znajdowały się odłamki slotów, deflektora, klapy zaskrzydłowej oraz lewego podwozia. Jak twierdzi podkomisja smoleńska, do eksplozji samolotu doszło w  kadłubie i  centropłacie  oraz w skrzydłach.

za: niezalezna.pl