Katyń 1940-2010

Bezwstydna deklaracja Rosji. Stawia Polsce zarzuty ws. katastrofy smoleńskiej!

Butna i lekceważąca prawo międzynarodowe postawa Rosji nie zmienia się nawet osiem lat po katastrofie Tu-154M pod Smoleńskiem. Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa ponownie zarzuciła dziś stronie polskiej „upolitycznianie tematu katastrofy smoleńskiej”.

Pytana o to, czemu śledztwo w Rosji toczy się osiem lat, odpowiedziała, że „takie samo pytanie może postawić stronie polskiej”.

Zacharowa, odpowiadając na briefingu na pytanie TVP w sprawie zwrotu wraku Tu-154M oświadczyła:

Trwa śledztwo, nie jest ono w Federacji Rosyjskiej ukończone. Na pytanie „dlaczego?” niestety muszę to pytanie postawić również wam: Dlaczego u was także toczy się śledztwo?

Rzeczniczka MSZ, w odpowiedzi na uwagę o polskiej własności, jaką jest samolot, odparła, iż kwestia zwrotu tego majątku jest związana z faktem, że w Rosji wciąż toczy się śledztwo. Zapytała również:

Co przeszkadza w normalnym prowadzeniu śledztwa (w Polsce) z pełnym dostępem do wraku na terytorium Federacji Rosyjskiej?

Zacharowa oświadczyła, że temat katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku „stał się istotną częścią polskiego życia politycznego” i bezwstydnie dodała: Na tym właśnie polega główny problem.

    Słyszę deklaracje polskich polityków. Oprócz upolitycznienia tego tematu nie widzę pragnienia, by rzeczywiście np. ponownie sprawdzić dane (...). Po prostu istnieje chęć stałego utrzymywania tego tematu na powierzchni- oświadczyła.

Oznajmiła, że „po bezprecedensowej otwartości strony rosyjskiej i współpracy ekspertów rosyjskich i polskich", w Polsce "siły polityczne zaczęły upolityczniać tę sprawę”. Nazwała to „kluczem i odpowiedzią” na postawione jej pytanie o zwrot wraku.

Jakie mogą być wątpliwości, skoro strona polska ma dostęp do samolotu, w jaki sposób to wiąże się [jako przyczyna] z nieufnością Warszawy?- pytała.

Rzeczniczka MSZ Rosji oceniła, że „wszystko, co można było ujawnić, możliwości, jakie można było przedstawić polskim śledczym, ekspertom (...) - to wszystko strona rosyjska uczyniła”. Według jej słów „nie można zarzucić Rosji, że coś było ukrywane lub nie było przekazywane stronie polskiej”.

Na dzień dzisiejszy nie ma żadnego wniosku ze strony polskiej, który nie zostałby uwzględniony- zapewniła Zacharowa. Zadeklarowała także, że „w każdym momencie, gdy strona polska poprosi o jakiekolwiek materiały, czy o dostęp do wraku samolotu, otrzyma je”.
/.../

za: http://niezalezna.pl

                                                                                 ***

   Jorgensen przedstawia dowody eksplozji w kadłubie Tupolewa. "Ta energia musiała skądś pochodzić"

- Z badań wiemy, że aby doszło do takiej fragmentacji ciał musiała działać siła 350 G, stąd też skierowaliśmy pytanie do NIAR, czy biorąc pod uwagę obecny stan badań i poprzednie scenariusze brane pod uwagę przez poprzednie komisje, w takiej sytuacji jak w Smoleńsku możliwe jest osiągnięcie takiej siły - mówił podczas dzisiejszej konferencji podkomisji smoleńskiej ekspert lotniczy, Glenn Jorgensen.

Glenn Jorgensen, ekspert ds. katastrof lotniczych przedstawiał podczas dzisiejszej konferencji podkomisji smoleńskiej dowody na eksplozję w kadłubie Tu-154M.

 - Jednym z dowodów są drzwi, które były wbite w ziemię. To szczególnie istotne, bo wiemy, że kadłub znajdował się w powietrzu, gdy drzwi był wystrzelone w ziemię (...) mamy to potwierdzone przez badania przy użyciu 4-5 metod przy analizie wszystkich danych - tłumaczył Jorgensen.

Według przeprowadzonych badań, kadłub był ponad 6 metrów nad ziemią, w momencie gdy drzwi zostały wystrzelone w ziemię.

- Na podstawie badań dokonanych przez NIAR w USA, wiemy, że prędkość tych drzwi w momencie wystrzelenia musiała być większa niż 120 m/s, więc jest to 10-krotnie większa prędkość [niż prędkość spadania samolotu - red.], 100-krotnie większa energia, a ta energia skądś musiała się wziąć- dodał ekspert.

 - Ważne, by pamiętać, że ślady naziemne kończą się, gdy znajdują się drzwi wbite w ziemię - zauważył Glenn Jorgensen.

 - Z badań wiemy, że aby doszło do takiej fragmentacji ciał musiała działać siła 350 G, stąd też skierowaliśmy pytanie do NIAR, czy biorąc pod uwagę obecny stan badań i poprzednie scenariusze brane pod uwagę przez poprzednie komisje, w takiej sytuacji jak w Smoleńsku możliwe jest osiągnięcie takiej siły- mówił Jorgensen.

W zakończeniu swojego wystąpienia, Glenn Jorgensen dodał, że "spotykał się z prokuratorami i różnymi ekspertami i nasza współpraca układała się dobrze" i zaapelował, by nie szerzyć informacji, że "układała się źle".
/.../
za: http://niezalezna.pl