Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Komentarze i pytania

Gdyby to nie był zamach? Poradnik dla laików w sprawach lotniczych.

Zapewne większość obserwatorów tego co się dzieje wokół smoleńskiej tragedii czuje pewien dyskomfort z powodu luk w specjalistycznej wiedzy. Trudno się temu dziwić skoro prawdziwymi specjalistami od lotnictwa, jak i samych pilotów jest w społeczeństwie zaledwie garstka ludzi.

Te wszystkie trajektorie, kąty wznoszenia i opadania, procedury, tawsy, wysokościomierze baryczne, radiolokatory, ścieżki podejścia i kursy przyprawiają o zawrót głowy.

Jak się w tym wszystkim połapać? Kto mówi prawdę? Kto manipuluje, a kto z premedytacją wprowadza w błąd czy wręcz bezczelnie kłamie?

Czy dla tak wielkiej rzeszy laików od lotnictwa istnieje jakiś sposób na wyrobienie sobie o tym wszystkim własnego zdania niezainfekowanego tym całym medialnym szumem i wszechobecną dezinformacją?

Jak się odnaleźć w tym gąszczu sprzecznych wypowiedzi ekspertów i tej całej specjalistycznej nomenklaturze lotniczej?

Otóż jest taka metoda i nie wymaga ona posiadania żadnej wiedzy tajemnej. Wystarczy logiczne myślenie, zdrowy rozsądek i zadanie sobie prostych, podstawowych pytań.

Trzeba jednak na samym początku dokonać czegoś, co dla wielu może być niesmaczne i trudne do zaakceptowania.

Po prostu załóżmy (w niedzielę się z tego wyspowiadamy), że jesteśmy takim zbiorowym Władimirem Putinem, a to co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku to była prawdziwa tragedia, dramat, ale i jednocześnie katastrofa lotnicza jakich wiele na świecie. Żaden spisek czy zamach.

My jako ten zbiorowy Putin szybko zdajemy sobie sprawę, że stanęliśmy w bardzo niezręcznej międzynarodowej sytuacji. Kraj nasz nie cieszy się zbyt dobrą reputacją na świecie bo wiadomo, Politkowska, Litwinienko i mówiąc w skrócie trup wśród krytyków i przeciwników politycznych ścieli się gęsto. Demokracji u nas tyle co kot napłakał, a w samolocie, który właśnie spadł, był delikatnie mówiąc niezbyt lubiany przez nas polityk i jego świta. Co gorsza, głowa polskiego państwa wybierała się do Katynia. Gorszą dla nas, Putina symbolikę trudno sobie wyobrazić. Politkowska została przecież zastrzelona w dniu naszych urodzin.

Zaraz zlecą się medialni szakale i będą mówić, że my Putin przystawiliśmy tym samym własną pieczątkę pod zbrodnią z podpisem na dodatek.

Jeżeli z tym co się wydarzyło nie mamy nic wspólnego, a wiemy, że tylko czekać jak zaczną pojawiać się różne teorie spiskowe, musimy jakoś temu zaradzić. Skoro jesteśmy pewni swojej niewinności musimy jak najszybciej dopuścić do miejsca katastrofy i wszystkich kluczowych dowodów międzynarodowe instytucje i specjalistów. Nie wchodzi w rachubę, przekazanie całego śledztwa Polakom, ani dopuszczenia ich do jakiś niezależnych działań.

Co prawda wiemy, że nasze sumienie jest czyste, ale nie mamy żadnych gwarancji, że to samo o sobie mogą powiedzieć Polacy. Zaciekła nienawiść do polskiego prezydenta ze strony Tuska i spółki jest nam, Putinowi znana, o środowisku dawnych WSI już nie wspominając.

Ponadto sami wraz z polskim rządem uczestniczyliśmy w dyplomatycznej intrydze wymierzonej w głowę polskiego państwa i dzieleniu uroczystości katyńskich. Oczywiste i logiczne, że wielu nasunie to podejrzenie, że z premedytacją i sprytnie oddzielaliśmy przed zamachem „ziarno od plew”.

Ten podział uroczystości to główna poszlaka i kto wie po co było to potrzebne Tuskowi? Czyżbyśmy się mylili sądząc, że jemu i Komorowskiemu chodzi tylko o zwykłą złośliwość i dokopanie kaczorowi?

Jedynym wyjściem z tej niekomfortowej sytuacji jest błyskawiczne powierzenia badania przyczyn katastrofy jakiemuś międzynarodowemu ciału wszak jesteśmy niewinni i nic nie mamy do ukrycia. Zyskujemy też pewność, że Polacy jeżeli coś mają na sumieniu to nie będą mogli mataczyć i ktoś będzie patrzył im na ręce.

Niech cały świat zobaczy, że my Putin, czyli Rosja nie mamy z tym co się stał nic wspólnego.

Ktoś może mnie zapytać o to czy powstanie drugi artykuł w którym tytułowe pytanie „Gdyby to nie był zamach?”, odwrócę i zapytam „Gdyby to był zamach?”

Nie wiem czy jest sens pisania na ten temat. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.

Gdyby to był zamach to działoby się dokładnie to co obserwujemy z detalami od 10 kwietnia 2010 roku.

Kompletna dezinformacja, niedopuszczenie żadnych międzynarodowych specjalistów i ekspertów oraz , co najważniejsze, położeniu swojej łapy na wszystkich kluczowych dowodach, nie mówiąc już o ukazujących się tak jak po zamachu na papieża Jana Pawła II książkach pod wspólnym tytułem „wydawcy-służbom, służby wydawcom”.



Artykuł ukazał się w Warszawskiej Gazecie (5/2011)
za: http://kokos.salon24.pl/276022,gdyby-to-nie-byl-zamach-poradnik-dla-laikow-w-sprawach-lotn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.