Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Komentarze i pytania

Smoleńsk. Zanik zasilania na dużej wysokości

Z zamieszczonych w rosyjskim raporcie wykresów FDR wynika, że zamrożenie pamięci systemu zarządzania lotem (FMS) nastąpiło 60 metrów nad ziemią, na długo przed kolizją z drzewami. Problem w tym, że z zamieszczonych w raporcie wykresów FDR można odczytać, że samolot znajdował się w tym czasie ok. 60 m nad ziemią. Kwestia okoliczności 'zamrożenia' FSM będzie przedmiotem analizy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego


Zamrożenie pamięci układu FMS (system zarządzania lotem), będące wynikiem utraty zasilania, nastąpiło na wysokości 15 m względem poziomu pasa startowego, na sekundę przed zderzeniem z ziemią. Tak wynika z raportu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, dotyczącego katastrofy polskiego Tu-154M.

Problem w tym, że z zamieszczonych w raporcie wykresów FDR można odczytać, że samolot znajdował się w tym czasie ok. 60 m nad ziemią. Na takiej wysokości utrata zasilania nie mogła być więc spowodowana kolizją z drzewami. Co więcej, analiza rosyjskich danych wskazuje, że maszyna w ostatniej sekundzie lotu gwałtownie spadała, w zasadzie nurkowała, z dużej wysokości.

Przeprowadzając analizę urządzeń pokładowych Tu-154M, Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) ustalił, że w samolocie o numerze bocznym 101 zamontowano dwa jednakowe układy FMS (system zarządzania lotem), składające się z urządzenia wprowadzania danych (CDU), zamontowanego w kabinie pilotów, komputera nawigacyjnego (NCU) i bloków wspomagających. Jak zaznaczono, NCU składa się z kilku paneli komputerowych, łącznie z panelem procesora centralnego (CPU). Pamięć RAM CPU zasilana jest z baterii i przy utracie zasilania zewnętrznego zawartość pamięci jest "zamrażana". W ten sposób rejestrowane są wartości dużej liczby parametrów, które zachowują się przy istnieniu zasilania z wbudowanej baterii i następnie mogą być odtworzone - czytamy w rosyjskim dokumencie. Po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. eksperci zdołali odczytać dane tylko z jednego NCU, zamontowanego na "pozycji numer 2", czyli na stanowisku drugiego pilota. NCU pierwszego pilota został silnie zniszczony i odczyt jego danych był niemożliwy. Jednak korzystając z faktu, że oba systemy wymieniają się informacjami, na podstawie analizy danych z jednego systemu stwierdzono, że oba FMS w locie były włączone i pracowały poprawnie. Jak zaznaczył MAK, "zanik zasilania FMS (zamrożenie pamięci) nastąpił o 10:41:05, na wysokości barometrycznej skorygowanej do poziomu lotniska na wysokości około 15 m, prędkości podróżnej 145 węzłów (~270 km/h), w punkcie o współrzędnych 54°49,483' szerokości północnej, i 032°161' długości wschodniej".

Dane te nie budziłyby wątpliwości, gdyby nie fakt, że w innym miejscu raportu MAK znajdują się informacje, że w chwili pierwszego zderzenia z drzewem samolot znajdował się ok. 15 m poniżej progu WPP 26, zderzenie z feralną brzozą miało miejsce ok. 5 m poniżej progu pasa (o godz. 10.41.00), podobnie jak sam upadek samolotu (o 10.41.06). Z kolei z rosyjskiej transkrypcji zapisów rozmów w kokpicie można odczytać, że ostatni zapis na czarnej skrzynce nastąpił o godzinie 10.41.05,4.

Co można odczytać, nakładając na siebie dane z tych trzech siatek?

Otóż, według raportu MAK "zamrożenie pamięci" FMS nastąpiło w chwili, gdy samolot znajdował się 15 m powyżej poziomu pasa startowego, i było to na sekundę przed zderzeniem z ziemią lub nawet w tym samym czasie. Raport w tej kwestii zawiera dwie rozbieżne, sprzeczne ze sobą informacje. Wiemy również, że podejście na lotnisko Siewiernyj z kursem 259 stopni, jakie wykonywał 10 kwietnia 2010 r. Tu-154M, odbywa się nad terenem znajdującym się poniżej poziomu pasa startowego lotniska. MAK ustalił ponadto, że miejsce zderzenia samolotu z ziemią położone było ok. 5 m poniżej poziomu pasa startowego. Jak widać, informacje te wprowadzają spory zamęt do wersji wydarzeń przyjętej przez Rosjan, bo samolot musiałby w ciągu niespełna jednej sekundy spaść z wysokości ok. 20 m lub rozpaść się przed zderzeniem z ziemią. Nie da się bowiem tych nieścisłości wytłumaczyć ukształtowaniem terenu. W takim przypadku lotnisko musiałoby znajdować się w niecce.

Wątpliwości nie rozwiewa także analiza wykresów sporządzonych w oparciu o zrzut danych ze skrzynki FDR (Flight Data Recorder), zamieszczonych w raporcie MAK (rysunek 46 na stronie 176). Co więcej, można z nich odczytać, że w chwili, gdy samolot znajduje się na sugerowanej wysokości ok. 15 m powyżej poziomu pasa startowego, nawigator odczytuje (wg MAK z radiowysokościomierza) wysokość 60 m - oznacza to, że w tej chwili samolot znajdował się 60 m nad ziemią.

Z jakiego powodu nastąpił zanik zasilania w FMS na tak dużej wysokości? Z pewnością nie mogło być to spowodowane kolizją z drzewami, bo aby stanowiły one zagrożenie dla tupolewa, musiałyby mieć znacznie więcej niż 60 metrów. - Dane zamieszczone przez MAK w raporcie są niezrozumiałe i niespójne. Jeśli rzeczywiście zasilanie FMS zostało odcięte na wysokości 15 m względem poziomu pasa, to biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu, niemożliwe jest, by nastąpiło ono na skutek kolizji z drzewami i związanego z nią uszkodzenia samolotu. W takiej sytuacji należałoby raczej rozważać awarię turbiny i generatora - ocenił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" doświadczony pilot wojskowy w stopniu majora.

Wątpliwości budzi też to, w jaki sposób samolot w ciągu niespełna sekundy spadł z poziomu 15 m powyżej pasa na ziemię w miejsce położone ok. 5 m poniżej pasa. - Rzeczywiście, jasno widać, że mamy tu do czynienia z różnicą 20 metrów. Nie wierzę, że w ciągu 1 sekundy wysokość samolotu aż tak mogła się zmienić. Mielibyśmy do czynienia z nurkowaniem. Wygląda więc na to, że MAK w swej analizie popełnił istotny błąd - zauważył Ignacy Goliński, były członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. W ocenie naszych rozmówców, patrząc na obecny stan wiedzy na temat przebiegu katastrofy, można by przyjąć, że prawdopodobnie eksperci MAK w swoich rozważaniach, określając wysokość, na jakiej pamięć FMS uległa zamrożeniu, zgubili znak "minus". Jednak i to nie tłumaczy wszystkiego, bo z ustaleń MAK wynika, że samolot, znajdując się 15 m poniżej progu pasa, dopiero zahaczał o pierwsze drzewa, które nie wyrządziły mu żadnych szkód, i było to ok. 10 s przed upadkiem na ziemię. Zatem które z danych w rosyjskim raporcie są prawdziwe?

Jak uznali nasi rozmówcy, takie nieścisłości w kontekście próby odpowiedzi na pytania o przebieg ostatnich chwil lotu Tu-154M są bardzo poważnym uchybieniem i z pewnością nie powinny znaleźć się w materiale pretendującym do rangi oficjalnego i międzynarodowego dokumentu. Ustaleń MAK w tym zakresie w swoich "Uwagach" nie zakwestionowała strona polska. Ale, jak ustalił "Nasz Dziennik", problem ma zostać poddany analizie w polskim raporcie końcowym.
Marcin Austyn

za: NDz z 14.02.2011 Dział: Polska (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.