Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Komentarze i pytania

Atakowani za pytania o Smoleńsk

Zwolenników teorii o zamachu w Smoleńsku należałoby zagazować - apele w tej konwencji to nierzadkie zjawisko na portalu Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej" W przypadku naruszania dobrego imienia, czci i godności ofiar katastrofy smoleńskiej rodziny mogą występować o ochronę kultu pamięci o osobie zmarłej

Tego typu wpisy obrazują, do jakiego stopnia rozpowszechnia się w internecie - wydawałoby się - bezkarne obrażanie, szydzenie czy w skrajnych przypadkach nawet nawoływanie do pozbawienia życia osób podważających bezrefleksyjną tezę o winie pilotów albo po prostu tych, którzy głośno zadają trudne pytania dotyczące katastrofy smoleńskiej. Wydawałoby się, ponieważ regulacje prawne - jak podkreślają eksperci z zakresu prawa prasowego - pozwalają na określenie tożsamości autora słów, które godzą w dobre imię osoby bądź instytucji. Agresja werbalna uderza również - a może przede wszystkim - w pamięć o zmarłych.

Nienawiść wobec osób podważających winę pilotów oraz zaniepokojonych sposobem prowadzenia śledztwa rozszerza się wraz z powiększaniem się grona tychże osób. Internet właściwie od początku informowania społeczeństwa o katastrofie smoleńskiej był przestrzenią, w której anonimowi forumowicze mogli folgować swojemu niepohamowanemu chamstwu i najgorszym emocjom. Gdyby chodziło tylko o krytykę zmarłych, to nie byłoby żadnego problemu - w końcu były osoby publiczne, które podejmowały konkretne decyzje. Szydzenie jednak z ofiar tragedii, w tym przede wszystkim z prezydenta Lecha Kaczyńskiego, członków załogi oraz rodzin ofiar, każe zastanowić się, w jaki sposób walczyć z rozpowszechnianiem takich treści oraz jak wzbudzić poczucie odpowiedzialności za słowa publikowane w internecie, które zawsze zostawiają po sobie ślad. "Zdziczenie" debaty publicznej, o którym alarmowali ostatnio pracownicy naukowi Uniwersytetu Warszawskiego, wsparci głosem grona poznańskich naukowców, największe żniwo zbiera właśnie w internecie. - Niewątpliwie szydzenie ze zmarłych, ich bliskich oraz wszystkich, którzy nie wierzą w winę pilotów i naciski ze strony prezydenta, jest obrazem zdziczenia obyczajów. Stanowi to bardzo niebezpieczne zjawisko i świadczy o niskim poziomie wrażliwości i wyczucia tego, czego nie wypada - zaznacza poseł Jarosław Zieliński (PiS), wiceprzewodniczący zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Zezwalanie na to, aby na stronach portali poszczególnych gazet czy stacji telewizyjnych znajdowały się wpisy anonimowych internautów, którzy szydzą z ofiar, w tym zwłaszcza z członków załogi, jak również ich rodzin, świadczy o tym, że jest to działanie świadome, a moderatorom, właścicielom portali zależy na tym, aby takie wpisy widniały na ich stronach - podkreśla poseł Artur Górski. Jaki jest tego cel? - Moim zdaniem, jest to część antypolskiej kampanii, która ma na celu podważanie tego, co jest polską racją stanu, ponieważ takim działaniem próbuje się zdeprecjonować wartości najważniejsze dla naszej tożsamości i wykluczyć sens walki o prawdę i godność osób - zauważa poseł PiS.

"Nekrofilia", "pijak generał", "nie umieli latać, to spadli"


Skalę zjawiska najlepiej widać na portalach słynących z "poprawności" (tvn24.pl, onet.pl, gazeta.pl), i - co najważniejsze - można odnieść wrażenie, że nawet najbardziej krzywdzące i wulgarne wpisy nie są przez nikogo usuwane - panuje swoista "samowolka". Najczęściej uderza się w znane z medialnej propagandy tony - wina i niedoszkolenie pilotów, naciski ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego, rzekome "pijaństwo" gen. Andrzeja Błasika. Jednak poziom schodzi jeszcze niżej i sięga bezwzględnego dna - sugestie choroby psychicznej Jarosława Kaczyńskiego, wypominanie odszkodowań rodzinom, bulwersujące obrażanie, nazywanie walki o dobre imię ofiar "nekrofilią", nawoływanie do nienawiści czy wręcz pozbawienia życia. Egzemplifikacją tego ostatniego jest sprawa, którą w poniedziałek nagłośnił jeden z serwisów informacyjnych: pracownik Urzędu Skarbowego w Zielonej Górze napisał na forum "Gazety Wyborczej", że "zwolenników teorii o zamachu w Smoleńsku należałoby zagazować". Jego tożsamość można było bardzo szybko określić, ponieważ skorzystał on z konta mającego rządowe rozszerzenie. Namierzenie autorów najbardziej obraźliwych wpisów, które można by uznać za złamanie prawa poprzez uderzenie w dobre imię konkretnej osoby czy instytucji, nie jest tak trudne, jak się to może wydawać.

W pierwszej kolejności musiałoby zostać zgłoszone naruszenie prawa. - Jeśli konkretny wpis zostałby zgłoszony do prokuratury jako potencjalne złamanie prawa, to są określone metody i techniki, którymi posługuje się policja, aby określić tożsamość takiego anonimowego internauty - wskazuje Górski. I dodaje, że policja powinna podejmować czynności operacyjno-rozpoznawcze przez stały monitoring internetu pod kątem łamania prawa. Każdy komputer ma swoje IP, czyli swoją "tożsamość", i w razie, gdyby zaistniała taka konieczność, zostałoby to w odpowiedni sposób wykorzystane. - Każdy wpis pozostawia po sobie ślad. W mojej ocenie, wyjściem byłby monitoring wpisów i komentarzy przez administratorów portali. Na każdym szanującym się portalu powinna być taka funkcja - podkreśla poseł Górski. Taki mechanizm istnieje, ale w drugą stronę. Są takie portale, które błyskawicznie usuwają wpisy krytyczne wobec rządu lub ich w ogóle nie umieszczają, nawet jeśli są zwyczajnym wyrażeniem opinii. - Taki mechanizm stosuje portal tvn24.pl - zauważa Górski.

Łamiący prawo nie mogą być bezkarni


- Wydaje się, że dość złożony proces mający na celu pociągnięcie do odpowiedzialności karnej użytkowników internetu, którzy złamali prawo, naruszając dobra osobiste jakiejś osoby, powoduje poczucie bezkarności - sugeruje z kolei poseł Jarosław Zieliński (PiS). Jego zdaniem, nie można pozwolić na to, aby w społeczeństwie zanikła odpowiedzialność za słowa. - Uważam, że poza edukacją obywatelską, zmianą języka debaty publicznej i promocją kultury słowa należałoby również zmienić obowiązujące zapisy prawne, aby poczucie odpowiedzialności za słowa było większe. Nie chodzi bynajmniej o cenzurę, ale o egzekwowanie elementarnych zasad etosu obywatelskiego - konkluduje poseł Zieliński.

Obecne regulacje pozwalają jednak na to, aby pociągać do odpowiedzialności osoby, które łamią prawo w internecie. - Sprawa, o której mówimy, nie dotyczy komentarzy pojawiających się pod materiałami prasowymi, ale swobodnych wypowiedzi użytkowników internetu, nieposiadających statusu dziennikarza na forach internetowych. W takich sytuacjach prawo prasowe nie znajduje zastosowania - tłumaczy dr Joanna Taczkowska, specjalista z zakresu prawa prasowego. Jak mówi, wówczas możemy sięgnąć do regulacji zawartych w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Wielu użytkowników internetu zapewne nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że wobec postanowień tej ustawy nie są wcale bezkarni. Zgodnie bowiem z normami w niej zawartymi osobą, która odpowiada za treść komentarza, jest jego autor, a nie moderator forum czy administrator strony. To właśnie na osobie ukrywającej się za konkretnym pseudonimem, która często uważa się za anonimową, spoczywa odpowiedzialność prawna za wypowiedziane słowa. Taczkowska zaznacza, że w przypadku naruszania dobrego imienia, czci i godności ofiar katastrofy smoleńskiej rodziny tragicznie zmarłych mogą występować o ochronę kultu pamięci po osobie zmarłej absolutnie należnego wszystkim bliskim. - Usługodawca internetowy, jakim jest administrator portalu czy forum, ma obowiązek udostępnić dane, które identyfikują tożsamość autora obraźliwych treści, czyli np. IP komputera. Korzystanie z forów internetowych wymaga uprzedniej rejestracji użytkowników, a zatem także podania wymaganych przez administratora danych. Umożliwiają one identyfikację osoby zamieszczającej komentarze na forum internetowym. To nie jest sytuacja nowa, pewne szlaki zostały już przetarte - tłumaczy Taczkowska. Nie jest więc tak, że forumowicze są bezkarni. Jeżeli właściciel portalu odmawia udzielenia informacji na temat konkretnego użytkownika, wówczas występuje się do głównego inspektora ochrony danych osobowych i ta instytucja wydaje decyzję administracyjną nakazującą moderatorowi przekazanie danych. - Wiąże się to z problemami, nie jest to krótki proces - zaznacza nasza rozmówczyni. Sprawa obrażania dotyczy jednak również samych bliskich ofiar. - Taka sytuacja jest dużo prostsza, ponieważ osoby bezpośrednio obrażane mogą indywidualnie występować w obronie swoich dóbr osobistych - podkreśla dr Joanna Taczkowska.

Ktoś korzysta

Znamiennym mechanizmem jest konsekwentne kolportowanie tezy o tym, że to "zwolennicy teorii spiskowych", czyli po prostu osoby, które nie przyjmują bezrefleksyjnie tez o winie załogi Tu-154M oraz ludzie broniący - również w internecie - pamięci o zmarłych, sieją nienawiść. Bo przecież w imię pluralizmu "słuszna jest tylko jedna racja". Paradoksalne, ale niezwykle skuteczne. Mamy do czynienia z utrwalaniem dwóch schematów, nieprawdziwych i bardzo szkodliwych dla dyskursu publicznego. Wszystko, co reprezentuje i niesie za sobą światopogląd liberalny, i to, czego ten światopogląd broni, i to niezależnie od używanego języka, to w lewicowo-liberalnych mediach nie jest sianiem nienawiści, ale walką o obronę praw człowieka, wolność słowa itd. Natomiast obrona wartości tradycyjnych i patriotycznych, szczególnie gdy wiążą się z tym pewne emocje, jest prawie zawsze łączona z agresją i sianiem nienawiści. Taki schemat jest bardzo niebezpieczny, ponieważ relatywizuje odbiór rzeczywistości, wprowadza zamęt pojęciowy i utrwala relatywizm zachowań.

Niezwykle istotnym problemem jest poziom języka internautów, którzy w coraz mniej wybredny sposób szkalują pamięć ofiar, ich bliskich oraz "furiatów" pragnących poznać prawdę. Mało powiedzieć, że jest to poziom "rynsztoku". Wraz z kumulacją zjawiska internetowej nienawiści mamy więc do czynienia z ogromnym natężeniem wulgaryzmów i propagowania ich w pewnym sensie przez administratorów, którzy nie reagują najczęściej w obliczu takich sytuacji, ponieważ "poglądy użytkowników nie są tożsame z poglądami administratorów". Tu rodzi się pytanie o odpowiedzialność za słowa. - Moim zdaniem, wszelkie wypowiedzi dostępne szerokiej opinii publicznej, czyli również w internecie, które są wprost przejawami nienawiści, powinny być ścigane z mocy prawa. Ponadto świadczą one o tym, że internet i swoboda korzystania z niego przez anonimowe osoby umniejsza ich odpowiedzialność za słowo - zaznacza poseł Górski. Jego zdaniem jednak, odpowiedzialność za słowa umieszczane na poszczególnych portalach spoczywa na administratorach, czyli tych, którzy akceptują takie treści na swoich stronach. - Powinna być prowadzona swoista wewnętrzna autocenzura, która nie może być utożsamiana, jakby chcieli tego niektórzy, z ograniczaniem wolności słowa, bynajmniej. Chodzi raczej o ograniczanie chamstwa i obrażania uczuć innych osób, w tym kontekście ofiar katastrofy smoleńskiej i ich bliskich - zaznacza nasz rozmówca. Według regulacji prawnych, to administratorzy portali internetowych są zobowiązani do tego, aby w sytuacji, gdy zostanie naruszone dobro jakiejś osoby, takie naruszenie zgłosili.

Nasuwa się wobec tego wniosek, że w interesie moderatorów powinno być zgłaszanie takich naruszeń. Paradoksalnie jednak głównym interesem portali internetowych jest przybywanie ilości kliknięć, przez co nabijają sobie "czytelników" i zwiększa się liczba logujących. Wydaje się, że im więcej skandalicznych wypowiedzi, komentarzy szkalujących pamięć o tragicznie zmarłych, a także niewybrednych, pełnych nienawiści i nawoływania do agresji słów, tym więcej "fanów" ma taka strona i tym więcej wokół niej szumu. W związku z tym zjawisko eskaluje, i choć pewnie liczba agresywnych forumowiczów nie rośnie, to coraz hałaśliwsze jest ich zacietrzewienie i nienawiść. - Trudno mi oceniać, jakie są źródła takich zachowań. Mówimy tutaj konkretnie o wypowiedziach uderzających w osoby zmarłe, które już same nie mogą się bronić. Tego typu zachowania na taką skalę nie zdarzały się przed tragedią smoleńską, choć agresywny język akurat nowością nie jest - uważa Jarosław Zieliński. W jego opinii, dodatkowo bolesne jest to, że te ataki dotykają ludzi, którzy zginęli w służbie naszej Ojczyźnie.

Alternatywa: albo cenzura, albo wolność słowa, w imię której nie istnieje coś takiego jak odpowiedzialność moralna, jest z gruntu fałszywa. W debacie publicznej obserwujemy mechanizm stygmatyzowania wszystkich, którzy myślą inaczej, niż wymaga tego poprawność polityczna, a w konsekwencji mamy do czynienia z ograniczaniem swobody wypowiedzi. Z drugiej strony największą swobodę artykułowania swoich sądów mają osoby, które obrażają zmarłych i godzą w ich dobre imię. Cenzura (słusznie) kojarzy się z ustrojem totalitarnym, do którego nikt o zdrowych zmysłach nie powinien tęsknić. Brak odpowiedzialności za słowa staje się jednak coraz częstszą praktyką w demokracji. Jeśli posłowie, politycy mogą głośno obrażać zmarłych, szydzić z ich bliskich i nie brać pod uwagę elementarnych zasad kultury, to dlaczego społeczeństwo, które powierzyło im władzę, ma nie sięgać do takich "wzorów"? W końcu nadal panuje przeświadczenie, że "i tak nic mi nie zrobią"...

Paulina Jarosińska

za: NDz Czwartek, 24 lutego 2011, Nr 45 (3975) (kn)       

Copyright © 2017. All Rights Reserved.