Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

I Konferencja KSD

Ks. prof. Jerzy Bajda

Teolog, moralista, publicysta. Święcenia kapłańskie przyjął w 1954 r. W 1962 r. doktorat (KUL). W 1980 r. habilitacja na ATK (Powołanie chrześcijańskie jako zasada teologii moralnej). W latach 1981–1992 docent, a od 1993 r. profesor ATK. Od 1997 r. kierownik Katedry Teologii Moralnej Małżeństwa i Ro-dziny w Instytucie Studiów nad Rodziną UKSW. Członek Rady Naukowej Instytutu Jana Pawła II i redakcji Kwartalnika „Ethos” KUL. Publikacje w „Naszym Dzienniku”. Kierunki badań: biblijne podstawy powołania chrześcijańskiego i problematyka teologiczno-moralna małżeństwa i rodziny.

Świadkowie prawdy

Zastanawiające jest bogactwo treści w Prologu Ewangelii św. Jana. Jest to historia Słowa, które „było na początku”, jest historia stworzenia, które „stało się” właśnie przez Słowo i zaraz potem jest mowa o człowie-ku, który był „posłany przez Boga” i który „przyszedł na świadectwo”. Słowo, Logos, jest nie tylko Początkiem (przyczyną) istnienia całego świata, ale także jest źródłem jego wewnętrznej prawdy, jego tożsamości, jego sensu, jego poznawalności, jego wewnętrznej dynamiki prowadzącej do pełni. Jednym z istotnych przejawów życia jest to, że emanuje, jakby „eksploduje” od wewnątrz, promieniuje, podobnie jak światło, które świeci z mocy źródła, które jest w nim (por. K. Wojtyła, Narodziny wyznawców). Ta światłość, to także „blask prawdy”, która jest w stworzonym bycie, ale nie jest tworem samego stworzonego bytu: mówi o swoim Autorze, swoim Źródle, objawia Rzeczywistość wyższą, Boską. Stworze-nie powołane do bytu mocą Słowa, staje się czymś na podobieństwo Słowa: mówi sobą, wypowiada samą swoją istotą i swoim działaniem prawdę o Rzeczywistości, od której wszystko pochodzi. Daje więc świa-dectwo. Jest świadectwem. Taki był sens stworzenia człowieka i tę prawdę przypomniano w Prologu w związku z człowiekiem, który „przyszedł na świadectwo”.
Pierwszy człowiek, o którym mówi Ewangelia św. Jana, to człowiek „posłany przez Boga”, posłany, aby „zaświadczyć o światłości”. Ten człowiek, streszczający w sobie cały ciąg dziejów aż do Chrystusa, ma zaświadczyć o Światłości, czyli o Chrystusie, który przychodzi, aby przywrócić stworzony świat do swojej prawdy. Przychodzi jako „Świadek wierny” (Ap 1,5), który złożył przed Piłatem uroczyste świadectwo prawdy (por. 1 Tm 6, 13)1, a także jako Ten, który przez ofiarę z samego siebie dał „świadectwo (martyrion) we właściwym czasie” (1 Tm 2, 6). W świetle tego wyrażenia z Listu do Tymoteusza (1 Tm 2, 6) lepiej ro-zumiemy integralny sens tego świadectwa, jakie wypowiedział Jezus przed Piłatem: „Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18, 37). Tak więc cała historia przyjścia i przejścia Jezusa (Paschy) jest świadectwem Prawdy, którą jest Miłość Boża zbawiająca całego człowieka i obdarowująca go udziałem w Królestwie Łaski. Jest to Prawda nie tylko w sensie wypełnienia się historii Przymierza („Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa”, J 1, 17). Jest to także Prawda ostateczna i zbawcza w sensie absolutnym: jest to prawda o tym, kim Bóg stał się dla człowieka w Jezusie Chrystusie. Nastąpiło bowiem nie tylko wypełnie-nie obietnic w sprawie Odkupienia grzesznej ludzkości, ale dokonało się pełne odnowienie stworzenia według pierwotnego planu Boga, jaki po-wziął jeszcze „przed stworzeniem świata” (por. Ef 1, 3–10), obdarowując nas „wszelkim błogosławieństwem duchowym”, przekraczając bogac-twem swego daru wszelkie granice ludzkiej wyobraźni i ludzkiego rozumu. Jest to nowa rzeczywistość, w pewnym sensie „nowe stworzenie”, ponieważ w Chrystusie jakby na nowo „wszystko zostało stworzone” (Kol 1, 16). Wszystko zostało poddane temu planowi zbawienia (który zawiera nowy wymiar istnienia), który spełnia się definitywnie w Chrystusie. W Chrystusie jako Głowie odkupionej ludzkości jest obecna owa Pełnia życia, świętości i wszelkich duchowych darów, która spływa na Kościół jako Jego Ciało.
Tak więc odkupieni uczestniczą w tej nowej Prawdzie życia, która mocą łaski staje się wewnętrzną zasadą ich tożsamości. Ta prawda została dana człowiekowi w sposób najbardziej wewnętrzny, podobnie jak dar istnienia, który określa od wewnątrz tożsamość niepowtarzalnej osoby. Ma to daleko idące konsekwencje. Już w planie stwórczym człowiek był pomyślany jako „obraz Boży”, który sobą, swoim życiem, a szczególnie miłością, miał objawiać Boga w świecie, czyli (jak to Jan Paweł II powiedział) – „przenosić w widzialność świata niewidzialną tajemnicę Boga”2. Odtąd owa „niewidzialna tajemnica” uzyskuje swoją konkretną postać: jest nią Jezus Chrystus, który rodzi się, żyje, cierpi, umiera i zmartwychwstaje w tych, których powołał do mistycznej jedności z sobą w Duchu Świętym. Odtąd życie chrześcijańskie jest powołaniem do objawienia własnym życiem „bogactwa miłości Chrystusowej” w służbie bliźnim, w służbie zbawienia świata. Do tego powołani są wszyscy ochrzczeni, w jakimkolwiek stanie społecznym żyją i pracują.
Należy jednak pamiętać, że prawda, która chce się objawić naszym życiem na sposób świadectwa, nie pojawia się w nas automatycznie, lecz wymaga świadomego przyjęcia przez wiarę i zaakceptowania w sposób świadomy i wolny, jako zasady życia. Innymi słowy, jest konieczne na-wrócenie, czyli odrzucenie „starego człowieka”, który chce siebie samego uczynić „miarą wszystkich rzeczy” (Protagoras) i nie ufa Bogu, od które-go odgrodził się przez lęk przed karą za grzechy. Nawrócenie wymaga całkowitego opowiedzenia się po stronie Boga, całkowitego zaufania Jego Miłości i przyjęcia Jego Słowa jako podstawy rozumienia i kształ-towania całości swego życia. „Kto jest z prawdy, słucha mego głosu” (J 18, 37). Nie wystarczy raz zaakceptować Słowa Bożego, trzeba nie-ustannie wsłuchiwać się w „głos Boga”, który dociera do nas poprzez Kościół, poprzez naszych przełożonych i wychowawców, poprzez litur-gię, poprzez znaki Boże dziejące się nieustannie w świecie, poprzez osoby i życie świętych, błogosławionych i sług Bożych. Trzeba ten głos Boga odróżniać jasno od bardzo wielu głosów i odgłosów docierających do naszych uszu od różnych ośrodków i centrów propagandy, ośrodków ateizmu i relatywizmu, a nawet nihilizmu, rozsiewających ziarna kłam-stwa, nieufności, podejrzeń, sceptycyzmu wobec wiary, a nawet nienawi-ści ku Bogu. Duchowa przestrzeń kultury jest napełniana zgiełkiem i hałasem idei i propozycji, w którym trudno rozróżnić prawdę od fałszu i dobro od zła. Trzeba otwierać się na działanie Ducha Świętego, który prowadzi nas do dojrzałości wiary, zdolnej rozpoznawać drzewo po ich owocach i pozwala wybierać „wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym” (Flp 4, 8). Interesujące jest, że św. Paweł proponuje nam kryteria oparte na zdolności sumienia, którą jest rozpoznawanie dobra i miłości, która chce wybierać to, co szlachetne i miłe Bogu. Nie są to więc sprawy tajemnicze i niedostępne człowiekowi pie-lęgnującemu w sobie dobrą wolę. Bóg nie stawia przed ludźmi pułapek i sideł pseudo-tajemniczości; Bóg odwołuje się do zdolności poznawania prawdy, wszczepionej w nas już w stworzeniu. Jest to próba uniwersalna, przez którą muszą przejść wszyscy ludzie. Tej samej próbie zostali pod-dani członkowie narodu izraelskiego, których Bóg przez Jana Chrzcicie-la wezwał do wiary w Jezusa Chrystusa jako obiecanym Mesjaszu.
Jednak spotkanie Chrystusa z Narodem Wybranym ukazuje pewien nowy, niepokojący aspekt ludzkiego serca. Serce oddane grzechowi, sta-wiające opór wobec łaski wzywającej do nawrócenia łatwo daje posłuch kłamliwym podszeptom szatana, a nawet poddaje się jego władzy, narzucającej człowiekowi stan smutnej niewoli. Ewangelie często ukazują tę pełną symboliki sytuację: Chrystus, do którego dobrzy ludzie przyprowadzają człowieka opętanego przez złego ducha. Jezus uwalnia człowieka od tej tragicznej niewoli i przywraca mu zdolność działania odpowiadającego ludzkiej naturze i ludzkiej godności: pozwala człowiekowi widzieć i używać mowy. Jest to wydarzenie dziejące się jawnie, na oczach ludzi, którzy przez to stają się świadkami cudu, świadkami dobra zdzia-łanego mocą Boga, świadkami Miłości, ocalającej człowieka. Są to dzieła i znaki mające moc otwierać serca na dar wiary. Ale oto dzieje się coś niepokojącego: jest pewna grupa ludzi, którzy odrzucają prawdziwe znaczenie tych wydarzeń i konstruują ich przewrotną interpretację: „On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy” (Mt 12, 24). Jak to jest możliwe? Jezus wyjaśnia, że zła mowa pochodzi ze złego serca: „Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią. Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa rzeczy dobre, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa rzeczy złe” (Mt 12, 34–35). Z tego widać, że grzech, otwierając bramę serca dla złego ducha, jest powodem, dla którego człowiek wybiera kierunek antyświadectwa, czyli sprzeciwu wobec Chrystusa i Jego daru zbawienia. Jest to zjawisko, które kładzie się cieniem na całej historii ludzkości i sprawia, że autentyczne świadectwo uzyskuje niekiedy charakter dramatu, prawdziwego martyrium, czyli męczeństwa. Jest godne uwagi, że ten problem został podniesiony z całą powagą w Encyklice Veritatis splendor, poświęconej nauczaniu zasad moralnych. Męczeństwo było nie tylko świadectwem wierności dla wiary w sensie teologalnym, ale także dla prawdy dotyczącej moralności i godności osoby ludzkiej (VS 90–94). Papież pisze: „Świadectwo [przyjmujące formę męczeństwa] ma niezwykłą wartość, ponieważ pomaga uniknąć – i to nie tylko w społecz-ności cywilnej, ale także wewnątrz samych wspólnot kościelnych – najgroźniejszego niebezpieczeństwa, jakie może dotknąć człowieka: niebezpieczeństwa zatarcia granicy między dobrem a złem, co uniemoż-liwia budowę i zachowanie porządku moralnego jednostek i społeczności” (VS 93).
Szczególnym narzędziem świadectwa w dziedzinie prawdy jest słowo, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi, którzy są wyraźnie powołani do służby sło-wu – jako prorocy, jako głosiciele Ewangelii i jako pracownicy kultury, dla których słowo jest codziennym warsztatem pracy. Zawsze istniało niebez-pieczeństwo sprzeniewierzenia się temu powołaniu i już ze Starego Te-stamentu wiemy, że obok prawdziwych proroków istniały całe zastępy fałszywych proroków, nauczających kłamstwa na użytek nieuczciwych władców. (Charakterystyczna jest sytuacja proroka Eliasza, który miał przeciw sobie 450 fałszywych proroków, popierających kult Baala, będąc sam jedynie wyznawcą prawdziwego Boga, por 2 Krl 18, 22).
Jest zasadnicza różnica między kierunkiem oddziaływania słowa prawdy i słowa kłamstwa: słowo ma moc (zdolność) zamieszkania w sercu człowieka i oddziałuje nań swoją treścią i samym faktem zadomowienia. Zaczęło się to już od pierwszych rodziców w Raju, którzy nieopatrznie wdali się w „dialog” z duchem kłamstwa. Słowo budzące po-dejrzliwość i nieufność wobec Boga popchnęło Ewę, a potem Adama (już pod wpływem niewiasty), do przekroczenia Przykazania Bożego. Słowa wielu kłamców i buntowników odwiodło wielkie rzesze ludzi od wierności Bożemu Objawieniu głoszonemu autentycznie przez Kościół Apostolski. Prawda o złym wpływie złego słowa była znana także poganom. Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian przytacza interesu-jącą wypowiedź pogańskiego poety Menandra, który m.in. powiedział (napisał): „Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje” (1 Kor 15, 33). Jest to potwierdzenie głębokiej prawdy psychologicznej, że zło, które wylęgło się w sercu (idea, pomysł), kiedy objawia się w słowie wypowie-dzianym, staje się podnietą do zła także dla innych osób, dla całego śro-dowiska. Menander mówił o „rozmowach”, bo taka była wtedy metoda dzielenia się myślami z innymi ludźmi. Nie było wtedy tych potężnych nośników informacji, które w ciągu paru sekund rozprzestrzeniają prawdę lub fałsz, dobro lub zło, na ogromnym obszarze, wśród milio-nów słuchaczy. Fakt, że dysponujemy dziś tak skutecznymi środkami przekazywania informacji, pomnaża nieskończenie odpowiedzialność za słowo, które może człowieka nakarmić pokarmem prawdy i dobra lub zranić, a nawet zabić duchowo i moralnie. Pojawienie się wyspecjalizo-wanych technik przekazywania informacji rodzi pewne niebezpieczeń-stwa, m.in. wyolbrzymia rolę techniki w stosunku do samego słowa, które staje się coraz bardziej anonimowe i z łatwością staje się przedmiotem manipulacji. Ponadto między nadawcą i odbiorcą wytwarza się od-ległość, która pogrąża odbiorców w anonimowej masie jednostek bez twarzy i bez tożsamości osobowej, co prawem reakcji rzutuje na bezimienność pozycji samego nadawcy: staje się on elementem całej machiny „informatycznej”, wykonującym tylko pewne „zadanie”. Przerost technicyzacji zdewaluował samo słowo, co oznacza niepowetowaną stratę dla kultury.
Norwid w swoim wspaniałym poemacie Rzecz o wolności słowa na-rzeka, że obecnie (to jest w jego czasach, a oczywiście i teraz), populary-zacja, czyli „wulgaryzacja”, doprowadziła do tego, że powstało coś w rodzaju „przemysłu słowa”, wskutek czego zanikło poczucie godności słowa i jego więzi ze źródłem ukrytym w centrum człowieka. Norwid mówi wręcz o „świętości słowa”, co wskazuje na głęboki, mistyczny związek z Boskim Słowem Stworzenia. W swojej refleksji historiozo-ficznej zauważa Poeta, że „Do epoki chrześcijańskiej siła stawa się sło-wem (i nawet w arcydziełach starożytnych moc głównym jest wdzię-kiem). Od epoki chrześcijańskiej »Słowo stawa się siłą« – objawiając »arcydzieła Prawdy!«”3. Jest to w wielkim skrócie ujęta historia słowa, pokazująca radykalny przełom, oddzielający epokę chrześcijańską od pogańskiej.
Od pewnego czasu można jednak mówić o nawrocie pogaństwa (neopogaństwa), którego cechą jest to, że odrywa słowo od źródła i od jego istoty, którą jest Prawda i traktuje słowo jako element siły, wywiera-jącej nacisk na depersonalizowaną masę ludzką, zmuszając do określone-go kierunku i stylu myślenia (względnie niemyślenia). Osiąga się to przez różne metody manipulacji (o czym nie będę mówił). Owa siła na-cisku zostaje dodatkowo wzmocniona przez złączenie słowa z obrazem, wskutek czego całość przekazu oddziałuje raczej na wyobraźnię i pod-świadomość niż na intelekt. Taki przekaz wywołuje więc od razu pożą-daną reakcję, zanim człowiek ma czas drogą krytycznej refleksji przemy-śleć świadomy kierunek działania. Jest to tragiczna forma zniewolenia słowa, które jest używane jako narzędzie zniewolenia osoby, poddania jej pod dyktaturę określonych autorytetów politycznych, w duchu tak zwanej poprawności politycznej. To zniewolone słowo jest skutecznym narzędziem w rękach różnych potęg totalitarnych.
Należałoby jednak odbudować chrześcijańskie rozumienie słowa, oparte na relacji do Słowa Wcielonego. Tak opisuje Norwid rewolucję wynikłą z przyjścia Chrystusa:

Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej
Stało się – między ludzi wszedł Mistrz Wiekuisty
I do historii, która wielkich zdarzeń czeka
Dołączył biografię każdego człowieka.
Do epoki – dzień każdy, każdą dnia godzinę,
A do słów umiejętnych – wnętrzną słów przyczynę
To jest intencję serca… więc zstąpił sam na dno.
Zawładnął, nie jak króle i uczeni władną.


Ostatecznie słowo ludzkie stało się w pełni tym, czym miało być, w swojej najgłębszej prawdzie, ponieważ Chrystus uczynił je swoim i przez nie się wypowiedział, nadając wiekuisty walor ludzkiej mowie, ludzkie-mu życiu („każdego człowieka”) i każdej chwili, tworzącej historię na poziomie pokornej codzienności, a nie tylko na wyżynach „wielkich zdarzeń”. Słowo odzyskało swoje wewnętrzne źródło, sens i cel ostatecz-ny. Stało się słowem Ewangelii, słowem liturgii, słowem chwały Boga i to stanowi o jego mocy, porównywalnej z tą, która objawiła się wtedy, kie-dy stwarzał wszechświat. To wymaga jednak, aby pracownicy słowa sta-wali się „sługami słowa”, czyli „sługami prawdy” i wtedy słowo rodzące się ze swego najgłębszego źródła, będzie zdolne jeszcze raz obudzić czło-wieka ku wolności.
Ewangelia nie kryje trudnej prawdy, że można być autentycznym świadkiem słowa jedynie w zjednoczeniu z Jezusem. W kontekście tego wydarzenia, jakim było uwolnienie opętanego, a zarazem przywrócenie mu wzroku i mowy (Mt 12, 22), Jezus wyjaśnia, na czym polega możliwość zwycięstwa nad szatanem, opowiadając przypowieść o „mocarzu”, którego może spętać tylko ktoś mocniejszy i „wtedy dom jego ograbi”. Kończąc tę przypowieść, Pan Jezus stwierdza: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Mt 12, 30). Czło-wiek nie może więc wyobrażać sobie, że może znaleźć dla siebie pozycję neutralną, „poza dobrem i złem” lub „poza prawdą i kłamstwem”. Świat stworzony otrzymał swoją prawdę od Słowa, „przez które wszystko się stało” i po Odkupieniu może na nowo odzyskać tę prawdę (utraconą przez grzech) mocą Daru Ducha Świętego, który „ma znajomość mowy” (por. Mdr 1, 7). Odrzucenie więc Słowa Wcielonego i ponownego Daru Prawdy w Odkupieniu, jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Takim grzechem jest także próba ukształtowania swego życia wyłącznie na własny rachunek (obojętnie, w jakim banku płatny) „ani za, ani przeciw” Bogu. Już przez to człowiek zajmuje pozycję przeciw Bogu, że sa-mego siebie czyni bogiem, chcąc być dla siebie źródłem, miarą i celem życia. Przyjście Chrystusa stwarza sytuację, rodzącą obowiązek radykalnego wyboru: za Chrystusem. Wszelki inny wybór jest zdradą i zgubą człowieka. Jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Ten grzech za-rzuca Pan Jezus faryzeuszom, którzy oskarżali Go, że wypędza złego ducha mocą Belzebuba (Mt 12, 31–37). W mocy Ducha Świętego pozo-staje ujawnienie ostatecznego sensu Bożych sądów nad grzechem i nad światem (por. J 16, 8–11). Jan Paweł II tłumaczy, że „Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowie-ka, który broni rzekomego prawa do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach i który w ten sposób odrzuca Odkupienie”. (Dominum et Vivificantem, 46).
Tylko Chrystus w sposób radykalny sprzeciwił się złu, pokonując je wylewem swego Miłosierdzia w Tajemnicy Paschalnej i to jest powodem, że człowiek nie może trwać w sytuacji neutralnej wobec zła i jest wezwany, aby je odrzucił. Musi nas jednak zastanawiać, dlaczego w historii obserwujemy zjawisko zaciekłego oporu wobec dzieła Odkupienia i dążenie do utrwalenia sytuacji zniewolenia przez grzech. Z góry można powiedzieć, że nie jest to w interesie człowieka; a zatem ten fakt może być wytłumaczony tylko wpływem szatana, czyli „Smoka, który roz-gniewał się na Niewiastę i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potom-stwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa” (Ap 12, 17). Interesujące jest to, co czytamy w 13 rozdziale Apokalipsy o „Bestiach” pozostających na usługach Smoka. Ich działalność jest ka-rykaturą, a zarazem radykalnym zaprzeczeniem Ewangelii Słowa Bożego: polega na bluźnierstwie (13, 3) i na konkurencji wobec Słowa („prze-mówił obraz Bestii” (13, 15). Rządy Bestii polegają również na terrorze i całkowitym zniewoleniu człowieka. Pamiętając o historii ostatniego stulecia, można snuć refleksję na temat analogii tej historii z działalnością Bestii. Również w naszej epoce możemy mówić o terrorze medial-nym, o zmasowanej ofensywie kłamstwa, obelg i oszczerstw wobec Kościoła, o kampanii bluźnierstw wobec Chrystusa i Jego dzieła Odkupie-nia. Wydaje się, jakby nic się nie zmieniło od czasów Lenina czy Hitlera, którzy tą metodą posługiwali się w celu zniszczenia Kościoła, wiary i sakramentów. Dziś jesteśmy świadkami tej samej nienawiści, tylko jesz-cze bardziej podstępnej i zakamuflowanej gestami dyplomacji i mitolo-gią wolności demokratycznej.
Pragnę na koniec przytoczyć parę refleksji zawartych w pięknym ar-tykule ks. prof. dr hab. Antoniego Jozafata Nowaka OFM pod tytułem Odpowiedzialność za słowo (w piśmie „Zwycięstwo Niepokalanej” nr 1, 2007, s. 8–10). Ksiądz profesor podkreśla potęgę słowa: „Znają potęgę słowa pseudodziennikarze. Czyny łatwo skorygować, zaś na skutek błędnych słów cierpią całe pokolenia, wieki, np. na skutek słów M. Lutra, K. Marksa, W. Lenina, J. Stalina i wielu innych zwolenników zła”. Nieco dalej pisze: „Jesteśmy świadkami totalnego braku odpowiedzialności za słowo u tak zwanych dziennikarzy ateistów, katolewicy, zwolenników systemu komunistycznego. Faszyzm hitlerowski to historia 15 lat i dokonano nad nim sądu w Norymberdze. Komunizm to dosko-nała zbrodnia satanistyczna, która trwa od rewolucji październikowej i do dziś nie mamy sądu nad ludobójcami komunistycznymi”. I dalej: „Jesteśmy świadkami złośliwej lustracji kapłanów Kościoła katolickiego, ale trzeba zapytać, dlaczego nie ma lustracji rabinów, popów, pastorów?! Kiedy poznamy listę tych, którzy przynależeli i działali w przestępczej, antyspołecznej organizacji politycznej, jaką było SB, (która nadal w Pol-sce działa w podziemiu)?”. Ojciec prof. Nowak podkreśla, że przedmiotem szczególnej nienawiści ateistów są ludzie przemawiający językiem eklezjalnym, to znaczy nie mówiący „o Chrystusie”, lecz „w imię Chrystusa” i przypomina, że „pierwszy zakaz polityczny nie dotyczył zakazu mówienia o Jezusie, lecz mówienia »w to Imię« (por. Dz. 4, 17; 5, 28.40)”. Podkreśla też, że „tak zwani dziennikarze – niewolnicy ideologii, niech nie sądzą, że nie będą musieli zdawać sprawozdania z każdego słowa, za próbę wzniecenia nienawiści Polaków do Polaków, a nade wszystko za próbę wzniecenia nienawiści do Kościoła świętego”.
To samo można powiedzieć o dziennikarzach, którzy wdali się w kampanię zwalczania w sposób bezpodstawny, wyłącznie w duchu nienawiści i agresji, nie doprowadzonego do końca dzieła odrodzenia IV Rzeczypospolitej, które miało na celu wyzwolenie narodu z pęt tajnych sieci postkomunistycznych. Udział mediów w tym dziele niszczenia Polski w myśl instrukcji posyłanych z Berlina i Moskwy jest decydujący. W kampanii przedwyborczej Donalda Tuska dał znać o sobie duch Lenina i Hitlera. Okazuje się, że media mogą stać się decydującą siłą polityczną. Ale w mediach pracują ludzie i dlatego ich działalność musi podlegać ocenie moralnej.


1 Tłumaczenie polskie nie wyraża dokładnie tego, co zawiera się w greckim zwrocie martyrezantos… kalen homologian, ponieważ ginie sens owego świadectwa martyrezantos.

2 Por. Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, Watykan 1986, s. 77 n.

3 C. Norwid, Utwory wybrane, Wrocław 1997, s. 260.

 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.