II Konferencja KSD

red. Robert Tekieli


Godność, prawda, profesjonalizm,

twórca a nowożytne ideologie

Szczęść Boże, witam serdecznie. Drodzy Państwo... najsilniejszym ostatnio przeżyciem w moim życiu było spojrzenie w oczy anorektyczki, dziewczyny ważącej 28 kilo. Posługuję w grupie, która próbuje pomagać - ze zmiennym szczęściem, ale czasami to się udaje - takim właśnie ludziom, osobom które poniosły szkodę na duszy w wyniku zaangażowania się w bardzo dziwne rzeczywistości współczesnej kultury. Dzięki temu, że wchodzę głęboko w ich życie i szukam razem z nimi miejsc, poprzez które w ich dusze zaingerowała nagle inteligencja, która jest nam wroga, mogłem po jakimś czasie zrozumieć, że tej dziewczynie zabrano godność, że jej puste matowe oczy są oczami osoby, która nie ma nadziei. Której wmówiono, że nic dobrego już ją w życiu nie czeka.
Wyobraźmy sobie łąkę, na niej płonie ognisko: masa rozpalonych do czerwoności węgli usypanych w prostokątnym dole, popiół jest równomiernie rozgarnięty... Jakiś mężczyzna podchodzi do pierwszego odważnego, dotyka jego ramienia, wypowiada jakąś formułę, tamten wchodzi w ogień i... nic mu się nie dzieje. Człowiekiem, który wprowadza w ogień, jest Lech Emfazy Stefański, kapłan kościoła Światowida (jest taka rzeczywistość neopogańska w Polsce), człowiek, który prowadzi kursy doskonalenia umysłu.
W jednym z filmów, nad którymi pracowaliśmy przez ostatni rok, jest świadectwo chłopaka, bardzo głęboko zaangażowanego w medytację transcendentalną, rebirthing, jogę i inne obszary new age. Ten chłopiec opowiada, jak stał kiedyś obok takiego ogniska i pewna gospodyni domowej, która odważyła się wejść w ogień: podwinęła nogawki spodni, zdjęła buty i po kilku krokach z jej paznokci w pewnym momencie buchnął ogień - jej lakier wybuchowo się spalił: puff! Nawet jeden włos na jej nodze się nie spalił, natomiast lakier, który był obcym elementem na jej ciele, spłonął. Rytuał, który miał miejsce przed wejściem tych ludzi w ognisko, powierzał ich demonowi, dzięki czemu - otwarci na autorytet guru i wprawieni przez niego w trans - mogli „bezpiecznie" przejść przez ogień. Takie techniki są znane od tysięcy lat w Indiach, Polinezji (gdzie chodzi się po lawie) - rzeczy banalne dla kogoś, kto się na tym zna...
Tytuł dzisiejszej konferencji jest bardzo fajny, chociaż ja osobiście wolałbym nazwać swoje wystąpienie „Raport z pola bitwy". Dlaczego? Dlatego, że obserwując współczesną kulturę, widzę dziesiątki obszarów, związanych ze zdrowiem człowieka, metodami samorozwoju, szukaniem bezpieczeństwa (na przykład poprzez wróżby, czy sztuki walki), które są para-religiami. Otóż mówi się tak: „Dostaniecie państwo od nas sprawność fizyczną", a naprawdę uczestnicy takich kursów są inicjowani w para-religie. Jedna z nich, związana ze sztuką walki aikido, nazywa się omoto-kijo - i jest wyznawana przez sektą szintoistyczną, w której podstawą jest komunikacja z duchami...
Chcę Państwu teraz opowiedzieć, w jaki sposób nowożytna kultura zachodnia utraciła zdolność ukierunkowywania się ku Prawdzie. Wszystko zaczęło się w okresie Odrodzenia, ponieważ uznano wtedy, że potrzeba by odrodziły się pewne elementy światopoglądowe Antyku, których wcześniej Ojcowie Kościoła nie dołączyli do dorobku naszej cywilizacji. A więc zostały świadomie pominięte, jako zupełnie nieistotne lub destrukcyjne. Teraz one wracają.

Jeśli w Kalifornii lider pewnej grupy muzycznej, który głosi miłość między dorosłym a dzieckiem i z tego czyni sztandar, prawie został wybrany gubernatorem dużego miasta... jeśli w Holandii istnieje partia, która dąży, by pedofilia została zalegalizowana, jako „pozytywna więź między pokoleniowa" - bo tak to się teraz nazywa... to musimy sobie zdać sprawę, że sprawy zatoczyły przerażający krąg. Przed chrześcijaństwem seks był obszarem, który w zasadzie miał dwie strony: czynną i bierną. I było zupełnie obojętne, czy stroną bierna jest kobieta, mężczyzna, dziecko, przedmiot, czy zwierzę. W wyniku następstwa cywilizacji i kultur ludzkość przekonała się, że tylko cywilizacje oparte na monogamicznych małżeństwach mogą rozwija się w bardzo zdecydowany sposób.

Teraz znów dochodzimy do miejsca, w którym - w świetle jupiterów - odżywają twierdzenia, że pedofilia („pozytywna więź międzypokoleniowa") jest „czymś dobrym". Tym samym nowożytna kultura przestała być kulturą bezpieczną. Dopóki za kulturę odpowiadali mnisi, była ona integralna: miała swój porządek, swoje centrum, system odniesień. Od momentu, w którym za kulturę odpowiedzialność wzięli intelektualiści (sekta intelektualistów), kultura jest rozrywana.

Ja tropię różnorodne formy manipulacji w dzisiejszej kulturze, które sprawiają, że ludzie wchodzą w rozmaite duchowości, myśląc że komunikują się z rzeczami neutralnymi. Bo jeśli ktoś idzie do bioenergoterapeuty, nie wie, że jest inicjowany w mediumizm, czyli w rodzaj spirytyzmu, w rzecz, która jest przez Słowo Objawione traktowana jako zagrożenie duchowe pierwszego rzędu. Jeśli ktoś ćwiczy tai-chi, nie ma wiedzy że otwiera się na stany transowe, a tym samym może się otworzyć na złe duchy. Jeśli ktoś chodzi do wróżbiarzy, którzy wykładają mu karty tarota - takie piękne, kolorowe obrazki, prawda? Ci ludzie je medytują, wprowadzają się w trans i, poddając się złym duchom, oddają im też swojego klienta...

Oczywiście nikt nie chce zostać zraniony, skrzywdzony, opętany, nikt nie pragnie śmierci duchowej... Więc te manipulacje muszą być bardzo przemyślne i skuteczne. Jeśli zatem idziemy na trening aikido (aż 2 miliony ludzi na świeci uczestniczy w tej rzeczywistości) mówią nam, że uczestniczymy w nieagresywnej sztuce walki, która jest tylko samoobroną. A tak naprawdę, żeby dostać czwarty stopień mistrzowski, trzeba posiąść zdolność jasnowidzenia, telepatii i uzdrawiania. Ale dziecko, które zamiast na WF idzie na trening aikido, tego nie wie. Jego rodzice też nie wiedzą, myślą, że to „jakiś sport"... Na świecie 30 milionów ludzi poddało się treningowi kontroli umysłu według Silvy (jego odmianą są kursy Stefańskiego, o których wspominałem). Sam byłem adeptem kursu Silvy - jako anarchista i hippis, osoba nie wierząca w Boga i w istnienie zła osobowego. Wszedłem w tę technikę. Później przekonałem się, że to magia i spirytyzm. Ja... w negocjacjach słyszałem myśli innych ludzi. Nakładałem ręce na chorych i nie jest to przejaw paranoi, bo przychodziły też do mnie chore zwierzęta. Budziłem się o dowolnej godzinie, jaką sobie zaprogramowałem. Z żoną, która również uczestniczyła w tym kursie, oglądaliśmy w telewizji skróty kilkudziesięciu walk bokserskich i typowaliśmy w trzeciej sekundzie, kto zwycięży, mając 100% trafień. To wszystko nie jest możliwe z punktu widzenia statystyki, chyba, że uczestniczy się w toksycznej duchowości, która na użytek adeptów określana jest jako: synchronizacja półkul mózgu, super-nauczanie, technika szybkiego czytania… etc.

Wszystkie te rodzaje zwodzenia, które prowadzą człowieka do stanu, że albo wierzy w błędną ideologię, albo otwiera się na toksyczną duchowość, one w różnych przejawach występują we współczesnej kulturze. Sprawą stosunkowo prostą są sekty: to terytorialnie ograniczona rzeczywistość, z jakimś guru, gronem adeptów i z programem, w który trzeba wierzyć... Znam ludzi, którzy swoje dzieci oddali „na części”, ponieważ uwierzyli panu Mielnikowi, że istnieją fale elektromagnetyczne „spiczaste” i „kwadratowe”. To nie są żarty! Pewien biznesmen, człowiek który bardzo dobrze radził sobie w życiu, sprzedał dwie firmy, sześć samochodów i dom, aby zbudować… lądowisko dla „pojazdu – matki, który ukrywał się w ogonie komety Halleya – Bope’a”. To nie żarty! Ludzie gotowi są wierzyć w takie rzeczy i – jak twierdzą badacze – aż 70% osób w tej sali też byłoby gotowych uwierzyć, gdyby poddani zostali odpowiedniej technologii kontroli umysłu (metoda Silvy jest jedną z nich). Każda psychomanipulacja zmierza do fałszywego przedstawienia rzeczywistości i do zmiany przekonań. Konsekwencją jest całkowita odmiana życia: zniszczenie relacji, bardzo głębokie depresje i odejście od Kościoła – ten ostatni element jest stały.

O toksycznych ideologiach i duchowościach napisałem kilka książek, zrealizowałem z gronem bliskich ludzi 10 filmów, które traktują o około 20. rozmaitych zjawiskach. Fałszywa duchowość odpowiada na najważniejsze pytania człowieka. Każda zawiera jakiś obraz Wszechświata i obraz Boga – najczęściej taki, że Boga nie ma, albo że jest bezosobowy, np. jest energią. I tu tkwi największe nieszczęście współczesnej kultury: Coraz większa liczba ludzi odrywa się od tradycyjnych Kościołów i zaczyna patrzeć na świat przez pryzmat fałszywych ideologii i duchowości. A na najważniejsze pytania o cel i sens istnienia dostaje odpowiedzi, które są żenujące! Rozmawiałem kiedyś z guru, który zajmował się qui-gongiem. Powiedział mi, z pogardą dla swego dawnego zaangażowania: „Poświęciłem 20 lat, by wzbudzić w sobie umiejętność rozbijania pięścią kamieni. Tylko po co, skoro są młoty pneumatyczne…?”

Efektem takich zaangażowań jest: opętanie, lub zdemonizowanie (niższa forma opętania), może to być zideologizowanie, albo „tylko” zdezorientowanie. W ostatecznej konsekwencji ludzie odwracają się od źródła życia i Prawdy – od Boga. Bo jeśli ktoś wierzy, że noszenie amuletu da mu bezpieczeństwo, albo sprawi, że będzie miał dom z basenem, czy ładną żonę... to znaczy, że powierza się jakiejś mocy (za amuletami zawsze kryje się jakaś moc). Każdy, kto wiesza coś takiego na sobie, mówi: „Nie wierzę Bogu Wszechmogącemu, że ma moje życie w swojej pieczy.” Często też słyszymy: „Astrologia, horoskopy – to żarty, my to czytamy dla zabawy, a tak naprawdę nie wierzymy w to…” Więc po co czytasz? Po co nosisz? Każdy amulet i talizman jest wyprodukowany z użyciem rytuału, który powierza użytkownika jakiejś mocy, bądź też zawiera symbolikę, która jest znakiem przynależności i „delegacją” do innego świata duchowego. Założenie amuletu to jak noszenie na piersi tabliczki z napisem: „Demonie, zapraszam cię do mojego wnętrza…”

Wyjście stamtąd jest bardzo trudne, ponieważ zaangażowania tego typu powodują zajęcie woli człowieka i zaciemnienie jego umysłu. Proszę powiedzieć matce, która „leczy” dziecko homeopatią, ze to jest rzecz śmieszna i naukowo udowodniona, że działa z siłą efektu placebo. Emocje, jakie wzbudzicie będą zawsze wielkie, bo ta matka złożyła swą ufność w jakiś przedmiot, który zresztą jest kompletnie nieskuteczny. Każdy akt wiary otwiera człowieka na możliwość oddziaływania zła osobowego… Ja byłem – jak już mówiłem – anarchista i hippisem, mam na koncie zrealizowanie największego w Europie festiwalu filmów satanistycznych i okultystycznych: w krakowskiej Rotundzie, przy ulicy Oleandry, skąd wyruszała pierwsza Kadrowa... Ale mam pewność, że Pan Bóg mi to przebaczył. Spotkałem w swoim życiu Boga, który przytulił mnie do swojego serca... ja mam takie doświadczenie po prostu.

Dla mnie chrześcijaństwo jest wolnością i prawdą. Jestem dziennikarzem. Istotą tego zawodu jest prawda i profesjonalizm, ponieważ dzięki profesjonalizmowi można dotrzeć do Prawdy i przekazać ją w sposób atrakcyjny. Ale najważniejsze jest głoszenie ludziom wolności i nadziei. Człowiek, który wie, że jest wolny, że ma szansę być zbawiony, że ostateczny cel i sens jego życia może się zrealizować w sposób pozytywny, ten człowiek nie da się zmanipulować, nie da siebie zniszczyć.

Współczesna kultura jest jak gdyby „filmem drogi”, prawda? Tylko że nasz easy rider nie jedzie dokądś, w jakimś celu… on ucieka. Współczesna kultura jest kulturą ucieczki od cierpienia. Ucieka się w zakupy, narkotyki, świat wirtualny, komputery, muzykę „na uszach”, subkultury, albo w agresję. A tylko Bóg… A tylko Bóg może zaspokoić pragnienia, które są w człowieku. I tylko On może jego cierpienia spożytkować ku dobru innych.

Dlatego to dzisiejsze czytanie – ja się nie ośmielę go komentować – chcę tylko na koniec powiedzieć, jako ojciec szóstki dzieci, czyli uczestnik sytuacji, która mnie codziennie nieskończenie przekracza, że tylko i wyłącznie miłość jest szansą na spełnienie życia. Dziękuję.