Polecane

Donald Trump zrobił w Polsce coś niezwykłego. Amerykanie wciąż o tym mówią

„Przemówienie prezydenta w Warszawie było pierwszym od dawna tak żywym, wymownym i poruszającym wyrazem przywiązania do wartości i wspólnych celów, które wiążą nas z Polakami” – ocenił 94-letni działacz Partii Republikańskiej, Bob Dole. Kopię jego listu zamieścił na Twitterze Donald Trump.



Szczególne uznanie emerytowanego polityka GOP wzbudziło tak wyraźnie opowiedzenie się Donalda Trumpa po stronie wartości. Było to widoczne szczególnie podczas jego wizyty w Warszawie – jak podkreślił.

Nie sposób pomylić się, gdy chodzi o znaczenie Polski i wielkiego narodu polskiego w historii walki o ludzką wolność – napisał w swym liście gratulacyjnym Robert Joseph "Bob" Dole.

Jak ocenił, przesłanie skierowane przez amerykańskiego prezydenta pod adresem Polski było teraz potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. "Jesteśmy za nie wdzięczni, a także za sposób, w jaki prezydent je przekazał" – zaznaczył Dole.

Amerykanie mogą być dumni z silnego amerykańskiego przywództwa, jakie odbudowuje obecnie prezydent Trump. Jeszcze bardziej powinni być dumni z tego, że żyją w kraju, który broni wartości tak umiejętnie wyrażanych, dzielonych z innymi i bronionych, jak czyni to prezydent – podkreślił w swym liście pochwalnym b. senator Bob Dole.

Z kolei konserwatywny komentator Marc Thiessen pochwalił decyzję prezydenta Trumpa o wyborze na miejsce swego przemówienia Placu Krasińskich, przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego, w artykule opublikowanym na łamach sobotniego wydania dziennika The Washington Post.

Poprzez wybór tego miejsca na wystąpienie i przywołanie przykładu powstańców jako wzoru odwagi potrzebnej nam, by sprostać terrorystycznym zagrożeniom dzisiejszych czasów Trump nie tylko pokazał, że miał rację, ale również naprawił historyczną krzywdę – ocenił w swym komentarzu Marc Thiessen, dziennikarz polskiego pochodzenia. /.../

"Kiedy Trump mówił o barykadzie w Alejach Jerozolimskich, gdzie nazistowscy snajperzy strzelali do każdej osoby, która przechodziła ulicę, do >>posłańców, łączniczek i kurierów<<, wywarło to na mnie wielkie wrażenie, ponieważ moja matka była jedną z tych dziewczynek, które kryły się przed kulami snajperów, by dostarczyć meldunki na drugi kraniec miasta. Moja matka przeżyła, jednak jej ojciec oddał życie jako jeden z 216 tys. mieszkańców Warszawy, którzy zginęli podczas tych 63 dni cierpień i odwagi" – napisał Thiessen, w przeszłości autor przemówień Donalda Rumsfelda, ministra obrony w republikańskiej ekipie prezydenta George'a W. Busha.

 Do tej pory, żaden z amerykańskich prezydentów nie uczcił ofiary złożonej przez powstańców tak, jak to uczynił prezydent Trump. Powody są oczywiste: "porażka Zachodu" z przyjściem z pomocą powstańcom jest plamą na naszej historii – wskazuje Marc Thiessen w swym komentarzu.

Wyjaśniając różnicę pomiędzy bardziej znanym w Stanach Zjednoczonych powstaniem w getcie warszawskim w 1943 r., a powstaniem warszawskim 1944 roku Thiessen dowodzi, że bez tragicznego doświadczenia powstania warszawskiego, nie byłoby "Solidarności", Stoczni Gdańskiej, pokojowej rewolucji 1989 r. i upadku komunizmu w Polsce.

za: http://niezalezna.pl