Polecane

Grzegorz Górny - Ostrzeżenie przed „prorokami zagłady” i roztrzaskany ołtarz w kościele

Na Malcie, a konkretnie na należącej do tego państwa wyspie Gozo, wszyscy mówią teraz o jednym. A właściwie o dwóch wydarzeniach, jakie miały tam miejsce w ciągu zaledwie dziesięciu dni. Jedni wiążą je ze sobą, inni wprost przeciwnie – zaprzeczają temu. Jedni widzą w tym niezwykły znak, ostrzeżenie, które należy brać poważnie; inni

pukają się palcem w czoło i radzą, by nie ulegać myśleniu magicznemu. Ale po kolei…

13 sierpnia w kościołach na maltańskiej wyspie Gozo odczytany został list duszpasterski tamtejszego biskupa Mario Grecha. Przypomnijmy, że w styczniu tego roku to właśnie on wspólnie z arcybiskupem Charlesem Scicluną (jako dwaj jedyni hierarchowie katoliccy w tym niewielkim państwie) opublikowali na łamach włoskiego wydania „L’Osservatore Romano” wytyczne, w jaki sposób rozumieć i wcielać w życie adhortację apostolską „Amoris Laetitia”. Napisali tam, że od tej pory dopuszczalne jest uczestnictwo w sakramencie Eucharystii katolików będących po rozwodzie i żyjących w nowych związkach. Stwierdzili, że decyzja o przystąpieniu takich osób do Komunii zależy tylko od tego, jak sami zainteresowani rozeznają to w swoim sumieniu – bez konieczności rozmowy z kierownikiem duchowym, nie mówiąc już o wymogu życia „jak brat z siostrą”. Po opublikowaniu swych wytycznych maltańscy dostojnicy otrzymali list od sekretarza generalnego ostatniego Synodu Biskupów ds. Rodziny kardynała Lorenzo Baldisseriego, który pogratulował im wystąpienia.

Hierarchowie napotkali jednak opór na samej Malcie. Wielu księży i seminarzystów zadeklarowało bowiem, że nie będzie udzielać Komunii osobom rozwiedzionym i pozostającym w ponownych związkach. Dlatego też w swym liście duszpasterskim z 13 sierpnia biskup Mario Grech odniósł się do tego typu postaw. Zwolenników przestrzegania dyscypliny sakramentalnej nazwał „prorokami zagłady”, którzy „zabijają wszelką nadzieję w ludziach”, ponieważ „skupiają się na wadzie, a nie dobru w człowieku” i „czynią Kościół tym, czym nie jest i czym nigdy nie powinien być”.

Niedługo potem, w nocy z 22 na 23 sierpnia, w jednej z najstarszych maltańskich świątyń – w kościele maryjnym Ta’ Giezu na wyspie Gozo, doszło do zawalenia się sufitu. Runęła część barokowej kopuły z cennymi freskami i zdruzgotała ołtarz, czyniąc w prezbiterium rumowisko.

O. Martin Coleiro, przeor franciszkanów, którzy opiekują się kościołem, był w ciężkim szoku. W wywiadach podkreślał, że Ta’ Giezu jest świątynią zadbaną, od lat znajdującą się pod stałą opieką konserwatorską i podlegającą pracom renowacyjnym, z których ostatnie zakończyły się w grudniu. Nic nie wskazywało na to, by mogła odpaść ze ściany choćby jedna cegła, a co dopiero zawalenie sufitu…

W Skandynawii zapewne nie łączono by obu faktów ze sobą i taka sekwencja wydarzeń nie wywołałaby żadnej dyskusji. Ale Maltańczycy są inni. Dlatego na Gozo od kilku dni trwają gorące rozmowy o odczytywaniu znaków czasu.

autor: Grzegorz Górny

rys. Casper Friedrich - Katedra

za: https://wpolityce.pl