Polecane

Pięć wieków Rewolucji

Przedstawiamy Państwu zapis rozmowy z najwybitniejszym, naszym zdaniem, teoretykiem Rewolucji – Pliniem Correa de Oliveirą. Pisarz ów znany jest Państwu z naszych łamów nie od dziś, po raz pierwszy jednak mamy okazję zadać mu konkretne pytania dotyczące przebiegu procesu rewolucyjnego.

Panie Profesorze, czym jest Rewolucja?

– Rewolucja to ruch, który zmierza do zniszczenia prawowitej władzy lub porządku i zastąpienia ich nieprawowitą władzą lub stanem rzeczy (celowo nie mówimy „porządkiem rzeczy”). Rewolucja może być krwawa lub bezkrwawa - na przykład dwie wojny światowe należą do jej najkrwawszych rozdziałów. Z kolei rozrastające się dzisiaj prawodawstwo socjalistyczne we wszystkich lub prawie wszystkich krajach stanowi niezmiernie ważną i bezkrwawą formę postępu Rewolucji.

Czy więc chodzi po prostu o to, że Rewolucja to proces obalający władzę?

– Nie, jej głównym celem nie jest zniszczenie pozycji konkretnych osób lub rodzin. Ona żąda o wiele więcej. Chce zniszczyć cały prawowity porządek rzeczy i zastąpić go sytuacją nieprawowitą. Słowo „porządek rzeczy” nie wyraża również wszystkiego. Chodzi bowiem o całościową wizję wszechświata i sposobu bycia człowieka, którą to wizję Rewolucja usiłuje obalić z zamiarem zastąpienia czymś skrajnie przeciwnym.

A jaki był ten „porządek rzeczy”?

– Było nim średniowieczne chrześcijaństwo. Nie było ono wszak jednym z wielu możliwych porządków, ale realizacją (w okolicznościach właściwych czasom i miejscom) jedynego autentycznego porządku wśród ludzi, a mianowicie cywilizacji chrześcijańskiej. Wypracowane wówczas katolicka kultura i cywilizacja są kulturą i cywilizacją par excellence. Trzeba dodać, że nie mogą one istnieć poza narodami katolickimi.

A skoro dziś nie ma już prawie w ogóle narodów katolickich, czy znaczy to, że żyjemy w czasie triumfu Rewolucji?

– Żyjemy w jej kolejnym etapie, w wielkim kryzysie. Bo kryzysy wstrząsające dziś światem — kryzys państwa, rodziny, gospodarki, kultury itd. — nie są niczym innym jak tylko różnorakimi aspektami jednego fundamentalnego kryzysu, którego polem działania jest sam człowiek. Innymi słowy, te kryzysy mają swoje korzenie w najgłębszych problemach duszy, skąd rozciągają się na całą osobowość współczesnego człowieka i wszystkie jego działania. To kryzys człowieka Zachodu, kryzys chrześcijanina.

Jak ten kryzys się objawia?

– Pomimo głębokich czynników, które różnicują kryzys w zależności od kraju, posiada on zawsze pięć głównych cech charakterystycznych. Jest powszechny - nie ma dziś bowiem narodu, na który on by nie oddziaływał w większym lub mniejszym stopniu. Jest jednością – a więc nie szeregiem kryzysów rozwijających się obok siebie niezależnie (bo przecież kiedy pożar wybucha w lesie, to nie można go uważać za tysiąc autonomicznych i równoległych pożarów tysiąca stojących obok siebie drzew). Jest totalny – rozwija się na tak głębokim poziomie problemów, że z samej natury rzeczy rozciąga się lub rozpościera na wszystkie władze duszy, wszystkie dziedziny kultury i w końcu wszystkie sfery ludzkiego działania. Jest dominujący - pod jego naciskiem narody zachodnie są spychane stopniowo w kierunku takiego stanu rzeczy, który przybiera w nich wszystkich taki sam kształt i jest diametralnie sprzeczny z cywilizacją chrześcijańską. W końcu jest procesem – trwa już pięć wieków i stanowi długi łańcuch przyczyn i skutków.

Skoro kryzys trwa już pięćset lat, to od czego konkretnie się zaczął?

– W XIV w. dała się zauważyć w chrześcijańskiej Europie zmiana mentalności, a w wieku XV stała się ona jeszcze bardziej widoczna. Pragnienie ziemskich przyjemności stało się palącą żądzą. Rozrywki stawały się coraz częstsze i coraz bardziej wystawne, pochłaniając nieustannie umysły. W strojach, manierach, języku, literaturze i sztuce, narastająca tęsknota za życiem wypełnionym rozkoszami wyobraźni i zmysłów przyczyniała się do postępującego manifestowania zmysłowości i miękkości.


Ten nowy stan duszy zawierał potężne, choć mniej lub bardziej utajone pragnienie porządku rzeczy fundamentalnie odmiennego od tego, który osiągnął swoje apogeum w XII i XIII wieku. Przesadny i nierzadko maniakalny podziw dla starożytności służył jako środek wyrazu dla tego pragnienia. W celu uniknięcia bezpośredniej konfrontacji z dawną tradycją średniowieczną, humanizm i renesans dążyły często do spychania Kościoła, nadprzyrodzoności i moralnych wartości religii na drugi plan. W niektórych częściach Europy rozwinęło się neopogaństwo, nie doprowadzając jednak do formalnej apostazji, napotkało bowiem znaczny opór. Nawet gdy już zakorzeniło się w duszach, nie odważyło się skłonić ich – przynajmniej na początku — do formalnego zerwania z Wiarą.


Jednak w innych krajach otwarcie zaatakowało Kościół. Pycha i zmysłowość, których zaspokajanie stanowi przyjemność pogańskiego życia, zrodziły protestantyzm. Pycha wytworzyła ducha zwątpienia, swobodę dociekań i naturalistyczną interpretację Pisma Świętego. Wywołała bunt przeciw władzy kościelnej, wyrażony we wszystkich sektach przez zaprzeczenie monarchicznego charakteru Kościoła powszechnego, a konkretnie przez rewoltę przeciwko papiestwu. Na płaszczyźnie moralnej triumf zmysłowości w protestantyzmie został potwierdzony przez zniesienie celibatu duchownych i wprowadzenie rozwodów.

A więc rewolta Lutra była pierwszą rewolucją. Kiedy nastąpiła druga?

– Znamy ją pod nazwą „rewolucji francuskiej”. Głębokie działanie humanizmu i renesansu wśród katolików rozszerzało się nieustannie we Francji w postaci rosnącego łańcucha następstw. Rewolucja francuska jako spadkobierczyni renesansowego neopogaństwa i protestantyzmu, z którymi była głęboko spokrewniona, wykonała dzieło będące dokładnym odbiciem dokonań pseudoreformacji. Kościół Konstytucyjny, który próbowano ustanowić, zanim pogrążono się w deizmie i ateizmie, był przystosowaniem Kościoła francuskiego do ducha protestantyzmu. Polityczne dzieło rewolucji francuskiej nie było niczym innym jak przeniesieniem w sferę państwową „reformy”, którą bardziej radykalne sekty protestanckie zastosowały w sferze organizacji kościelnej, a więc bunt przeciw królowi odpowiadał buntowi przeciw papieżowi; bunt ludu przeciw szlachcie odpowiadał buntowi „kościelnego ludu”, wiernych przeciw „arystokracji” Kościoła, duchowieństwu; ogłoszenie suwerenności ludu było odpowiednikiem sprawowania rządów przez wiernych (w mniejszym lub większym stopniu) w niektórych sektach.

A kolejna rewolucja?

– To komunizm. Niektóre sekty wyrosłe z protestantyzmu przeniosły bowiem swoje dążenia religijne bezpośrednio w sferę polityczną, przygotowując w ten sposób drogę dla ducha republikańskiego. Z rewolucji francuskiej wyszedł komunistyczny ruch Babeufa. Potem z coraz bardziej żywotnego ducha Rewolucji wyrosły XIX-wieczne szkoły komunizmu utopijnego i tzw. komunizm naukowy Marksa. I cóż mogłoby być bardziej logicznego? Przecież normalnym owocem deizmu jest ateizm!
 
Sugeruje Pan zatem, że u początku każdej z rewolucji stała szeroka zmiana postaw ludzkich, a dopiero potem przyszedł zamach na dotychczasowy porządek?

– Tak, Rewolucja ma bowiem trzy warstwy – zachodzi w tendencjach, ideach i faktach.
Pierwsza i najgłębsza z nich jest rewolucja w tendencjach. Nieuporządkowane tendencje z samej swej natury walczą o to, aby się urzeczywistnić. Nie dostosowując się już dłużej do całego porządku, który jest im przeciwny, zaczynają one od modyfikowania mentalności, sposobów bycia, artystycznych środków wyrazu i zwyczajów, nie dotykając bezpośrednio — przynajmniej zazwyczaj — idei.
Rewolucja w ideach zachodzi dopiero później. Nowe doktryny powstają zainspirowane nieuporządkowaniem głębokich tendencji. Na początku szukają one czasami jakiegoś modus vivendi z dawnymi doktrynami i są wyrażane w taki sposób, aby utrzymać pozór harmonii z nimi, który zazwyczaj wkrótce przekształca się w otwartą wojnę.
I na końcu następuje rewolucja w faktach. Dopiero wówczas (za pomocą krwawych lub bezkrwawych środków) przekształcane są instytucje, prawa i obyczaje zarówno w dziedzinie religijnej, jak i w społeczności doczesnej.

Czy to zawsze odbywa się w ten sam sposób?

– Tak, choć uważna analiza pokazuje, że działania Rewolucji są tak splecione w czasie, iż te odmienne warstwy nie mogą być postrzegane jako ciąg różnych jednostek chronologicznych. Ale trzeba zapamiętać, że dwa pojęcia rozumiane jako wartości metafizyczne najlepiej wyrażają ducha Rewolucji: absolutna równość i zupełna wolność. Istnieją dwie namiętności, które mu najlepiej służą: pycha i zmysłowość. O nich już mówiliśmy, opisując pierwsze trzy etapy rewolucji. Pycha i zmysłowość prowadzą do skrajnego egalitaryzmu, sugerującego równość w sferze kościelnej, równość pomiędzy różnymi religiami, równość w sferze politycznej, równość w strukturze społeczeństwa, zniesienie struktur pośrednich, równość ekonomiczną, równość w zewnętrznych aspektach egzystencji, równość dusz (powszechne zbawienie), równość we wszystkich relacjach społecznych, a przede wszystkim równość pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Ta ostatnia, w sposób oczywisty, prowadzi do nienawiści do Boga.

Jak to?

– Przecież wszechświat złożony z równych stworzeń byłby światem, w którym podobieństwo pomiędzy stworzeniami a Stwórcą zostałoby wyeliminowane w największym możliwym stopniu. Nienawidzenie z zasady wszelkich nierówności jest więc metafizycznym umiejscowieniem siebie w opozycji do najlepszych elementów podobieństwa pomiędzy Stwórcą a stworzeniem. Jest to nienawiść do Boga.

Prócz pychy prowadzącej do egalitaryzmu, wspomniał Pan także o zmysłowości. Jak ona współdziała z Rewolucją?

– Pycha, rodząc nienawiść przeciw jakiejkolwiek władzy, doprowadza do wyraźnie liberalnej postawy. A ta utwierdza ludzi w zmysłowości. Jako że Rewolucja zaczyna się w tendencjach, nie sposób nie zauważyć znaczenia kultury, sztuki i środowisk w marszu Rewolucji – a to one wpływają na zmysły.

Biorąc pod uwagę, że Bóg ustanowił tajemnicze i godne podziwu relacje pomiędzy z jednej strony pewnymi kształtami, kolorami, dźwiękami i woniami a pewnymi stanami duszy z drugiej, jest oczywiste, że poprzez sztukę można głęboko wpływać na mentalność i nakłaniać jednostki, rodziny i narody do ukształtowania głęboko rewolucyjnego stanu ducha.
A złym lub dobrym obyczajom może sprzyjać również dane środowisko. Na ile sprzyja ono dobrym obyczajom, na tyle może się przeciwstawiać Rewolucji, stawiając godne podziwu zapory przeciwdziałania, lub przynajmniej inercji, z tego wszystkiego, co jest zdrowe obyczajowo. Z kolei o ile sprzyja złym obyczajom, o tyle może przekazywać duszom toksyny i straszliwe siły ducha rewolucyjnego.

Twierdzi Pan zatem, że nie tylko idee, ale nawet sztuka i otoczenie człowieka, środowisko, mogą skłaniać do przejścia na stronę Rewolucji?

– Oczywiście. Demokratyzacja obyczajów i stylów życia, posunięta do szczytu systematycznej i narastającej wulgarności, oraz proletaryzująca działalność sztuki nowoczesnej przyczyniają się do triumfu egalitaryzmu w takim samym lub większym stopniu niż wprowadzanie pewnych praw lub ustanawianie pewnych typowo politycznych instytucji.


Spróbujmy zatem podsumować. Pierwszą rewolucję stanowiła reformacja…

– Która zasiała ducha wątpliwości oraz liberalizm religijny i eklezjalny egalitaryzm.

Drugą rewolucja francuska…

– Która była triumfem egalitaryzmu na dwóch płaszczyznach – religijnej, pod postacią ateizmu ukrytego pod złudną etykietką laicyzmu, oraz politycznej, w ramach fałszywej maksymy głoszącej, że wszelka nierówność jest niesprawiedliwością, każda władza zagrożeniem, a wolność najwyższym dobrem.

A trzecia rewolucja, czyli komunizm stanowi…

– Transpozycję tych idei na płaszczyznę społeczną i gospodarczą.

Skoro według Pana trzy rewolucje są epizodami jednej Rewolucji, musi paść pytanie o kolejne jej etapy. Wszak od wymyślenia komunizmu minęło już grubo ponad sto lat! Rewolucja trwa?

– Tak – jak każda kolejna rodzi się na sposób matkobójczego wydoskonalenia. Kiedy druga Rewolucja się narodziła, to wydoskonaliła, pokonała i zadała śmiertelny cios pierwszej Rewolucji. To samo wydarzyło się, kiedy w analogicznym procesie trzecia Rewolucja wyrosła z drugiej. Wszystko wskazuje na to, że trzecia Rewolucja właśnie osiągnęła punkt, jednocześnie kulminacyjny i zgubny, kiedy rodzi czwartą Rewolucję i w ten sposób naraża się na śmierć z jej rąk.
Ta rewolucja to narodziny scjentystycznego i kooperacjonistycznego stanu rzeczy, w którym — jak mówili sami komuniści — człowiek osiągnie „niewyobrażalny stopień wolności, równości i braterstwa”. A chodzi po prostu o trybalizm – zamienienie społeczeństw w plemiona.

Oczywiście droga do tego plemiennego stanu rzeczy musi wieść przez wytępienie dawnych wzorców indywidualnej refleksji, chcenia i odczuwania. Będą one stopniowo zastępowane przez formy myślenia, decydowania i odczuwania, które będą coraz bardziej kolektywne. Zatem jest to zasadnicza sfera, w której musi się dokonać ta przemiana.

W jaki sposób?

– W plemionach spoistość wśród ich członków jest zapewniona głównie przez sposób myślenia i odczuwania wspólny wszystkim, z którego wynikają wspólne zwyczaje i wspólna wola. Indywidualny rozum jest zredukowany prawie do zera, innymi słowy, do pierwotnych i najbardziej elementarnych odruchów, na które ten stan atrofii jemu pozwala. „Dzikie myślenie,” myślenie, które nie myśli i zwraca się jedynie ku konkretowi — taka jest cena kolektywistycznego stopienia się plemienia. Zadaniem „czarowników” jest utrzymywać to kolektywne życie psychiczne na poziomie mistycznym, za pomocą kultów totemicznych naładowanych mętnymi „przesłaniami”, lecz bogatymi w błędne ogniki, a nawet błyskawice wyskakujące z tajemniczego świata transpsychologii i parapsychologii. Osiągając te „bogactwa”, człowiek zrekompensowałby sobie atrofię rozumu.

Czyż to nie dzieje się na naszych oczach? Przecież przykładem tego jest swego rodzaju totalitaryzm poprawności politycznej, która tkwi dziś już w krwioobiegu milionów ludzi! Czy można to zatrzymać?

– Przechodzenie ludzi przez wymienione warstwy Rewolucji nie jest niepowstrzymywalne. Zrobienie pierwszego kroku niekoniecznie implikuje zrobienie ostatniego i zejście do następnej warstwy. Przeciwnie, wolna wola człowieka wspomagana łaską może przezwyciężyć każdy kryzys, tak jak może powstrzymać i przezwyciężyć samą Rewolucję.
Opisując te aspekty Rewolucji, działamy jak lekarz, który opisuje cały rozwój choroby aż do śmierci, nie twierdząc, że ta choroba jest nieuleczalna.
Lekarstwem jest Kontrrewolucja. Skoro Rewolucja jest nieporządkiem, to Kontrrewolucja jest przywracaniem porządku. A przez porządek rozumiemy pokój Chrystusa pod panowaniem Chrystusa, a więc cywilizację chrześcijańską, surową i hierarchiczną, sakralną od podstaw, antyegalitarną i antyliberalną.

Od redakcji:

Oczywiście rozmowa dziennikarza „Polonia Christiana” z profesorem Pliniem Correa de Oliveirą nie mogła mieć miejsca, brazylijski myśliciel nie żyje od ponad dwudziestu lat. Jednak wszystkie odpowiedzi w powyższym „wywiadzie” pochodzą wprost od niego – stanowią cytaty z najważniejszego dzieła pisarza, zatytułowanego Rewolucja i Kontrrewolucja, w którym, prócz dogłębnej analizy Rewolucji, Correa de Oliveira opisał ze szczegółami także Kontrrewolucję. Proces, w który katolicy powinni pilnie się włączyć, by siły rewolucyjne nie zniszczyły doszczętnie naszego świata.

Polonia Christiana nr 58