Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Bolszewika goń!

„Obchody na Westerplatte – zgodnie z obowiązującym ceremoniałem – są uroczystością patriotyczną. Nie mają więc ani charakteru państwowego, ani wojskowego. Nie wyobrażam sobie jednak, by zabrakło na nich polskich żołnierzy, spadkobierców tych, których krew przed laty uświęciła to miejsce”. To fragment listu

  prezydenta Gdańska skierowanego do szefa MON. Można zastanawiać się nad strategią prezydenta, można dywagować, co zadecydowało o zmianie jego stanowiska. Zapewne decydujące były kalkulacje polityczne. Bo albo staje się po stronie obrońców Westerplatte albo po stronie najeźdźców. Jak mawiano kiedyś w czasach używania rozumu „tertium non datur”.

Mnie jednak zastanawia w tym „pojednawczym” liście pana prezydenta wolnego miasta Gdańsk jego argumentacja. Skoro obchody mają charakter patriotyczny, to nie przewiduje się elementów obchodów państwowych ani ceremoniału wojskowego. Najwyraźniej pan prezydent wolnego itd. nie  zauważył, że tak w 1939 r., jak i w 2018 r. miłość ojczyzny wiązała się i wiąże z obroną jej państwowości. Inaczej ujmując – kiedy mówię ojczyzna myślę naród i państwo. A skoro mówię państwo to myślę suwerenność i wojsko. Bywało rzecz jasna, że z tych równań wykreślane były państwo i wojsko, ale czynili to zaborcy i okupanci. A naród, który ocalał swoją suwerenność przez kulturę ducha, rwał się do tego by tworzyć wojsko i walczyć o przywrócenie państwowości. Ktoś, kto oddziela patriotyzm od państwa i wojska musi być genetycznie lewakiem, neobolszewikiem.

Prezydent innego wolnego miasta – Poznania skutecznie zatrzymał wojsko polskie dwa lata temu. Na obchodach 60-lecia Poznańskiego Czerwca reprezentacja Wojska Polskiego kwaterowała z tego, co mi wiadomo, na lotnisku Ławica, gdyż odmówiono im udziału w uroczystościach. Uroczystości to słowo w tym wypadku niewłaściwe – było to histeryczne zgromadzenie kodziarstwa wymierzone przeciw prezydentowi RP i rządowi RP. Prezydent Poznania w bieżącym roku wspierał, jak informowały media, niedawny marsz odmieńców seksualnych. Jak wiadomo, cały ten tęczowy ruch jest prostą emanacją engelsizmu w czystej wersji. To przecież Engels uznał za archetyp, prawzór wszelkiego wyzysku ucisk konbiety przez mężczyznę w heteroseksualnym, monogamicznym małżeństwie. Bolszewikom nie udało się zniszczyć tego prawzoru, stereotypu wyzysku. Neobolszewicy mają w tum zakresie większe sukcesy.

Przywołuję dwa przykłady walki cywilizacyjnej, która się toczy na naszych oczach. Często przy współodpowiedzialności nas, katolików za zło. Bo wyrazem takiej współodpowiedzialności jest głos w wyborach oddany w imię sympatii dla przystojnego neobolszewika, albo w imię sprzeciwu wyartykułowanego w sposób finezyjny („przecież nie będę głosować na tego pisiora”).

Piszę te słowa w pociągu jadąc do Warszawy na defiladę wojskową. Chcę bowiem stanąć w przestrzeni tych, którzy myślą o Polsce, jak o państwie i ojczyźnie. Chcę stanąć wśród rodzin, które są przyszłością Polski.
A może uda się też zawołać „Bolszewika goń!”?