Polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Co mnie niepokoi

Jest kilka spraw, które oczywiście mnie niepokoją. Na przykład podróżowanie po Europie polsko-ukraińskiego małżeństwa, zarządców fundacji dającej instruktaże do obalenia rządu. Nie martwi mnie to, że ci ludzie podróżują. Jest wolny świat, ludzie są wolni, mogą jeździć i spotykać się, ale

martwi mnie pewna indolencja prawna i dyplomatyczna państwa polskiego. To jest trochę niepokojące. Niedawno emerytowana pani prezes Sądu Najwyższego wylewała swoje żale (być może to przywilej emeryta – nie wiem jeszcze, ale za parę lat się przekonam) w Niemczech. Mimo interwencji ambasady polskiej była tam witana i prezentowana jako pierwsza prezes Sądu Najwyższego.

Martwi mnie oczywiście cały chaos wokół spraw afer seksualnych w Kościele. Jednoznacznie potępiam czyny mojego środowiska, które faktycznie wołają o pomstę do nieba. Niemniej, niepokoi mnie hipokryzja ocen tych zjawisk. Ci, którzy dzierżą w rękach ostre kamienie i drą się – ukamienować pedofila,  nie reagują na to, że owi pedofile na ogół są homoseksualistami. I skoro ktoś to zauważy, kamień wędruje do kieszeni na inną okazję. Bo homoseksualizm jest wartością samą w sobie, a jego krytyka jest myślozbrodnią. Natomiast pedofilia, póki co… Jest zła? Tak, ale zauważmy – w odniesieniu do jednej grupy społecznej. To nie jest moralność Kalego, bo takie stwierdzenie obraża ludy pierwotne, to moralność współczesnych socjotechników, delikatnie ujmując wrogich Kościołowi.

Martwi mnie i to, że w tych rozliczeniach grzechów Kościoła biorą udział w sposób chyba nie do końca przemyślani sami duchowni. Raz jeszcze podkreślam, że każdy grzech w tej dziedzinie jest swoistym czynem zbrodni – jest zabijaniem miłości w młodym człowieku, w dziecku, jest trwałym okaleczeniem. Jest więcej niż podły. Ale bardzo łatwo oskarżyć w tej dziedzinie, a chyba zdecydowanie trudniej jest czegoś dowieść. Wręcz modne stało się dzisiaj wyciąganie z zakamarków pamięci jakiegoś faktu sprzed 30 czy 40 lat na temat molestowania w dzieciństwie przez katechetę, przez siostry w zakładzie, sierocińcu… Nawet sprawy bardzo współczesne nie są jednak tak proste i jednoznaczne. W najbardziej spektakularnej sprawie poznańskiej sprzed kilkunastu lat, zapomina się o tym, że osobą najbardziej zaangażowaną w odwołanie arcybiskupa był późniejszy apostata. Nie chcę niczego wyrokować, poza jednym – to nie jest czarno biały świat.

Martwi mnie i niepokoi to, że w obliczu tego chaosu mój Kościół nie potrafi jasno, klarownie i zdecydowanie wyrazić kilku podstawowych zasad. W rodzaju tej, że każdy czyn pedofilski, ale i kazirodczy, homoseksualny, antykoncepcyjny – przy zróżnicowaniu ciężaru gatunkowego – ma wspólny mianownik: jest nim sprowadzenia katu seksualnego do przyjemności. Wyłącznie egoistycznej przyjemności. Taką zasadą musi być przypominanie, że akt seksualny jest prawdziwie godny człowieka w małżeństwie i że musi być otwarty na przekaz życia. Takie przypominanie oznacza w swej istocie przywoływanie nieprzemijająco ważnej encykliki „Humanae vitae”.