Polecane

Preludium do ostatecznej rozprawy z Kościołem. Odsłona trzecia

Feministyczne aktywistki zdewastowały elewacje kościelnych budynków w Warszawie. Ów akt bluźnierczego wandalizmu stanowi kolejną odsłonę procesu radykalizowania się antychrześcijańskiej rewolucji. Procesu, który jeśli nie zostanie w porę zatrzymany, doprowadzi w końcu do krwawego rozprawienia się lewaków z polskim Kościołem.

Historia dostarczyła nam na potwierdzenie tej tezy niejednego dowodu – dość wspomnieć tylko buntowników podburzanych przez pogrobowców Lutra i Kalwina, rzezimieszków Robespierre’a, czy rządnych krwi wyznawców bolszewizmu. Wszyscy oni – prędzej czy później – życzyli sobie rozprawy z katolickim klerem, i dokonywali tego w sposób właściwy dla swojej epoki.

Dziś, koryfeusze nowej rewolucji, coraz częściej żądają kolejnej rozprawy z Kościołem. Żądza ta jest tym silniejsza, im silniejsi są katolicy w danym kraju. W Polsce są oni wciąż stosunkowo wpływową grupą, a Kościół hierarchiczny pozostaje ich przedstawicielem, więc wzbudza lewacką wściekłość. Sprawa dostępności aborcji – tak ważna dla powodzenia rewolucji – wymaga więc, w myśl lewackiego widzenia świata, coraz ostrzejszych wystąpień.

Zaczęło się od słynnych czarnych marszów w październiku 2016 roku. Wtedy to na ulice wyległy kobiety żądające prawa do zabijania własnych dzieci. Na symbol swojego protestu wybrały czerń – bo tego właśnie koloru zdawały się być ich dusze, zaprzedane w tamtych dniach iście szatańskiej sprawie. Manifestowały z wulgarnymi napisami na transparentach, wykrzykując niewybredne hasła i nawołując do nienawiści do katolików i do kleru.
 
To były jednak tylko słowa i symbole.

Półtorej roku później nie skończyło się tylko na słowach. Grupa zdziczałych studentów, wykrzykując antyklerykalne hasła próbowała sforsować drzwi warszawskiej kurii. Doprawdy nie wiadomo co stałoby się, gdyby nie skuteczna interwencja policji. Szczęśliwie w marcu tego roku na ulicach polskiej stolicy leżał jeszcze śnieg – lewaccy aktywiści wybrali więc do obrzucenia siedziby kardynała Nycza śnieżki, a nie przykryte białą pierzyną kamienie.

Minęło kilka miesięcy, posłowie PiS znów wykonali żenujący manewr wokół projektu ustawy antyaborcyjnej, a lewackie hordy znów wyszły na ulice. Nikt z nich już nawet nie stara się ukryć nienawiści wobec Kościoła, a nawet nie domaga się buńczucznie „respektowania praw człowieka”, nie. Oni wyszli na ulice wyłącznie by wykrzyczeć swą nienawiść względem Chrystusowego Kościoła – ostatniej na świecie instytucji broniącej jeszcze naturalnego porządku: prawa do życia niewinnych istot. Zdjęcia wykonane we wtorek 3 lipca 2018 roku w Warszawie tylko to udowadniają – oto feministyczni aktywiści zdewastowali kościelne budynki wypisując na nich sprayem bluźniercze hasła.

Ta nienawiść na tym się jednak nie skończy. Nastaną kolejne akcje fanatyków aborcji, jeszcze bardziej agresywne. W ruch pójdą pięści, później może i inne narzędzia.

Jak wobec tego zachowa się katolickie społeczeństwo? Czy biskupom, którzy po tych ekscesach do tej pory nie wydawali żadnych oficjalnych komunikatów potępiających agresję, prawdziwą mowę nienawiści i antychrystianizm, przyjdzie z pomocą wierny lud? Skoro w tym samym czasie energia kościelnych copyrighterów skupiona jest na potępianiu pielgrzymowania tych, którzy – jako nieliczni – mogliby otoczyć biskupie kurie rzeczywistym, niemetaforycznym, kordonem bezpieczeństwa?

Krystian Kratiuk

za:www.pch24.pl