Polecane

Mam obowiązek chronić życie - Rozmowa z Mikołajem Pawlakiem, rzecznikiem praw dziecka

 Jak Pan widzi rolę swojego urzędu? Będzie Pan podejmował sprawy indywidualne czy bardziej ogólne problemy?

– Z zawodu jestem adwokatem i w swojej pracy spotykałem się ze sprawami indywidualnymi. Podobnie było w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie kierowałem Departamentem Spraw Rodzinnych i Nieletnich. To właśnie te indywidualne przypadki sprawiają, że mamy podstawę do tego, żeby analizować ogólne problemy. Bo przecież one nie biorą się znikąd, tylko z przypadków pojedynczych osób czy rodzin i dopiero potem się kumulują. Sprawy indywidualne są bardzo trudne. I tak np. samobójstwa czy depresje dzieci to często efekt problemów w komunikacji w rodzinie, pomiędzy rodzicami i dziećmi. Jest ich cała masa: rozstania, rozwody rodziców, wychowywanie dziecka w niepełnej rodzinie albo gdy rodzice odsuwają się od dzieci i nigdy nie udało im się stworzyć prawdziwych, mocnych więzi. Dziecko wielu spraw nie rozumie. Ono nie rodzi się z twardą skórą i umiejętnością krytycznego myślenia, musi przejść proces kształtowania prawidłowych wzorców i zasad, który mają zapewnić rodzice, wychowawcy i społeczeństwo.

 A co się dzieje, gdy dziecku zabraknie w tym procesie prawdziwych autorytetów?

– Otwiera się m.in. droga do nieograniczonego dostępu do internetu. Dzieci znajdą tam wszystko. Metody samobójcze, sposoby okaleczania. Kupią używki. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę kilka liter i już wyrzuca nam tysiące stron z pornografią. Daliśmy dzieciom wspaniałe narzędzie komunikacji, ale nie nauczyliśmy ich, jak z niego korzystać i krytycznie oceniać pojawiające się tam treści. Ba, my sami, dorośli, nie jesteśmy często w stanie tego narzędzia opanować. Dzieci nie analizują treści z internetu, nie wyczuwają, gdzie czai się zło, i wdrażają je po prostu w życie. Tak zabija się ich naturalne, wewnętrzne piękno. Prowadzi to często do dramatycznych skutków, depresji i niestety samobójstw. Dopiero kiedy analizujemy konkretny przypadek, odkrywamy, co było tego powodem. Z tym dzieckiem nikt nie rozmawiał. Ono szukało kontaktu z bliskimi, ale go nie otrzymało. Miało problem, z którym nie umiało sobie poradzić, i nikt mu nie pomógł albo nie zdążył pomóc. Musimy wspólnie ze specjalistami zastanowić się, jak skutecznie przeciwdziałać tej niebezpiecznej, a niekiedy nawet zabójczej tendencji.

I na zagrożenia płynące z internetu będzie Pan zwracał szczególną uwagę?

– To jest ta część naszego życia, w której funkcjonuje pełna dowolność. Kto ma dostęp do cyberprzestrzeni, ma również nieograniczony dostęp do pornografii. To powinno niepokoić nas wszystkich. Temu trzeba zapobiegać, znaleźć na to metodę.

 Jaką?

– Uważam, że ciekawe rozwiązanie zastosowali Brytyjczycy. W ograniczenie dostępu do pornografii nie zaangażowało się bezpośrednio państwo poprzez wprowadzenie odpowiednich przepisów, ale sami operatorzy, dostawcy internetu. Aby wejść na strony z treściami dla dorosłych, użytkownicy muszą podać numer karty kredytowej. To jest informacja, do której dziecko nie ma dostępu. Podkreślam, chciałbym, żebyśmy pewne rozwiązania wprowadzali oddolnie, bez zakazów państwa. To przyniesie znacznie lepsze rezultaty. Odnosząc się do wychowania – lawina krytyki spadła na reformę edukacji. Jak ocenia Pan to, co dzieje się teraz w szkołach? – W mojej ocenie, najważniejsze, by ta reforma była od strony organizacyjnej i administracyjnej dobrze wdrażana. By jak najlepiej chroniła dzieci. By nie musiały do późnych godzin wieczornych przesiadywać w ławkach. Dzieci muszą mieć czas na życie rodzinne, rozwijanie zainteresowań – to bardzo ważne elementy wychowania. Liczba dzieci i nauczycieli jest stała bez względu na to, czy są gimnazja, czy ich nie ma. O dobrą organizację pracy szkoły powinien zadbać dyrektor, a o realizację programu nauczyciel. W przyszłym roku sytuacja będzie najtrudniejsza, gdy pojawi się podwójny rocznik. Mogę zapewnić, że będę się temu przyglądał i analizował wszystkie niepokojące sygnały, które do mnie dotrą. Już teraz Ministerstwo Edukacji Narodowej i kuratorzy muszą poświęcić tej sprawie wiele uwagi. To samo się nie zrobi. Na wszystko trzeba się przygotować.

 Coraz więcej rodziców wybiera dla swoich dzieci edukację domową. To rozwiązanie będzie Pan wspierał?

– Kiedy rodzice uznają, że ich dzieci należy kształcić w ten sposób, to niech to robią, jednak musi się to odbywać w zgodzie z obowiązującymi przepisami. W społeczeństwie funkcjonuje mit, że takie dzieci pozostawione są same sobie i panuje dowolność programowa. Tak nie jest. Wiedza dzieci jest weryfikowana przez szkoły i do tego procesu nie ma zastrzeżeń. Poza tym dziecko jest badane przez specjalistów, czy może się uczyć w domu. W tej sprawie dowolności rodziców nie ma. Idea uczenia dzieci przez rodziców jest wspaniała. Najbliższe osoby spędzają ten czas razem. To wpływa też na budowanie więzi. Rodzice mają prawo do kształtowania dziecka zgodnie z przyjętym przez siebie modelem wychowawczym. System powinien im w tym pomagać, a nie utrudniać. Ważne, aby rodzice decydujący się na tę formę edukacji pamiętali, że rolą Rzecznika Praw Dziecka jest to, aby zweryfikować, czy to zmierza w dobrą stronę.

 Rodzice zwracają uwagę na istotny problem szkół publicznych, czyli wprowadzanie lewicowych ideologii, w tym gender.

– W parlamencie powtarzałem wielokrotnie: pierwszym środowiskiem wychowania i rozwoju dziecka jest rodzina, i to rodzice mają prawo wychować swoje pociechy zgodnie ze swoim światopoglądem. Nasz kraj jest ukształtowany przez chrześcijaństwo, a większość Polaków jest katolikami. Nie możemy pozwolić, żeby ktoś dokonywał gwałtu na ich przekonaniach. Tym bardziej że oni ślubowali, iż swoje dzieci wychowają w duchu nauki katolickiej. Ale jest też druga rzecz – bardzo ważna – to świecki charakter państwa. O tym, jakie treści będą podawane dzieciom i jakie programy będą realizowane w szkole, powinni decydować rodzice, a programy nauczania winny być układane przez ich demokratycznie wybranych przedstawicieli. Nie zgodzę się na to, żeby w szkołach działo się cokolwiek, na co rodzice nie wyrazili zgody. Nie wolno wprowadzać tylnymi drzwiami obcych edukatorów. Nie zgodzę się również na to, żeby nauczyciele lub pedagodzy zatrudnieni w szkołach zmieniali program i żeby realizowali ideologiczne manifesty. Nie może być tak, żeby mała grupa, ale bardzo głośno wyrażająca swoje poglądy, narzucała je większości tylko dlatego, że ta większość nie jest tak głośna. A przecież też ma ona prawo do wolności wychowania wedle własnych poglądów. Nie ma miejsca na takie zachowania w szkołach, które byłyby wbrew podstawowemu prawu rodziców do wychowania. Nie pozwolę na ulotki, broszury czy spotkania, na które nie wyrażą zgody rodzice. Każdy sygnał o tym, że próbuje się ideologizować szkołę, bez względu na to, w jakim nurcie, będzie przeze mnie analizowany. Będę na to zwracał uwagę tym osobom i instytucjom, którym podlegają placówki oświatowe. Nie odbieram nikomu prawa do poglądów. Nikomu nie zabraniam działalności. Ale niech te środowiska prowadzą swoją aktywność w innych miejscach. Przestrzeń edukacyjna pozostawiona jest państwu i ono w tym zakresie żadnej ideologii wprowadzać nie może.

Czy prawo w Polsce wystarczająco chroni dzieci i rodzinę, która często fałszywie przedstawiana jest jako miejsce, gdzie dzieciom dzieje się krzywda?

– Niestety, pokutuje u nas myślenie o rodzinie jako miejscu, gdzie rzekomo często rodzą się skłonności do przestępczości. Najłatwiej zrzucić na rodzinę winę za społeczne skutki negatywnych zachowań. Ale to jest krzywdzące uproszczenie. Problem jest znacznie bardziej skomplikowany. Żadna ustawa nie może deprecjonować rodziny jako takiej, bo przemoc zdarza się w każdym środowisku. Z nią dziecko może zetknąć się wszędzie. Każdy taki czyn ma swój odpowiednik w prawie karnym. Pobicie, naruszenie nietykalności, znęcanie się – na to wszystko są przepisy karne. Należy przywrócić prawdziwe rozumienie i zadanie rodziny jako środowiska podstawowego i dobrego dla rozwoju dziecka. Kwestie rodzinne będą przeze mnie traktowane priorytetowo, bo to jest jedno z najważniejszych praw dziecka: prawo do wychowania i życia w rodzinie. Konstytucja też o tym traktuje. Jeśli jest nawet sytuacja, że dane dziecko wychowuje się w niepełnej rodzinie, to też będzie mi zależało, by ten jego wzrost był jak najpełniejszy i by zabezpieczyć jego dobro.

Zdarzają się też przypadki odbierania dzieci rodzicom pod byle pretekstem.

– To są bardzo trudne sytuacje. Sądowne odebranie dzieci powinno być jednak ostatecznością. Państwo, wszystkie służby powinny najpierw skupić się na pomocy takiej rodzinie. Muszą działać wspólnie, by ratować rodzinę, a nie od razu ją rozbijać. Jako rzecznik będę chętnie wskazywał wszystkim zaangażowanym w pracę na rzecz dobra dzieci, co zrobić, by to było skuteczne.

 Czy będzie Pan podejmował tego typu sprawy?

– Tak, będę aktywnie występował w takich indywidualnych sprawach. Zawsze po stronie dziecka i dla dziecka, jako jego pełnomocnik, obrońca, powiernik i adwokat.

Pana wypowiedź o zapłodnieniu metodą in vitro wywołała burzę w liberalnych mediach. Spodziewał się Pan takiego poruszenia?

 – W Senacie dostałem bardzo precyzyjne pytania w sprawie tej metody. Jednak niektóre media zmanipulowały moje słowa. Jeden z senatorów poruszył problem stygmatyzacji dzieci poczętych metodą in vitro i walki o ich godność. On odnosił się do dzieci narodzonych. Wyraziłem więc jednoznaczne stanowisko, że w ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka jako jedynym akcie prawnym rangi ustawowej jest wskazane wprost – bez żadnych ograniczeń – że Rzecznik ma działać na rzecz ochrony życia od poczęcia. Podkreślam: od poczęcia. Dzieci poczęte i narodzone zasługują na pełny szacunek i nikt im nie może odbierać godności. To powiedziałem wprost. Zapewniałem, że jeżeli pojawi się jakakolwiek skarga, że takie dziecko jest stygmatyzowane, to będę pierwszy, który podejmie interwencję. Bo to jest dziecko, człowiek najsłabszy i bezbronny. Ale zwróciłem też uwagę, że są jeszcze zamrożone dzieci poczęte. I im nie pozwala się realizować prawa do życia, do wychowania, do godności. W tym kontekście uznałem tę metodę za wątpliwą moralnie. Każdemu dziecku trzeba bowiem zagwarantować poszanowanie godności. Bez względu na to, czy ono przyszło na świat, czy nie. Krytykom można zadać pytanie: w jaki inny sposób mam jako Rzecznik Praw Dziecka wykonać ciążący na mnie obowiązek działania na rzecz ochrony prawa do życia od poczęcia?

Popiera Pan wniosek posłów do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Ustawą Zasadniczą tzw. aborcyjnej przesłanki eugenicznej?

– Oczywiście. Podpisuję się też pod zdaniem, które wyraził prokurator generalny. Przyjęto zasadę, że prawo postępuje za sytuacjami i za pędzącym światem. Ustawa o planowaniu rodziny jest z 1993 roku, a obowiązująca Konstytucja z 1997 roku. Z kolei ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka została uchwalona w 2000 roku. Wtedy parlament uznał, że należy życie chronić od poczęcia – mnie to prawo wiąże. Dlatego należy poprzeć wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Tym bardziej że aborcji wykonywanych na podstawie przesłanki eugenicznej jest najwięcej. Wydaje mi się, że sędziowie Trybunału do tego wniosku by się przychylili. I wtedy byłby to krok w bardzo dobrym kierunku. Mówimy przecież o tysiącu istnień ludzkich rocznie. Bo tyle jest zabijanych na bazie tej jednej przesłanki.

 Co Pan jako Rzecznik Praw Dziecka może w tej sprawie zrobić?

 – Sytuacja jest kuriozalna, bo nic. Ustawodawca opracował bardzo mocny zapis, który nakłada na mnie obowiązek ochrony każdego życia dziecka. Urząd Rzecznika Praw Dziecka jest powołany w Konstytucji RP! Ale nie mam narzędzi, abym mógł chronić to życie poczęte. Przed Trybunałem Konstytucyjnym może występować Rzecznik Praw Obywatelskich. Ja, jako Rzecznik Praw Dziecka, ten specjalistyczny organ do ochrony praw najmłodszych obywateli, mogę występować przed Trybunałem, ale w sprawach skarg konstytucyjnych, czyli tych indywidualnych, gdy ktoś uważa, że jakieś prawo zostało naruszone, a w innych sprawach, gdy zgłosi to wcześniej RPO. Nie ma w tym katalogu innych podmiotów, które umożliwiłyby mi zabranie głosu przed Trybunałem Konstytucyjnym. Tym innym podmiotem mogliby być posłowie, którzy zaskarżyli przesłankę eugeniczną. A prawo to uniemożliwia. Swoje stanowisko mógłbym przedstawić przed Trybunałem tylko wtedy, gdy zgłosi to rzecznik Adam Bodnar. Ja mogę jedynie apelować do Rzecznika Praw Obywatelskich, żeby zechciał bronić przed Trybunałem prawa każdego człowieka do życia.

 Dziękujemy za rozmowę.

 – Dziękuję bardzo za rozmowę, a wszystkim Pracownikom i Czytelnikom „Naszego Dziennika” życzę błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności i łask w nowym 2019 roku.

Aneta Przysiężniuk-Parys, Rafał Stefaniuk

za:naszdziennik