Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

O opiekę nad Ojczyzną i nami

"Straszny dwór" Stanisława Moniuszki w reż. Ryszarda Peryta w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
«Chyba nikt nie ma wątpliwości, że "Straszny dwór" wraz z "Halką" to nasze dwa największe narodowe arcydzieła operowe. Większych nie stworzył żaden z polskich kompozytorów operowych, zarówno dawnych, jak i współczesnych. Zdaję sobie sprawę z tego, że słowo "narodowy" u niektórych powoduje drgawki alergiczne.

Owi alergicy przystąpili do ataku na najnowszą premierę "Strasznego dworu" w reżyserii Ryszarda Peryta wystawioną w Polskiej Operze Królewskiej w niezwykle skromnej, ale jakże znakomitej i wiele mówiącej inscenizacji, z pięknym, głębokim, przejmującym finałem odwołującym się do naszej tradycji, w której przez całe wieki polska tożsamość narodowa i religijna są ze sobą ściśle zespolone.

Ileż jadu znajduję w niektórych recenzjach "Strasznego dworu". Są nawet tacy, którzy próbują umniejszyć postać samego Stanisława Moniuszki i powątpiewać w słuszność ustanowienia przez Sejm Roku Moniuszkowskiego z racji dwustulecia urodzin kompozytora. Bo dlaczego - jak twierdzą - nie ustanowiono też roku na przykład Mieczysława Wajnberga, polskiego kompozytora żydowskiego pochodzenia, który urodził się sto lat temu, itd., itd. Jak słusznie ktoś w internecie napisał, nie każdy, kto urodził się w Polsce, szanuje polski kod kulturowy. Nic dodać, nic ująć. Reakcja części autorów recenzji na inscenizację Ryszarda Peryta jest tego jaskrawym dowodem.

Natomiast nie przeszkadzała owym "alergikom" karykatura "Strasznego dworu" dokonana w listopadzie 2015 r. w Operze Narodowej przez angielskiego reżysera Davida Pountneya, któremu wątek patriotyczny zawarty w arcydziele Moniuszki posłużył do ośmieszenia polskiego patriotyzmu i próby zdyskredytowania naszej tożsamości narodowej. Polskie barwy narodowe są prawnie chronione i powinno to być przestrzegane przez wszystkich. Także przez teatry. Przypomnijmy, iż premiera tej - ogołoconej z polskiego obyczaju, polskiej tradycji i w ogóle polskości - inscenizacji odbyła się tuż po wyborach parlamentarnych 2015 r. Pountney niedawno otrzymał polskie obywatelstwo, a w 2013 r. (za czasów poprzedniej władzy) został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP za promocję polskiej kultury za granicą.

Inscenizacja Ryszarda Peryta wpisuje się w okres wyjątkowy. Tym patriotycznym dziełem Polska Opera Królewska niejako podsumowuje obchody stulecia odzyskania niepodległości przez naszą Ojczyznę. A zarazem "Straszny dwór" otwiera ustanowiony uchwałą Sejmu RP Rok Stanisława Moniuszki. Ponadto autor najnowszej inscenizacji Ryszard Peryt - jak sam wyznaje - nadał spektaklowi w pewnym sensie także osobisty akcent w kilku wymiarach: w myśleniu w ogóle o operze, a także o operze polskiej, o Ojczyźnie, o rodzinnym domu, o przyjaciołach. Jeszcze przed premierą reżyser powiedział mediom, iż "Straszny dwór" jest dlań "żywiołem tego, co najważniejsze w polskiej kulturze" - "Dziadów" i "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza.

Nie mogło też zabraknąć w inscenizacji Peryta elementu historycznego jako niezbędnego kontekstu dla odczytania utworu Moniuszki. Klęska Powstania Styczniowego silnie wstrząsnęła kompozytorem. Swoim dziełem starał się podnieść Polaków na duchu, tworząc (wcześniej rozpoczęty) "Straszny dwór" w kierunku tzw. pokrzepienia serc na wzór wspomnianego "Pana Tadeusza". Prapremiera "Strasznego dworu" odbyła się we wrześniu 1865 r. Klimat polskości zawarty zarówno w libretcie, jak i w muzyce szybko obudził czujność rosyjskiej cenzury, która zdjęła spektakl po trzech przedstawieniach.

W przedstawieniu Ryszarda Peryta wszystkie te elementy, klimaty, akcenty spotykają się, tworząc spójne artystycznie dzieło. Począwszy od "ubogiej" (z założenia) scenografii, przez ciemne i wręcz czarne kostiumy (nawiązujące do żałobnych sukien noszonych przez Polki w czasie powstania), po rezygnację ze scen sytuacyjnych. Peryt zbudował swój spektakl trochę na wzór gatunku funkcjonującego na scenie dramatycznej, mianowicie teatru rapsodycznego. A więc teatru o dość surowej formie, rezygnującego z tzw. atrakcji inscenizacyjnych. W teatrze rapsodycznym słowo jest najważniejsze, zaś wszystkie inne elementy pojawiają się tylko w tym celu, by uwypuklić wyrazistość słowa i oddać mu prymat. Podobnie jest i tutaj, tyle że najważniejsza pozostaje oczywiście strona muzyczna (świetnie wykonana), ale też i libretto. Stąd nierzadko śpiewacy są ustawieni frontem do publiczności, by mówić-śpiewać wprost do niej.

Aby zaprezentować operę w tak - nazwijmy umownie - rapsodycznym stylu, potrzeba doskonałych wykonawców. I tacy właśnie niosą ów wyjątkowy, ważny, wspaniały spektakl, że wymienię Adama Kruszewskiego, Anetę Łukaszewicz, Wojciecha Gierlacha, Remigiusza Łukomskiego, Witolda Żołądkiewicza, Monikę Ledzion-Porczyńską, Gabrielę Kamińską, właściwie cały zespół.

A na finał zamiast słynnego mazura, na który nie pozwalają warunki maleńkiej sceny w Teatrze Królewskim w Łazienkach, otrzymujemy Agnus Dei pochodzące z III Litanii Ostrobramskiej Stanisława Moniuszki. Mistrzowsko wykonanemu przez cały zespół utworowi Moniuszki nadaje głęboką wymowę i wyraziste przesłanie przepiękny obraz Matki Bożej wolno powiększający się i przesuwający w naszą stronę. Ta finałowa scena jest jak przejmująco brzmiąca modlitwa, posiadająca najwyższy wyraz artystyczny, z metaforycznym błaganiem o opiekę nad naszą dzisiejszą Ojczyzną, nad nami.»

"O opiekę nad Ojczyzną i nami"
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik nr 16
19-01-2019

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/269909,druk.html    

Copyright © 2017. All Rights Reserved.