Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Dziś rocznica kulminacji rzezi wołyńskiej

11 lipca obchodzimy "Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP”. Tego dnia w 1943 roku oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii dokonały na Wołyniu skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, mordując ponad tysiąc osób.

Badaczka rzezi wołyńskiej Ewa Siemaszko wyjaśnia w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że wielki dramat ludności Wołynia polegał na tym, że przeciwko sobie stanęli bliscy sobie ludzie. W wielu miejscach, przypomina Ewa Siemaszko, ludzie, którzy wcześniej byli w bardzo dobrych stosunkach ze swoimi sąsiadami, byli potem mordowani przez Ukraińców.

Historyk, profesor Leon Popek przypomina, że u podstaw rzezi wołyńskiej, dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów często przy wsparciu lokalnej ludności ukraińskiej, stała obłędna, nacjonalistyczna ideologia Dmytro Doncowa. Zakładała ona wyniszczenie polskiej ludności na Wołyniu. Tę nacjonalistyczną ideologię "sączono" Ukraińcom przez lata, mówiono im, że mają być okrutni i bezwzględni. Zaowocowało to mordami na niewinnych ludziach: kobietach, dzieciach i starcach.

Ewa Siemaszko dodaje, że tragedia na Wołyniu dotyczy nie tylko Polaków. Zdaniem badaczki, dużo gorsze od fizycznego unicestwienia ludzi, zniszczenia ich dobytku, kultury, było "zniszczenie duchowe jakie dotknęło Ukraińców i ta demoralizacja, to wprzęgnięcie się w samonakręcającą się machinę zła nie zostało przerwane".

Na samym tylko Wołyniu z rąk Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii i części lokalnej ludności cywilnej w latach 1943-44 zginęło około 60 tysięcy Polaków, w akcjach odwetowych mogło zginąć 2-3 tysiące Ukraińców.

Analogiczne ludobójstwo zostało przeprowadzone przez oddziały UPA na terenie Małopolski Wschodniej w pierwszej połowie 1944 roku.

za:www.fronda.pl

***

Ważne słowa prezydenta! "Warunkiem upamiętnienia rzezi wołyńskiej jest zgoda na ekshumacje"

Żeby nie było wrogości, potrzebne jest nam przede wszystkim upamiętnienie. Warunkiem upamiętnienia jest to, żeby strona ukraińska zgodziła się na przeprowadzenie ekshumacji – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości związanych z 76. rocznicą ludobójstwa na Wołyniu.

Prezydent podkreślił, że "chce bardzo mocno podkreślić", iż strona polska i on sam chcą, by relacje z Ukrainą "były jak najlepsze". - Jeżeli dzisiaj mówimy o budowaniu relacji pomiędzy naszymi narodami, (...) to jedna rzecz jest pewna: potrzebujemy pamięci. Po to, żeby coś takiego, co wtedy się zdarzyło, nigdy więcej się nie powtórzyło – mówił.

– Warunkiem upamiętnienia jest to, żeby strona ukraińska zgodziła się na przeprowadzenie eskhumacji po to, by można było oznaczyć groby – podkreślił Andrzej Duda.

za:telewizjarepublika.pl
***

 Prof. J. Żaryn: Upamiętnianie ofiar ludobójstwa nie jest przeszkodą w relacjach z państwem ukraińskim

Przestajemy podlegać dwóm szantażom, że upamiętnianie ofiar ludobójstwa jest przeszkodą w relacjach z państwem ukraińskim oraz że ten, kto honoruje tamto wydarzenie jest agentem Moskwy – powiedział w rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia Maryja prof. Jan Żaryn. Dzisiaj przypada Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.

Masowe zbrodnie popełnione w latach 1943-1945 przez OUN-UPA na ludności polskiej, głównie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, określane są mianem zbrodni wołyńskiej. Jej kulminacja nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA w skoordynowany sposób zaatakowały ok. 150 polskich miejscowości, zabijając około 10-12 tys. ich mieszkańców.

Historyk prof. Jan Żaryn zwrócił uwagę, że w ostatnich latach nastąpiła zmiana polityki historycznej w Polsce odnośnie zbrodni wołyńskiej.

    – Na początku lat 90. i przez długie lata III RP rodziny wołyńskie mogły odczuwać swoje położenie jako podobne do położenia rodzin katyńskich w PRL. To jest przestroga, która powinna w nas być, szczególnie wśród polityków odpowiedzialnych za politykę historyczną. Mam nadzieję, że te środowiska odczuwają, że w tej kwestii nastąpiła wyraźna zmiana po roku 2015 – podkreślił prof. Jan Żaryn.

Zbrodnia wołyńska do dzisiaj dzieli Polskę i Ukrainę. Nasi historycy wskazują, że była to ludobójcza czystka etniczna. Ukraina utrzymuje jednak, że zbrodnia wołyńska była efektem symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który równo odpowiedzialne były obie strony.

    – Przestajemy – jako państwo polskie – podlegać dwóm szantażom. Pierwszy szantaż to przekonanie, że upamiętnianie ofiar ludobójstwa jest przeszkodą w relacjach z państwem ukraińskim. To miało nas powstrzymywać od uhonorowania ofiar ludobójstwa. Drugi szantaż polega na wmawianiu, że ten, kto honoruje tamto wydarzenie jest agentem Moskwy. Dzisiaj przechodzą one do niesławnej historii, bo tak jak upamiętniamy na przykład Powstanie Warszawskie, tak też powinniśmy upamiętniać te ofiary – zaznaczył historyk.

za:www.radiomaryja.pl
 ***

Zychowicz: AK miała inne priorytety niż pomoc Polakom na Wołyniu

„Za śmierć Polaków na Wołyniu odpowiada UPA i Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. Armia Krajowa odpowiada za coś innego – za to, że na Wołyniu nie powstały zawczasu jakieś oddziały partyzanckie polskie, które mogłyby tym Polakom pomóc i ich obronić przed napastnikami” – mówił w poranku „Siódma 9” Piotr Zychowicz, redaktor naczelny „Historia Do Rzeczy” i autor książki "Wołyń zdradzony".

 W ocenie Zychowicza, sygnałów mówiących o tym, że ludność Wołynia jest zagrożona przez UPA było mnóstwo. – Archiwalne dokumenty nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że od końca ‘42 r. komenda główna była wręcz bombardowana alarmującymi depeszami mówiącymi o tym, że jest straszliwe zagrożenie dla Polaków na Wołyniu ze strony banderowców. (…) Niestety wszystkie te raporty trafiały do kosza, a AK nie zrobiła nic – przekonywał.

Redaktor naczelny "Historia Do Rzeczy" tłumaczył, że Armia Krajowa uważała raporty za objawy panikarstwa. Myślano też - wskazywał Zychowicz - że z banderowcami da się dogadać. – Uważam, że to było skrajną naiwnością, ponieważ nie można było osiągnąć kompromisu z organizacją taką jak UPA – dodał.

„Moim zdaniem nie trzeba było gadać, tylko trzeba było działać. Trzeba było się uzbroić po zęby, szykować się do rozprawy tak, żeby w momencie «krwawej niedzieli», kiedy banderowcy przystąpili do generalnej rozprawy z Polakami, w terenie były oddziały partyzanckie. Niestety to było niemożliwe z tego powodu, że AK – i to jest najważniejszy problem – miała inne priorytety, czyli walkę z Niemcami. Była to organizacja antyniemiecka, która uważała niesłusznie, że Polacy mają tylko jednego wroga, czyli Niemców, bo patrzyła na wszystko z perspektywy warszawskiej specyfiki. Kierownictwo AK nie rozumiało specyfiki wołyńskiej i wszystkie wysiłki skupiało na przygotowaniu się do powstania, które zostało zrealizowane w końcu w ‘44 r. jako akcja «Burza». Tak długo odwlekała to, aż było za późno. Kiedy w końcu już nie można było chować głowy w piasek i oni zorganizowali te oddziały partyzanckie, to był dramat, bo rozkaz o stworzeniu oddziałów partyzanckich na Wołyniu został wydany 20 lipca ‘43 r., 9 dni po apogeum rzezi. Zanim weszli w pole i udało im się zorganizować, minęły kolejne tygodnie. Za późno. W momencie, kiedy AK stworzyła oddziały partyzanckie, zdecydowana część ofiar ludobójstwa na Wołyniu już dawno zginęła, nie doczekawszy się odsieczy – mówił publicysta.

Zychowicz wskazywał, że mordy dokonane na Polakach nie były spontanicznym chłopskim buntem, ale zorganizowaną akcją. Podkreślał, że "od samego początku kierownictwo OUN, UPA chciało upozorować tę zaplanowaną z zimną krwią czystkę etniczną na Polakach, nadać jej kamuflaż spontanicznej chłopskiej rebelii, takiego wystąpienia w stylu rzezi Chmielnickiego, że uciśnieni chłopi ukraińscy rzucają się na swoich krwiopijców, panów polskich". – Dlatego zdecydowano, że wciągnie się do tego dzieła mordu te masy chłopskie, rzuci się tych ludzi z narzędziami rolniczymi przeciwko Polakom i dzięki temu się powie: «To nie my, to były tylko lokalne wystąpienia ludności doprowadzanej do wściekłości przez Polaków. My nie mamy z tym nic wspólnego», ale cel oczywiście zostałby osiągnięty w postaci zniknięcia Polaków z Wołynia. (…) To była zaplanowana z zimną krwią czystka etniczna, której nadano kamuflaż w postaci chłopskich wystąpień – tłumaczył.

za:dorzeczy.pl


***

Stanisław Karczewski: Ukraina w UE? Tak, ale bez Bandery

Dziś, 11 lipca, wspominamy Polaków zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. To Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Stanisław Karczewski w rozmowie na antenie radiowej „Jedynki” przyznał, że nie unika rozmów ani spotkań z ukraińskimi politykami na ten temat.

„[…] wprost przeciwnie, staram się by było ich jak najwięcej” - podkreślił marszałek Senatu.


Dodał też:

„Należy prowadzić dialog tak, abyśmy budowali nasze sąsiedzkie relacje na prawdzie historycznej”.

Zaznaczył mocno, że chcąc mieć dobre relacje z sąsiadem, najważniejsze jest trzymanie się prawy historycznej, a dialog „jest konieczny”.

Mocno podkreślił również:

„Jesteśmy ambasadorami Ukrainy w dążeniach do członkostwa w Unii Europejskiej i strukturach NATO, ale nigdy nie pozwolimy na to, żeby weszła do UE ze sztandarem z Banderą. Jesteśmy tutaj pryncypialni, stanowczy”.

Rozmawiano również o wczorajszym głosowaniu w PE, w związku z którym odrzucona została kandydatura Beaty Szydło. Karczewski przyznał, że jest tym bardzo zawiedziony:

„[…] Premier Szydło jest bardzo doświadczonym politykiem właśnie w tym zakresie, w zakresie tej komisji, więc ta funkcja na pewno byłaby wypełniana przez panią premier godnie i bardzo profesjonalnie”.

Dodał:

„ To pani premier otrzymała największą ilość głosów, więc bardzo dziwię się. To budowanie dziwnych, niedobrych standardów. Jestem bardzo zawiedziony tą decyzją. Głosowanie było tajne”.

za:www.fronda.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.