Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Temida Stankiewicz-Podhorecka:Socrealistyczna propaganda

"Projekt Laramie" Moisesa Kaufmana w reż. Michała Gielety w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Niejaki Michał Gieleta, u nas prawie nikomu nieznany, przybył do Polski (na zaproszenie Tadeusza Słobodzianka, dyrektora Teatru Dramatycznego, obejmującego kilka scen), by wyreżyserować w Warszawie spektakl "Projekt Laramie". Cel, jaki sobie postawił pan reżyser, to obrona LGBT. Można by pomyśleć, że sodomitom w Polsce dzieje się jakaś krzywda. Aktywiści LGBT ślą na cały świat fałszywy przekaz, że Polacy są antysemitami i groźnymi homofobami.

Kto naprawdę jest krzywdzony

Tymczasem to my, normalni, jesteśmy krzywdzeni przez ideologię tej "tęczowej zarazy". Za sprzeciw i niezgodę z naszej strony na propagowanie zboczeń jesteśmy karani, prześladowani. Przykłady? Bardzo proszę: głośna sprawa drukarza z Łodzi skazanego przez sąd za to, że zgodnie ze swoim sumieniem sprzeciwił się propagowaniu ideologii LGBT; pracownik IKEI zwolniony z pracy za zacytowanie Pisma Świętego; 15-letni Jakub stojący z krzyżem naprzeciw parady tęczowych, za co nękana jest kuratorem rodzina chłopca; prof. Aleksander Nalaskowski zawieszony w pracy przez rektora swojej uczelni za felieton ukazujący prawdę o LGBT (na szczęście rektor pod wpływem nacisku opinii publicznej w końcu wycofał się z tej kary).

Nie mówiąc już o tym, czego doświadczył i nadal doświadcza ks. abp Marek Jędraszewski (hejt, skargi do Watykanu, silna nagonka w internecie, wręcz z zagrożeniem życia) za odważne i ogromnie potrzebne obecnie kazanie wskazujące niebezpieczeństwa agresywnie rozlewającej się dziś na świat ideologii LGBT. A ostatnio mamy przykład nauczyciela wiejskiej szkoły w województwie kujawsko-pomorskim, któremu zagrożono zwolnieniem za wypowiedzi w obronie bezczeszczonego przez LGBT wizerunku Matki Bożej, polskiej flagi i godła. To tylko niektóre przykłady. A państwo polskie, niestety, nie karze tych, którzy na gejowskich paradach profanują symbole patriotyczne i religijne, Eucharystię.
Tak więc prześladowania, dyskryminacja, kary sądowe i wyrzucanie ludzi z pracy za to, że nie akceptują wrogiej człowiekowi ideologii gender, stają się obecnie codziennością. To jest rodzaj przemocy, a nawet terroryzm homoseksualny, którego celem, jak zawsze lewicy (a dziś mamy do czynienia z odradzającym się marksizmem w postaci ideologii gender, LGBT itd.), jest zniszczenie rodziny, Kościoła i zmarginalizowanie społeczności katolickiej. LGBT znakomicie się do tego nadaje. Ideologowie owej "tęczowej zarazy", rozpasani bezkarnością, opłacani m.in. przez rozmaite fundacje George'a Sorosa, mając polityczne i moralne wsparcie z zagranicy, w tym wśród wysokich rangą urzędników UE, robią, co im się żywnie podoba. Zabierają główne ulice miast na parady odmieńców, które mają wymusić na normalnym polskim społeczeństwie zaakceptowanie ich sodomickich postaw, a na parlamencie wymóc ustawy sankcjonujące owe żądania, przeczące zdrowemu rozsądkowi, społecznemu dobru i naturalnemu porządkowi świata. To jest walka o przywileje dla tych środowisk.

Manipulacje widzem

Jak widać teatr w tym haniebnym procederze bierze aktywny udział. Vide: spektakl Michała Gielety. Reżyser sięgnął do sztuki sprzed lat Moisésa Kaufmana przedstawiającej historię, która zdarzyła się naprawdę, kiedy to na amerykańskiej prowincji został zamordowany homoseksualista. I wokół tej sprawy zbudował przedstawienie, które ma być siermiężną aluzją do obecnej Polski pod władzą PiS. To oczywiście bezczelna manipulacja widzem. Michał Gieleta w swoich wywiadach, których udzielił mediom ("Gazeta Wyborcza", "Newsweek"), powiedział, że polska prawica, Kościół i rząd podsycają atmosferę nienawiści i oświadczył, iż Polska w ostatnim okresie stała mu się kulturowo i tożsamościowo obca. W takim razie po co tu przyjeżdża. Tym bardziej że z jego wypowiedzi wynika, iż w Polsce jest zalękniony, zaraz po premierze spektaklu wraca do Londynu, gdzie mieszka, bo tam czuje się bezpiecznie. A naszą, polską rzeczywistość określa jako "smolistą maź społecznej brzydoty". Pominę już inne obelżywe dla Polaków wypowiedzi pana Gielety.

Amatorszczyzna do bólu

Jeśli zaś chodzi o przedstawienie "Projekt Laramie", to jest typowo propagandowy spektakl według niegdysiejszych wzorów socrealistycznych (jak widać, komuna wraca). Wykonawcy, stojąc najczęściej frontem do widowni (jak na apelu), opowiadają, co się zdarzyło niegdyś w miasteczku Laramie położonym w stanie Wyoming. Wykrzykują jakieś kwestie, które nierzadko trudno zrozumieć, bo prawidłową dykcję zastępują tu wrzaskliwe krzyki wykonawców i ogólny bełkot. Forma spektaklu ma nawiązywać do reportażu połączonego z dokumentem. Tylko że reportaż czy dokument na scenie wymaga jednak artystycznego przetworzenia, a w przedstawieniu Gielety o stronie artystycznej nie ma co mówić. Bo tego tu nie ma. Uważam za niedopuszczalne, żeby twórca spektaklu, który mieni się być reżyserem (operowym i teatralnym, jak napisano w notce biograficznej), wykazywał tak żenujący brak podstawowej wiedzy w zakresie warsztatu reżyserskiego (m.in. tzw. dziury dramaturgiczne, nieumiejętność indywidualnego prowadzenia aktorów i operowania scenami zbiorowymi).
Takiej skali nieporadności i amatorstwa w reżyserii oraz w wykonaniu (występują tu głównie członkowie fundacji FETA) dawno nie widziałam. Wstyd i hańba, że taka miernota znalazła się na scenie - co by nie mówić - jednak teatru zawodowego. No i finansowanego z naszych podatków.

"Socrealistyczna propaganda"
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik nr 232
05-10-2019

Copyright © 2017. All Rights Reserved.