Polecane

Ks.prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Zrozumieć chrześcijaństwo

„Chrześcijaństwo to – powiem oczywistość – jeden z fundamentów europejskiej cywilizacji obok prawa rzymskiego, greckiej filozofii i całego wielowiekowego dorobku kulturalnego. To wszystko składa się na coś, co jest Europą w sensie identyfikacji.

W polityce można być chrześcijaninem niezależnie od wyznania i praktykowane religii. Synonimem chrześcijanina w polityce jest dla mnie zwolennik i uczestnik liberalnej demokracji. W tym sensie, choć jestem dość świeckim politykiem, absolutnie czuję się chrześcijańskim demokratą”. To słowa Donalda Tuska udzielone w wywiadzie prasowym na pytanie o to, czy czuje się chrześcijańskim demokratą.

Rozumiem, że Pan Tusk jest magistrem historii. Nie jest filozofem, religioznawcą, teologię. Ma podstawowe wyższe wykształcenie, które zdecydowanie nie upoważnia do tego, by nazwać go intelektualistą.
W tej sytuacji bezcelowa jest polemika w sensie sporu na argumenty. Nie ma więc sensu wskazywanie na przykład na to, że w opisywania korzeni Europy jest pewna asymetria. Prawo rzymskie, filozofia grecka i... chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo, czyli co? Czy tak trudno odkryć, że to jest koncepcja Boga osobowego, a zatem i koncepcja osoby. To rzutuje na koncepcję praw osoby. Chrześcijaństwo to także miłość, a zatem i jej formy społeczne, jak solidarność.
Nie ma sensu wskazywanie, że chrześcijaństwo nie jest tożsame, czy zbieżne z demokracją liberalną. To ciekawa skądinąd myśl – jak pogodzić wartość demokracji liberalnej z faktem skazania na śmierć Chrystusa, Założyciela chrześcijaństwa mocą demokratycznego sądu i wyroku.

Nie, to nie ma sensu. Niemniej, piszę te słowa, bo taka potoczystość (“tuskowatość”) słów i poglądów bez sensu i bez znaczenia przetacza się przez nasz świat. I niektórych urzeka to, że można być niechrześcijańskim chrześcijaninem, że można być niewierzącym w Boga wyznawcą własnego ego. Niektórych to urzeka. I zarazem tych samych, urzeczonych bezmyślnością, oburza to, że można inaczej – że przynajmniej próbuje się inaczej. Tych, którzy próbują rozumieć i żyć chrześcijaństwem nie według magisterium brukselskiego, ale zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego wyszydza się i ironizuje się z nich. Pan Tusk próbował w tych dniach wyszydzić polityków prawicy wyznających swoją wiarę nie w demokratyczno-liberalne chrześcijaństwo w przestrzeni gazety, ale wyznających wiarę w Chrystusa w Kościele. Zapewne, urzeczony własnymi słowami czuł się jako zaśmiewający się z innych.

I chciałoby się w tym miejscu przywołać Gogola - Z czego się śmiejecie? z siebie samych się śmiejecie!

Stajemy w progu uroczystości Narodzenia Pańskiego. Od tego wydarzenia mierzymy nasz czas, czas naszego świata zachodniego. Były próby zmiany tej miary chronologia, ale kto o nich dzisiaj pamięta? Od tego wydarzenia szczególnie potwierdzamy wartość człowieczeństwa i wartość życia ludzkiego. Chrześcijaństwo – jak tłumaczył niegdyś św. Jan Paweł II – to właśnie zdumienie i zadziwienie tą niezwykłą godnością człowieka. Niech to zdumienie w nas pozostanie. Wbrew wszystkiemu i niektórym.