Polecane

Franciszek Kucharczak-Ideologia ekologizmu

Powinniśmy troszczyć się o nasz wspólny dom – to mówią wszyscy. Ale dla kogo ten dom powstał i kto ma w nim mieszkać? Tu zgody nie ma.
Ropa na świecie miała się skończyć do 1975 roku. Takie były prognozy w 1966 roku. Dwa lata później alarmowano, że wkrótce zadusimy się wskutek przeludnienia. W roku 1970 straszono nową epoką lodowcową, która miała się zacząć w okolicach roku 2000.

Wątek zlodowacenia pojawiał się w mediach jeszcze kilkakrotnie – proces ten miał się zacząć w 2020 roku. Potem była dziura ozonowa i globalne ocieplenie. Al Gore, wiceprezydent USA za czasów Clintona, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za walkę z efektem cieplarnianym. Głośny był w naszym kraju fragment jego książki „Earth in the Balance” z 2007 roku, w której donosił, że „na pewnych obszarach w Polsce dzieci są regularnie zabierane do głębokich kopalni, by odetchnęły od zanieczyszczeń i gazów różnego rodzaju w powietrzu”.

Dziś mamy kolejne alarmistyczne prognozy na temat zagrożenia planety, urastające w przekazie medialnym do rangi obowiązującej wykładni. Jednak nie w prognozach rzecz, bo te przynajmniej częściowo mogą być trafione, a wynikające z nich działania rzeczywiście mogą posłużyć do poprawy stanu planety. Rzecz w ideologii, jaka zaczyna towarzyszyć aktywności części działaczy ekologicznych. Zwrócił na to uwagę abp Marek Jędraszewski, gdy przed świętami odniósł się do zadanego mu w Telewizji Republika pytania o stosunek Kościoła do forsowanej ideologii „ekologizmu”. Dziennikarz rozwinął pytanie, wspominając o manifeście ze szczytu klimatycznego w Madrycie, podpisanym m.in. przez nastolatkę Gretę Thunberg, w którym winą za globalne ocieplenie obarczono m.in. patriarchat.

„Można to skwitować krótko: powrót do Engelsa i do jego twierdzeń, że małżeństwo to kolejny przejaw ucisku, a w imię równości trzeba zerwać z całą tradycją chrześcijańską, bez której my, Europejczycy, nie zrozumiemy się, bo jesteśmy w niej wychowywani od tysiącleci. To się kwestionuje przez różne nowe ruchy, a także próbuje się narzucać jako obowiązującą doktrynę” – odpowiedział metropolita krakowski. Nawiązując do działalności obsadzonej w roli autorytetu Grety Thunberg, zauważył: „To zjawisko bardzo niebezpieczne, bo to nie jest tylko postacią nastolatki, to coś, co się narzuca, a ta aktywistka staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych, społecznych”. Dodał, że ekologizm koliduje z przekazem biblijnym, który mówi o cudzie stworzenia świata przez Boga. „Bóg się tym światem zachwyca, człowiek jest postawiony jako ukoronowanie całego dzieła stworzenia” – przypomniał hierarcha. Przywołał skierowane do ludzi Boże wezwanie: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” i zwrócił uwagę, że w Księdze Rodzaju to człowiek nadaje nazwy zwierzętom, a więc nad nimi panuje. „To jest wizja człowieka i świata, którą głosi chrześcijaństwo i która jest także głęboko zakorzeniona w judaizmie” – powiedział. Zaznaczył, że obecnie odwraca się porządek świata. „Przede wszystkim neguje się istnienie Pana Boga jako Stwórcy, kwestionuje się także rolę i godność każdego człowieka” – ocenił.

Stwierdził też, że „realizm filozoficzny, ale także chrześcijański, polega na tym, że my próbujemy odczytać ten świat, odczytać prawdę o człowieku, zapytać, skąd to pochodzi. (…) Natomiast ideologia polega na tym, że mamy jakieś idee, mniej lub bardziej oderwane od rzeczywistości, i na siłę chcemy je wprowadzać w świat ludzi, nie patrząc na jakiekolwiek koszty” – zauważył. Wskazał na ruchy lewicowe jako na „jedną wielką inżynierię, próbę przekształcenia człowieka i świata na swoją modłę”. Przywołał w tym kontekście komunizm, zaznaczając, że dziś niekoniecznie chodzi o zabijanie opornych, ale o pozbawianie ludzi tego, co decyduje o człowieczeństwie, zamykanie ich na prawdę, którą głosi Chrystus”.

„Droga Greto”

Uważny i uczciwy odbiorca tych słów łatwo stwierdzi, że nie ma w nich nic, co kłóciłoby się z doktryną Kościoła. Niestety, sądząc po reakcjach, mało kto w ogóle sięgnął do oryginału. W relacjach medialnych wypowiedź ta szybko urosła do rangi skandalu. Krakowski metropolita już w tytułach i nagłówkach został obsadzony w roli wroga środowiska naturalnego. Wielkie oburzenie wywołał też jego brak należytego zachwytu dla zaangażowania nastoletniej Szwedki. W tym kontekście doszło do groteskowej sytuacji, wywołanej przez Janinę Ochojską. Europosłanka napisała do Thunberg, donosząc jej na Twitterze: „Droga Greto, wspieram twoją aktywność, ale wyobraź sobie, że arcybiskup z Krakowa Jędraszewski uważa, że jesteś zmanipulowaną osobą, która zaprzecza Biblii”.

Były też reakcje zupełnie nieśmieszne. Histeria wokół abp. Jędraszewskiego osiągnęła temperaturę wrzenia, gdy „z dotkniętej ogniem Australii” odezwał się wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej. Szalejące tam pożary uznał za pośredni skutek działalności człowieka, a słowa hierarchy wziął za sprzeciw wobec aktywności mającej chronić nasz glob. „Nie ma dziś gorszej zarazy w cywilizowanym świecie niż ci, którzy kwestionują konieczność dbania o naszą planetę i jej ochronę. Jędraszewski, idź do diabła, tam jest twoje miejsce” – napisał w internecie.

Powinniśmy troszczyć się o nasz wspólny dom – to mówią wszyscy. Ale dla kogo ten dom powstał i kto ma w nim mieszkać? Tu zgody nie ma.

Pomijając nienawistny język, szczególnie naganny w ustach polityka i urzędnika tej rangi, zauważyć wypada, że była to wypowiedź z gruntu fałszywa. Krakowski metropolita nie zakwestionował potrzeby otoczenia troską ziemi, a tym bardziej nie sprzeciwił się nauczaniu papieża, wyrażonemu m.in. w encyklice Laudato si’ – bo i to mu zarzucano. W dalszej części wywiadu podkreślił konieczność dbania o naszą planetę. Mówił o złu, jakie wynikło z filozofii minionych wieków, gdy uważano, że świat jest przedmiotem, który człowiek może bezkarnie wykorzystywać dla doraźnych celów, zwłaszcza ekonomicznych. „To był gwałt na ludzkiej naturze z wszystkimi kosztami, jakie się z tym wiążą, także zniszczeniem tego dobra, jakim jest świat dany człowiekowi jako istocie odpowiedzialnej za to dobro, jakie otrzymał” – stwierdził arcybiskup. Przyznał, że w przeszłości dokonało się w tej dziedzinie wiele zła, a występujące dziś problemy ekologiczne „są niewątpliwie przejawem czegoś, co domagałoby się jakiegoś głębokiego nawrócenia: uszanować to Boże dzieło, które nam dał Pan Bóg”. Zaznaczył jednak, że nie znaczy to, iż mamy ulegać ruchom ekologicznym. Może to być natomiast okazja, „żeby zacząć w duchu chrześcijańskim prowadzić głęboką refleksję nad tym wielkim skarbem, jaki dał nam Pan Bóg w postaci świata”.

Podła istota?

Powyższe stwierdzenia są w istocie streszczeniem nauki Kościoła w odniesieniu do środowiska naturalnego. Natomiast reakcja na nie potwierdza, że diagnoza „ekologizmu” jako niebezpiecznej ideologii jest prawidłowa. Podstawą tej ideologii jest odrzucenie wizji człowieka jako istoty szczególnie cennej w oczach Bożych – bo i samego Boga nie uwzględnia się w tej koncepcji. I to jest kwestia absolutnie kluczowa, bo jej konsekwencją jest uznanie istoty ludzkiej za jedno ze zwierząt – i to zwierząt szczególnie niebezpiecznych dla całej planety. „Mam nadzieję, że my, ludzie, szybko wyginiemy i przestaniemy niszczyć środowisko” – to fragment jednego z listów do redakcji. „Dwóch moich znajomych tego samego dnia napisało, że człowiek to najpodlejsza istota” – żaliła się niedawno czytelniczka.

Z tą filozofią wiąże się agresywna postawa wobec bliźnich, którzy, zdaniem „ekologistów”, nie spełniają wymogów ekologii. Pod koniec grudnia wybuchł skandal w związku z materiałem zamieszczonym na stronie niemieckiej stacji WDR, w którym chórek dziecięcy wykonał piosenkę o babci nazwanej „starą ekologiczną świnią”, bo, jak wynikało z treści, prowadzi nieekologiczny tryb życia.

A człowiek?

Wbrew licznym sugestiom taka „troska” o Ziemię nie ma nic wspólnego z Magisterium Kościoła, w tym z nauczaniem papieża Franciszka. Z prostego powodu – centrum i przyczynę tego nauczania stanowi Ten, którego „ekologizm” odrzuca: Bóg. Nie przypadkiem obecny papież przyjął imię Biedaczyny z Asyżu, człowieka zakochanego przede wszystkim w Bogu. „Był mistykiem i pielgrzymem, który żył z prostotą i we wspaniałej harmonii z Bogiem, z innymi ludźmi, z naturą i z samym sobą. Dostrzegamy w nim, do jakiego stopnia nierozerwalnie są połączone troska o naturę, sprawiedliwość wobec biednych, zaangażowanie społeczne i pokój wewnętrzny” – pisze o świętym obecny papież w encyklice Laudato si’.

To z powodu Stwórcy św. Franciszek zachwycał się stworzeniem i to dzieło Stwórcy jest podstawowym motywem, dla którego Kościół nawołuje do troski o świat. Encyklika Laudato si’, wzywając do troski o wspólny dom, wychodzi od Boga, który ten dom stworzył, i do Boga się też w każdym fragmencie odwołuje. Tymczasem motywacje ideologicznych ekologów są całkowicie odmienne. Nie uwzględniając Stwórcy, a przynajmniej nie uznając Jego władzy, stawiają w centrum stworzenie – i to ono przejmuje rolę Boga. Hierarchia ważności stworzeń ulega w tej sytuacji zachwianiu i ludzie wpadają w pułapkę fałszywej pokory, która w rzeczywistości oznacza pogłębiającą się pogardę do człowieczeństwa. Jej wyrazem są coraz liczniejsze przykłady traktowania zwierząt lepiej niż ludzi.

Ekologizm jest wreszcie jednym z motywów zapaści demograficznej w społeczeństwach Zachodu. Ludzie, poddani nachalnej propagandzie antykoncepcyjnej i urabiani deprawującą seksedukacją, zaczynają rozumieć rodzicielstwo jako niebezpieczny dla środowiska luksus. To z powodu „ekologii” brytyjski książę Harry oznajmił niedawno, że będzie miał najwyżej dwoje dzieci – bo, jak stwierdził, większa liczba potomków zwiększa emisję dwutlenku węgla i obciąża naszą planetę.

Inna perspektywa

Kościół angażuje się w ekologię rozumianą jako troskę o dzieło Boże, którym jest świat. Do „usuwania strukturalnych przyczyn złego funkcjonowania gospodarki światowej i skorygowania modeli rozwoju, które wydają się
niezdolne do zapewnienia poszanowania środowiska naturalnego” nawoływał Benedykt XVI. On też przestrzegał, że „degradacja natury jest ściśle związana z kulturą kształtującą współżycie ludzkie”.


Papieże wielokrotnie zwracali uwagę na zagrożenie, jakie może przynieść naszemu wspólnemu domowi działalność człowieka, zawsze jednak w ich nauczaniu podstawową motywacją ochrony świata była ludzka odpowiedzialność przed Stwórcą. Ta perspektywa jest całkowicie odmienna od tej, którą przynosi ekologizm – nurt, który wynosząc na piedestał naturę, degraduje zarazem człowieka.

***

Można rzec- i śmieszno i straszno, Wszak nawet Rabiej to brat w człowieczeństwie... Szkoda człeka.
kn