Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Krzysztof Nagrodzki: Wycie przy pętli. Z wakacyjnych-i nie tylko-szlaków. Humoresko - ponureski. Retro...

Mknęliśmy pełni niefrasobliwej radości, którą daje zazwyczaj początek urlopu. Droga łagodnie falowała w słońcu, odkrywając niespodzianki za kolejnymi wzniesieniami – miasta, miasteczka, wsie, pola pełne złocistości dojrzewających zbóż, rozpachniałe łąki i zagajniki tworzyły ciąg barwnych obrazów.
Stopniowo podejścia i zjazdy zaczęły stromieć, zakręty zacieśniać, rzucając coraz gwałtowniej to w prawo to w lewo wśród gęstniejących lasów.

Czasami drzewa rozstępowały się nagle lub uskakiwały w dół, by odsłonić rozsypane aż po horyzont wzgórza – soczyście zieleniejące na pierwszych planach, błękitniejące na dalszych, wtapiających się w szarość przestrzeni, hen, gdzieś daleko...

Gdzieniegdzie z rzadka dostrzec można było nieliczne zabudowania, smużki dymu, białe punkciki owiec na halach. Po dolinach szły cienie.

Docieraliśmy do tych wymarzonych miejsce, w których przyroda nie została jeszcze zdominowana przez człowieka. Z szarości zmierzchu wyłoniła się nagle ogromna, ciemna ściana, zamykająca wielkim łukiem koryto rzeki i piętrzącą, wyniosłym na dziesiątki metrów masywem, wody Sanu. Stanęliśmy u celu.

Okna schludnego pokoju w domu wypoczynkowym przy małej pętli bieszczadzkiej wychodziły na lustro zalewu, po którym szła już poświata księżycową. Było urokliwie, spokojnie. Znużeni nieco podróżą, szybko zapadliśmy w sen.

Przebudzenie nastąpiło gwałtownie!
Noc wybuchła, gdzieś tuż, w pobliżu, ponurym wyciem, pohukiwaniem, warczeniem i innymi trudnymi do opisania dźwiękami*, a góry odpowiadały niespokojnym, dalekim echem.

Chociaż byliśmy raczej zaasekurowani, bliski kontakt z niebezpieczeństwem przyniósł dreszcz emocji i rozniecał ciekawość. Chłonęliśmy dzikość panoszącą się nieskrępowanie obok, na wyciągnięcie ręki...

O brzasku świeży łatwy trop szybko zawiódł nas w pobliże matecznika. Zachowując należytą ostrożność wyjrzeliśmy z chaszczy.

Widok mroził krew w żyłach!

Porozwlekane wszędy resztki łupów: kości, puszki, butelki, kapsle, poniewierające się tłuste papierzyska, opuchłe od śmieci kosze.

Wśród nich, gęsto posplatane, kłębiły się legowiska falujące pochrapywaniem...

Wycofując się śpiesznie, bacznie klucząc między ekskrementami, dojrzeliśmy napis: Camping nr...

Zrozumieliśmy wszystko – wszak 107 prawo dżungli mówi: „Jakie życie - takie wycie”...

PS. Dalsze doświadczenia wykazały, że Bieszczady warte są jednak poświęceń.
A wycia? Wycia, niestety, rozlały się po całej naszej krainie.

* ze względu na cenzurę


Publikacja: Karuzela, nr 21/89

***
To wspomnienie retro. Ciekawe czy aktualia są odmienne... Liczę,że tak.


..."Liczę, że tak". W Bieszczadach.
Bo na scenie - zwanej czemuś polityczną - ten styl, ten nawyk zachowania wobec przyzwoitości,również wobec polskości, wobec naszej racji stanu, i w końcu-wobec...rozumu, zanika a pojawia się swoiste (emocjonalne li tylko?...) "wycie przy pętli"-bełkot czy harkot w sidłach zarzucanych przez różnych łowców- w sumie-przez Zło.
kn
      

Copyright © 2017. All Rights Reserved.