Polecane

Być w zgodzie z sumieniem

„Ambasador” Sławomira Mrożka w reż. Jarosława Gajewskiego w Teatrze Klasyki Polskiej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.

Na stronie Teatru Klasyki Polskiej można przeczytać o misji tej placówki. Jej powstanie w 2020 roku łączy się z konkretnym zadaniem, które można określić wręcz jako misję. Mianowicie, jak pisze dyrektor tej sceny, Jarosław Gajewski, „Teatr Klasyki Polskiej powstał w celu wypełnienia luki w teatrze polskim, jakim jest brak sceny systematycznie prezentującej repertuar narodowy. Sceny, która w swym stałym repertuarze miałaby najwybitniejsze dramaty napisane po polsku”.
Od tzw. transformacji ustrojowej minął ogrom czasu, urodziło się i wyrosło nowe pokolenie, które już od małego zetknęło się z nowym, liberalnym i liberalno-lewicowym teatrem, czy to na spektaklach dla dzieci, czy już później, zasiadając na widowniach teatralnych jako osoby dorosłe. Aż trudno uwierzyć, że w tzw. wolnej Polsce trzeba było czekać aż ponad trzydzieści lat na powołanie takiej sceny.

Warto przypomnieć, bo nie wiem, czy wszyscy pamiętają, że wybitna artystka, znakomita śpiewaczka, aktorka, reżyser przedstawień teatralnych (w tym wielkich patriotycznych widowisk) i patriotka, Barbara Dobrzyńska-Fijewska, od dawna zabiegała o to, by przynajmniej jeden teatr w Warszawie był zobligowany do grania polskiego wielkiego repertuaru, wybitnej polskiej literatury. Ale wszędzie, gdzie dobijała się w tej sprawie, spotykała się ze ścianą, z brakiem zainteresowania tych, od których to zależało. Dodajmy, że były to już lata po tzw. zmianie ustrojowej i wymianie władzy. Jednej, potem drugiej itd.

Chyba nie trzeba nikogo przekonywać o ogromnej potrzebie istnienia takiego teatru. Bo przecież nie polityka, lecz szkoła i kultura, a w tym teatr to główne narzędzia formowania młodzieży. Teatr grający wielką polską klasykę – oczywiście nie w formie postmodernistycznej dekonstrukcji utworu, nagminnie dziś prezentowanej przez teatry – przenosi z pokolenia na pokolenie nasze narodowe dziedzictwo kulturowe, z którym nieodłącznie wiąże się polska tożsamość narodowa. Jak wiadomo, to właśnie kultura jest tym nieocenionym nośnikiem i przekaźnikiem wartości, które nasi przodkowie budowali przez wieki i których to wartości nie można oderwać od tradycji, a ta z kolei zakorzeniona jest w cywilizacji chrześcijańskiej. Zresztą cały dorobek kultury europejskiej wyrasta przecież z cywilizacji łacińskiej. Krótko mówiąc, wartości chrześcijańskie stanowią fundament, na którym zbudowany jest podstawowy trzon kultury. Wyznacza to pewne wzorce, jak sposób zachowania, styl życia czy relacje między ludźmi. Tak więc pielęgnowanie przez teatr tychże wartości powinno być jego obowiązkową misją.

Tymczasem, obserwując przedstawienia – nie na wszystkich scenach, ale w ogromnej większości – można stwierdzić, że teatr odszedł daleko od swojej prawdziwej misji, stał się dziś narzędziem w rękach środowisk lewacko-liberalnych propagujących wrogie człowiekowi rozmaite ideologie, próbujące zawładnąć światem i przejąć rząd dusz. Stąd różne dziedziny kultury są poddawane nieustannej presji odcięcia się od tradycji, od dziedzictwa kulturowego, zanegowania tożsamości narodowej itd.

Pojawienie się Teatru Klasyki Polskiej ma znaczenie nie tylko stricte artystyczne, ale też o wiele głębsze. Choć teatr ten działa zaledwie od trzech lat, ma już swój dorobek. Do znajdujących się w repertuarze m.in. utworów Aleksandra Fredry, Juliusza Słowackiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, Stanisława Wyspiańskiego dołączony został dramat Sławomira Mrożka „Ambasador” w reżyserii Jarosława Gajewskiego. Spektakle prezentowane są w różnych miejscach, wszak Teatr Klasyki Polskiej nie ma swojej stałej sceny, pracuje na zasadzie impresaryjnej.

„Ambasador” to znakomite przedstawienie. Reżyser podszedł z szacunkiem do litery tekstu autorskiego, czyli bez kombinacji formą, a zgodnie z literą i duchem utworu, no i bez nachalnego, publicystycznego wpisywania sztuki w „tu i teraz”, albowiem tekst – mimo iż powstał ponad 40 lat temu – jest nadzwyczaj aktualny, zwłaszcza w obliczu toczącej się wojny na Ukrainie. Komizm przeplata się tutaj z poważną refleksją aksjologiczną tyczącą takich wartości, jak: sumienie, wolność ducha i duszy, a więc tego, w co wierzymy, odpowiedzialności i tego, co stanowi o istocie człowieczeństwa. Wszystkie te ważne kwestie wybrzmiały w przedstawieniu czytelnie, wyraziście i doskonale artystycznie. Także dzięki znakomitej grze Andrzeja Mastalerza jako ambasadora, dla którego bycie w zgodzie z własnym sumieniem jest najwyższą wartością, mimo iż wie, że nie wygra z przeciwnikiem. Rola w pełni przekonująca. Każdy ruch, tembr głosu, genialne operowanie pauzą i mimika sprawiają, że grana przez aktora postać staje się nawet bogatsza i głębsza aniżeli w tekście autorskim. To chyba najlepsza kreacja w dorobku tego znakomitego aktora. Także pozostałe role są w pełni wiarygodne i świetnie zagrane: Małgorzata Mikołajczak (Amelia, żona Ambasadora), Bartosz Turzyński (Pełnomocnik), Maciej Wyczański (Otello), Dariusz Kowalski (Człowiek).

Temida Stankiewicz-Podhorecka