Polecane

Abp Gądecki chce podjąć interwencję humanitarną u Bodnara ws. posłów Kamińskiego i Wąsika! Oto stanowisko KEP

Abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, zadeklarował chęć podjęcia interwencji humanitarnej u ministra sprawiedliwości Adama Bodnara ws. bezprawnie przetrzymywanych w więzieniu posłów PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

"Abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, otrzymał dzisiaj od małżonek przebywających w więzieniu panów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika list z prośbą o mediację w ich sprawie u Ministra Sprawiedliwości"
– podaje komunikat KEP.

W związku z tym - jak napisano - "przewodniczący Episkopatu wystosował list do obydwu uwięzionych z propozycją, że jeśli zostanie to przez nich zaakceptowane, zobowiązuje się do podjęcia w ich sprawie interwencji humanitarnej u Ministra Sprawiedliwości pana Adama Bodnara".

"Równocześnie, zapewniając obydwu panów o zrozumieniu przyczyny podjęcia przez nich tak dramatycznej formy protestu, zwrócił się do nich z prośbą o zaprzestanie protestu głodowego, który po tylu dniach od momentu jego rozpoczęcia zagraża nie tylko ich zdrowiu, ale także życiu" - czytamy.

Kamiński i Wąsik od kilku dni prowadzą w więzieniach strajk głodowy. Prezydent Andrzej Duda poinformował w środę, że otrzymał informację od małżonki Mariusza Kamińskiego o sądowym nakazie przymusowego dokarmiania Kamińskiego. Duda zaapelował do szefa MS i prokuratora generalnego Adama Bodnara, aby umożliwił Kamińskiemu i Wąsikowi przerwę w odbywaniu kary.

20 grudnia 2023 r. Sąd Okręgowy w Warszawie bezprawnie skazał prawomocnie Kamińskiego i Wąsika na dwa lata pozbawienia wolności za nadużycia władzy w związku z tzw. aferą gruntową - pomimo tego, że w 2015 roku zostali ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę. W zeszły wtorek policja zatrzymała obu polityków PiS w Pałacu Prezydenckim, później zostali oni osadzeni w zakładach karnych.

Prezydent poinformował w ubiegły czwartek o wszczęciu na podstawie Kpk postępowania ułaskawieniowego wobec Kamińskiego i Wąsika na prośbę ich żon. Zwrócił się też do prokuratora generalnego, aby zawiesił wykonywanie kary i zwolnił ich z aresztu na czas postępowania ułaskawieniowego.

za:niezalezna.pl


***

Niebywałe! Sienkiewicz rozpływa się nad wyłączeniem sygnału TVP. „Nie zapomnę tej godziny”

Najwyraźniej po odrzuceniu przez Sejm wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra kultury i dziedzictwa narodowego, Bartłomiej Sienkiewicz jeszcze bardziej uwierzył w słuszność swoich szokujących działań. Polityk z niespotykaną dumą mówił wieczorem o wyłączeniu sygnału TVP Info.

Sejm odrzucił dziś wniosek PiS o pozbawienie Bartłomieja Sienkiewicza urzędu szefa MKiDN w związku z siłowym przejęciem mediów publicznych, za które jest on odpowiedzialny. Wieczorem polityk Platformy Obywatelskiej wystąpił w programie „Kropka nad i” na antenie TVN24, gdzie wyrażał swoją dumę związaną z tymi działaniami.

- „Nie zapomnę tej chwili, chyba godzina 11:17, kiedy w Polsce przestała działać jedna z najbardziej ohydnych i obrzydliwych operacji politycznych w historii niepodległej Rzeczypospolitej. Ten potok zła, który wylewał się na całą Polskę przez 8 lat (…), przestał działać o 11:17. Nie zapomnę tej godziny i uważam że to był jeden z ważniejszych momentów odbudowy demokracji w Polsce” - mówił o wyłączeniu programu informacyjnego Telewizji Polskiej.

Podobnie jak wcześniej w Sejmie, obarczał przy tym media publiczne odpowiedzialnością za śmierć Pawła Adamowicza i syna poseł Magdaleny Filiks.

- „Nikt wtedy nie kiwnął palcem, a telewizja zabijała ludzi, taka jest prawda” - przekonywał.

za:www.fronda.pl

***

Dr R. Leśkiewicz: Brak środków budżetowych na IPN to ograniczenie możliwości prowadzenia śledztw, docierania do żyjących wciąż sprawców zbrodni i niemożności ich ukarania

Obniżki budżetu, o których słyszymy i widzimy w planach parlamentu, w sposób istotny przyczynią się do zmiany charakteru działalności Instytutu Pamięci Narodowej. IPN nie był, nie jest i na pewno nie będzie na usługach jakiejkolwiek partii politycznej. Jesteśmy instytucją niezależną, instytucją państwa polskiego. Komentarz pana posła Tomasza Treli – poza tym, że jest zupełnie nie na miejscu – świadczy o zupełnym braku wiedzy na temat tego, co robi Instytut Pamięci Narodowej. Przez dwadzieścia kilka lat funkcjonowania Instytutu ani razu nie zdarzyła się sytuacja, by można było zarzucić mu upolitycznienie – akcentował dr Rafał Leśkiewicz, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej, w środowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja.

Sejmowa Komisja Finansów Publicznych zdecydowała o kolejnym zmniejszeniu budżetu Instytutu Pamięci Narodowej. Cięcie środków na działalność IPN o ponad 18 milionów złotych zakładają poprawki zgłoszone w środę do projektu ustawy budżetowej na 2024 rok. Podczas pierwszego czytania projektu ustawy wydatki instytucji obcięto o prawie 50 milionów złotych.

    – Obie te zmiany w sposób zasadniczy, istotny wpłyną na działalność Instytutu Pamięci Narodowej w 2024 roku. To nie jest koniec prac nad budżetem. Przed nami trzecie czytanie ustawy budżetowej w Sejmie i za chwilę prace nad ustawą budżetową w Senacie, które także mogą doprowadzić do korekt i zmniejszenia budżetu Instytutu Pamięci Narodowej. Z niepokojem obserwujemy tę sytuację – mówił rzecznik prasowy IPN.

Politycy koalicji rządzącej już po wyborach parlamentarnych w październiku zapowiadali całkowitą likwidację Instytutu Pamięci Narodowej, który funkcjonuje od 1999 roku.

    – Głosy dotyczące likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej są cały czas, a teraz dodatkowo mówi się o ograniczeniu działalności Instytutu. Obniżki budżetu, o których słyszymy i widzimy w planach parlamentu, w sposób istotny przyczynią się do zmiany charakteru działalności Instytutu Pamięci Narodowej. Jest to poważne ryzyko braku możliwości wykonania zasadniczych, podstawowych zadań, które Instytut Pamięci Narodowej jest zobowiązany realizować zgodnie z ustawą. (…) Wydatki, jakie zaplanowaliśmy na 2024 rok, obejmują przede wszystkim szereg działań edukacyjnych i naukowych. Dotyczą na przykład kontynuacji prac poszukiwawczych ofiar systemów totalitarnych – niemieckiego nazizmu czy sowieckiego komunizmu. (…) Prace poszukiwawcze to spore nakłady finansowe, jakie należy ponieść, ale jesteśmy to winni zarówno ofiarom, jak i ich rodzinom, które do dzisiaj czekają na możliwość pochówku swoich bliskich – zwracał uwagę dr Rafał Leśkiewicz.

Rzecznik Instytutu Pamięci Narodowej wskazywał na inne działania zaplanowane przez instytucję, które wymagają odpowiednich nakładów finansowych. Wspomniał m.in. o sprawie związanej z otruciem ks. Franciszka Blachnickiego.

    – Brak środków budżetowych to także ograniczenie działalności w zakresie dekomunizacji przestrzeni publicznej. (…) W 2024 roku odbędą się wybory samorządowe i wybory do Parlamentu Europejskiego. Zgodnie z polskim prawem każdy kandydat (…) jest zobowiązany złożyć oświadczenie lustracyjne, które jest badane przez Biuro Lustracyjne pod kątem pracy, służby lub współpracy z komunistycznymi organami bezpieczeństwa. My takie informacje musimy opublikować. Ograniczenie budżetu to także wpływ na tempo pracy Biura Lustracyjnego. Instytut Pamięci Narodowej z sukcesami realizuje śledztwa w ramach projektu Archiwum Zbrodni, gdzie wracamy do niewyjaśnionych spraw zbrodni komunistycznych. To właśnie w ramach tego projektu ustalono ponad wszelką wątpliwość, że ks. Franciszek Blachnicki został otruty. Teraz czas na udowodnienie mocodawcom i wykonawcom tej zbrodni, że jej dokonali – podkreślał gość audycji.

    – Takich spraw jest więcej. Brak środków budżetowych to ograniczenie możliwości prowadzenia tych śledztw i docierania do żyjących wciąż sprawców zbrodni i niemożności ich ukarania – dodał dr Rafał Leśkiewicz.

Politycy koalicji rządzącej mają jednak inne zdanie na temat osiągnięć Instytutu Pamięci Narodowej. Tomasz Trela, poseł Lewicy i zastępca przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych, stwierdził, że IPN realizuje „PiS-owską propagandę za publiczne pieniądze”.

– Nie bardzo rozumiem te słowa, bowiem IPN nie był, nie jest i na pewno nie będzie na usługach jakiejkolwiek partii politycznej. Jesteśmy instytucją niezależną, instytucją państwa polskiego. Komentarz pana posła Tomasza Treli – poza tym, że jest zupełnie nie na miejscu – świadczy o zupełnym braku wiedzy na temat tego, co robi Instytut Pamięci Narodowej. (…) Przez dwadzieścia kilka lat funkcjonowania Instytutu ani razu nie zdarzyła się sytuacja, (…) by można było zarzucić mu upolitycznienie. (…) Chętnie bym usłyszał od pana posła jakikolwiek przykład – merytoryczny, nie polityczny – upolitycznienia Instytutu Pamięci Narodowej. Zachęcam do takiej dyskusji – zaznaczył rozmówca Radia Maryja.

za:www.radiomaryja.pl


***

Oświadczenie Tomasza Sakiewicza: „Nigdy nie brałem żadnych pieniędzy za komentarze w TVP”

- W związku z kłamstwami rządowych mediów kategorycznie stwierdzam, że nigdy nie brałem żadnych pieniędzy za komentarze w TVP. Nie uważam tego zwyczaju za naganny, szczególnie jeżeli ktoś jest stałym komentatorem, ale jako prezes TV Republika uważałbym to za niestosowne - napisał w wydanym dzisiaj oświadczeniu redaktor naczelny "Gazety Polskiej' i "Gazety Polskiej Codziennie", Tomasz Sakiewicz.

Dzisiaj na stronach portalu wp.pl ukazał się tekst opisujący proceder wynagradzania komentatorów w TVP. Tekst bazuje w części na informacjach podawanych w mediach społecznościowych prze polityka KO, Krzysztofa Brejzę. W tekście zamieszczono listę komentatorów, z którymi "TVP współpracowała regularnie".

W artykule pojawia się także nazwisko redaktora naczelnego "Gazety Polskiej", Tomasza Sakiewicza jako "eksperta TVP z największą liczbą wystąpień w >>Wiadomościach<< w 2023 r.".

Odnosząc się do publikacji wp.pl, Tomasz Sakiewicz wystosował oświadczenie:

"W związku z kłamstwami rządowych mediów kategorycznie stwierdzam, że nigdy nie brałem żadnych pieniędzy za komentarze w TVP. Nie uważam tego zwyczaju za naganny, szczególnie jeżeli ktoś jest stałym komentatorem, ale jako prezes TV Republika uważałbym to za niestosowne".

za:tvrepublika.pl


***

Trybunał Konstytucyjny miażdży działania ministra Sienkiewicza w mediach publicznych. “Zmiany są niekonstytucyjne”

Trybunał Konstytucyjny odniósł się do zmian, które minister Sienkiewicz wprowadza w mediach publicznych. Według orzeczenia TK, wszystkie zmiany które podejmowane są na podstawie Kodeksu sprawa handlowego są niekonstytucyjne.

– Przepisy Kodeksu spółek handlowych (Ksh) o rozwiązaniu i likwidacji spółki akcyjnej, rozumiane w ten sposób, że swoim zakresem regulacyjnym z mocy samej ustawy obejmują także jednostki publicznej rtv, są niekonstytucyjne – orzekł Trybunał Konstytucyjny.

Ponadto TK w ogłoszonym w czwartek wyroku TK orzekł, że niekonstytucyjny jest przepis ustawy o rtv wyłączający określone zapisy Ksh od stosowania w odniesieniu do jednostek publicznej rtv.

Ten przepis ustawy o rtv według TK jest niekonstytucyjny “w zakresie, w jakim pomija literalne wskazanie” przepisów Ksh o rozwiązaniu i likwidacji spółki akcyjnej, mimo że “wobec treści wszystkich pozostałych przepisów systemu prawa (…) jednostki publicznej rtv nie mogą zostać rozwiązane i zlikwidowane”.

Ponadto Trybunał orzekł, że “nie wywołują żadnych skutków prawnych” wszelkie decyzje wydane w sprawach publicznej rtv na podstawie przepisu Kodeksu spółek handlowych mówiącego, że “członek zarządu może być odwołany lub zawieszony w czynnościach także przez walne zgromadzenie”.

Trybunał Konstytucyjny wydał to orzeczenie w składzie pięciorga sędziów. Przewodniczącą składu była prezes TK sędzia Julia Przyłębska. W składzie byli jeszcze sędziowie: Krystyna Pawłowicz, Jarosław Wyrembak, Stanisław Piotrowicz i Bogdan Święczkowski. Orzeczenie zapadło większością głosów. Zdanie odrębne zgłosiła sędzia Pawłowicz.

W grudniu zeszłego roku przepisy te zostały zaskarżone do TK wnioskiem grupy posłów reprezentowanych przez Krzysztofa Szczuckiego (PiS). Wniosek generalnie dotyczył oceny konstytucyjności ustawy o radiofonii i telewizji w zakresie, w którym odsyła ona do Kodeksu spółek handlowych, a w szczególności do przepisów z tego kodeksu mówiących o likwidacji i rozwiązaniu spółek oraz odwoływaniu i zawieszaniu członków zarządu tych spółek przez walne zgromadzenie.

za:stefczyk.info


***

Sienkiewicz nie uznaje wyroku TK ws. mediów publicznych

"Nie ma jakiejkolwiek doniosłości prawnej" – tak minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz komentuje czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

 Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie mediów publicznych. Chodzi o przepisy, na podstawie których minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz zmienił władze TVP i Polskiego Radia oraz rozpoczął proces likwidacji spółek. TK uznał takie działanie za niekonstytucyjne. "TK orzekł, że przepisy Kodeksu spółek handlowych o rozwiązaniu i likwidacji spółki rozumiane w ten sposób, że z mocy samej ustawy obejmują także publiczne rtv, są niekonstytucyjne" – podaje PAP na portalu X.

Szybko przyszła odpowiedź ministra kultury. "Dzisiejszy (18 stycznia 2024 r.) wyrok TK w sprawie jednostek publicznej radiofonii i telewizji nie ma jakiejkolwiek doniosłości prawnej. Orzeczenia i uchwała wydane w ostatnich latach przez Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz Sąd Najwyższy, odnoszące się do obecnej konstrukcji Trybunału Konstytucyjnego, w tym całokształtu okoliczności obsadzenia i funkcjonowania tej instytucji, potwierdzają, że nie jest to niezależny i bezstronny sąd konstytucyjny, a jego wyroki wydane z udziałem tzw. sędziów dublerów (osób powołanych na stanowiska sędziowskie do TK na miejsca już uprzednio obsadzone) nie mają mocy powszechnie obowiązującej i nie są ostateczne. Należy je pomijać w obrocie prawnym jako nieistniejące" – czytamy w komunikacie MKiDN, w którym zacytowano Bartłomieja Sienkiewicza.

"Sędzia dubler", "wadliwe orzeczenie"

Dalej Sienkiewicz stwierdza, że "w wydaniu dzisiejszego orzeczenia brał udział sędzia-dubler Jarosław Wyrembak. W składzie orzekającym brali ponadto udział Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz, którzy jako posłowie PiS brali uczestniczyli w uchwalaniu zmian w ustawie o radiofonii i telewizji w 2015 i 2016 roku, co podważa ich zdolność do zachowania obiektywizmu w przedmiotowej sprawie. Składowi przewodniczyła Julia Przyłębska (decydująca o wyborze składu), która została wadliwie powołana do pełnienia funkcji prezesa TK".

Bartłomiej Sienkiewicz jasno deklaruje, że nie ma zamiaru respektować wyroku Trybunału. "Powyższe wadliwe orzeczenie TK nie ma jakiegokolwiek wpływu na funkcjonowanie legalnych organów spółek realizujących misję mediów publicznych oraz na trwające w nich procesy likwidacji" – przekonuje minister.

za:dorzeczy.pl


***

Będzie kontrola! Państwowa Inspekcja Pracy sprawdzi działania nominatów Sienkiewicza w mediach publicznych

Państwowa Inspekcja Pracy zapowiedziała kontrolę w spółkach publicznej radiofonii i telewizji oraz w PAP. Informację tę ujawnił w mediach społecznościowych poseł PiS Krzysztof Szczucki.

W grudniu ubiegłego roku nastąpił skok na media publiczne w wykonaniu rządu 13 grudnia. Bartłomiej Sienkiewicz, twierdząc, że działał w stanie "wyższej konieczności", bezprawnie zmienił władze mediów publicznych, co potwierdził sąd rejestrowy, odmawiając wpisania neo-władz do KRS.

Wraz z wejściem "grupy Wejście" do TVP, Polskiego Radia i PAP, nastąpiło wyrzucanie z pracy niewygodnych dla rządu dziennikarzy. Niektórym, bez żadnej informacji, zablokowano karty służbowe.

Posłowie Janusz Kowalski, Arkadiusz Mularczyk i Krzysztof Szczucki zwrócili się do Państwowej Inspekcji Pracy o kontrolę możliwych nieprawidłowości, jakie powstały po ataku nominatów Sienkiewicza na media publiczne. Jak się okazało, będzie kontrola!

- Pani Katarzyna Łażewska-Hrycko, Główny Inspektor Pracy, powołała Zespół Kontrolny, w skład którego weszli doświadczeni inspektorzy pracy, do podjęcia czynności kontrolnych we wskazanych podmiotach w zakresie rozpoznania zagadnień objętych ww. wnioskiem. Prace Zespołu Kontrolnego rozpoczną się w połowie stycznia 2024 r. - poinformował polityków PiS zastępca GIP Dariusz Mińkowski.

za:niezalezna.pl


***

Resort sprawiedliwości chce kar za „mowę nienawiści” wobec LGBT. W kolejce związki partnerskie i równość małżeńska

W Kodeksie karnym znajdą się zapisy dotyczące penalizacji tzw. mowy nienawiści wobec osób LGBT. Utyskujące na swój los w Polsce „tęczowe” środowisko czyni to rękami lewicowych polityków, a twarzą projektowanych zmian jest nieukrywający swojego homoseksualizmu wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek.

O rozpoczęciu prac w resorcie sprawiedliwości nad zmianą Kodeksu karnego poinformował sam minister Śmiszek. Zmiany mają dotyczyć wprowadzenia przepisów o mowie nienawiści i przestępstwach z nienawiści. Dotyczy przepisów artykułów 119, 256, 257 Kodeksu karnego.

– Głównie chodzi o poszerzenie katalogu przesłanek, które będą traktowane jako dyskryminacyjne – w kontekście dyskryminacyjnych czy pogardliwych wypowiedzi czy czynów – podkreślił Śmiszek. – Dzisiaj te przepisy dotyczą takich przesłanek jak rasa, pochodzenie etniczne, religia czy bezwyznaniowość – przypomniał. Zgodnie z umową koalicyjną, przepisy będą poszerzone o takie przesłanki jak płeć, orientacja seksualna, tożsamość płciowa, wiek czy niepełnosprawność.

Jak mówił Śmiszek, prace w MS już ruszyły, a kwestią tygodni jest przekazanie projektu ustawy do uzgodnień międzyresortowych, a potem do parlamentu.

Wiceminister w swych działaniach ma sojusznika w postaci minister ds. równości, Katarzynie Kotuli. Ta zarzuca prawicy, że wykorzystywała mowę nienawiści wobec LGBT w kampanii wyborczej. – Organizacje pozarządowe działające na rzecz osób LGBT plus zobowiązały parlamentarzystki i parlamentarzystów po wygranych wyborach do tego, żeby walczyć o to, aby ta ustawa została uchwalona jako pierwsza – zanim będziemy mówić o związkach partnerskich czy równości małżeńskiej – podkreśliła.

Jej zdaniem, ustawa jest potrzebna, po to, by „stworzyć strefę buforową, strefę bezpieczeństwa dla tych osób, które przez ostatnie osiem lat, a szczególnie w okresach kampanii wyborczej parlamentarnej i prezydenckiej, bo słyszeliśmy ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, czołowych polityków PiS np. ówczesnego ministra edukacji Przemysława Czarnka haniebne słowa, które były mową nienawiści, zaplanowaną mową nienawiści w cynicznej, politycznej grze prawicy przeciwko swoim oponentom politycznym”. Jej zdaniem „dehumanizowało się osoby ze społeczności LGBT, oskarżało się te osoby o czyny pedofilskie”.

za:pch24.pl


***

Resort kultury odmawia wypłaty środków na dokończenie budowy Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w Toruniu

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na czele z Bartłomiejem Sienkiewiczem odmawia wypłaty środków na dokończenie budowy Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Z kolei RAFAKO S.A. odstępuje od umowy i żąda od Fundacji „Lux Veritatis” ponad 25 milionów złotych.

Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II to kolejne dzieło powstałe z inicjatywy Dyrektora Radia Maryja, ojca doktora Tadeusza Rydzyka CSsR.

Muzeum zgłębia dzieje naszej Ojczyzny, przedstawiając postacie i wydarzenia, które ukształtowały polską tożsamość. Niestety, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami obecnej władzy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odmawia wypłaty środków publicznych na dokończenie budowy Muzeum – mowa o ponad 13 milionach złotych.

Środki miały być przeznaczone na budowę siedziby i wystawę stałą Muzeum. Do sprawy na łamach „Naszego Dziennika” odniosła się Lidia Kochanowicz-Mańk, dyrektor finansowy Fundacji „Lux Veritatis”.

    „Ministerstwo kultury przedstawia to jako dodatkowe środki. To nie są nowe środki, o które prosimy, ponieważ wartość zadania inwestycyjnego się nie zwiększyła. […] Dokładnie tę samą kwotę zwróciliśmy w ubiegłym roku, od razu wnosząc o zabezpieczenie tych środków na rok bieżący. Były bowiem ku temu ważne przesłanki. Działo się to z uwagi na fakt, że generalny wykonawca budowy muzeum, czyli firma Rafako, opóźniał się z pracami, do których się zobowiązał w umowie na wybudowanie tej placówki” – wskazała Lidia Kochanowicz-Mańk.

Muzeum zostało otwarte w ubiegłym roku i było to możliwe za sprawą ugody zawartej z RAFAKO S.A. Firma zobowiązała się dokończyć budowę, a także usunąć dotychczas powstałe usterki. W grudniu – w związku z niedotrzymaniem terminów przez RAFAKO – Muzeum wydało komunikat, w którym poinformowało, że odstępuje od umowy ze spółką. W środę RAFAKO poinformowało, iż wycofuje się z umowy, żądając od Fundacji „Lux Veritatis” ponad 25 milionów złotych, twierdząc, że utrudniała ona prace naprawcze, co nie jest zgodne z prawdą.

    „Oświadczenie o odstąpieniu od umowy i ugody złożone przez RAFAKO S.A. dnia 17 stycznia 2024 r. nie odnosi jakiegokolwiek skutku faktycznego i prawnego, w szczególności w zakresie odstąpienia. Nie istnieje bowiem na dzień 17.01.2024 r. w obrocie prawnym umowa i ugoda, od których RAFAKO S.A. mogłaby skutecznie odstąpić. Wobec tego Muzeum oświadcza, iż złożone dnia 17 stycznia 2024 r. oświadczenie o odstąpieniu od umowy i ugody złożone przez RAFAKO S.A. jest bezskuteczne i nie wywołuje jakichkolwiek skutków prawnych, które powszechnie obowiązujące przepisy prawa wiążą z odstąpieniem od umowy. […] Jednocześnie Muzeum oświadcza, iż w pełni współpracowało z RAFAKO S.A., podejmowało wszelkie próby i działania mające na celu realizację umowy jak i ugody, mając na uwadze w szczególności istotny z punktu społecznego cel zadania oraz wydatkowanie środków publicznych” – napisano w komunikacie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w sprawie złożenia w dniu 17.01.2024 r. pisma w/s odstąpienia przez RAFAKO S.A. od umowy i ugody, zawartych z Muzeum.

W komunikacie Muzeum podkreślono także, że RAFAKO w udostępnionym publicznie piśmie zawarło intencjonalnie liczne rażące nieścisłości i nieprawdziwe stwierdzenia. W związku z tym Muzeum zapowiada podjęcie kroków prawnych. Działania procesowe zostaną także podjęte w związku z ochroną naruszonych dóbr osobistych. RAFAKO masowo rozesłało komunikaty do mediów. Muzeum podkreśliło, że ponownie opierają się na informacjach nieprawdziwych i zniesławiających Muzeum oraz jego służby.

za:www.radiomaryja.pl


***

W Polsce łamana jest konstytucja, a Unia Europejska milczy. Prezydent dla CNBC: Ta hipokryzja ogromnie martwi

Ogromnie martwi mnie ta hipokryzja, z jaką dzisiejsze władze Unii Europejskiej podchodzą do Polski i do kwestii tego, kto w Polsce rządzi - stwierdził w rozmowie z amerykańską stacją CNBC prezydent Andrzej Duda. Pytany o sytuacje w Polsce zaznaczył, że nowa władza dopuszcza się działań pogwałcających konstytucje, a europejska wspólnota nie reaguje. Dodał, że jest zawiedziony postępowaniem premiera Donalda Tuska.

W rozmowie z amerykańską stacją prezydent zaznaczył, że nawet po wyniku wyborów w Polsce podejście do "kwestii bezpieczeństwa Polski, wydatków na obronność,  do kwestii naszego członkostwa w NATO i naszych zobowiązań w ramach NATO, naszej relacji z Ukrainą się nie zmienia".

    "Natomiast, faktycznie mamy problem, jeśli chodzi o relacje z instytucjami Unii Europejskiej. One dzisiaj są obsadzone, w sensie personalnym, te najważniejsze stanowiska w Unii Europejskiej, przez kolegów partyjnych Pana Premiera Donalda Tuska z  EPP,  z Europejskiej Partii Ludowej, którzy, kiedy był poprzedni rząd, który był rządem konserwatywnym, wobec którego Donald Tusk i jego koledzy partyjni byli w opozycji, ten rząd był, i ja też byłem, nieustannie atakowany właśnie o zmiany prawne dokonywane w Polsce, bez przerwy mówiono o naruszeniach praworządności" – zaznaczył Andrzej Duda.

Prezydent zaznaczył, że pierwsze działania nowego rządu, na którego czele stoi Donald Tusk, zmierzają do przejęcia najważniejszych instytucji w państwie. - Niestety, z rażącym naruszeniem prawa się to dzieje. Dzieje się to z pogwałceniem konstytucji - podkreślił i zaznaczył, że dotyczy to zarówno mediów publicznych, jak i prokuratury. - Co mnie martwi, nie ma żadnej reakcji ze strony Unii Europejskiej, kiedy oni obserwują takie zjawisko - dodał.

    "Mnie jako Prezydenta Rzeczypospolitej, który jest z obozu konserwatywnego, który cały czas powtarza, że nasza obecność w Unii Europejskiej to jest kwestia dla Polski dziejowa, to jest polska racja stanu, ten stan ogromnie martwi. Ta hipokryzja, z jaką dzisiejsze władze Unii Europejskiej podchodzą do Polski i do kwestii tego, kto w Polsce rządzi"
– stwierdził Duda.

Pytany o przyszłą współpracę z premierem, prezydent odpowiedział, że na pierwszym spotkaniu był w pełni otwarty na kooperację między podziałami. - Na razie, niestety, powiedziałem to wczoraj panu premierowi, jestem zawiedziony. Uważam, że można było ze mną rozmawiać. Nie zrobiono tego - powiedział.

    "Zamyka się ludzi do więzienia, przejmuje się siłą instytucje polskiego państwa, przejmuje się Prokuraturę, tak jak powiedziałem wcześniej, media publiczne. Trudno jest mi to jako Prezydentowi zaakceptować. Absolutnie się temu sprzeciwiam, ale czynię to na drodze prawnej, całkowicie zgodnie z normami. Kieruję sprawy do Trybunału Konstytucyjnego, podnoszę sprawy przed mediami, mówię o tym publicznie. Robię to, co Prezydent Polski może w tej sytuacji robić" – dodał i zaznaczył, że liczy na to, że rząd dojdzie do refleksji i zaczną się "poważne rozmowy".

za:niezalezna.pl


***

Dr J. Hajdasz: Nigdzie nie znajdziemy wyjaśnienia, za co tak naprawdę zostali skazani Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik

ojawia się jedynie słowo klucz – „afera gruntowa”, co wręcz sugeruje, że obaj politycy sami usiłowali coś sobie załatwić „na boku”, wymusić na kimś jakieś pieniądze dla siebie i za to zostali ukarani. Donald Tusk rzekomo jedynie „robi z tym porządek”, bo prawo ma być równe dla wszystkich i nie ma przywilejów dla ludzi ze szczytów władzy, jak to było za „reżimu Prawa i Sprawiedliwości” – powiedziała dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w felietonie z cyklu „Myśląc Ojczyzna” w Radiu Maryja.

Dr Jolanta Hajdasz zauważyła, że tak bezczelne łamanie prawa, z jakim mamy do czynienia w przypadku posłów: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jest zrozumiałe głównie dla tych, którzy pamiętają czasy ustroju komunistycznego i wiedzą, że państwo może być opresyjne, a wymiar sprawiedliwości całkiem niesprawiedliwy.

    – To w PRL-u nauczyliśmy się, że w sądach mogą zapadać wyroki skazujące kogoś bez winy, a jeśli państwo jest w rękach ludzi o mentalności przestępców, to trudno w nim znaleźć instancję odwoławczą, która uchyli niesprawiedliwy wyrok. Pamiętamy bezkarność władzy, która pozbawiała zwykłych ludzi ich własności, wyrzucała z pracy i utrudniała życie każdemu, kogo uznała za swojego przeciwnika. Przez lata łudziliśmy się, że to już przeszłość, miniona epoka, do której nie ma powrotu. Teraz znika już resztka tych złudzeń – mówiła dr Jolanta Hajdasz.

Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest to oczywiste dla każdego, a już na pewno dla tych, który urodzili się po 1989 r., czyli dla pokolenia trzydziestoparolatków i trochę młodszych osób.

    – Sprawa posłów: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika to dla nich coś niezrozumiałego, bo skoro sąd kogoś skazał, to znaczy, że ten ktoś na to zasłużył. Skoro jest wyrok więzienia, to ten ktoś powinien być w tym więzieniu. Zdecydował sąd, który jest wolny i niezawisły. Przez dekady wmawiano im, że na tym polega demokracja, aż w to uwierzyli – zaznaczyła dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Taką właśnie interpretację skandalicznego uwięzienia zasłużonych w walce z korupcją polityków powiela dzisiaj Platforma Obywatelska we wszystkich sprzyjających sobie mediach.

    – Nigdzie nie znajdziemy wyjaśnienia, za co tak naprawdę zostali skazani Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Pojawia się jedynie słowo klucz-„afera gruntowa”, co wręcz sugeruje, że obaj politycy sami usiłowali coś sobie załatwić „na boku”, wymusić na kimś jakieś pieniądze dla siebie i za to zostali ukarani. Donald Tusk rzekomo jedynie „robi z tym porządek”, bo prawo ma być równe dla wszystkich i nie ma przywilejów dla ludzi ze szczytów władzy, jak to było za „reżimu Prawa i Sprawiedliwości” – podkreśliła autorka felietonu.

Dlatego dzisiaj, gdy wszyscy uczciwi i myślący Polacy nie zgadzają się na osadzenie w więzieniu posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika,  konieczne jest wyjaśnienie, za co tak naprawdę zostali skazani.

    – Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed blisko 17 lat. Centralne Biuro Antykorupcyjne działało dopiero niecały rok. Korupcja była wtedy powszechna. W służbie zdrowia, w policji, w urzędach na szczeblach lokalnych i centralnych można się było zetknąć z żądaniem łapówki. Tzw. afera gruntowa wybuchła latem 2007 r., gdy funkcjonariusze CBA zebrali dowody na to, iż za ogromne korzyści finansowe bliscy współpracownicy wicepremiera, Andrzeja Leppera, obiecują załatwić zgodę na odrolnienie dowolnej działki w Polsce. Posługując się prowokacją, w tym fałszywymi dokumentami, kierowane przez Mariusza Kamińskiego CBA zebrało dowody na to, że jest to prawda. Dzięki akcji CBA udaremniono to przestępstwo, a konsekwencją ujawnienia nazwisk kilku wpływowych osób związanych z aferą, doszło do rozpadu rządzącej wówczas koalicji Prawa i Sprawiedliwości, Ligi Polskich Rodzin oraz Samoobrony i utraty władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Właśnie za to posłużenie się fałszywymi dokumentami w tamtej sprawie z 2007 r. skazani są dziś i osadzeni w więzieniu: ówczesny szef CBA, Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik, mimo iż na wszystkie swoje działania mieli zgody ówczesnych sądów – akcentowała dr Jolanta Hajdasz.

Organizatorzy tego odrolnienia zostali skazani na więzienie i na grzywny, więc wina została udowodniona. Główny oskarżony w tej sprawie nadal ukrywa się prawdopodobnie poza Polską i jest poszukiwany przez Interpol, co oznacza, że mimo udowodnienia przestępstwa, nikt nie siedzi w więzieniu poza tymi, którzy wykryli aferę i skutecznie ją unieszkodliwili – mówiła dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Dlaczego z tak wielką determinacją Donald Tusk dążył do skazania i pozbawienia mandatu poselskiego osób za tę – tak można powiedzieć –  nieszkodliwą dla jego partii działalność? – pytała dr Jolanta Hajdasz.

    – Odpowiedzią na to pytanie jest tzw. afera hazardowa, która wydarzyła się dwa lata później w 2009 roku. Dziennikarz Cezary Gmyz ujawnił wówczas, że politycy rządzącej Platformy Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego dokładali wszelkich starań, aby ułatwić prowadzenie działalności biznesmenom związanym ze światem hazardu. Politycy PO, w tym szef klubu parlamentarnego tej partii, przez długi czas blokowali wprowadzenie przepisów podnoszących opłaty za granie na hazardowych automatach, na czym Skarb Państwa stracił setki milionów złotych. Ujawnienie tej afery zmusiło Platformę do zwolnienia z zajmowanych stanowisk kilku jej prominentnych działaczy o bardzo głośnych nazwiskach. To wtedy w środowisku dziennikarskim zaczęto mówić, że Donald Tusk tej afery Mariuszowi Kamińskiemu nie daruje – przypomniała autorka felietonu.

za:www.radiomaryja.pl


***

Bliski współpracownik Orbana ostrzega przed "polskim scenariuszem"

Gergely Gulyas, szef kancelarii premiera Węgier krytykuje Komisję Europejską za "przymykanie oczu" na to, co dzieje się w Polsce.

 W czwartek Parlament Europejski przegłosował rezolucję, w której wzywa się m.in. do odebrania Węgrom głosu w Radzie UE. Większość grup politycznych w Parlamencie Europejskim chce zbadania decyzji Komisji Europejskiej o odmrożeniu funduszy UE dla Węgier, po którym nastąpi złożenie pozwu do TSUE i ewentualnego wniosku o odebranie Budapesztowi prawa głosu w Radzie UE ze względu na rzekome naruszenie praworządności.

Komentując tę decyzję szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas stwierdził, że Komisja i Parlament Europejski starają się wywrzeć presję na węgierski rząd w dwóch kwestiach, co do których węgierscy wyborcy wyrazili jasno swoje. Chodzi o politykę migracyjną i sprawy związane z ideologią LGBT.

Polski scenariusz

W pewnym momencie Gulyas posłużył się przykładem Polski i powiedział, że "jedną z obecnych słabości Unii Europejskiej jest to, że ingeruje ona w politykę wewnętrzną". Jednocześnie skrytykował Komisję Europejską za to, że nie interweniuje w związku z tym, co dzieje się w naszym kraju.

– Ci którzy są surowi w innych przypadkach, tutaj przymknęli oczy – stwierdził. Współpracownik premiera Orbana dodała także, że "gdyby doszło do zmiany rządu na Węgrzech, mielibyśmy podobną sytuację jak w Polsce". W związku z tym Węgrzy powinni dobrze zastanowić się, kogo chcą popierać.

Fidesz o Polsce

Niedawno europosłowie koalicji Fidesz-KDNP napisali list do Komisji Europejskiej o działaniach Donalda Tuska. Politycy Orbana krytykują Brukselę za milczenie ws. "deptania praworządności".

"Wszyscy możemy sobie łatwo wyobrazić (…), jakie działania podjęłaby natychmiast Vera Jourova, komisarz UE ds. wartości i przejrzystości, gdyby taka sytuacja miała miejsce w Budapeszcie za rządów Viktora Orbana" – napisali węgierscy politycy w piśmie skierowanym do Komisji Europejskiej.

Węgrzy podkreślają, że Bruksela daje popis "oburzających podwójnych standardów". Europosłowie podkreślili, że w ostatnich latach Komisja Europejska wielokrotnie krytykowała Węgry ws. wolności prasy i demokracji.

za:dorzeczy.pl