Polecane

Beznadziejna strategia

Wołanie o miłosierdzie ma sens wówczas, gdy kierowane jest we właściwym czasie i pod właściwym adresem.
Nawet w odniesieniu do Boga mówimy o „czasie miłosierdzia”.

W Starym Przymierzu był to głównie coroczny Dzień Pojednania oraz, co pięćdziesiąt lat, Rok Jubileuszowy.
Dla ludu Nowego Przymierza jubileusze też są ważne.
Jednak czas miłosierdzia trwa dla nas nieprzerwanie, jak długo żyjemy. Chrystus w Kazaniu na Górze poucza:
„Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze” (por. Mt 5, 25). Po czasie ziemskiej drogi może już być za późno.
Tylko inni ludzie i aniołowie mogą błagać o miłosierdzie dla tych, którzy nie zostali ostatecznie potępieni, czyli doświadczają czyśćca.
Modlitwa za potępionych (nie naszą sprawą jest wyrokować, kto do nich należy) nie ma już sensu (por. 1 J 5, 15).

W relacjach z ludźmi czas miłosierdzia jest zwykle krótszy.
Jeśli pojawia się szansa – jak okienko pogodowe – trzeba z niej korzystać.
Przed dwoma laty reprezentanci „katolików otwartych” wytoczyli mi proces przed sądem cywilnym.
Kiedy przegrali w pierwszej instancji, zaproponowałem im zakończenie sporu oraz rezygnację z zasądzonych na moją korzyść kosztów procesu.
Odmówili, mimo ostrzeżeń, że oferta miłosierdzia jest tylko na teraz.
Po odwołaniu i przegranej w kolejnej instancji musieli już zapłacić za wszystko.
Nie tylko bowiem nie skorzystali z propozycji, kiedy był na to czas, ale jeszcze z premedytacją narazili mnie na stratę czasu.

Prośba o miłosierdzie może nie mieć sensu, jeśli kierowana jest do osób, które miłosierdzia nie mają w swoich sercach.
Pan Jezus w Ogrójcu prosił o zmiłowanie swojego Ojca, ale nie prosił o litość Kajfasza, Heroda ani Piłata.
Podobnie robili męczennicy wszystkich wieków, z piętnastoletnim św. José Sánchezem, zamordowanym przez masońskie władze w Meksyku.
Święty Maksymilian Kolbe też nie prosił o miłosierdzie Niemców w Auschwitz.
Sam zgłosił się na śmierć w bunkrze głodowym w zastępstwie za innego więźnia.
Prymas Tysiąclecia również nie prosił Bolesława Bieruta ani funkcjonariuszy UB o miłosierdzie i litość.
Raczej twardo domagał się sprawiedliwości. Nawet jako więzień nie dał się upokorzyć, nie pokazał słabości, która by tylko rozzuchwaliła prześladowców.

Na tym tle jeremiady, jakie słychać z ust niektórych biskupów i księży w związku z planami rządzącej koalicji wobec Kościoła, są żenujące.
Co więcej, mogą wywołać skutek odwrotny do oczekiwanego.
Bo jaki miałby być efekt publicznego biadania, że Kościół w Polsce nie poradzi sobie bez lekcji religii w szkołach,
gdy część księży i sióstr zakonnych utraci pensje i ubezpieczenia społeczne?
Że parafie nie mają salek katechetycznych ani pieniędzy na zatrudnienie katechetów?
Czy można oczekiwać, że nowa „ministra” oświaty okaże litość i odstąpi od realizacji antykościelnego programu, z którym szła do wyborów?
 Czy raczej utwierdzi ją to w przekonaniu, że Kościół „żeruje na państwowych środkach” i trzeba ten proceder ukrócić?
Podobnie ma się sprawa z tzw. Funduszem Kościelnym.
Lamenty, że Kościół w Polsce nie poradzi sobie bez tego bierutowskiego tworu,
jedynie nas ośmieszają i wskazują przeciwnikom nasz słaby punkt, w który warto uderzać.
Najgorzej, że tym wrażliwym punktem okazują się… pieniądze.

Są takie sytuacje, kiedy trudne doświadczenia trzeba przyjąć z podniesioną głową.
Owszem, domagać się raczej sprawiedliwości niż litości.
Potrzeba nam dzisiaj postawy św. Pawła, który pisał:
„Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku” (Flp 4, 12). Apostoł stwierdził: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13). My tymczasem, jakby zapomniawszy o trudnych doświadczeniach, przez które w minionym stuleciu przeszedł zwycięsko Kościół w Polsce, za mało liczymy na Boga, a za bardzo na ludzi i ludzkie rządy.

ks. Henryk Zieliński

Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Za: http://idziemy.pl/