Komu zależy na niszczeniu idei, jaka stoi za Marszem Niepodległości? Czas ujawnić niewygodną prawdę!

Jeszcze przed tegorocznym Marszem Niepodległości, zanim wylało się morze histerycznych fake news-ów o „faszystach” i „nazistach” maszerujących przez Warszawę, mieliśmy do czynienia z licznymi medialnymi kłamstwami na temat uroczystości organizowanych przez środowiska narodowe.

Wodą na młyn dla tej narracji lewicowych mediów stała się dodatkowo skrajnie nieprzemyślana i haniebna wypowiedź rzecznika Młodzieży Wszechpolskiej, który dla portalu DoRzeczy.pl powiedział, że „osoba czarnoskóra nie jest Polakiem”. Choć rzecznika bardzo szybko rozliczono, a środowiska narodowe zareagowały zgodnym potępieniem tej wypowiedzi, to warto zdawać sobie sprawę, o co i z kim toczymy tę grę.

Przypomnijmy więc, jako pierwszy „wrzutkę” o „faszystowskim” Marszu Niepodległości w Polsce sprzedawał w tym roku „brytyjski” "The Independent", którego później cytowała Rzepa, a za nią inne źródła w Polsce i na świecie.

– Faszyści odbyli w Polsce jedno z największych spotkań skrajnej prawicy na świecie – pisała „brytyjska” gazeta o lewicowym profilu. – Marsz Niepodległości, organizowany w polskie święto 11 Listopada przez ostatnie lata przyciągnął dziesiątki tysięcy uczestników. Ekstremiści ze Szwecji, Węgier, Słowacji i innych krajów przyłączają się teraz do polskich nacjonalistów w publicznym pokazie ksenofobii i białej supremacji – informował "The Independent".

Ale ten lewicowy profil "The Independent", to w tym przypadku jedynie wierzchołek góry lodowej.

Brytyjska gazeta jest od 25 marca 2010 roku własnością rosyjskiego biznesmena i oligarchy Aleksandra Lebiediewa i jego syna Jewgienija. Starszy Lebiediew jest absolwentem Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, kuźni kadr rosyjskich szpiegów i agentów. Aleksandr nie jest w tym względzie wyjątkiem. Zaczynał w KGB, później było FSB i ogromne pieniądze, których "dorobił się" m. in. na rosyjskim rynku medialnym.

Dziś rosyjskie i niemieckie rządy nie potrzebują w Polsce szpiegów w postaci indywidualnych agentów (co nie oznacza, że i takich tu nie ma). Dysponują znacznie potężniejszymi środkami walki, którymi są medialne koncerny, w których pracują – jawnie – całe rzesze byłych i aktualnych agentów, takich jak Lebiediew, choć większość jest oczywiście mniej wpływowa niż potężny Rosjanin.

Pożyteczni idioci i agenci

Nie oszukujmy się jednak, ogromna liczba ludzi pracujących w mediach niechętnych Polsce to nie agenci, ale całe tabuny "pożytecznych idiotów", których rola nie zmieniła się od lat. Większość z nich nie ma nawet świadomości tego, komu tak naprawdę służy. Podobnie, większość z nich nie wie też do końca o czym pisze. Powielają zasłyszane półprawdy, manipulacje i bzdury, od których aż się roi w tych gazetach, które uchodzą za granicą za obiektywne źródło informacji o Polsce. Musimy mieć świadomość tego, iż większość francuskich i niemieckich dziennikarzy wiedzę o Polsce i Polakach czerpie nie z Gościa Niedzielnego czy Tygodnika Sieci, ale z Gazety Wyborczej. Podobnie w Stanach Zjednoczonych i na Wyspach Brytyjskich, gdzie również konserwatywna prasa z Polski nie ma żadnej siły przebicia.

Niektórzy polscy dziennikarze od lat, niczym mantrę, powtarzają narrację o „skrajnej prawicy” i „faszystach” na Marszu Niepodległości. To trafia na podatny grunt za granicą, gdzie - o ironio - nawet Prawo i Sprawiedliwość brytyjskie i amerykańskie media określały już mianem partii „skrajnie prawicowej”. W globalnej wiosce trudno się dziwić temu, że rzucane w Polsce bzdury są powielane przez gazety takie, jak „The Independent” czy „Wall Street Journal”, który również pisał o „marszu faszystów”.

Kłamstwa o odradzającym się w Polsce faszyzmie pojawiły się nawet w prawicowych mediach brytyjskich, takich jak np. "The Daily Mail". Tę samą narrację powtórzyło niemieckie "Süddeutsche Zeitung" i amerykańskie CNN. Tym samym językiem mówili dziennikarze ze Stanów Zjednoczonych, Izraela i Wysp Brytyjskich. Najdalej poszło izraelskie MSZ, które domagało się od polskiego rządu oficjalnego potępienia tego, do czego doszło na Marszu Niepodległości. Bo przecież ich zdaniem przez Warszawę przemaszerowało 60 tysięcy faszystów.

Takiej sytuacji nie zmieni oczywiście żadna ustawa medialna, bo dziś najbardziej nieprzychylne Polsce media są już w polskich rękach. Telewizje zakładane przez byłych agentów są w 100 procentach polskimi mediami. Podobnie portale internetowe, gazety i radia. Panaceum na tego typu sytuację mogłoby być jedynie stworzenie silnych konserwatywnych mediów w Polsce, także mediów anglojęzycznych. Do tego trzeba jednak długofalowego myślenia i ogromu pracy, która nie przyniesie błyskawicznych owoców.

Powodem tragicznego obrazu Polski w zagranicznych mediach jest przede wszystkim długoletnie dorabianie Polsce i Polakom gęby przez lewicowo liberalne media, które zamiast zajmować się kreowaniem pozytywnego wizerunku za granicą, pochłonięte są powielaniem negatywnych stereotypów. Za nimi tę samą narrację powtarzają wrogie Polsce media i – nie waham się tego napisać – nieprzychylni Polsce politycy. Tacy jak np. coraz słabiej udająca dziennikarkę Anne Applebaum i jej mąż, który – nie bacząc na odpowiedzialność za słowo – mówił w mediach, że "organizatorom Marszu Niepodległości i rządowi, który z nim sympatyzuje, udało się potwierdzić najgorsze stereotypy o Polsce, jako kraju tępych antysemitów i nacjonalistów".

Tak szkodliwe dla własnej ojczyzny słowa w mediach wypowiada albo agent, albo człowiek niespełna rozumu.

Artur Ceyrowski

za:www.stefczyk.info