Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Bogdan Dobosz - Echa ataku PE na Węgry

Głosowanie w Parlamencie Europejskim przeciw Węgrom i decyzja o uruchomieniu art. 7 odbiły się szerokim echem w całej Europie. Także we Francji był to niemal temat nr 1. Komentarze układały się według sympatii poszczególnych tytułów, ale specjalnych zachwytów nie było

, chociaż francuskie władze przyjęły oficjalnie głosowanie w PE „z satysfakcją”.

Dziennik „Ouest France” opisuje, jak głosowali francuscy eurodeputowani w sprawie sankcji przeciwko Węgrom. Cała lewica i centrolewica głosowały za ich wprowadzeniem, partie prawicowe przeciw, a wśród polityków należących do grupy PPE (Europejska Partia Ludowa) nastąpił podział. Dziewięciu europosłów francuskich pomysł karania Węgrów poparło, reszta była przeciw lub wstrzymała się od głosu. Gazeta zauważa, że po stronie francuskiej dyscyplina partyjna była dość szanowana, z wyjątkiem centroprawicowych republikanów z PPE, co odzwierciedla także podziały wewnątrz tej partii.

„Węgry Orbána to nie Węgry”

Tygodnik „Le Point” pisał o artykule 7 jako „broni nuklearnej UE przeciw Węgrom Orbána” i przypominał, że jest to „najbardziej radykalna procedura przeciwko krajowi, który lekceważy zasady europejskie, co teoretycznie może doprowadzić do zawieszenia jego prawa głosu”. Pismo przypomniało, że mechanizm ten został uruchomiony dotąd tylko przeciwko Polsce (z inicjatywy Komisji Europejskiej) i ma służyć jako „środek ostateczny przeciwko państwom, które poważnie i uporczywie naruszają wartości Europy”.

Warto tu zwrócić uwagę na użycie zwrotu „Węgry Orbána”. Używa go cała prasa lewicowa i przypomina to stosowany w naszym kraju zwrot „rząd PiS”. „Szlachetna” lewica nie karze przecież Węgier, a jedynie „Węgry Orbána” i nieważne, że rządzi on tam z demokratycznego nadania.

„Le Point” przypomina, jak może wyglądać dalej procedura wykluczania Węgier, ale zauważa, że „wydaje się mało prawdopodobne, aby do tego doszło: polski rząd dał już do zrozumienia, że stanie na przeszkodzie jednomyślności wymaganej do utorowania drogi sankcji wobec Węgier. W ten sam sposób, w jaki węgierski rząd już oświadczył, że będzie popierał Polskę, jeżeli procedura przeciwko niemu osiągnie stadium możliwych sankcji”.

Humanizm kontra ksenofobia

Tygodnik „L’Express” pisze o „węgierskim tańcu Orbána”. Przebija tu lekceważenie dla niemal egzotycznego, małego kraju, czego dowodem jest kilka anegdot i skrót jego historii dla Francuzów dość zawiłej: „Królestwo założone w Boże Narodzenie w roku 1000, ekspansywne, a następnie wcielone do Imperium Osmańskiego, przeszło pod panowanie austriackie, krótko republikańskie i prosowieckie (1919 r.), monarchia, która sprzymierzała się z III Rzeszą, wreszcie kraj Układu Warszawskiego, który zrobił powstanie przeciwko sowieckiej okupacji. Jest ogniskową buntu”. Pismo uważa, że Viktor Orbán „narzuca swój binarny schemat, podstawową regułę gramatyki populizmu i rzeźbi międzynarodowy podział bez precedensu w taki sposób, że projektowi humanistycznemu i postępowemu (Macron) przeciwstawia swój plan antyliberalny i ksenofobiczny (Orbán). I tak Europa zostaje podzielona na dwie części przez działania Budapesztu (częściowo wspiera go Grupa Wyszehradzka: Polska, Czechy, Słowacja). Pod pewnymi względami Węgry nigdy nie były bardziej wpływowe w sprawach kontynentu niż od czasu, gdy Viktor Orbán był krytykowany ze wszystkich stron w imię wartości demokratycznych. Jego wewnętrzna popularność jest odwrotnie proporcjonalna do jego zewnętrznej niepopularności”.

Radio France Info nie ma wątpliwości, że Viktor Orbán wspierany jest jedynie przez skrajnie prawicowe i eurosceptyczne ugrupowania polityczne. Komentator tej rozgłośni wymienia jednak konkretne „wartości”, które mają być w Budapeszcie zagrożone: „naruszenia te dotyczą w szczególności niezależności wymiaru sprawiedliwości, wolności mediów, wolności akademickiej oraz losu migrantów i osób udzielających im pomocy”.

Podobnie „Liberation”, który pisze, że Węgry rządzone przez Viktora Orbána, są oskarżane o podważanie podstawowych wartości Unii Europejskiej. Gazeta używa nie tylko zwrotu „Węgry Orbána”, ale i zbitki „rząd Fideszu”. Dziennikarze tego pisma wiernie naśladują dzienniki lewicowe naszej części Europy.

Centroprawicowy dziennik „Le Figaro” też nie ma wiele sympatii dla Węgier. Viktor Orbán to „populistyczny indywidualista, który przeciwstawia się całej Europie”, a „Francja z zadowoleniem przyjęła stanowisko Parlamentu Europejskiego”, który dał Orbánowi „mocny sygnał”. Dziennik zauważa jednak, że politycy we Francji tutaj się podzielili, a zrozumienie dla Węgier istnieje nawet wśród francuskich dyplomatów. Przewidując dalsze skutki decyzji PE, gazeta pisze, że „europejska manna wyschnie na Węgrzech”.

„Le Monde” ocenił, że klucz do wyniku głosowania leżał w rękach frakcji ludowej – PPE, która się podzieliła. Mogą to być manewry polityczne przed wyborami do PE – „Pan Macron sprzeciwia się panu Orbánowi i jego ultranacjonalistycznej wizji jako jeden z głównych kierunków kampanii wyborczej przeznaczonej dla Europejczyków”.
Prawicowe „Media-press info” nie mają wątpliwości, że cała procedura przeciw Węgrom to niszczenie „oporu wobec polityki imigracyjnej i antyrodzinnej technokratów z Brukseli”. Jest to rodzaj narzucania politycznej cenzury.
Tygodnik „Valeur Actuelles”, pisząc o decyzji uruchomienia art. 7, wyraża opinię, że w dalszej perspektywie może to się zwrócić przeciw jej autorom. Viktor Orbán staje się już symbolem pewnej ewolucji, która zachodzi w Europie. Europy, która chce wrócić do swojej tożsamości.

Nie ma miejsca na różnice

Pismo dość dokładnie analizuje debatę w Parlamencie Europejskim i przypomina np. wypowiedź deputowanej z Grupy Zielonych Judith Sargentini („pojęcie demokracji wg czarownicy”), która zarzucała Węgrom łamanie praw kobiet, wolności prasy, prześladowania religijne, nieprawidłowości w udzielaniu zamówień publicznych. Przedstawiała kraj, w którym szerzy się korupcja, prześladuje się niezależne uniwersytety i organizacje pozarządowe (sprawa Sorosa), nie wspominając już oczywiście o aktach dotyczących walki z nielegalną migracją. Przytacza też odpowiedź Orbána, który mówił m.in. o tym, że nie jest to wcale potępianie jedynie jego rządu, ale kraju i wyborów narodu. „Wiem, że macie już uformowane opinie [...]. Stoję przed tobą, ponieważ nie potępisz rządu, ale potępisz kraj i naród”.

Według „Valeur Actuelles” za nagonką na Węgry stoi Berlin. Spór w PE może jednak zdaniem pisma stać się „prawdziwym punktem zwrotnym na europejskiej scenie politycznej”. Komentarz przewiduje też znaczne wzmocnienie grup suwerenistów i nacjonalistów po przyszłorocznych wyborach przewidzianych na 26 maja. Głosowanie w Brukseli pokazało bowiem znaczne zawężenie przestrzeni demokracji i udowodniło, że dziś „nie ma właściwie miejsca w Unii na różnice polityczne”.

Promuj niezależne media! Podaj dalej ten artykuł na Facebooku i Twitterze

za: http://niezalezna.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.