Europa w spirali homopropagandy. Czy Polacy też jej ulegną?

Na początku czerwca Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że państwa członkowskie „nie mogą naruszać prawa swoich obywateli do swobodnego przemieszczania się odmawiając tego prawa współmałżonkowi tej samej płci”. Środowiska LGBT okrzyknęły taki wyrok jako wielki sukces, bowiem TS uznał jako małżeństwo związek osób tej samej płci.

Ingerencja w wewnątrzpaństwowy porządek prawa rodzinnego zdaje się więc bliska. Pojęcie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny być może nie będzie już chronione. Upadek moralności i radykalne próby zmiany prawa naturalnego stają się coraz bardziej widoczne i nachalne.

Unia Europejska, w trosce o obywateli preferujących homoseksualny tryb życia, nie zauważa, jak wielką krzywdę może wyrządzić rodzinom w tradycyjnym rozumieniu, czyli składającym się z mamy, taty i dzieci. Teraz próbuje się zrównać tę podstawową instytucję społeczną z homozwiązkami, a w przyszłości, być może, dojdzie do tego, aby te drugie przejęły dominującą rolę w pojmowaniu „małżeństwa” i „rodzicielstwa”. Jeszcze do niedawna lobby LGBT zapewniało, że chodzi tylko o to, aby osoby tej samej płci żyjące ze sobą funkcjonowały na zasadzie związków partnerskich. Okazało się jednak, że to im nie wystarcza, zażądano zatem zrównania małżeństwa z homozwiązkami. Podczas ostatniej parady równości w Warszawie główne hasło głosiło: „Małżeństwo dla wszystkich z prawem do adopcji”. Środowiska te już nawet nie kryją, że chodzi im o całościowy pakiet, czyli także o możliwość wychowywania dzieci. Wystarczy zapoznać się losem Katy Faust, Dawn Stefanowicz czy Roberta Oscara Lopeza, którzy byli „wychowywani” przez pary homoseksualne, aby zrozumieć, że w patologicznych u podstaw środowiskach nie ma szans na prawidłowy rozwój. Sodomia trwała w najlepsze, dzieci zaś cierpiały coraz bardziej, z jednej strony widząc całe zło, z drugiej – uzależniając się od dewiacyjnych zachowań swoich „opiekunów”. Pod płaszczykiem przyjaźni, kolorowych barw i uśmiechniętych twarzy osób ze środowiska LGBT kryje się wielkie zagrożenie dla przyszłości normalnych, zdrowych rodzin.

Aby nie szukać daleko, w Polsce trwa obecnie promocja homoseksualnego trybu życia jako fajnego, normalnego sposobu na codzienność przez jednego z polityków, Roberta Biedronia. Prowadzi on kampanię jeżdżąc po kraju i spotykając się z ludźmi, rozmawiając o ich sprawach, bolączkach itp. Z pozoru zdawać by się mogło, że to zwykła polityczna troska o obywateli, o państwo. Tylnymi drzwiami wtłaczana jest jednak myśl, że homoseksualizm to norma, coś, co należy uznać za prawidłowy styl życia, za wrodzoną orientację. Oczywiście, ktoś by mógł powiedzieć, że są osoby homoseksualne funkcjonujące normalnie, nie mające dewiacyjnych odruchów i nie krzywdzące nikogo. Zgoda, nie wszyscy popadają w skrajne, patologiczne zachowania. Jednak należy pamiętać, że homoseksualizm sam w sobie nie jest ani normą, ani wrodzoną orientacją. Zazwyczaj osoby o takich skłonnościach wychowywały się w niepełnych rodzinach, w których brak jednego z rodziców był nadmiernie rekompensowany przez drugiego z rodziców, były molestowane przez np. bliską osobę, miały kontakty homoseksualne z np. bliską osobą, były uczone masturbacji, miały kontakt z pornografią we wczesnym dzieciństwie lub też w rodzinie uważano, że homoseksualizm to coś normalnego i w związku z tym można nieco w swojej sferze seksualnej „poeksperymentować”. Owszem, w rodzinach w tradycyjnym rozumieniu dochodzi do patologii, każda krzywda dziecka powinna być napiętnowana. Jak widać, patologia rodzi kolejne destrukcyjne zachowania jak np. uwikłanie w homoseksualizm. Nie można zatem tej patologii rozszerzać uznając w niektórych przypadkach, że to norma. Tymczasem dziś pod żadnym pozorem nie wolno mówić o leczeniu czy pomocy dla osób homoseksualnych, ponieważ to nietolerancyjne i homofobiczne. W ten sposób spirala ta coraz bardziej się zapętla.  

Opracowane w latach 80. abecadło homopropagandy, którego autorem był Marshall Kirk – jeden z propagatorów środowisk LGBT, wyraźnie wskazywało na to, jak krok po kroku doprowadzić do uznania przez społeczeństwa, że homoseksualizm jest normą. Na łamach pisma „Quide Magazine” Kirk pisał: „W krótkim czasie zręczna i bystra kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej”. W tym celu zalecił wykorzystanie filmów, telewizji, mediów, w których to homoseksualiści mieli być pokazywani jako wręcz celebryci, gwiazdy robiące kariery w wielu dziedzinach życia publicznego. Walka z dyskryminacją stała się naczelnym orężem środowisk LGBT, które jest stosowane do dziś. Co ciekawe, w wydanym przez Kampanię Przeciw Homofobii podręczniku dla nauczycieli „Lekcja Równości” można przeczytać m.in.: „Afirmuj obecność osób LGBT w społeczeństwie i ich wkład w naukę oraz kulturę. Orientacja seksualna nie powinna być pokazywana jako najważniejsza cecha osoby, ale ważne jest, by wszyscy uczniowie i uczennice poznali pozytywne postacie, z którymi mogą się identyfikować”.

Wypisz, wymaluj – przykład osoby Roberta Biedronia. Nie obnosi się ze swoim homoseksualizmem, nie musi o nim opowiadać, wszyscy o tym fakcie wiedzą. Chodzi o to, aby pokazać, że – jak to mówił w trakcie kampanii sexedpl – „gej jest ok.”. Można się zastanowić, jakie prawo może być ustanowione, gdyby Robert Biedroń został rzeczywiście prezydentem RP. Pod różowymi okularami już tak różowo nie jest. Środowiska LGBT coraz bardziej rozszerzają swoje postulaty nie zamierzając ustawać w dążeniu do całościowego „pakietu rodzinnego”. Usilnie próbują wprowadzać do szkół edukację seksualną, która jednak z edukacją ma niewiele wspólnego. To rozbudzenie seksualne dzieci już od najmłodszych lat. Nauka masturbacji, pozytywne nastawienie do różnych stylów życia, zwłaszcza do tego homoseksualnego, poznanie metod antykoncepcji ze szczególnym uwypukleniem praktycznego jej zastosowania, przybliżenie pojęcia bezpiecznego seksu i ogromu przyjemności z niego wynikających to prosta droga do nadmiernego, niezdrowego ukierunkowania na sferę seksualną, która – jak pokazują przykłady z krajów zachodnich – kończy się zwiększeniem przestępczości na tle seksualnym wśród nastolatków, wczesnym rozpoczęciem współżycia seksualnego, co z kolei doprowadza do wzrostu liczby dokonywanych aborcji (środki antykoncepcyjne nie działają w 100%), coraz większym lansowaniem mody na tzw. związki homoseksualne wśród młodych. Deprawacja trwa w najlepsze, także w Polsce próbuje się ją przeprowadzać pod płaszczykiem koniecznych lekcji o seksualności człowieka.

To, co kiedyś uznawane było za patologię i chorobę, dziś promowane jest jako coś „fajnego”, normalnego. „Ważne, by pod żadnym pozorem nie kojarzyć homoseksualizmu z patologią, brzydotą, chorobą czy uzależnieniem. Prezentowani homoseksualiści mają być atrakcyjni, a nawet wybitni. Model ten ma być przeniesiony także o edukacji”. Kirk ciężko się napracował, ale praca ta zrodziła „owoce”, które obecnie widzimy.

Pytaniem pozostaje to, czy dalej będziemy bierni wobec współczesnego wydania sodomii czy też zaczniemy czynić konkretne kroki w celu znormalizowania i przywrócenia porządków prawa naturalnego.  

Agnieszka Jarczyk

za:www.pch24.pl