Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

ANTYKATOLICKI „KLER” W POLSKICH KINACH. ZOBACZ RAPORT PCH24

W piątek, 28 września 2018r., na ekrany polskich kin wszedł film Wojciecha Smarzowskiego pt. „KLER” – obraz wywołujący emocje jeszcze przed premierą. Powód jest jeden: fanatycznie antyklerykalny przekaz obecny zarówno w zwiastunie, jak i wypowiedziach reżysera.

POLECAMY PAŃSTWU RAPORT PCH24 NA TEMAT FILMU „KLER”
Rzeczpospolita Smarzowska

Polaków przez niezliczone pokolenia wychowuje Kościół, logicznie przeto – wedle smarzowskiej optyki – należy wnioskować, iż nie skądinąd, jak z kościelnej kruchty wynoszą oni całe właściwe sobie zło. I tak oto domyka się realizowany od piętnastu lat projekt „Zelżyj Polaka, napluj na Polskę”. A rodzimy podatnik cały czas ciepłą rączką buli na to grube miliony swych ciężko wypracowanych złotych – skąd bowiem w przeciwnym wypadku miałby się dowiedzieć, jakie z niego bydlę.

Cała prawda o Smarzowskim! Twórca „Kleru” w rozmowie z „Wyborczą” ujawnił swoje poglądy

Czego można spodziewać się po dotykającym tematyki kościelnej filmie, którego reżyser deklaruje w rozmowie z lewicowo-liberalnym pismem znanym z antyklerykalnych fobii, że jest ateistą? Agresywnej indoktrynacji ideologicznej czy obiektywnego podejścia do tematu?

Lekcje religii w szkole, liczba Mszy, wysokie krzyże i egzorcyści – to oburzyło Smarzowskiego

Wojciech Smarzowski stwierdził, że do stworzenia filmu „Kler” zachęciły go m.in. lekcje religii w szkole jego dzieci, wysokie krzyże, które mijał na co dzień, oraz zbyt duża jego zdaniem liczba egzorcystów. Reżyser „ubolewał” także nad finansami Kościoła i liczbą Mszy w kościołach. Przyznał również, że jest ateistą.

Smarzowski i turbosłowianie? Z dusznej Polski do czasów Światowida

Jest szansa, że kolejny film „Wojtka” Smarzowskiego okaże się wyjątkiem i nie pokaże mieszkańców krainy położonej nad Wisłą jako pijaków, chciwych prymitywów i ogólnie – moralnych degeneratów. Z bardzo lakonicznej wypowiedzi, odnoszącej się do kolejnych planów autora „Wesela”, „Drogówki”, „Domu złego” czy – przede wszystkim – „Kleru” wywnioskować można, że zajmie się on, i to w pozytywnym świetle, ludami, które żyły na terenie Polski przed początkiem naszej państwowości.

Urbanowi po drodze z „Klerem”. Rzecznik reżimu Jaruzelskiego pojawił się na premierze filmu

Symboliczny fakt: postkomunistyczny weteran walki z Kościołem – były rzecznik reżimu Jaruzelskiego i założyciel zjadliwie antykatolickiego tygodnika „Nie” pojawił się na premierze „Kleru”.

Szkoła odcina się od wicedyrektora - scenarzysty „Kleru”: to prywatna działalność Wojciecha Rzehaka

Zarząd Krakowskiej Fundacji Edukacyjnej im. J.S. Bandtkiego oraz Dyrekcja Szkół Reja w Krakowie wydała komunikat, w którym zdecydowanie odcięła się od prac Wojciecha Rzehaka nad scenariuszem do filmu „Kler”. Ich zdaniem, zaangażowanie dyrektora w produkcję filmu nie reprezentuje w żaden sposób wartości promowanych przez edukacyjną placówkę.

Tak było z dofinansowaniem „Kleru”. Krzysztof Zanussi ujawnił motywy działań PISF

Wchodzący niebawem na ekrany film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego otrzymał w 2017 r. dofinansowanie w wysokości 3,5 mln zł. Dotację przyznało poprzednie kierownictwo Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy wzywa do bojkotu filmu „Kler”

„Skoro nie udało się wmówić nam, że Pana Boga nie ma, trzeba nam zohydzić tych, którzy nas do Niego prowadzą. Bez których nie będziemy w stanie w pełni korzystać z Bożego Miłosierdzia”, napisali w specjalnym oświadczeniu przedstawiciele Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, którzy wezwali do zbojkotowania najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”.

Protest w miejskiej radzie przeciwko projekcjom „Kleru”

Radny z Ełku zaprotestował przeciwko wyświetlaniu w należącym do miasta kinie antykościelnego „Kleru”.

Ostrołęka rezygnuje z wyświetlania „Kleru” w miejskim kinie

W miejskim kinie "Jantar" w Ostrołęce nie będzie można zobaczyć nowego filmu Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”. Wszystko wskazuje na to, że decyzję o braku akceptacji dla wyświetlania ekranizacji wydało kierownictwo miejskiego ośrodka kultury, który jest nadzorowany przez władze miejskie.

Polecamy również:

 Od „zbrodniczego zabobonu” do „pijaka i pedofila”. Historia antyklerykalizmu

 Zwykle zaczynało się niewinnie – postępowi filozofowie krytykowali „ciemnotę kleru”, wąskie horyzonty, a Wiarę traktowali niczym zabobon. Intelektualiści sugerowali oczyszczenie duchowieństwa i całego Kościoła z błędów. I zawsze kończyło się tak samo. Historia nowożytnego antyklerykalizmu to historia zakrojonych na szeroką skalę ludobójstw, tworzenia ubrań z ludzkich skór, topienia, ścinania, profanacji cmentarzy i Najświętszego Sakramentu oraz prób łamania sumień. Ostrze nienawiści do Świętej Wiary w pierwszej kolejności kierowane było wobec katolickich kapłanów.

Read more: http://www.pch24.pl


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
ANTYKATOLICKI „KLER” W POLSKICH KINACH.

ZOBACZ RAPORT PCH24

W piątek, 28 września 2018r., na ekrany polskich kin wszedł film Wojciecha Smarzowskiego pt. „KLER” – obraz wywołujący emocje jeszcze przed premierą. Powód jest jeden: fanatycznie antyklerykalny przekaz obecny zarówno w zwiastunie, jak i wypowiedziach reżysera.

POLECAMY PAŃSTWU RAPORT PCH24 NA TEMAT FILMU „KLER”

        Rzeczpospolita Smarzowska

Polaków przez niezliczone pokolenia wychowuje Kościół, logicznie przeto – wedle smarzowskiej optyki – należy wnioskować, iż nie skądinąd, jak z kościelnej kruchty wynoszą oni całe właściwe sobie zło. I tak oto domyka się realizowany od piętnastu lat projekt „Zelżyj Polaka, napluj na Polskę”. A rodzimy podatnik cały czas ciepłą rączką buli na to grube miliony swych ciężko wypracowanych złotych – skąd bowiem w przeciwnym wypadku miałby się dowiedzieć, jakie z niego bydlę.

         Cała prawda o Smarzowskim! Twórca „Kleru” w rozmowie z „Wyborczą” ujawnił swoje poglądy

Czego można spodziewać się po dotykającym tematyki kościelnej filmie, którego reżyser deklaruje w rozmowie z lewicowo-liberalnym pismem znanym z antyklerykalnych fobii, że jest ateistą? Agresywnej indoktrynacji ideologicznej czy obiektywnego podejścia do tematu?

          Lekcje religii w szkole, liczba Mszy, wysokie krzyże i egzorcyści – to oburzyło Smarzowskiego

Wojciech Smarzowski stwierdził, że do stworzenia filmu „Kler” zachęciły go m.in. lekcje religii w szkole jego dzieci, wysokie krzyże, które mijał na co dzień, oraz zbyt duża jego zdaniem liczba egzorcystów. Reżyser „ubolewał” także nad finansami Kościoła i liczbą Mszy w kościołach. Przyznał również, że jest ateistą.

           Smarzowski i turbosłowianie? Z dusznej Polski do czasów Światowida

Jest szansa, że kolejny film „Wojtka” Smarzowskiego okaże się wyjątkiem i nie pokaże mieszkańców krainy położonej nad Wisłą jako pijaków, chciwych prymitywów i ogólnie – moralnych degeneratów. Z bardzo lakonicznej wypowiedzi, odnoszącej się do kolejnych planów autora „Wesela”, „Drogówki”, „Domu złego” czy – przede wszystkim – „Kleru” wywnioskować można, że zajmie się on, i to w pozytywnym świetle, ludami, które żyły na terenie Polski przed początkiem naszej państwowości.

          Urbanowi po drodze z „Klerem”. Rzecznik reżimu Jaruzelskiego pojawił się na premierze filmu

Symboliczny fakt: postkomunistyczny weteran walki z Kościołem – były rzecznik reżimu Jaruzelskiego i założyciel zjadliwie antykatolickiego tygodnika „Nie” pojawił się na premierze „Kleru”.

           Szkoła odcina się od wicedyrektora - scenarzysty „Kleru”: to prywatna działalność Wojciecha Rzehaka

Zarząd Krakowskiej Fundacji Edukacyjnej im. J.S. Bandtkiego oraz Dyrekcja Szkół Reja w Krakowie wydała komunikat, w którym zdecydowanie odcięła się od prac Wojciecha Rzehaka nad scenariuszem do filmu „Kler”. Ich zdaniem, zaangażowanie dyrektora w produkcję filmu nie reprezentuje w żaden sposób wartości promowanych przez edukacyjną placówkę.

           Tak było z dofinansowaniem „Kleru”. Krzysztof Zanussi ujawnił motywy działań PISF

Wchodzący niebawem na ekrany film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego otrzymał w 2017 r. dofinansowanie w wysokości 3,5 mln zł. Dotację przyznało poprzednie kierownictwo Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

            Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy wzywa do bojkotu filmu „Kler”

„Skoro nie udało się wmówić nam, że Pana Boga nie ma, trzeba nam zohydzić tych, którzy nas do Niego prowadzą. Bez których nie będziemy w stanie w pełni korzystać z Bożego Miłosierdzia”, napisali w specjalnym oświadczeniu przedstawiciele Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, którzy wezwali do zbojkotowania najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”.

            Protest w miejskiej radzie przeciwko projekcjom „Kleru”

Radny z Ełku zaprotestował przeciwko wyświetlaniu w należącym do miasta kinie antykościelnego „Kleru”.

             Ostrołęka rezygnuje z wyświetlania „Kleru” w miejskim kinie

W miejskim kinie "Jantar" w Ostrołęce nie będzie można zobaczyć nowego filmu Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”. Wszystko wskazuje na to, że decyzję o braku akceptacji dla wyświetlania ekranizacji wydało kierownictwo miejskiego ośrodka kultury, który jest nadzorowany przez władze miejskie.

             Polecamy również:

 Od „zbrodniczego zabobonu” do „pijaka i pedofila”. Historia antyklerykalizmu

             Zwykle zaczynało się niewinnie – postępowi filozofowie krytykowali „ciemnotę kleru”, wąskie horyzonty, a Wiarę traktowali niczym zabobon. Intelektualiści sugerowali oczyszczenie duchowieństwa i całego Kościoła z błędów. I zawsze kończyło się tak samo. Historia nowożytnego antyklerykalizmu to historia zakrojonych na szeroką skalę ludobójstw, tworzenia ubrań z ludzkich skór, topienia, ścinania, profanacji cmentarzy i Najświętszego Sakramentu oraz prób łamania sumień. Ostrze nienawiści do Świętej Wiary w pierwszej kolejności kierowane było wobec katolickich kapłanów.

Read more: http://www.pch24.pl/antykatolicki-kler-w-polskich-kinach--zobacz-raport-pch24,63102,i.html#ixzz5SNegPiwF

WYWIAD

Smarzowski: "Mój film opowiada o ciemnych stronach Kościoła" Artur Zaborski , 27.09.2018

Mój film opowiada o ciemnych stronach Kościoła. Nie mam wątpliwości, że jest bardzo dużo księży, którzy rzeczywiście mają powołanie i chcą pomagać ubogim i pokrzywdzonym. Do nich mam jedno pytanie: jak oni się czują, firmując swoimi twarzami instytucję, która ukrywa tyle zła? – pyta Wojtek Smarzowski, reżyser "Kleru".

Artur Zaborski: Jesteś ochrzczony?

Wojtek Smarzowski: Nie jestem ochrzczony, jestem ateistą. Zerkam w kierunku kosmosu, nauki i natury.

            Ale kontakt z księżmi jakiś mieć musiałeś.

- Nie sposób żyć w Polsce i nie mieć z nimi kontaktu. Jeden z nich przyszedł po kolędzie do mojego domu i kiedy mówił, że należy się co łaska, tak otwarł zeszyt, żeby moja mama widziała, ile dali sąsiedzi. To było bardzo niesmaczne i mojej mamie było przykro. Ale żaden ksiądz nigdy nie zrobił mi krzywdy.

           Ateista, którego żaden ksiądz nie skrzywdził, rozlicza grzechy Kościoła? Kto dał ci do tego prawo?

- Płacę podatki. Potężna część z nich idzie na Kościół, którego system finansowania jest nieprzejrzysty - to jest pierwsza rzecz, która mnie do tego uprawnia. Zresztą w pierwszej wersji "Kler" miał się nazywać "Głęboka taca".

Druga, bardziej bolesna sprawa wiąże się z zamiataniem pod dywan pedofilii i przerzuceniem księży, którzy się jej dopuścili, z parafii na parafię. Kościół w ogóle nie poczuwa się do wzięcia odpowiedzialności za ofiary. To o nie chciałem się upomnieć.

          Filmem doprowadzisz do ich zadośćuczynienia ze strony Kościoła?

- Kościół ma 2000 lat i jeden film nic nie zmieni. Ale będzie kroplą, która drąży skałę. Mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy patrzeć na księży jak na ludzi, a nie na świętych. Jestem za tym, żeby rozwiązać konkordat i wyprowadzić Kościół ze szkół, w których ma dominować nauka, a nie doktryny. Kościół nie kojarzy mi się z walką o rozwój nauki, tylko przeciwnie - jako jej hamulec. Podsumowując - chciałbym, żeby nasze społeczeństwo było mądrzejsze.

          Nasze społeczeństwo, czyli katolickie społeczeństwo. Ponad 90 proc. Polaków deklaruje się przecież jako katolicy.

- Ilu rzeczywiście Polaków jest katolikami, okaże się, kiedy Kościół zacznie utrzymywać się wyłącznie z datek wiernych.

"Klerowi" krytyka zarzuca, że skupia się na negatywnych stronach Kościoła. W rozmowie też idziesz w tę stronę.

- Tak, mój film opowiada o ciemnych stronach Kościoła. Nie mam wątpliwości, że nie wszyscy księża są pedofilami, nie wszyscy żerują na krzywdzie wiernych, kiedy negocjują stawki za pogrzeby, chrzty i śluby, że jest bardzo dużo księży, którzy rzeczywiście mają powołanie i chcą pomagać ubogim i pokrzywdzonym. Do nich natomiast mam jedno pytanie: jak oni się czują, firmując swoimi twarzami instytucję, która ukrywa tyle zła?

      Zapytałeś o to któregoś księdza bezpośrednio?

- Ja nie mam przyjaciół wśród księży, a jedynie kilku kolegów. Mam do nich tyle samo pretensji, co do wiernych, przez których Kościół ma dzisiaj taką pozycję i jest bezkarny. Oni nie mogą przecież nie wiedzieć o tym, co się w środku Kościoła dzieje - nie mogą być głusi na afery pedofilskie ani na wyzysk. W Niemczech 4,5 proc. księży jest pedofilami - tak wyszło z badań instytucji świeckich na zlecenie episkopatu i to tylko dlatego, że episkopat udostępnił jedynie część akt. Natomiast w Australii, gdzie udostępniono wszystkie akta, wyszło, że pedofile stanowią 7 proc.

Kiedyś papież Franciszek powiedział, że w całym Kościele pedofile to 2 proc. spośród księży. Jeśli sobie tylko tę – mocno zaniżoną - liczbę przełożymy, to wyjdzie, że wśród naszych dzieci w Polsce chodzi 600 pedofilów w sutannach. To już działa na wyobraźnię.

         Ale podobne liczby można byłoby pewnie wskazać w innych zawodach, które mają do czynienia z dziećmi - wśród  

         pracowników domów dziecka albo nauczycieli przedszkolnych.

- Oczywiście, tylko że ksiądz to jest zawód specjalnego zaufania. To księża spowiadają, to księża uczą dzieci w szkołach, to księża są dla katolików wykładnią moralności i wiary. No i jeżeli lekarz, nauczyciel albo policjant jest posądzony o pedofilię, to przeprowadza się normalne śledztwo i pedofil podlega karze. A w Kościele kara jest taka, że ksiądz jest przerzucany z parafii na parafię. Zastanawia mnie, że piętnuje się księdza tylko w tej parafii, w której wpadł. Nawet kiedy on ma 40-50 lat, to nikt nie zadaje sobie pytania o to, co działo się wcześniej, dlaczego został przerzucony w nowe miejsce. Nie ma w dziennikarzach takiej potrzeby, żeby przejść drogę danego księdza wstecz i to sprawdzić. Tylko w Polsce jest tak, że na jednego pedofila przypada jedna ofiara, bo tylko jedna decyduje się o tym opowiedzieć. Nikt nie docieka przeszłości księży, nie grzebie w niej, by sprawdzić, co mogło wydarzyć się w miejscu, gdzie był wcześniej. A Kościół jest poza prawem i nie ma zamiaru udostępniać archiwów. Nie ma co liczyć, że sam się rozliczy ze swoich przewinień.

         Kto powinien mu w tym pomóc?

- Na całym świecie jest tak, że Kościół zawsze potrzebował do tego wsparcia państwa i instytucji świeckich. Ale jest cykl artykułów w "Gazecie Wyborczej" o pedofilii, powstają reportaże i książki na ten temat, ja zrobiłem film, wydaje mi się, że ta machina już ruszyła. Mamy pierwszy wyrok w Poznaniu w sprawie odszkodowania, które Kościół musi wypłacić ofierze. Ale już się odwołał, bo skazany ksiądz już księdzem nie jest i tak wypowiada się o nim Kościół, który jest mistrzem w rozmywaniu swoich win.

        Mówisz o milczących ofiarach, ale przecież milczą też rodzice.

- To jest osobna sprawa, kiedy rodzice wiedzą, co księża robią z ich dziećmi, i pozwalają na to. Dla mnie to podwójnie przerażające, bo sam mam dzieci. Nie mieści mi się to w głowie.

Kto jest winny najbardziej takiej sytuacji: słabe państwo, przymykający oko wierni czy sami księża?

- To złożona sprawa. Każda władza wchodzi w tyłek Kościołowi, bo potrzebuje głosów wyborców, aktualna najbardziej. Gdyby państwo było na tyle mocne, żeby wyegzekwować normalne procesy sądowe, to wyglądałoby inaczej. Mamy precedens w postaci wyroku pociągającego Kościół do odpowiedzialności finansowej w Poznaniu, a w Irlandii coś takiego dzieje się już na poziomie systemowym. Czegoś podobnego oczekiwałbym w Polsce, ale to się nie zdarzy, jeśli my jako społeczeństwo nie będziemy naciskać na Kościół. I nie chodzi tu tylko o pedofilię, ale i o przebieg kościelnych pieniędzy, które są poza jakąkolwiek kontrolą. Oczywiście, drażni mnie też podwójna moralność Kościoła, który potępia homoseksualizm, a badania pokazują, że 30 proc. księży to są geje, i nakazuje celibat, a utrzymuje dzieci księży. To już są mniej rażące kwestie, ale dobrze pokazują obłudę Kościoła.

        Chcesz naprawić polski Kościół?

- Ja jestem tylko reżyserem, jak ja mogę naprawić Kościół? Mnie uzdrowienie tej instytucji interesuje jako obywatela, ale pozostaję osobą spoza Kościoła, na którą on nie ma wpływu. Ja bym po prostu chciał, żeby Kościół podlegał prawu, tak jak się to dzieje w innych krajach. A to jest bardzo dużo, bo tylko jeżeli będziemy patrzeć na księży tak jak na ludzi, to być może doczekamy się tego, że będą traktowani tak samo jak wszyscy obywatele.

Trudno jest uwierzyć w to, jak rzeczywistość polskiego Kościoła różni się od rzeczywistości Kościoła w innych krajach.

To się zmieni, co już widać po młodych ludziach, którzy jeżdżą po świecie, i widzą, jak sytuacja ma się gdzie indziej. Oni nie pozwolą na to, żeby im Kościół śmiał się w twarz, na co pozwalało sobie pokolenie ich rodziców. Odchodzą od Kościoła, którego autorytet został tak mocno nadszarpnięty - i ta korporacja na pewno już to odczuwa. Zresztą sama o tym mówi mniej więcej takimi słowami: "Kościół niedługo odczuje turbulencje z powodu postępowania niektórych naszych braci w wierze".

I teraz popatrz, co się za tym kryje: słowo "niektórych" od razu umniejsza ilość winnych, a kto jest pokrzywdzony? Kościół. Ich interesuje to, że Kościół ucierpi, nie ma tu ani słowa o ofiarach.

        To cynizm czy oni święcie wierzą w te słowa i uważają, że choćby pedofilia to efekt działania szatana na tę świętą instytucję?

- Kościół mieści w sobie i cyników, i takich, którzy w to wierzą. Gdybym miał adresować „Kler” do jakiejś części księży, to do tych, którzy mają powołanie i chcą pomagać ludziom. Nie mogą udawać, że nie wiedzą o winach instytucji. Ci, którzy uważają, że pedofilia to działanie szatana, to jest margines. Oni mnie nie interesują, bo oni się nie zmienią. To jest beton. Natomiast jest spora grupa księży, która odczuwa, że dzieje się źle w Kościele. Spośród nich miałem konsultantów do filmu. Oni wiedzą, że Kościół wymaga zmian. Dlatego zgodzili się pomóc.

        Z drugiej strony mamy kogoś takiego jak ojciec Rydzyk, który jakoś nie przysparza chętnych reformacji Kościoła.

- Tu się zgadzamy - tu się nic nie zmieni. Raz potrzebowałem jakiejś kościelnej mądrości do scenariusza. Jechałem samochodem, włączyłem dyktafon, odpaliłem Radio Maryja i po minucie to miałem. Innym razem usłyszałem w Radio Maryja takie tłumaczenie, że dawno temu jakaś grupa wpuściła do seminarium pedofilów. Oni w tym seminarium przez sześć lat funkcjonowali zabunkrowani, a potem rozjechali się po parafiach i teraz na szkodę Kościoła dotykają dzieci. Słuchaczki dzwoniły na antenę i wspólnie z prowadzącymi zastanawiali się, czy to Rosjanie, czy Amerykanie tych pedofili na święty polski Kościół nasłali. I to nie jest śmieszne, tak samo jak nie bawi mnie ściganie się, która parafia postawi najwyższy krzyż na świecie, czy różaniec bez granic.

        Umiesz sobie wyobrazić Polskę niekatolicką?

Oczywiście. Mam wrażenie, że myśmy w naszym kraju czerwoną mafię zastąpili czarną mafią. Szereg procesów transformacyjnych uchylił Kościołowi, utożsamianemu z walką o wolność ojczyzny, drzwi, które on już sobie skutecznie otworzył na oścież. Dziś z automatu Polskę łączy się z Kościołem. A co - bez Kościoła Polska zniknie? Nie będzie jej? Przecież to jakaś bzdura.

     Mówiłeś o księżach-konsultantach, którzy ci pomagali. Trudno było ich pozyskać?

- Zajęło mi to jeden dzień. Miałem jednego, właściwego człowieka, który tym pokierował. Co nie zmienia faktu, że w napisach występuje tylko dwójka konsultantów pod nazwiskiem. Reszta tego nie chciała. Wiedzieli, że mogliby mieć nieprzyjemności, woleli pozostać anonimowi.

        Pomogli ci znaleźć lokacje?

- Znaleźć nie, ale zaadaptować z czeskich na polskie tak. Bo scen w kościołach nie kręciliśmy w Polsce. Krótko próbowaliśmy zdobyć zgodę, żeby móc wejść z kamerą do polskich kościołów, ale nie jesteśmy dziećmi – wiedzieliśmy, że żadna kuria tej zgody nie wyrazi. Zwróciliśmy się z prośbą do Czechów, gdzie było nam kręcić o tyle łatwiej, że tam jest jedna msza na tydzień, a nie pięć dziennie, jak w Polsce, i nie musieliśmy wynosić i wnosić sprzętu.

        Po co byli ci potrzebni konsultanci?

- Realizm był dla mnie bardzo ważny tak samo jak to, żeby film nie dotykał wiary i żeby był prawdziwy. Konsultanci byli potrzebni, żeby tę prawdę osiągnąć.

        Jak zareagowali, kiedy pokazałeś im film?

- Powiedzieli, że jest prawdziwy, ale polski widz nie jest gotowy na taki obraz Kościoła, bo zna go tylko z jednej strony, od ołtarza.

          Jak to? Przecież wystarczy iść na wesele albo chrzciny, żeby zobaczyć pijanego księdza.

- I tutaj chyba dochodzimy do sedna. Jeżeli ksiądz się napije, to w porządku - swój człowiek, nawalił się jak wujek Mietek. Jeżeli ksiądz ma kobietę, to też w zasadzie jest w porządku - ma popędy, ma energię - będzie lepszym księdzem. Natomiast wydaje mi się, że dwóch rzeczy Polacy nie są w stanie wybaczyć Kościołowi: pieniędzy i pedofilii.

        Czy konsultanci rozpoznali księży, których sportretowałeś?

- Wszystkie podobieństwa do prawdziwych osób są w filmie przypadkowe.

        Pytam, czy rozpoznali kogoś w filmie, nie czy kogoś z prawdziwych osób sportretowałeś.

- Cóż, jeden arcybiskup rozpoznał się sam nawet po zwiastunie… Wyświetliłem film, jeszcze bez efektów komputerowych i bez muzyki grupie księży, którzy w trakcie projekcji pokazywali sobie ludzi na ekranie i przypisywali do nich nazwiska poszczególnych hierarchów. Padłem wtedy, bo w ogóle nie taki był mój zamiar. Okazało się, że w ich życiu pojawiły się takie postaci, które ja powołałem do życia na ekranie.

        Skoro zrobiłeś prawdziwy film, to Kościół będzie w stanie się z nim zmierzyć?

- Może czeka nas podobny schemat jak z "Drogówką"? Komendanci jej nienawidzili, ale drogowcy i policjanci, których spotykam na swojej drodze, są bardzo za tym filmem. Są zadowoleni, że pokazałem tę rzeczywistość od środka w ten sposób. W przypadku "Kleru" też pewnie znajdzie się grupa księży, którzy będą uważać, że on może w jakiś sposób Kościołowi pomóc. Ale oczywiście większość będzie go atakować.

         Nie boisz się, że w tak ekstremalnie katolickim kraju jak Polska rycerze pańscy mogą cię dopaść i zlinczować?

- Boję się. Myślę, że gdyby palenie na stosie było dozwolone, to już po pierwszej projekcji w Gdyni byłbym kupką popiołu.

         Poczułeś kiedyś po jakimś filmie zagrożenie?

- W takim sensie, o jakim myślisz, nie.

      A w takim, o którym nie myślę?

- Kiedy robiłem "Wołyń", nie mieliśmy funduszy na ukończenie go i zbieraliśmy pieniądze na spotkaniach w kinach. Pokazywałem fragmenty filmu, rozmawiałem z publicznością. Przychodzili na nie napakowani mężczyźni z flagami biało-czerwonymi. Oni chcieli robić sobie zdjęcia ze mną, ten film był dla nich bardzo ważny. Po premierze ich już nie było. Coś im nie spasowało. Może odczuli, że Polacy powinni być pokazani jako jedyne ofiary, że nie powinni brać udziału w akcjach odwetowych. Ci radykalni prawicowcy się wtedy odwrócili. Nie byłem pewny, jak daleko ten odwrót zajdzie. A jak szedłem do restauracji coś zjeść, to zacząłem się obawiać, że kelnerzy i kucharze ukraińscy, których jest przecież w Polsce ogromna ilość, będą pluli mi do zupy.

        Najpierw kibicowała ci prawica, po premierze zostałeś bohaterem lewicy, dla której "Kler" też jest wodą na młyn.

- Uciekam od sytuacji, kiedy próbuje się mnie wdrożyć w jakieś polityczne przepychanki, jak z tą nagrodą, którą za "Wołyń" próbował mi wręczyć podczas festiwalu w Gdyni prezes TVP Jacek Kurski dwa lata temu. Nie przyjąłem jej, bo poczułem, że to była próba wykorzystania filmu w celach politycznych.

        Przypomnijmy tę sytuację.

- Prezes chciał dać mi pozaregulaminowo, poza oficjalną galą, czek na sporą sumę. Poza tym, o czym powiedziałem przed chwilą, to przyjmując wtedy te pieniądze gdzieś w korytarzu, przy naprędce postawionej i oświetlonej tablicy TVP, wystąpiłbym przeciwko środowisku filmowemu, którego czuję się częścią. Gdyby ta nagroda była wpisana w scenariusz całej imprezy, pewnie bym te pieniądze przyjął i od razu przekazał na cele charytatywne. Tydzień czy dwa później, już w Warszawie, moi producenci odebrali nagrodę i przekazali ją na cele pomocy Kresowianom. Ale ja w tym już nie uczestniczyłem

        Czyli jak zawsze ty: między młotem a kowadłem.

- Nie czuję, że jestem w takiej sytuacji. Ona jest raczej wpisana w zawód filmowca, który chce robić filmy prowokujące dyskusję, filmy, które rezonują. A mnie inne kino nie obchodzi. Przyzwyczaiłem się już, że okres wokół premiery jest ciężki. Niechętnie udzielam wywiadów, robię to tylko wtedy, kiedy film wchodzi do kin. I teraz jest właśnie ten, długo oczekiwany, ale trudny moment premiery. Gadam z dziennikarzami i zapraszam do kina, na film "Kler".

 

Wojtek Smarzowski, reżyser filmu "Kler"

Autor: Artur Zawadzki/REPORTER

Źródło: East News  Artykuł powstał przy współpracy z dystrybutorem filmu Wojtka Smarzowskiego "KLER".

Wojtek Smarzowski. Absolwent łódzkiej "filmówki". Reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, operator filmowy. Autor takich filmów jak "Wesele", "Drogówka", "Dom zły", "Pod Mocnym Aniołem", "Róża", "Wołyń" i najnowszego "Kler".

Artur Zaborski. Dziennikarz i krytyk filmowy. Stały współpracownik "Wprost”, "Przeglądu”, "Pani” i Wirtualnej Polski. Miłośnik kultury Iranu. Wykładowca Warszawskiej Szkoły Filmowej.

To nie będzie „złota polska jesień”

I wcale nie chodzi o prognozy pogody. Na jesień Anno Domini 2018 przedstawiciele antychrześcijańskiej rewolucji przygotowali bowiem dla naszego kraju coś wyjątkowego – brutalne preludium do ostatecznej rozprawy z Kościołem.

       To musiało się w końcu wydarzyć – nikt rozsądny, śledzący wydarzenia na świecie nie mógł bowiem przypuszczać, że walec wściekle antykatolickiej propagandy ominie Polskę. Walec ów długo nie nadchodził – z wielu różnorakich względów – ale sytuacja najwyraźniej dojrzała już do czynu. Trzynaście lat po śmierci Jana Pawła II okazało się okresem wystarczającym.

       Teraz Polska

Dlaczego bagnety antychrześcijańskiej rewolucji w Polsce trzymane były do tej pory jedynie w gotowości? Między innymi dlatego, że antychrześcijańska rewolucja zdobywała inne, łatwiejsze do zagarnięcia przyczółki. Oto zaledwie kilka lat temu rozwiązała (z rewolucyjnego punktu widzenia) kwestię chrześcijaństwa w Irlandii czy na Malcie, chwilę później zabrała się za niedobitki amerykańskiego katolicyzmu, odwróciła też od Kościoła Chilijczyków.

          Kto więc pozostał? Polacy. W wielu miejscach już silnie zlaicyzowani, ale w innych nadal chodzący do Kościoła, modlący się, poszczący, przyzwyczajeni do Dekalogu. Czas więc na nas.

Oczywiście – celem ataków jesteśmy nie od dziś. Ale tak mocno antyklerykalna jesień jeszcze nie miała nad Wisłą miejsca.

          Pierwszym, i być może najbardziej efektownym ciosem w Kościół, będzie zapewne „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. O filmie tym napisano już (przed jego premierą) tak wiele, że nie musimy się nad nim dłużej zatrzymywać. Polecamy raport PCh24dotyczący „dzieła” tego reżysera, któremu nie od dziś nie po drodze z Polską i polskością – a więc i z Wiarą naszą i naszych Ojców.

          Nie tylko „Kler”

Ale to nie wszystko, co dla nas przygotowano. Wiadomo bowiem, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy związanych z liberalnymi mediami, Tomasz Sekielski, kończy prace nad filmem dokumentalnym o nadużyciach seksualnych w polskim Kościele. Z oczywistych względów nie możemy dziś na temat tego materiału wiele powiedzieć, ale jedno jest pewne – wrogie Kościołowi media uzyskają kolejny dowód na potwierdzenie ich wizji świata, według której kapłani nie zajmują się niczym innym jak tylko molestowaniem. Zapewne w kolejnych artykułach o grzesznych kapłanach znów nie znajdzie się miejsce na opisanie homo-lobby: zatruwającego Kościół od środka i – według wielu danych statystycznych – pozostającego przyczyną plagi nadużyć seksualnych. Tego media antykościelne (a i niektóre kościelne) z jakichś powodów widzieć nie chcą.

         Jakby tych dwóch filmów było mało, przygotowywana jest także (podobno bardzo obszerna) książka o tej samej tematyce co dokument Sekielskiego. Czy trzeba więcej dowodów na to, że antyklerykalna nawałnica została starannie zaplanowana?

 Jeśli takich dowodów rzeczywiście potrzeba więcej, warto przejrzeć wrześniowe wydania gazet, magazynów i portali internetowych. Znajdziemy w nich nadzwyczajną liczbę tekstów o złych kapłanach, a to z problemami alkoholowymi, a to przedstawianych jako pazernych, a to wreszcie – zboczonych. Liczne media jednocześnie, niczym na rozkaz, postanowiły powtórzyć dziesiątki informacji z ostatnich miesięcy i raz jeszcze (akurat na początku jesieni) uczynić z nich krzykliwe tytuły swych czołówek. Najlepszym przykładem niech będzie sprawa kapłana skazanego za molestowanie wczesną wiosną. Nagłówki o jego karygodnym występku oraz o karze nałożonej na zakon z którego się wywodził okraszały okładki gazet w drugiej połowie września…

         Rykoszet Stryczka?

Ciekawym w całej tej układance wydaje się przypadek księdza Jacka Stryczka, będącym wszak do tej pory przyjacielem salonowych mediów, przedstawianym w nich jako „ten dobry z Kościoła”. Kapłan, który zorganizował charytatywną akcję „Szlachetna Paczka” również stał się antybohaterem tekstu zamieszczonego na łamach medium, które do tej pory lansowało raczej bezbożną wizję świata, antywartości i brak moralności. Tekstu, który przygotowywany był od maja!

         Czym zatem przewinił ksiądz Stryczek, któremu zarzuca się dziś stosowanie niegodnych chrześcijanina metod traktowania podwładnych (które to zarzuty rzecz jasna należy czym prędzej zbadać)? Czy rzeczywiście wyłącznie stylem zarządzania organizacją? Wszak wiele jego publicznych wypowiedzi i postaw sprawiało, że trudno było mówić o nim jako o tradycjonalistycznym kapłanie, a raczej o takim, który lubi podobać się światu, i któremu podoba się dzisiejszy świat.

         Cóż, ksiądz Stryczek miał jednak w swym dorobku kilka akcji, przy których siły ciemności mogły się wściec. Wszak zdarzyło mu się przypomnieć Polakom, że „OK” jest nie tylko działalność charytatywna, ale również spowiedź (akcja z konfesjonałem pod galerią handlową) czy rozważanie Męki Pańskiej (jest wszak pomysłodawcą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej). Ponadto w klipach „Szlachetnej Paczki” występował jednak jako duchowny – w mediach więc ucierało się, że księża są dobrzy i dodatkowo ogniskują wokół siebie energię setek młodych ludzi. A na ich opinii i postawach antychrześcijańskiej rewolucji zależy najbardziej.

        Co z tym zrobimy?

W najbliższych miesiącach możemy zostać, jako Kościół, solidnie przeorani. Nadchodząca jesień nie będzie bowiem końcem kampanii nienawiści skierowanej przeciwko duchownym i świeckim katolikom, ale początkiem wielkiej akcji mającej zmienić ostatni kraj w Europie, który pod różnymi względami wciąż można nazywać katolickim.

         Na łamach PCh24.pl Mateusz Ochmanudowadniał już, że z atakiem tym nie radzą sobie katolicy z tak zwanego „Kościoła Otwartego”. Najlepszą egzemplifikacją tego niech będzie facebookowy wpis ojca Grzegorza Kramera, który twierdzi, iż rozumie dlaczego ludzie z Kościoła odchodzą– z jego słów wynika nawet, że czasem… po prostu trzeba (sic!).

         Nam potrzeba jednak zupełnie innej postawy.

 To będzie trudna jesień, dlatego wszyscy powinniśmy zaopatrzyć się w różańce (akurat zaczyna się październik) i modlić się za Kościół święty. Nieustannie przypominać sobie i innym, że „bramy piekielne go nie przemogą”, nawet jeśli wielu Jego synów poważnie zgrzeszyło. Polecamy przy tym Państwa uwadze numer „PCh24.pl Co Tydzień”, w którym staraliśmy się tę prawdę przypomnieć.

          Skumulowanie akcji rewolucyjnej zawsze przynosi rozmaite skutki – jednym z nich będzie radykalizacja nastrojów również w samym Kościele. Miejmy nadzieję, i w tę stronę również kierujmy nasze modlitwy, że ukrywający się dziś pobożni kapłani, dostrzegający nie tylko antykościelną nawałnicę, ale także głęboki kryzys w Kościele w końcu powstaną i poprowadzą nas do walki z wrogiem. Wiemy, że – wbrew pozorom – kapłanów tych jest bardzo wielu. Wiedzą o licznych odstępstwach od wiary i moralności, dostrzegają diabelski wpływ homo-lobby i pragną oczyszczenia Kościoła w duchu odnowienia wszystkiego w Chrystusie, a nie w duchu zburzenia instytucji w jej widzialnej, hierarchicznej odsłonie (czego pragną zarówno jawni wrogowie Kościoła jak i np. przedstawiciele „Tygodnika Powszechnego”).

        Drodzy Kapłani, czekamy aż odważycie się zabrać głos. Modlimy się za Was. Wiemy bowiem, że bez Was wyginiemy. Warto jednak chyba pamiętać, że Wy bez nas również – czymże będą bowiem pasterze bez owiec? Skończyła się epoka kultu świętego spokoju, również wewnątrz instytucji. Tej jesieni i później – od Was i od nas zależy przyszłość Kościoła, przyszłość Polski i przyszłość świata.

       Krystian Kratiuk       Read more: http://www.pch24.pl/jesien-2018--preludium-do-ostatecznej-rozprawy-z-kosciolem,63093,i.html#ixzz5SNePfeGu

WSPANIAŁA WIZJA ŚW. JANA BOSCO
Św. Jan Bosco wieczorem 26 V 1862 roku dostąpił widzenia, które ma wielkie znaczenie dla

                                                           naszych czasów:
     ,, Ujrzałem siebie na małej, skalistej wysepce na morzu. Szalała straszliwa burza. Wtem ujrzałem olbrzymi okręt, potężnie miotany na wszystkie strony. Na nim zobaczyłem Papieża, kardynałów, biskupów, księży, zakonników i wielu ludzi. I zrozumiałem: oznacza to Święty Kościół Katolicki. Wokół tego wielkiego okrętu – Kościoła widziałem wiele innych potężnych okrętów i były to mniej lub bardziej agresywne statki, które atakowały okręt Kościoła, wyrządzając mu wiele szkód. Równocześnie nieprzyjaciele zarzucali okręt papieski olbrzymią ilością książek i broszur.

       W czasie szczególnie gwałtownego ataku zobaczyłem, że sam Papież został ciężko ranny i że umarł w skutek upływu krwi. Jednak znajdujący się na jego okręcie kardynałowie wybrali zaraz nowego Papieża. Wiadomość o śmierci jednego Papieża i o wyborze jego następcy została natychmiast podana światu. Ów nowy Papież podjął bardzo trudne zadanie. Ciężko uszkodzony okręt Kościoła zdawał się być zgubiony wobec szalonej przemocy wrogów; sądzili oni, że odnieśli zwycięstwo.

        Lecz wtedy zobaczyłem, jak nagle z ciemności i wzburzonego morza wyłaniają się w górę dwa wspaniałe, świetlane kolumny. Nad pierwszą dojrzałem u góry unoszącą się ogromną, jaśniejącą Hostię, a na szczycie kolumny zobaczyłem tablicę z napisem "Salus Credentium", to znaczy: "Ratunek dla wierzących". Na drugiej, nieco mniejszej kolumnie, znajdującej się trochę dalej, dojrzałem u góry statuę Niepokalanej Matki Bożej – Maryi oraz tablicę z napisem: "Auxilium Christianorum", to znaczy: "Wspomożenie chrześcijan".

        Kiedy wśród burzy i ciemności, w największej potrzebie i udręce – rozbłysło to cudowne zjawisko świetlne, wszyscy na okręcie Kościoła zapałali nową nadzieją. A nowo wybrany Papież wydał polecenie, by skierować się ku tym dwóm świetlanym kolumnom, aby przytwierdzić do nich okręt Kościoła. Kiedy to nastąpiło, burza uciszyła się, ustąpiły ciemności i nastał wspaniały dzień.

       Wówczas zobaczyłem, jak wrogie okręty popadły w największy zamęt, zderzały się ze sobą, tonęły w głębiach wód lub wylatywały w powietrze. Inne oddalały się i znikały z pola widzenia. Wielu rozbitków z tych zniszczonych okrętów pływało na szczątkach statków, kierując się ku niosącemu ratunek okrętowi Kościoła. Przyjmowano ich tam z litością i udzielano im pomocy”.
       Od czasów tej wizji Kościół przechodził ciężkie chwile, ale wszystko pokonywał z pomocą Bożą. Pokona on także dzisiaj natarcie całego piekła. Także obecnie - jak już nieraz w historii Kościoła bywało - ratunek przyniosą mu dwie kolumny, Jedna oznacza Najświętszy Sakrament Ołtarza, a druga - Najświętszą Maryję Pannę. Będą to najskuteczniejsze środki, aby wytrwać w obliczu nadchodzących prób i doświadczeń.
                           Św. Jan Bosco często opowiadał o tej wizji i dodawał wyjaśnienie:
„Nieprzyjacielskie okręty oznaczają prześladowania Kościoła. Ciężkie go czekają przeprawy. Jego dotychczasowe cierpienia są niczym w porównaniu z tym, co jeszcze nastąpi. Scena ta oznacza, że Papież zwycięży wrogów Kościoła dzięki doskonałemu nabożeństwu do Matki Najświętszej, którym rozpali cały Kościół, czego następstwem będzie powszechny, gorący kult do Eucharystii w całym Kościele i to da zwycięstwo Papieżowi. Kościół będzie przeżywał ciężkie chwile, także dozna wielu szkód, ale samo Niebo przyjdzie mu z pomocą. Ciężkie czasy skończą się i zapanuje pokój. Dla Kościoła będzie to nowy, wspaniały rozkwit."
                                    CZASY OSTATECZNE - Objawienie Matki Najświętszej na górze w La Salette
      „W roku 1864 Lucyfer razem z wielką liczbą diabłów zostanie uwolniony z piekła. Stopniowo niszczyć będą Wiarę, nawet osoby poświęcone Bogu tak oślepną, że bez specjalnej łaski osoby te przyjmą ducha tych złych aniołów. Wiele domów duchownych straci Wiarę zupełnie i spowoduje potępienie wielu dusz. Złe książki będą rozprzestrzeniać się po ziemi, a duchy ciemności będą wszędzie szerzyć rozprężenie w rzeczach dotyczących służby Bożej. (...)

      Kapłani – słudzy mojego Syna, kapłani – przez swoje złe życie, przez brak uszanowania i pobożności w celebrowaniu świętych tajemnic, przez miłość do pieniędzy, przez upodobanie w honorach i przyjemnościach; kapłani stali się naczyniami nieczystości. Tak, stan kapłański woła o pomstę i pomsta jest nad ich głowami.

     Biada kapłanom i osobom poświęconym Bogu, którzy przez swoją niewierność i złe życie krzyżują mego Syna po raz wtóry”.
„Współczesne czasy są zdominowane przez szatana i będą zdominowane coraz bardziej w przyszłości. Ludzie, nawet najbardziej sprytni, nie mogą wejść w równą walkę z piekłem. Jedynie Immaculata (Niepokalana) ma od Boga obietnicę zwycięstwa nad szatanem. Będąc w Niebie Matka Boża potrzebuje naszej współpracy. Poszukuje dusz, które by całkowicie poświęciły się Jej, które stałyby się w Jej rękach skutecznymi narzędziami ku porażce szatana i ku rozszerzaniu Królestwa Bożego na ziemi”
      (Św. Maksymilian Maria Kolbe)
„Polem bitwy pomiędzy Bogiem i szatanem jest dusza. Bitwa ta rozgrywa się w każdej chwili życia. Dusza musi dać wolny przystęp Panu, tak by stała się umocniona przez Niego pod każdym względem i w każdy rodzaj broni” Którzy sieją ze łzami, będą żąć z radością" - Ps.125,5
     (Św. Ojciec Pio)
 

 

MODLITWA za złych ludzi - NASZYCH WROGÓW

 

Kto modli się za swoich wrogów odbiera im możliwość wyrządzania szkody. (…) módlcie się w taki sposób:

    Ojcze Niebieski, ześlij przez Twojego Syna Jezusa Chrystusa naszego Zbawiciela i Uświęciciela, swoją miłość ojcowską na wszystkich złych ludzi, moich przeciwników i wrogów i, aby się  nawrócili ku dobremu i przestali szkodzić.      

      Ojcze, ześlij Twoją miłość Ojcowską, aby wszyscy, którzy mnie i nas prześladują, zdradzają, chcą wyrządzić zło, zostali przed tym powstrzymani przez Twoją święta obecność!  

      Ojcze ześlij swój ogień miłości na wszystkich kłamców, oszczerców, szyderców, abyśmy w porę ich poznali i mogli się przed nimi ustrzec.

      Ojcze wylej swoją miłość na wszystkich przestępców, na wszystkie narzędzia przemocy, morderstwa ślepej żądzy, pychy władzy, aby nie szkodzili mi  i całej ludzkości.

      Ojcze pozwól, aby święta siła Twojej miłości, niby piorun, spadła na ziemię, kiedy mordercy będą szli przez ziemię przynosząc zgubę nam i wszystkim narodom.

       Ojcze, bądź wtedy z nami, bądź naszym obrońcą i wybawcą, naszym Panem i naszym przywódcą. Bądź moją osłoną, naszą siłą i mocą.

      Ojcze, bądź władcą we wszystkich miejscach! Rozkaż złu, ciemności, aby odeszła precz na miejsce swojej złośliwości i oszczędziła ludzi a słudzy jej czynów zrozumieli swoją szkodliwość i złe postępowanie.

Ojcze, najlepszy Ojcze, uczyń co Twoja miłość ojcowska uznaje we wszystkim za dobre, prawdziwe i święte! W to wierzę(my) i tego jestem(my) pewien(ni) PANIE BOŻE, UFAM TOBIE! AMEN.

…To jest dla was kolejna kotwica na nadchodzące nieszczęścia.  Jest to modlitwa odmawiana i polecana przez śp. ks. Jana Steckiewicza  źródło: http://www.mali-rycerze.pl/czytam,285

 

 Oprac. Jerzy Poleszczuk

 
***

„Kler” dopiero początkiem. „Wyborcza” dała sygnał do nagonki na Kościół w Polsce

Premiera „Kleru” Smarzowskiego okazała się sygnałem do zmasowanego ataku sił wrogich Kościołowi w Polsce. Niczym za sprawą specjalnego rozkazu, w sieci, prasie czy telewizji pojawiła się masa wypowiedzi mających tylko jeden cel: bezpardonowo uderzyć w Polski Kościół.

 

W sobotniej „Wyborczej” możemy przeczytać coś, co określono mianem „Raportu o Polskim Kościele”. W dwudziestostronicowym dodatku aż roi się od wypowiedzi różnego rodzaju „ekspertów”, chcących reformować Kościół – oczywiście na swój, daleki od przekonań wierzących sposób. Bardzo ciekawe jest, że zawsze przy takiej okazji najwięcej o reformie Kościoła krzyczą ci, którzy nie chcą i nigdy nie zamierzali być Jego częścią.

 

Zaczyna się niewinnie. Pierwsza wypowiedź należy do kapłana, który w Smarzowskim widzi tego, który „obali mury”. Po tym następuje diagnoza jaką lewicowe środowiska forsują już od co najmniej kilku lat – święcenia dla kapłanów „viri probati”, zniesienie celibatu, będącego „za trudnym” dla większości kapłanów oraz znaczne ograniczenie wszechobecnego klerykalizmu. Kończy się wręcz kabaretowo: zniesienie celibatu ma być w ocenie księdza „kluczem do wyjścia naprzeciw kryzysowi rodziny i kapłaństwa”.

 

W podobnym duchu wypowiada się publicysta „Wysokich Obcasów” będący byłym kapłanem. Z radością przyjmuje początek procesu mający w jego mniemaniu doprowadzić do upadku autorytetu polskiego Kościoła. „Pamiętam niewielkie grupy kleryków bardzo dobrych – w sensie moralnym, intelektualnym i społecznym (…) z tych grup było zarazem najwięcej wystąpień z kapłaństwa”. Wygląda na to, że w ocenie byłego rektora seminarium, kapłaństwo jest dla ślepo posłusznych nieinteligentnych, i niemoralnych ludzi. Dla nas chyba dobrze, ze jak przystało na człowieka „inteligentnego i moralnego”, kapłaństwo ma już za sobą.

 

Przygotowano także specjalną planszę „who is who” czyli ukazanie sylwetek 41 polskich biskupów wraz z pokuszeniem się o ich „charakterystykę”. Celowo wzięte w cudzysłów słowo ukazuje, że tak naprawdę jest to jedna wielka manipulacja. Przy każdym z nazwisk bowiem, zawarto krótkie wyrwane z kontekstu cytaty dobrane w taki sposób by ukazać ich stosunek do linii ideowej przez lata forsowanej na łamach „Wyborczej”. Co ciekawe, na czerwono zaznaczono tych ordynariuszy otwarcie sprzeciwiających się takiej wykładni.

 

Oczywiście nie zabrakło wypowiedzi Jana Hartmana, ubolewającego nad tym jak to Rzeczpospolita Polska leży przygnieciona butem Watykanu, czego dowód mamy w jakże niekorzystnym, w jego opinii, konkordacie.

 

W dodatku znajdziemy także pochwałę homoseksualizmu wśród duchowieństwa oraz przedstawienie w niemal gargantuicznych wymiarach chciwości księży.

 

Samego siebie przeszedł jednak redaktor Tomasz Bielecki. Zarzuca tradycjonalistom w Kościele, że krytykują Franciszka za to, że „walczy z pedofilią”!!! Czyżby nie dane było temu redaktorowi dostrzec jak wobec świadectwa abp. Vigano zachował się zarówno Franciszek jak i hierarchowie określani mianem „tradycjonalistów”? Zabawne jest też to, że na łamach gazety będącej ideowym przewodnikiem rewolucyjnych koryfeuszy, to tradycjonalistów określa się zwolennikami szubienicy, czy krzesła elektrycznego.

 

Do chóru reformatorów Koscioła dołączyła także Dominika Wielowieyska z TOK FM. Jej zdaniem, konieczne punkty takiej reformy zawierać mają zniesienie celibatu, uznanie homomałżeństw, czy wyświęcanie kobiet. Swymi mądrościami podzieliła się z czytelnikami na Twitterze.

 

 

    Znieść obowiązkowy celibat, uznać związki partnerskie homoseksualistów, także księży, dopuścić kobiety do kapłaństwa. I wiele problemów Kościoła instytucjonalnego by wyparowało.
    — Dominika Wielowieyska (@DWielowieyska) 28 września 2018

 

Wszystko wskazuje na to, że jesień 2018 r. ma być preludium do ostatecznej rozprawy z polskim Kościołem. Czyżby za Irlandią, Stanami Zjednoczonymi czy Maltą przyszła kolej także na Polskę? Jedno jest pewne, musimy być gotowi. Katolicy sprzeciwiający się atakowaniu Kościoła Świętego są teraz potrzebni bardziej niż kiedykolwiek. Nie idźmy, wiedzeni szlachetną pobudką naprawy Kościoła za takimi przewodnikami jak Smarzowski. Nie dajmy się także omamić duchowi relatywizmu i obojętności, mówiącego że najlepiej stanąć z boku i nie reagować. Trwajmy w bliskości sakramentów, módlmy się za Kościół i walczmy słowem oraz piórem podtrzymywani nadzieją jak i pewnością, że „bramy piekielne Go nie przemogą”.

 

Piotr Relich

za:www.pch24.pl/kler-dopiero-poczatkiem--wyborcza-dala-sygnal-do-nagonki-na-kosciol-w-polsce,63150,i.html#ixzz5Sh5P0286

***

Od „zbrodniczego zabobonu” do „pijaka i pedofila”. Historia antyklerykalizmu

Zwykle zaczynało się niewinnie – postępowi filozofowie krytykowali „ciemnotę kleru”, wąskie horyzonty, a Wiarę traktowali niczym zabobon. Intelektualiści sugerowali oczyszczenie duchowieństwa i całego Kościoła z błędów. I zawsze kończyło się tak samo. Historia nowożytnego antyklerykalizmu to historia zakrojonych na szeroką skalę ludobójstw, tworzenia ubrań z ludzkich skór, topienia, ścinania, profanacji cmentarzy i Najświętszego Sakramentu oraz prób łamania sumień. Ostrze nienawiści do Świętej Wiary w pierwszej kolejności kierowane było wobec katolickich kapłanów.

 

Nienawiść do chrześcijan i antyklerykalizm nie są jednak „wynalazkiem” czasów nowożytnych. Już Pan Jezus zapowiadał, że wiernych Jego Nauce czekać będzie niezrozumienie, a nawet nienawiść świata oraz cierpienie, jednak „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”.

 

Brutalną przemoc wobec wyznawców Chrystusa stosowali już starożytni Żydzi oraz poganie w czasach Imperium Rzymskiego. Prześladowania naszych braci w wierze cechowały nie tylko panowanie Nerona, ale nawet epokę tak oświeconego i rozfilozofowanego władcy, jakim był Marek Aureliusz.

 

Rzymianie w pewnych okresach mordowali chrześcijan, ale agresja miała również charakter werbalny. Wyznawców Chrystusa oskarżano o straszne, a niekiedy absurdalne czyny. Niektóre z zarzutów dotyczyły sfery seksualnej – mimo że spora część rzymskich elit z moralnością miała niewiele wspólnego. Ależ to znajomo brzmi! Ileż razy słyszeliśmy z ust żyjących z n-tym partnerem „celebrytów”, jak to Kościół jest zły! Ileż razy zarzuty natury obyczajowej formułowali homoseksualiści.

 

Kościół przetrwał starożytne prześladowania oraz fale brutalnych oszczerstw. Wrogowie chrześcijaństwa wyciągnęli jednak wnioski. Wszystkich uczniów Chrystusa zamordować nie sposób – można natomiast próbować zniszczyć ich dusze, zabierając kapłanów. To nowożytna strategia wrogów Kościoła!

 

Sygnał do ataku na kapłaństwo dał nie kto inny jak Marcin Luter. Chociaż protestanci znają instytucję pastora, czyli duchowego przywódcy, to w heretyckich zborach nie ma mowy o funkcji kapłańskiej. Brak sukcesji apostolskiej wśród postreformacyjnych „biskupów”, zupełnie nieważne „święcenia” oraz fałszywa, nieuznająca sakramentu kapłaństwa i Eucharystii teologia. To wszystko powoduje, że pastor nie jest kapłanem. Dlatego też protestanci walczyli z księżmi. XVI i XVII wiek to wszak epoka wojen religijnych w Europie Zachodniej. To czasy – od dawna nieznanego w tych stronach – męczeństwa, śmierci za katolicką wiarę, prześladowań, wyszydzania i wykpiwania kapłanów oraz fałszywego oskarżania ich o potworne rzeczy.

 

Po uspokojeniu walk religijnych nadszedł czas na oświecenie, które – zupełnie wbrew nazwie – przyniosło epokę ciemnoty. Pod pozorem jasnego umysłu kryły się mroczne ideologie, które rychło zostały zamienione w czyn. Padło na Francję – najstarszą córę Kościoła, ojczyznę wielu świętych. To właśnie tam rewolucyjne władze z masońską kartą w życiorysie najpierw próbowały uwiązać Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa – na państwowym łańcuchu, później zaś wprowadzając pogański kult „Najwyższej Istoty”. Każdy, kto był przeciw, stawał się wrogiem Republiki. Kara zesłania, a potem kara śmierci stały się losem wielu duchownych. Antykatolicka furia dotknęła również prostego ludu, czyli grupy, która miała stać się beneficjentem laickiej republiki. Ofiarami agresji stał się przecież lud Wandei – eksterminowany w sposób planowy i wyjątkowo brutalny właśnie za wierność Kościołowi i monarchii. Nigdy nie powinniśmy zapomnieć, że to właśnie oświeceni wrogowie „zabobonu” i „katolickiej ciemnoty” zamieniali skóry swoich ofiar w ubrania, topili i ścinali Wandejczyków.

 

Szatański pęd do mordowania katolików nie ustał wraz z wygaszeniem rewolucyjnego pożaru we Francji. Ogień tlił się przez cały wiek XIX. Niedługo później nadszedł czas na męczeństwo Kościoła w bolszewickiej Rosji i na terenach najechanych przez „czerwonych” barbarzyńców.

 

Potworne rewolucyjne rozwiązania wcielali w życie również antykatoliccy postępowcy z Meksyku. Władze o masońskiej proweniencji dążyły do całkowitego wyrugowania religii z życia publicznego. Wszystko w imię demokracji. Antykatolicka furia spotkała się i tam – podobnie jak w Wandei – ze zbrojnym oporem. I chociaż chrześcijanie z Ameryki Południowej odnieśli pewien sukces, to siły wrogie Kościołowi znów udowodniły, że są gotowe do aktywności w każdej epoce i na każdym kontynencie.

 

Niedługo przyszło zresztą czekać na kolejny rozdział potwornej księgi antykatolickiej nienawiści. Rewolucjoniści wzięli na cel Hiszpanię. Antykatolickie prawa wprowadzano po obaleniu monarchii, za rządów środowisk progresywno-wolnomularskich. Gdy lewicowy terror przybrał na sile w roku 1936, doszło do wybuchu wojny domowej. Wtedy to siły rewolucyjne pokazały swoje prawdziwe oblicze, niszcząc i profanując świątynie oraz mordując tysiące duchownych oraz osób zakonnych. Wszystko dlatego, że katolicy stanowili (stanowią i stanowić będą) zaporę przeciw antyludzkim planom postępowców. Wojna domowa w Hiszpanii została przez lewicę przegrana, ale i tym razem koniec wojny nie oznaczał końca nienawiści.

 

Rok 1939 nie stanowił końca tragicznej antykatolickiej przemocy. Zakończenie działań zbrojnych na Półwyspie Iberyjskim tylko o kilka miesięcy wyprzedziło nową falę nienawiści. Wkrótce Europa Środkowa została podzielona między dwa wrogie Kościołowi reżimy: nazistowski i sowiecki. II wojna światowa to okres męczeństwa kapłanów na niespotykaną wcześniej skalę. Duchownych mordowano w imię budowy „nowego, lepszego świata”, świata „wolnego od przesądów”, świata dla jednej rasy lub jednej społecznej klasy.

 

Idea nienawiści do Wiary przeżyła jedną ze swoich emanacji – oto miejsce zwolnione przez bankrutujący nazizm zajął zdobywający kolejne zachodnie przyczółki komunizm. Niemców mordujących w Polsce księży zastąpili Sowieci i ich polskojęzyczne pachołki. Podobnie, a niekiedy nawet jeszcze gorzej, potoczyła się historia Kościoła w innych krajach Europy Środkowej.

 

Wrogowie katolicyzmu zaczęli jednak powoli pojmować, że morderstwa dokonywane na kapłanach nie przyspieszają ich celu. Coraz częściej zamiast dążenia do uśmiercenia ciała zaczęli realizować plan uśmiercania ducha, a to iście szatańska strategia. Wszak ksiądz zamordowany to męczennik, człowiek, którego Wiarę podziwiać mogą nawet niewierzący. Tymczasem kapłan pozbawiony społecznego szacunku – za sprawą fałszywych oskarżeń i krzywdzących stereotypów – straci nie tyle w oczach wrogów Kościoła, którzy i tak duchownych mają za nic, ile w oczach katolików.

 

Kampania niszczenia obrazu duchowieństwa przeszła przez niektóre kraje Zachodu. Dziś widzimy wyraźnie, że trudny czas nie ominie i Polski. Antyklarykałowie nie zdają sobie jednak sprawy, że kręcą bicz i na siebie.

 

„Kiedy chce się zniszczyć religię, zaczyna się od ataków na kapłanów, bo tam, gdzie nie ma kapłana, nie ma już ofiary i religii” – mówił proboszcz z Ars, święty Jan Maria Vianney. Nie sposób odmówić mu racji. Gdy zabraknie kapłanów – nieważne, czy zostaną zamordowani, czy braknie nowych powołań wskutek zniszczenia obrazu księży – nie będzie szafarzy sakramentów, nie będzie Komunii Świętej ani spowiedzi. Gdzie swoją duszę oczyszczą stojący u progu wieczności, gdy w konfesjonale hulać będzie wiatr? Dziś ta sprawa interesuje jedynie część katolików, jednak historia zna również wielu antyklerykałów wzywających na łożu śmierci kapłana. Do niejednego z nich ksiądz zdążył. Jednak gdy duchownych zabraknie…

 

 

Michał Wałach

za:www.pch24.pl/od-zbrodniczego-zabobonu-do-pijaka-i-pedofila--historia-antyklerykalizmu,63056,i.html#ixzz5Sh5hiSgq

***

Nergal i Smarzowski

„W Polsce jest pięć mszy w kościele dziennie, a w Czechach jedna na tydzień” – tak wyjaśnił Wojciech Smarzowski, dlaczego zdjęcia do filmu „Kler” kręcił u naszych sąsiadów. Jak reżyser wytłumaczy fakt, że Polacy tak często chodzą do tych strasznych kościołów, że jest w nich tak wiele mszy?

Zapewne myśl Smarzowskiego wahać się będzie między podejrzeniem, że jurnym wiernym brakuje orgii seksualnych, a tym, że chleją przy okazji mszy wódę na umór. Jeśli podzieli się ową myślą z mediami, te zachwycą się jej intelektualną głębią oraz odwagą. W tym samym wywiadzie dla Onetu Smarzowski powiedział, że jeśli miał wątpliwości, czy jakaś scena jest OK, pytał eksperta – Piotra Szeląga. Szeląg to były ksiądz, co z hukiem odszedł z Kościoła, obrzucając go wyzwiskami. No to obiektywny ekspert, zaśmiałem się, szkoda, że jeszcze satanisty Nergala nie wziął sobie na konsultanta. No i prawie wykrakałem, bo w wywiadzie dla Wp.pl Nergal pochwalił się, jak ze swoim kolegą Wojtkiem Smarzowskim pił wódkę i namawiał go: „Taki młody ksiądz pedofil to rola stworzona dla Nergala”. To z dedykacją dla tych, którzy bredzą, że Smarzowski chciał coś, w imię prawdy, opowiedzieć o problemach Kościoła.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl/238486-nergal-i-smarzowski

***

Antyklerykałowie z butami wchodzą w nasze życie. Chcą nam uniemożliwić udział we Mszy

Koleżanka, gdy dowiedziała się, że jej mama jest ciężko chora, miała potrzebę codziennego uczestniczenia we Mszy świętej. Znajomy po nawróceniu też w kościele bywał częściej niż raz w tygodniu. Tekst Wojciecha Smarzowskiego o wspaniałych Czechach, gdzie Msza odbywa się tylko raz w tygodniu jest ciosem w odczucia tych wszystkich, dla których Kościół znaczy coś więcej niż karykaturalny obraz malowany przez Urbana i środowisko „Gazety Wyborczej”.

 O filmie „Kler” napisano już wiele. Nie wchodząc więc w ocenę samego obrazu, jedno pozostaje pewnym: Ta skrajnie antychrześcijańska i antykatolicka atmosfera, towarzysząca ukazaniu się tej produkcji jest nie tylko wyżyciem się ze strony antyklerykałów, ale też próbą ingerowania w prywatną sferę samych katolików.

Dowodem na to pierwsze jest chociażby triumfalizm osobników w stylu Jerzego Urbana, propagandysty z okresu stanu wojennego, który usprawiedliwiał mordy na Polakach i organizował nagonkę na bł. Ks. Jerzego Popiełuszkę.

Podobnie jak ataki „Gazety Wyborczej”, która wreszcie, korzystając z tego, że film o patologiach w Kościele się ukazał może dać upust swej nienawiści, publikując cykl antyklerykalnych materiałów, których nie powstydziłyby się „Fakty i Mity”.

Ale na to można by jeszcze spuścić zasłonę milczenia. Urban, esbecja i spadkobiercy mordującego księży Wydziału IV SB wykorzystają każdą okazję, by uderzyć w religię i to, co dla Polaków święte.

Podobnie zresztą jest z „Gazetą Wyborczą”. W tej akcji antyreligijnych fanatyków uderza jednak atak na wiarę. Tak, na wiarę, a nie żadne patologie w Kościele. Bo jak wytłumaczyć fakt, że największy atak po krytycznych opiniach o filmie spada na księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, kapłana, który jako pierwszy o patologiach w Kościele alarmował, ale film Smarzowskiego ośmielił się skrytykować?

Po prostu kapłan wyłamał się z lansowanego przez „Wyborczą” i podobne jej media stereotypu. Bo w tej lewackiej nagonce mamy zbitkę z jednej strony słusznej krytyki, bo afery pedofilskie i ich tuszowanie miały miejsce, z drugiej postulaty polityczne – wycofania religii ze szkół, rozdziału Kościoła od państwa.

Jest jednak też jednak trzeci element – to brutalne, z butami wchodzenie w nasze życie. Czyli lewacy robią to, co zarzucają Kościołowi katolickiemu. Przykładem są wypowiedzi Wojciecha Smarzowskiego o tym, jak to wspaniale jest w Czechach, gdzie odbywa się raptem jedna Msza w tygodniu, podczas gdy Polsce odbywa się kilka dziennie.

Otóż właśnie te słowa świadczą o największej pogardzie. Są wejściem z butami w sferę wiary, która – według samego Smarzowskiego – powinna być sferą intymną.

Miałem koleżankę, która gdy dowiedziała się, że jej mama ciężko choruje przez miesiąc codziennie uczęszczała na Msze święte. I kolegę, który mając poważne problemy do kościoła chodził także w dni powszednie – uzyskał tam ukojenie i pomoc. Ja sam w życiu okresy miałem różne. I kryzys wiary i czas, gdy potrzebowałem czegoś więcej niż tylko niedzielna Msza święta.

A więc Smarzowski swoimi słowami wchodzi w nasze życie, chcąc je nam ustawiać. Coś dla nas ważnego odebrać. Mówiąc o wolności robi dokładnie to samo, co zarzuca księżom.

I o ile Kościół potrzebuje oczyszczenia (ale antyklerykalny wrzask w tym nie pomoże), z postulatami politycznymi można się nie zgodzić, ale każdy ma prawo je głosić, tak brutalne włażenie nam w sferę prywatną dowodzi prawdziwej pogardy, jaką druga strona obdarza katolików.

Czekamy tylko, kiedy antyklerykałowie zaczną określać jak często mamy się spowiadać, czy ile razy w roku przyjmować komunię.


Przemysław Harczuk

za:dorzeczy.pl/kraj/78937/Antyklerykalowie-z-butami-wchodza-w-nasze-zycie-Chca-nam-uniemozliwic-udzial-we-Mszy.html

***

Opluwanie księży zawdzięczamy Zanussiemu

W ubiegły piątek na ekrany polskich kin wszedł obraz Wojciecha Smarzowskiego „Kler”, który dla lewicowych mediów jeszcze przed premierą stał się niemal prawdą objawioną o Kościele w Polsce. W rzeczywistości jednak mamy do czynienia z kolejnym paszkwilem, który prowokuje do dalszego szydzenia z księży i Kościoła właśnie oraz utrwalania w pewnych środowiskach skrajnie negatywnych skojarzeń z Kościołem. Brednie o tym, że obraz ten ma służyć jego oczyszczeniu powinniśmy włożyć między bajki.

 Jezuita ks. Dariusz Kowalczyk SJ w rozmowie z "Polska The Times" przyznaje, że filmu oglądać nie ma zamiaru, jednak już sam zwiastun pokazuje, z czym mamy do czynienia:

„Widziałem trailer, na którym klechy, bo inaczej granych tam postaci nazwać nie można, nic sensownego nie robią, tylko chlają wódę, uprawiają seks i gonią za kasą”.

Nie może być zresztą mowy o jakimkolwiek obiektywizmie jeśli chodzi o obraz Kościoła w filmie „Kler”. Sam Smarzowski w rozmowie na antenie TVN24 krytykuje Kościół w zasadzie za wszystko – począwszy od ilości lekcji religii w szkole, aż po liczbę egzorcystów w Polsce.

 Ks. Andrzej Luter na łamach „Więzi” ocenia:

„Powstaje pytanie: czy istnieją w rzeczywistości tacy biskupi i księża, jak ci w filmie Smarzowskiego? Zapewne tak, choć nigdy w swoim życiu nie spotkałem kogoś o takim nagromadzeniu zła jak postać grana przez Braciaka. Przypomnę, że w Polsce jest około trzydziestu tysięcy księży i ponad stu hierarchów. [...] [Smarzowski] wyrugował ze swojego filmu „dobro”, dominuje bezbrzeżne zło, a jeśli nawet dobro pojawia się, to przegrywa”.

 Dalej dodaje między innymi:

„Czytałem wypowiedź, że „Kler” Wojciecha Smarzowskiego to może być katharsis. Chciałbym bardzo, ale niestety nie będzie. Przede wszystkim dlatego, że jest to film z góry założoną tezą, skrajnie jednowymiarowy i momentami bardzo publicystyczny. Reżyser chce załatwić zbyt wiele spraw za jednym zamachem, film gubi „wszystkoizm”. Sceny poruszające wymieszane są z wątkami o skomplikowaniu cepa. Smarzowski postawił na przykład tyle odważną, co absurdalną tezę historyczną. W szokującej scenie retrospekcyjnej z okres stanu wojennego, sugeruje, że ówczesny sojusz Kościoła (który był wtedy dla wielu środowisk, z różnych opcji ideowych, tymczasową przystanią wolności) z opozycją antykomunistyczną skutkuje dzisiejszą skorumpowaną symbiozą władzy prawicowej i Kościoła”.

Powstaje teraz pytanie – komu powinniśmy „podziękować” za to, że w kraju z tak dużą liczbą wierzących, w którym Kościół odegrał tak ogromną rolę w każdym trudnym momencie historii, taki paszkwil jak „Kler” jest dofinansowywany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej? Ano między innymi znanemu reżyserowi Krzysztofowi Zanussiemu. On sam przyznał w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”, że głosował za przyznaniem mu państwowych funduszy dlatego, że Smarzowski jest „wybitnym twórcą”. To jednak nie koniec argumentacji:

„Zagłosowałem na ten film nie ze względu na to, że jestem liberałem i że w sztuce wszystko wolno. Zrobiłem to, bo wierzę, że spowodowany nim wstrząs może Kościołowi wyjść na zdrowie”.

Ks. Dariusz Kowalczyk SJ we wspomnianym już wcześniej wywiadzie dla "Polska The Times" również odniósł się do tych słów Zanussiego. Podkreślił:

„Tylko niech pan Zanussi nie tłumaczy, że poparł finansowanie filmu, bo ten może przyczynić się do odnowy Kościoła. Bo do żadnej odnowy czegokolwiek się nie przyczyni, a jedynie posłuży do budowania skojarzeń: ksiądz - pijak, złodziej i pedofil. Twórcy tego filmu powinni być tego świadomi”.

Tymczasem w internecie pojawiła się informacja, wedle której 29 września około godziny 19:00 zaatakowany został w rodzinnym Chełmie śląskim ks. Tomasz Jochemczyk. Poinformował o tym blog kukonfederacjibarskiej.wordpress.com. Ksiądz był ubrany w sutannę, kilkanaście metrów od domu zaatakowała go grupa młodych ludzi krzyczących pod jego adresem między innymi:

„Ty pedale, zboku, pedofilu, idziesz je…. dzieci?”.

Czyżbyśmy pierwsze owoce „Kleru”?

Nie dajmy się nabrać na brednie o „oczyszczeniu” Kościoła przez paszkwil Smarzowskiego. Jak podkreśla cytowany już ks. Kowalczyk w rozmowie z „Polska The Times”:

„Smarzowski nie ma pojęcia ani o Kościele od ołtarza, ani o Kościele od zakrystii. Jego film, to raczej fabularyzacja publicystyki "Nie" oraz "Faktów i mitów", czyli wulgarna katofobia”.

za:www.fronda.pl/a/opluwanie-ksiezy-zawdzieczamy-zanussiemu,116165.html

***

„Efekt Kleru”? Podpalony kościół, słowna napaść na duchownego

Czy napastliwie antykościelny film, na który zachęcona wszechobecną reklamą publiczność, mówiąc kolokwialnie „wali drzwiami i oknami”, może przyczynić się do wzrostu napaści na obiekty kultu i przedstawicieli duchowieństwa? Pytanie retoryczne. Chcielibyśmy się mylić, ale trudno być zdziwionym jeśli następne tygodnie przyniosą kolejne nasilenie antykatolickiej agresji.

 

Poniedziałkowe media donoszą o rekordzie otwarcia, jaki miał zanotować zjadliwy film Wojciecha Smarzowskiego. Głośną ekranizację wieloletniej publicystyki urbanowego „Nie” oraz akt IV Departamentu komunistycznego MSW, zaledwie w ciągu pierwszego weekendu wyświetlania, w całym kraju obejrzało ponoć niemal milion widzów.

 

Być może tylko przez zbieg okoliczności (to wersja optymistyczna) w tym samym czasie doszło do co najmniej dwóch incydentów, które potraktować powinniśmy jako sygnały ostrzegawcze.

 

Jak czytamy na internetowej stronie „Dziennika Wschodniego”, w miniony piątek po południu młody mężczyzna oblał benzyną i podpalił dwoje drzwi kościoła w Opolu Lubelskim. Dzięki nagraniu monitoringu policja szybko ujęła sprawcę, który przyznał się do swego czynu, choć nie potrafił go wytłumaczyć. Złożył też wyjaśnienia. Za uszkodzenie mienia 31-letniemu mieszkańcowi miasta grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

 

Z kolei witryna katolickiego pisarza i publicysty Stanisława Krajskiego informuje o werbalnej, rynsztokowej napaści na księdza Tomasza Jochemczyka, na co dzień posługującego we Włoszech. Do zdarzenia doszło w sobotę.

 

„(…) Ksiądz Tomasz Jochemczyk wyszedł z domu rodziców w Chełmie Śląskim. Był w sutannie. Dosłownie kilkanaście metrów od domu zaatakowała go grupa młodych ludzi (mieszkających w sąsiednich domach). Krzyczeli używając pod adresem Księdza najbardziej wulgarnych słów. Krzyczeli też: „Ty pedale, zboku, pedofilu, idziesz je…. dzieci?” – czytamy.

 

W okresie PRL tego rodzaju napaści były z reguły bezpośrednim dziełem IV Departamentu MSW, zajmującego się operacyjną walką z Kościołem, będącym wówczas bastionem społecznego oporu wobec reżimu komunistycznego. Obecnie, w tak zwanej wolnej Polsce, obserwujemy efekty wieloletniego propagandowego „prania mózgów” i permanentnej antykościelnej nagonki, która w ostatnim czasie uległa kolejnemu nasileniu.

za:www.pch24.pl/efekt-kleru--podpalony-kosciol--slowna-napasc-na-duchownego,63184,i.html#ixzz5Sl3XBH63
 

 

 

 

 

 

 

 

 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.