Szkolenia z deprawacji. Warszawski ratusz szykuje instruktaż dla nauczycieli w dziedzinie edukacji seksualnej.

Według zapowiedzi Rafała Trzaskowskiego, jeszcze w tym roku w warszawskich szkołach ma ruszyć edukacja seksualna według wytycznych WHO. – Zobaczymy, czy będziemy gotowi od września – deklarował prezydent Warszawy.

Ostateczny program mają opracować „eksperci”. – Przygotowujemy te zajęcia, chcemy je zaprezentować – mówił Trzaskowski. – Chcemy, żeby wszyscy wiedzieli, że te lekcje są absolutnie dobrowolne i nie ma w tych lekcjach nic takiego, na co światły Polak mógłby się nie zgodzić – dodał. Ponieważ miasto chce, żeby zajęcia przeprowadzali nauczyciele, ratusz organizuje dla nich specjalne kursy.

Jak ustalił „Nasz Dziennik”, przygotowania idą pełną parą. Justyna Michalak z Wydziału Prasowego Urzędu m.st. Warszawy informuje, że za opracowanie programu zajęć i przeszkolenie nauczycieli odpowiedzialne będzie Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń (WCIES). Program ma być gotowy do końca tego roku szkolnego.

– Zajęcia z edukacji seksualnej powinny spełniać kryteria: planowane jako zajęcia dodatkowe, dobrowolność uczestnictwa oraz treści dopasowane do odbiorców. Ważne jest także, aby wykorzystać dotychczasowe doświadczenia, m.in. wynikające z realizacji projektu „Warszawska Sieć Pomocy Dzieciom” – wyjaśnia Michalak w odpowiedzi udzielonej „Naszemu Dziennikowi”.

Jest jednak zasadniczy problem. – Edukacja seksualna według standardów WHO jest tworem absolutnie sprzecznym z podstawami programowymi funkcjonującymi w polskich szkołach – mówi nam małopolska kurator oświaty Barbara Nowak.

Do prowadzenia lekcji z seks-edukacji i monitorowania uczniów LGBT+ w roli tzw. latarników mają zostać zaangażowani pracujący w szkole nauczyciele, pedagodzy i psycholodzy, którzy „zgłoszą taką chęć, uzyskają akceptację dyrekcji szkoły i zostaną wyznaczeni do prowadzenia powyż-szych zajęć”.

Przypomnijmy: w lutym prezydent Warszawy podpisał Kartę LGBT+, w której zobowiązał się do pewnego uprzywilejowania środowiska homoseksualistów, jak również do wprowadzenia do warszawskich placówek oświatowych edukacji seksualnej według standardów WHO. Ten sam dokument zakłada wprowadzenie do szkół „latarników”. Jak alarmują eksperci, standardy edukacyjne WHO są pełne treści wręcz propedofilskich, a ich celem jest jak najwcześniejsza seksualizacja dzieci i młodzieży.

Zdaniem dr. Andrzeja Mazana, działania prezydenta Rafała Trzaskowskiego przekraczają kompetencje samorządu. – Dotykamy tutaj przede wszystkim zakresu władzy samorządowej. Czy samorząd ma prawo wprowadzać zajęcia, które są wprost sprzeczne z polskim prawem i podstawą programową? – podnosi pedagog.

– To, co zawierają standardy WHO, mające być jedną z wytycznych tej edukacji, uderza w prawdę o człowieku, jego godności i naturze – dodaje. Jak zaznacza nasz rozmówca, przy wprowadzaniu tego typu pseudonauki warto zwrócić uwagę na trzy aspekty. – Pierwszy polega na trybie wprowadzenia tego aktu. Pod pozorem równości demokratycznej i naukowości prezydent Warszawy dokonuje manipulacji w podstawie programowej.

Po drugie, narusza konstytucyjne prawo społeczeństwa do ochrony małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, dekonstruując tym samym strukturę społeczną – wylicza dr Mazan. Trzeci aspekt sprawy to odpowiedź na pytanie, co mu pozwala tak działać.

– Otóż sądzę, że wprowadzając nienaturalne i niemoralne prawo do powszechnej edukacji, postępuje zgodnie z literą i duchem nieszczęsnej konwencji stambulskiej o przeciwdziałaniu przemocy domowej ratyfikowanej za rządów PO, a wciąż nieuchylonej. Widać wyraźnie w tym przypadku bezradność polskiej Konstytucji wobec prawa wymuszanego przez organa europejskie – zaznacza nasz rozmówca. W jego przekonaniu, jeżeli chcemy, aby tego rodzaju działania nie miały miejsca, należy natychmiast tę konwencję wypowiedzieć.

– Decyzja taka pozbawi – nazwijmy to „rewolucjonistów postmarksistowskich” – podstaw legalności działania – dodaje.

Wykradanie dzieci

Zdaniem dr. Mazana, wprowadzenie edukacji seksualnej według matrycy WHO nie jest uzupełnieniem programu szkolnego, ale ma na celu przemianę umysłów dzieci i młodzieży. Chodzi wprost o pozbawienie godności dziewcząt i chłopców. – Ma zaciemnić sumienia, by nie odczuwały wstydu. Ma odwieść dzieci i młodzież od zaufania rodzicom i Kościołowi.

Najtragiczniejsze jest to, że nauczyciele tego nie widzą. Nie spodziewam się oporu ze strony władz warszawskich szkół przed wprowadzaniem demoralizacji do szkół. Powinniśmy zatem oczekiwać od Ministerstwa Edukacji Narodowej, aby nie pozwoliło na realizację takich programów – wskazuje pedagog. Z kolei Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty, zauważa, że prezydent Trzaskowski konsekwentnie wiąże pomysł edukacji seksualnej w szkołach według standardów WHO z realizacją deklaracji na rzecz środowiska lesbijek, gejów, osób bi- i transseksualnych.

– Nie było tu pomyłki ani błędnej interpretacji zaprezentowanego stanowiska na konferencji w związku z podpisaniem deklaracji LGBT+. Prezydent Warszawy uważa, że w interesie tych środowisk jest rozwijanie zainteresowań dzieci swoją seksualnością od najmłodszych lat. Nie przeszkadza mu ani zdrowy rozsądek, ani opinie ekspertów – zauważa w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” kurator Barbara Nowak.

W jej przekonaniu, na jego decyzje nie ma wpływu obowiązujące prawo w Polsce. – Do niedawna myślałam, że mylą mu się kompetencje organu prowadzącego z organem sprawującym nadzór pedagogiczny, ale to nie o to chodzi. Pan Trzaskowski najwyraźniej uznał, że jest ponad prawem. Nie przyjmuje do wiadomości, że samorząd nie ma uprawnień do wprowadzania treści dydaktycznych do szkół – podnosi.

Prezydent Warszawy – jak wyjaśnia kurator Nowak – jako organ prowadzący może oczywiście na koszt swojego urzędu podnosić kwalifikacje nauczycieli i organizować szkolenia. – Jeżeli jednak są to kursy, które mają w zamierzeniu wyposażyć nauczycieli w wiedzę, którą potem mają w szkole przekazywać uczniom, to ta wiedza musi być zgodna z obowiązującym prawem oświatowym. Edukacja seksualna według standardów WHO jest tworem absolutnie sprzecznym z podstawami programowymi funkcjonującymi w polskich szkołach.

Działania prezydenta Trzaskowskiego oceniam jako rozpaczliwą i szalenie szkodliwą próbę realizacji podjętych zobowiązań wobec środowiska lesbijek, gejów, osób bi- i transseksualnych. Zapomina on przy tym, że w Polsce, inaczej niż np. w Szwecji, to rodzice odpowiadają za swoje dzieci, a nie władze samorządowe – wskazuje kurator Barbara Nowak.

 W tajemnicy przed rodzicami

Wielu rodziców obawia się, że o tym, jaka ma być forma zajęć, dowiedzą się po fakcie. – Zapowiedzi prezydenta Warszawy o tym, że zajęcia mają być dobrowolne, są niepoważne. Sam fakt wprowadzania do placówek treści demoralizujących powinien budzić jednoznaczny protest rodziców.

Obawiam się, że zajęcia będą wdrażane bez naszej wiedzy i możliwości decydowania. Co jeśli rodzice nie zgodzą się, aby takie lekcje w ogóle miały miejsce? Czy ich głos będzie wysłuchany? – pyta pani Maria, której dzieci uczą się w jednej z warszawskich szkół. Jak zauważa dr Andrzej Mazan, władze Warszawy próbują wprowadzać treści ideologiczne ponad głowami rodziców, co stanowi uderzenie w ich uprawnienia wychowawcze.

– Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest protest ze strony rodziców. Jeżeli rada rodziców nie wyrazi zgody na tego typu zajęcia, to nie wyobrażam sobie, aby dyrektor pozwolił na ich wdrożenie.

Prezydent Rafał Trzaskowski prowadzi wojnę z rządem na wszystkich możliwych polach, czując się równoprawnym partnerem dla rządu. Obchodzi prawo, mówiąc do nauczycieli, aby strajkowali, bo miasto i tak im zapłaci. Teraz chce wprowadzać zajęcia niezgodne z polskim prawem.

Jest to działanie destrukcyjne – ocenia pedagog.

 Paulina Gajkowska

za:naszdziennik.pl