Papieski pielgrzym Donald Tusk

Donald Tusk pochwalił się w Gdańsku uczestnictwem w pielgrzymkach Jana Pawła II. „Wielu” – podkreślił. „Uwierzcie w to, że to, o co wy walczycie, to jest to, o czym mówił polski papież” – przemawiał do KOD i Obywateli RP.

Zanosiło się na to, że za moment Tusk zaintonuje znaną z pielgrzymek papieskich, a niedawno cytowaną przez Donalda Trumpa pieśń ze słowami „My chcemy Boga w książce, w szkole”. A potem sędzia Gersdorf i płk Mazguła zaśpiewają na dwa głosy mniej pamiętaną jej zwrotkę: „My chcemy Boga w wojsku, w sądzie, w rozkazach królów, w księgach praw. W służbie na morzu i na lądzie. Spraw to, Maryjo, spraw, o spraw”.

A wszystko po to, by odreagować porażkę opozycji związaną ze wspieraniem lesbijek, gejów, biseksualistów i transwestytów. Gdy padały te słowa, za plecami Tuska stał Rafał Trzaskowski, który z zażenowania mrużył powieki. Dowiódł tym samym, że Bronisław Geremek nie nauczył go kontrolowania mimiki twarzy. No i w kilka dni później Trzaskowski powalczył o dziedzictwo polskiego papieża w czasie marszu z „księdzem” w tęczowym ornacie. Wyrachowanie Tuska, który dawno nie był w Polsce, zderzyło się ze spontanem jego następców. Niech żyje spontan!

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl