Wiosenne wzmożenia chutliwych

Wyłączmy aborcjonistów, póki jeszcze czas
Jeśli pozwolimy Biedroniowi i jego towarzyszom wdrożyć ich pomysły, dojdzie jeszcze do tego, że będziemy dziękować matkom, że zamiast skorzystać z przysługującego im prawa do swobodnego dysponowania własnym ciałem, raczyły nas urodzić.

o prawda, że na tematach światopoglądowych można sporo ugrać dość niskim kosztem. Wystarczy je wrzucić i rozwibrowanie emocji mamy zagwarantowane. To o wiele łatwiejsze niż nudne debaty o gospodarce czy służbie zdrowia. Oczywiście te kwestie też można sprowadzić do poziomu bruku, co minione dni ponad wszelką wątpliwość udowodniły, przynajmniej jeśli chodzi o onkologię, niemniej jest to mimo wszystko dużo trudniejsze. Aborcja czy przywileje dla homoseksualistów to natomiast niezawodne samograje.
 
Prawdopodobnie tacy politycy jak Robert Biedroń czy Krzysztof Śmiszek wojują nimi, bo nie mają nic szczególnie ciekawego do powiedzenia o czymkolwiek innym. Czy to jednak oznacza, że możemy te sprawy uznać za klasyczne tematy zastępcze? Chyba nie do końca. Szczególnie że taka, dajmy na to, partia Razem coś o gospodarce czy podatkach mówi - i mniejsza w tej chwili, czy się z tym zgadzamy - a mimo to uporczywie piłuje również temat aborcji. I chyba dość oczywiste, dlaczego tak jest. To po prostu nieodłączny składnik lewicowego etosu.
 
Kwestie związane z obroną życia są ważne z cywilizacyjnego i antropologicznego punktu widzenia. I lewica to doskonale wie. I to nawet jeżeli niektórzy pokarani przez Boga posiadaniem lewicowych poglądów sami siebie oszukują, że dziecko w łonie matki to zlepek komórek vel płód, ewentualnie po prostu część jej ciała, do swobodnego dysponowania którym jakoby ma ona prawo. Dla lewicy walka o zabijanie ludzi przed narodzeniem to nic innego jak element krucjaty przeciw Kościołowi, z którym oni zakaz takich praktyk utożsamiają.
 
W gruncie rzeczy to płytkie, nielogiczne i bardziej napędzane głęboko zakorzenionym resentymentem wobec chrześcijaństwa, stanowiącego w lewicowym ujęciu synonim opresji, niż troską o los kobiet. A najzabawniejsze - choć może należałoby to raczej uznać za przerażające - jest to, że niektórzy z nich, a przynajmniej ci szeregowi, szczerze w te banialuki wierzą. Zresztą prawdopodobnie Biedroń i Śmiszek też. To siedzi w nich tak głęboko, że już nawet nie zauważają własnych manipulacji.
 
Kolejne próby przeforsowania tego szaleństwa - właśnie takie jak ta najnowsza, kiedy w Dniu Kobiet Biedroń wywrzaskiwał puste slogany o ich rzekomym piekle, prezentując projekt liberalizacji dostępu do aborcji oraz antykoncepcji - mają o wiele bardziej dalekosiężne skutki niż samym lewicowcom się wydaje. Oni sami zaklinają rzeczywistość, powtarzając, że przecież nikogo do aborcji nie zmuszają, a ich celem jest jedynie umożliwienie wolności wyboru. Sęk jednak w tym, że nawet uchylenie takiej furtki zmienia subtelne aksjologiczne powietrze wokół nas.
 
A ujmując rzecz prościej: część kobiet, które w innych okolicznościach może dwa razy przemyślałyby decyzję o zabiciu swojego dziecka, w sytuacji, gdy jest to w pełni dopuszczalne, nie będzie mieć takich dylematów. Tak to niestety działa. Język wpływa na świadomość, kształtuje ją. Jeśli powiemy ludziom, że pod pewnymi warunkami wolno kraść, to niektórzy z nich jak najbardziej oprą się pokusie, ale inni, słabsi moralnie lub po prostu zdesperowani, już niestety niekoniecznie.
 
I to jest właśnie miara hipokryzji lewicy w ich "trosce" o kobietę. Bo jeśli sprowadzić ich rozumowanie do najprostszej postaci, wyjdzie nam, że wolą, by w sytuacji krytycznej dopuściła się morderstwa, niż by ktoś okazał jej wsparcie, które umożliwi uratowanie i jej i dziecka. To znamienne, że Biedroń i jego towarzysze więcej mówią o prawie do aborcji niż o pomysłach na systemowe rozwiązania, jak pomóc kobietom w ciężkim, różnie pojętym, położeniu. Wolą - tak niestety wychodzi - by rodzice pozbyli się dziecka z zespołem Downa, niż by ułatwić im opiekę nad nim, wyedukowanie go itp.
 
Osobliwy to, przyznają Państwo, sposób na bronienie najsłabszych. Lewica jakoś bardzo selektywnie podchodzi do kategorii słabości. Kryteria, którymi się w tym względzie kieruje, wynikają - powtórzmy jeszcze raz - bardziej z jej obsesyjnej nienawiści do chrześcijańskiego systemu wartości, niż z uznania, że każdemu, bez względu na jego status, należy się szacunek. Bo albo postępujemy konsekwentnie i ujmujemy się za każdym, nawet nienarodzonym lub umierającym, albo zaczynamy kombinować przy definicjach. Trzeciej drogi nie ma.
 
Efekty już w tej chwili widać w krajach, gdzie obowiązuje liberalne prawodawstwo aborcyjne. Tam już nie wystarczy prawo do zabicia dziecka po trzech miesiącach - tam dyskutuje się o aborcji aż do chwili narodzin. Nie wspominając już o drugiej stronie tego medalu, czyli eutanazji. Układ jest tutaj banalnie prosty - jeśli zdehumanizujemy człowieka w fazie prenatalnej, absolutnie nic nie stoi na przeszkodzie, by z czasem analogicznej operacji dokonać na osobach starych, niedołężnych czy niepełnosprawnych.
 
Nie podobna oczekiwać, że ta swoista taktyka salami lub, jak niektórzy wolą, stopniowego gotowania żaby nie zadziała również u nas, gdy pozwolimy Biedroniowi i jego towarzyszom wdrożyć ich pomysły. Dojdzie jeszcze do tego, że będziemy dziękować matkom, że zamiast skorzystać z przysługującego im prawa do swobodnego dysponowania własnym ciałem, raczyły nas urodzić. A z biegiem czasu starcy i chorzy być może będą wdzięczni rodzinom, że okazały im łaskę pozostania przy życiu. Ktoś wątpi, że tak będzie?
 
Odeślijmy więc lewicę na śmietnik historii, póki jest czas. Odetnijmy tym ludziom polityczny tlen, nim płomień ich chorej, antyludzkiej ideologii rozpali się tak silnie, że strawi wszystko. Dziecku bawiącemu się zapałkami na stacji benzynowej nie bije się braw, że takie kreatywne - jemu się te zapałki zabiera. Również dla jego własnego dobra.

Marcin Królik

za:www.tysol.pl
***

Lewica chce rozszerzenia prawa do zabijania nienarodzonych. Projekt częścią kampanii Biedronia

Lewicowy kandydat w wyborach prezydenckich Robert Biedroń wraz z działaczkami feministycznymi zapowiedział wniesienie do Sejmu projektu ustawy zezwalającej na pozbawianie życia dzieci poczętych aż do 12. tygodnia życia płodowego.

Prezentacja projektu nastąpiła w sobotę, na dzień przez feministycznym świętem 8 marca.

– W tej ustawie proponujemy aborcję legalną do 12. tygodnia ciąży, jeżeli taką decyzję podejmie kobieta będąca w ciąży. W określonych oczywiście przypadkach – tak jak to jest w tej chwili – również po tym 12. tygodniu ciąży, kiedy jest zagrożone życie i zdrowie kobiety lub płód jest ciężko uszkodzony – mówiła poseł Anna Maria Żukowska, według której, ewentualne wprowadzenie w życie inicjatywy „przywróci normalność”.

Inne założenia projektu to m.in. zniesienie obowiązku wypisywania recept na tak zwaną antykoncepcję awaryjną (czytaj: pigułki hormonalne o podwójnym działaniu, w tym wczesnoporonnym), edukacja seksualna w szkołach, możliwość odbycia samodzielnej wizyty u ginekologa bez wiedzy rodziców już dla piętnastolatek i starszych nieletnich dziewcząt.

Kandydat na prezydenta Robert Biedroń zapowiedział podpisanie projektu w razie gdyby został on uchwalony przez parlamentarzystów.

– Polska jest dzisiaj jednym z niewielu krajów na świecie, w którym obowiązuje aż tak bardzo restrykcyjne prawo dotyczące przerywania ciąży. W Europie są tylko trzy kraje, które zakazują aborcji bardziej niż w Polsce. To San Marino, Malta i Watykan. Kolejnym jest Polska – straszył homocelebryta.

za: www.pch24.pl


***

Klimat, Matka Ziemia i… prawo do zabijania. Feministyczny odlot na ulicach miast

Place i ulice Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Katowic, Trójmiasta oraz Bydgoszczy były dziś świadkami festiwalu feministycznych sloganów. Doroczne manify z okazji socjalistycznego święta zgromadziły grupy lewicowych aktywistek starających się godzić obronę klimatu i Matki Ziemi z odmawianiem najmłodszym rodakom powszechnego prawa do życia.

Warszawa: „Feminizm dla Klimatu. Klimat na antykapitalizm”; Kraków: „Cześć i chwała bohaterkom!”; Katowice: „XII Śląska Manifa – wierzymy kobietom!”; Bydgoszcz: „Manifa jest dla wszystkich!”; Wrocław: „Matka Ziemia, nie ojciec kapitalizm”; Trójmiasto: „Kobiety i Ziemia mają za dużo do zniesienia”. To hasła, które głosiły dzisiaj feministki i feminiści z okazji 8 marca.

Stołeczny marsz rozpoczął się na placu Defilad i dotarł do ronda Dmowskiego. Uczestniczki domagały się „wolności, równości, aborcji na żądanie”, „praw kobiet”, „równości istot, a nie rynków”, „edukacji w szkołach, religii w kościołach”. Wyszukane hasła mówiły też o „waszych kaplicach, naszych macicach”.
 
Feministki wystąpiły też przeciwko systemowi kapitalistycznemu jako takiemu, z powodu globalnych koncernów, które w ich przekonaniu, niszczą Ziemię. „(…) korporacje zawłaszczają dobra wspólne, jednocześnie prowadząc narrację, która spycha odpowiedzialność na jednostki, a władze państw, pod wpływem właścicieli i prezesów tych korporacji, nie podejmują zmian systemowych, które są główną drogą na ratunek dla naszego gatunku”.

Wymyślne slogany znalazły się również na XII Śląskiej Manifie. Feministki połączyły tam kwestie socjalne, antyklerykalizm, walkę z przemocą i roszczenia proaborcyjne. „Chcemy lekarzy, nie misjonarzy”, „Moje ciało moja sprawa!”, „Dwa etaty, pół wypłaty, nie załatwią tego kwiaty” – można było przeczytać i usłyszeć.

- Bycie kobietą w Polsce to prawdziwy survival. To nasz ból i nasze choroby traktuje się jak wymysł - nawet w placówkach służby zdrowia - powiedziała. To nam wymachuje się przed nosem klauzulą sumienia, ogranicza dostęp do antykoncepcji i opieki ginekologicznej. To nam nakazuje się być w ciąży i odmawia badań diagnozujących wady płodu – mówiły działaczki lewicy.

- To my musimy walczyć o godny i bezpieczny poród. To naszymi lekarzami stają się powoli księża i biskupi. To wobec nas zawiesza się prawa człowieka. Koniec z tym! Nie pozwolimy nikomu decydować za nas o naszym ciele – to kolejny przykład retoryki uczestniczek Manify.

za: www.pch24.pl

***

Komisja Europejska ma nową strategię genderową. Chce wzmocnić pozycję kobiet

Komisja Europejska przyjęła strategię genderową do 2025 roku. Wskazuje ona jakie kroki należy przedsięwziąć w krajach UE, by „wzmocnić pozycję kobiet” w razie, gdyby nie udało się ratyfikować Konwencji Stambulskiej, propagującej ideologię gender, seks-edukację od najmłodszych lat i aborcję.

W tym roku przypada dwudziesta piąta rocznica przyjęcia Deklaracji Pekińskiej - programu ONZ na rzecz wzmocnienia pozycji kobiet. Był to kompleksowy światowy plan działania, mający teoretycznie doprowadzić do równości płci. Obecną strategię działania KE promowali m.in. Iratxe García, lider Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim (S&D), Siergiej Stanishev, przewodniczący Partii Europejskich Socjalistów, Maria Noichl, koordynator S&D ds. Kobiet, oraz Zita Gurmai, prezes PES Women.

Osoby te narzekają na łamach portalu euractiv.com, że po upływie ćwierć wieku od przyjęcia Deklaracji Pekińskiej, nadal nie rozwiązano problemu równych praw kobiet, ich większego uczestnictwa w życiu gospodarczym i politycznym, przemocy uwarunkowanej płciowo itp. Co więcej, „jesteśmy nawet świadkami niepokojącego sprzeciwu wobec praw kobiet i równości płci na całym świecie” - czytamy.

W dzisiejszej UE – według ich danych – różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn wynosi 16 proc., a różnica w emeryturach – co najmniej 30 proc. Kobiety podejmują więcej nieodpłatnej pracy – 79 proc. wykonuje prace domowe codziennie przez godzinę lub dłużej, w porównaniu z 34 proc. mężczyzn. Kobiety są tez niedostatecznie reprezentowane w polityce (30 proc. posłów do parlamentów narodowych w 2018 r. i około 40 posłów do PE). W zarządach największych firm jest mniej niż 27 proc. przedstawicielek „płci pięknej”, Jedna na trzy kobiety w wieku powyżej 15 lat doświadczyła jakiejś formy przemocy fizycznej lub seksualnej.

Eurodeputowani wskazują, że codziennie w UE umiera jedna na trzy kobiety z powodu domniemanej przemocy ze strony partnera seksualnego lub członka rodziny. „Zdrowie i prawa seksualne oraz reprodukcyjne, autonomia cielesna i swoboda wyboru własnego ciała i życia - podstawowe prawa człowieka, a także fundament równości płci - są ponownie kwestionowane w wielu krajach, w tym w państwach członkowskich UE” – czytamy na stronie euractiv.com.

„Po 25 latach od Pekinu publiczna frustracja nigdy nie była większa” – dodają, stwierdzając, że „poczyniono zbyt mało postępu, aby rozbić struktury patriarchalne”. Dlatego wskazano, że konieczne jest podjęcie działań w całej UE. Eurokraci z partii socjalistycznych oceniają, że „rok 2020 może stanowić zmianę paradygmatu dla kobiet”. UE ma swoją pierwszą kobietę, przewodniczącą Komisji Europejskiej i postępową komisarz ds. równości, a przed Międzynarodowym Dniem Kobie, KE przyjęła strategię na rzecz równości płci.

„Strategia jest zwycięstwem dla postępowców w całej Europie - PSZ, S&D, Komitetu FEMM, PSE Women i innych - którzy prowadzili wytrwałą kampanię. Możemy wykorzystać ten nowy początek, aby uczynić nasz kontynent bardziej sprawiedliwym dla wszystkich kobiet, bez względu na rasę, wiek, pochodzenie etniczne, pochodzenie społeczne i ekonomiczne, religię, niepełnosprawność lub orientację seksualną” – wskazują.

Dokument jest „ambitny” i „stanowi krok naprzód w stosunku do wcześniejszego zaangażowania strategicznego UE oraz wytycznych pracowniczych opracowanych podczas ostatniego mandatu”. Zajmuje się m.in. kwestią przemocy na tle płciowym i wzywa do pełnej ratyfikacji Genderowej „konwencji stambulskiej”. Jeśli ratyfikacja konwencji nie powiedzie się w tym roku, KE przewiduje rozszerzenie listy przestępstw kryminalnych z powodu domniemanej przemocy na tle płciowym. Bruksela ma skoncentrować się na eliminacji różnic w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn, w tym poprzez wiążące środki przejrzystości wynagrodzeń, zwiększanie parytetu i równe dzielenie się obowiązkami opiekuńczymi.

Przewiduje również środki mające na celu „wzmocnienie pozycji kobiet” w gospodarce cyfrowej i opiece nad dziećmi, w podejmowaniu decyzji i udziale w życiu politycznym. „Jako socjaldemokraci ze szczególnym zadowoleniem przyjmujemy konkretne środki zwalczania uprzedzeń i stereotypów związanych z płcią, biorąc pod uwagę wpływ mediów i przemysłu audiowizualnego” – piszą socjaliści. „Środki” te przewidują uwzględnianie różnych tzw. płci kulturowych. Komisja ma też silniej naciskać na państwa członkowskie w sprawach walki z dyskryminacją.  

Powstanie nowa grupa zadaniową ds. równości. Strategia akcentuje kwestie związane z tzw. zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym (ideologia gender, aborcja, antykoncepcja, seksedukacja itp.). „Są to solidne, progresywne środki. Nacisk na feministyczną Europę jeszcze się nie skończył - nadal musimy zagwarantować dostęp do edukacji seksualnej, przeciwdziałać negatywnym skutkom piętnowania kobiet oraz walczyć ze skrajnie prawicowym i konserwatywnym sprzeciwem wobec równości płci” - czytamy.

Eurokraci dodają: „Jeśli odniesiemy sukces i stworzymy Europę bez dyskryminacji ze względu na płeć, korzyści będą ogromne, społeczne i gospodarcze. Nie dotyczy to wyłącznie kobiet: według Europejskiego Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn (EIGE) większa równość płci stworzyłaby 10,5 miliona miejsc pracy i zwiększyłaby PKB na mieszkańca w UE nawet o 3,15 bln euro do 2050 r.” Strategia UE na rzecz równości płci będzie wymagała odpowiedniego finansowania, konkretnej i wiążącej polityki oraz zgody państw członkowskich. Jej wdrażaniem zajmie się współautorka programu, postępowa komisarz ds. równości, Helenę Dalli.

Garcia, szefowa Grupy S&D mówiła:  - Z zadowoleniem przyjmujemy tę strategię i pracę wykonaną przez komisarz Helenę Dalli. Grupa S&D od dawna wzywa do takiego zintegrowanego planu. Nie ma czasu do stracenia, aby upewnić się, że aspekt równości płci jest uwzględniany w głównym nurcie dzięki skutecznym środkom we wszystkich obszarach polityki. Zbyt wiele dzieje się zbyt długo i nadszedł czas, aby to zmienić.

Maria Noichl, koordynator S&D w Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia, zauważyła: - Po latach bez żadnej europejskiej strategii na rzecz równości płci cieszę się, że w końcu mamy plan ze wspólnymi celami i niezbędnymi środkami w dziedzinie praw kobiet i równości płci w UE. Szczególnie doceniam zaangażowanie w walkę z uprzedzeniami płciowymi i stereotypami, które są jednym z głównych powodów dyskryminacji. Zwalczanie stereotypów związanych z płcią jest koniecznością, jeśli chcemy osiągnąć pełną równość! Cieszę się również z faktu, że Komisja rozpoczyna dziś publiczne konsultacje w sprawie przejrzystości wynagrodzeń i zobowiązuje się do zaproponowania wiążących środków do końca tego roku, aby ostatecznie zlikwidować nierówności w wynagrodzeniach w Europie. Na uwagę zasługuje również wewnętrzny plan osiągnięcia 50 proc. równowagi płci na wszystkich poziomach zarządzania Komisji do końca 2024 r.

Zaznaczyła, że sama strategia może być dopiero początkiem działań, biorąc pod uwagę reakcję na prawa kobiet i politykę równości płci. Konieczna jest więc determinacja, by była ona wydajna i kompleksowa. Domaga się m.in. pilnej ratyfikacji „konwencji stambulskiej” przez całą UE. W razie niepowodzenia, będzie wdrążany „plan B” dotyczący wprowadzenia w przyszłym roku innych środków prawnych w celu wyeliminowania przemocy i dyskryminacji ze względu na płeć. Unijna strategia równości płci na lata 2020–2025 ma doprowadzić do eliminacji nierówności między mężczyznami i kobietami.

W strategii wskazuje się, że promowanie równości kobiet i mężczyzn jest zadaniem Unii wymaganym na mocy traktatów. Równość płci jest też podstawową wartością UE i kluczową zasadą europejskiego filaru praw socjalnych. Jest to również „niezbędny warunek dla innowacyjności, konkurencyjności i rozwoju europejskiej gospodarki”, która może „osiągnąć maksymalny potencjał, jeśli wykorzysta się cały nasz talent i różnorodność”. Jest ona ważna dla „zielonej i cyfrowej transformacji” w związku z wyzwaniami demograficznymi.

Strategia sugeruje, że zwiększenie równości płci przyniosłoby do 2050 r. wzrost PKB na mieszkańca w UE z 6,1 proc. do 9,6 proc. Poza tym konieczność osiągniecia równości płci wynika z celu 5. zrównoważonego rozwoju. UE przyjęła dotychczas sześć dyrektyw dotyczących równości kobiet i mężczyzn w miejscu pracy, samozatrudnienia, dostępu do towarów i usług, zabezpieczenia społecznego, ciąży i macierzyństwa oraz urlopów związanych z rodziną i elastycznych warunków pracy dla rodziców i opiekunów. Dodatkowo sytuację kobiet „wzmocniły” orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, koncentrujące się na sprawach aborcji.

Strategia przywołuje pojęcie „płci”, która rozumiana jest jako „społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty danego społeczeństwa uważane za właściwe dla kobiet i mężczyzn”. Wyrażając niezadowolenie z obecnych działań, strategia wskazuje, że trzeba nadać nowy impuls kwestii równości płci. „Ta strategia równości płci stanowi ramę prac Komisji Europejskiej nad równości płci oraz określa cele polityczne i kluczowe działania na lata 2020–2025” – czytamy. Komisja ma uwzględniać aspekt płci na wszystkich etapach kształtowania polityki we wszystkich jej obszarach, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej.

Cel zrównoważonego rozwoju na rzecz równości (cel 5) jest priorytetowy. W sposób szczególny uwzględnia się w  strategii ideologię gender, wskazując za Agendą 2030, że „nikogo nie można pozostawi w tyle”. Pojawia się w strategii pojęcie „intersekcjonalości”, które mówi o zazębianiu się niejako różnych „kategorii społecznych”, powodujących domniemaną dyskryminację (np. dyskryminacja ze względu na tzw. płeć kulturową, „orientację seksualną,”  klasę itp.) Innymi słowy, gdy będzie się rozstrzygać kwestię dyskryminacji ze względu na płeć, będą brane pod uwagę różne inne czynniki. Ta kategoria ma być wykorzystywana jako „narzędzie analityczne” do badania zrozumienia i reagowania na dyskryminację w UE.

UE ma zwalczać dyskryminację ze względu na: „płeć, pochodzenie rasowe lub etniczne, religię lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub „orientację seksualną”. Ma realizować wszystkie cele zrównoważonego rozwoju, walczyć o „wolność od przemocy i stereotypów” Jest mowa o „ochronie dziewcząt i chłopców w całej ich różnorodności w przestrzeni publicznej i online”.

Jeżeli przystąpienie UE do „Konwencji Stambulskiej” pozostanie zablokowane, Komisja zamierza zaproponować w 2021 r. środki, w granicach kompetencji UE, w celu osiągnięcia tych samych celów zapianych w konwencji.   Zgodnie z art. 83 ust. 1 TFUE, tzw. Eurocrimes, KE przedstawi nowe kategorie „przestępstw”, by „zapobiegać i zwalczać określone formy przemocy na tle płciowym”. Będą nowe uregulowania dotyczące „przemocy domowej”. Tak zwana edukacja równościowa i seksualna ma być wprowadzona od samego początku nauczania dzieci.

Komisja uruchomi sieć unijną w zakresie zapobiegania przemocy na tle płciowym i przemocy domowej, oferując fundusze i szkolenia zainteresowanym stronom, w tym organizacjom pozarządowymi. Kluczowe ma być w tych szkoleniach skupienie się na rozumieniu „męskości”. Komisja zaproponuje ustawę o usługach cyfrowych, by zobowiązać portale i platformy społecznościowe do cenzury pewnych treści online, zastrzegając, że zachowane zostaną „prawa podstawowe.” Dodano, że chodzi o eliminację treści „szkodliwych i obraźliwych, które nie zawsze są uważane za nielegalne, ale mogą mieć druzgocące skutki”.

Pojawią się skoordynowane badania Eurostatu dot. rozpowszechnienia i dynamiki przemocy wobec kobiet oraz innych form „przemocy interpersonalnej”. Dane takie mają się pojawić w 2023 r. Wszystkie kraje są zobowiązane, by prowadzić własne statystki w tej kwestii.

Strategia przewiduje również zdecydowaną walkę ze stereotypami opartymi na rasie lub pochodzeniu etnicznym, religii lub przekonaniach, niepełnosprawności, wieku lub „orientacji seksualnej”. Komisja zapowiedziała, że będzie wspierać finansowo wszelkie programy zwalczania stereotypów. Zajmie się tez wszystkimi dziedzinami życia dzięki „podejściu przekrojowemu” i skoncentrowaniu się na zaangażowaniu młodzieży we współpracę z państw członkowskich. Środki na walkę z dyskryminacją do NGOsów popłyną m.in. z programu „Obywatele, równość, prawa i wartości” (2021–2027).

W nadchodzącym komunikacie Komisji w sprawie europejskiego obszaru edukacji, równość płci zostanie przedstawiona jako jeden z kluczowych elementów. Komisja nadal będzie wspierać „prawa kobiet, ich obrońców, seksualność i zdrowie reprodukcyjne  oraz prawa  i wysiłki na rzecz ograniczenia przemocy seksualnej i przemocy na tle płciowym na całym świecie, w tym w sytuacjach niestabilności, konfliktu i kryzysowych.” Innymi słowy nadal będzie finansować ze składek obywateli państw członkowskich aborcję i sterylizację na obszarach dotkniętych wojną czy kataklizmem.
 
UE zainicjowała już Spotlight Initiative, wspólny globalny program UE-ONZ z przeznaczając 500 mln euro na „wyeliminowanie wszelkich form przemocy wobec kobiet i dziewcząt”. Wspólnota rozpocznie w tym roku kampanię #WithHer, mająca na celu „podważenie szkodliwych norm płci i stereotypów, które utrwalają przemoc wobec kobiet na całym świecie”. UE przyjmie też Plan działania dotyczący praw człowieka i demokracji (2020–2024) w 2020 r. Komisja będzie nadal aktywnie promować równość płci poprzez swoją politykę handlową, w tym poprzez aktywne zaangażowanie w tę kwestię w Światowej Organizacji Handlu. W polityce zewnętrznej UE uwzględniać będzie aspekt płci w wydatkowaniu środków budżetowych, z zastrzeżeniem, że ​​85 proc. środków wszystkich nowych programów przyczyni się do równości płci i „wzmocnienia pozycji kobiet” (aborcja, antykoncepcja).

za: www.pch24.pl

***

Feministki na Dzień Kobiet: ,,Łączy nas aborcja''; ,,Wolność, równość, aborcja na żądanie''


„Feminizm dla Klimatu. Klimat na antykapitalizm” - pod takim hasłem przeszła wczoraj przez Warszawę manifestacja z okazji Dnia Kobiet. Oczywiście nie zabrakło również haseł związanych z zabijaniem dzieci nienarodzonych, do którego kobiety powinny mieć według niektórych pełne prawo.

Jeśli chodzi o transparenty, mieliśmy do czynienia z pełnym przekrojem haseł, których można się w takim miejscu spodziewać. Salon24 News informuje, że znalazły się tam takie hasła, jak:


„Wagina świat zaczyna”, „Edukacja w szkołach, religia w kościołach” czy „Wolność, równość, aborcja na żądanie”.

Pojawiały się także takie, jak:

„Łączy nas aborcja” czy „Aborcja dla każdej z nas”.

Organizatorki przed marszem stwierdzały, że głównym celem jest tym razem zwrócenie uwagi na „katastrofę klimatyczną”, z którą mamy obecnie do czynienia.

Jak jednak widać – walka toczy się jak zwykle także o to aby tym, którzy zdążyli się już urodzić, dać przyzwolenie do decydowania o tym, kto urodzić się może, a kto powinien zostać zabity w łonie matki.

za:www.fronda.pl