Atak na Orlen za pieniądze z Niemiec. Kto stoi za „niezależnymi” organizacjami dziennikarskimi

Trzy „niezależne” organizacje dziennikarskie atakujące PKN Orlen za przejęcie od Niemców koncernu Polska Press za rzekome czystki wśród pracowników finansowane są z pieniędzy niemieckiego rządu - ustaliła „Gazeta Polska”. Czwarta z organizacji - która podpisała się pod antyorlenowskim oświadczeniem, promowanym w Polsce przez niemiecko-szwajcarski portal Onet.pl - sponsorowana jest zaś przez Komisję Europejską i europarlament.

"Apel kilku międzynarodowych organizacji: wzywamy Orlen do zaprzestania ingerencji w niezależność mediów" - tak brzmiał tytuł artykułu na portalu Onet.pl (Ringier Axel Springer), opisującego wspólne oświadczenie następujących stowarzyszeń: Article 19, European Centre for Press and Media Freedom (ECPMF), European Federation of Journalists (EFJ), International Press Institute (IPI) oraz OBC Transeuropa.

W cytowanym przez Onet apelu można było przeczytać:
"Nasze organizacje uważają, że zakup spółki przez PKN Orlen jest słabo zamaskowaną próbą przejęcia większej kontroli nad krajową prasą regionalną przez rządzącą partię PiS przed wyborami samorządowymi zaplanowanymi na 2023 r. (...) PiS uczynił z publicznych mediów rzecznika swojej partii. Dzięki temu przejęciu próbują wymusić podobną zmianę w polskich redakcjach regionalnych".

Padło też konkretne żądanie:
"Nasze organizacje domagają się, aby trwająca sprawa sądowa przejęcia grupy Polska Press przez PKN Orlen była przeprowadzana bez ingerencji politycznej" - a także wezwanie do „natychmiastowego zaprzestania ingerencji w niezależność redakcyjną”.

Pieniądze z Niemiec, Łukoil i... Al-Dżazira

Promowane przez Onet.pl oświadczenie ukazało się na stronie internetowej International Press Institute (Międzynarodowy Instytut Prasy). Organizacja ta była też jednym z sygnatariuszy apelu, uderzającego w PKN Orlen za - przypomnijmy - przejęcie koncernu medialnego Polska Press od niemieckiego holdingu Verlagsgruppe Passau.

Jak jednak sprawdziła „GP” - International Press Institute (IPI), krytykujący polski kapitał narodowy w Polska Press, sam utrzymuje się z... rządowych pieniędzy. I to w dużej mierze z niemieckich. Wśród jego sponsorów i donatorów znajdujemy bowiem Fundację im. Friedricha Naumanna, niemal w 100 proc. finansowaną ze środków federalnych.

Aby nie być gołosłownym: w 2020 r. Fundacja Naumanna dysponowała budżetem w wysokości 87 mln euro, z czego 46 proc. pochodziło z Federalnego Ministerstwa Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, 17 proc. z niemieckiego MSW, a niemal 20 proc. z grantów MSZ oraz Federalnego Ministerstwa Edukacji i Badań Naukowych.
Inny sponsor International Press Institute to jeszcze bogatsza Fundacja Konrada Adenauera. Ta powiązana z CDU (partią Angeli Merkel) fundacja w 99 proc. finansowana jest ze środków niemieckiego rządu. Szefem Fundacji Adenauera jest Norbert Lammel, w latach 2005-2017 przewodniczący Bundestagu. Z kolei na czele Rady Powierniczej sponsora IPI stoi były chadecki kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel, który - co warto podkreślić - od 2019 r. zasiada w Radzie Dyrektorów... rosyjskiego Łukoila. Sekretarzem generalnym Fundacji Adenauera jest zaś Michael Thielen, polityk CDU, były niemiecki wiceminister edukacji.

Ale „niezależny” IPI bierze także pieniądze od innych rządów. W gronie donatorów Instytutu jest austriacki MSZ, Komisja Europejska i rząd Szwecji. Organizator wymierzonej w PKN Orlen akcji sponsorowany jest też przez Open Society Foundations, czyli przez działającego w rajach podatkowych finansistę i miliardera George'a Sorosa.

I jeszcze jedna ciekawa informacja: wśród 22 korporacyjnych i instytucjonalnych członków IPI znajdujemy - jeśli chodzi o Europę - tylko media niemieckie (Deutscher Presse Verband - Niemiecki Związek Prasy, ZDF, Mitteldeutscher Rundfunk), szwajcarskie i austriackie. Pozostali członkowie to organizacje lub spółki z takich krajów jak Nigeria, Bangladesz, Tanzania, Kenia, Pakistan, Trynidad i Tobago oraz Jamajka. W krytykującym upolitycznienie Polska Press Instytucie są jeszcze przedstawiciele Kataru - a mianowicie telewizja Al-Dżazira, działająca za pieniądze islamistycznego katarskiego rządu. W kraju tym legalną karą jest ukamienowanie, a za homoseksualizm i apostazję grozi kara śmierci.

Niemiecki MSZ nie marnuje pieniędzy

Pod apelem ws. Orlenu i Polska Press podpisała się także mająca siedzibę w Wielkiej Brytanii organizacja Article 19. Stowarzyszenie pisze na swojej stronie internetowej: „Jesteśmy szczególnie wdzięczni wielu długoletnim darczyńcom, których konsekwentne wsparcie pozwala nam realizować innowacyjne i zrównoważone działania”. Wśród nich wymienia Deutsche Welle Akademie, czyli przybudówkę do niemieckiego nadawcy Deutsche Welle (DW).

DW to nadawca publiczny, w całości finansowany z budżetu federalnego Niemiec. Wspierająca Article 19 Deutsche Welle Akademie jest zaś międzynarodowym centrum zajmującym się rozwojem mediów, doradztwem medialnym i szkoleniami dziennikarskimi. Jego działalność finansowana jest przez niemieckie Federalne Ministerstwo Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Dodatkowymi sponsorami są niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Unia Europejska.

Na liście instytucji utrzymujących Article 19 jest też jedna z niemieckich ambasad, Komisja Europejska i fundacja George'a Sorosa, a także ministerstwa kilku innych krajów (Norwegia, Holandia, Wielka Brytania, USA) oraz rządowe agencje z Danii i Szwecji.

Kto jeszcze straszy polskim kapitałem narodowym w Polska Press i próbuje wywrzeć presję, by transakcja przejęcia sieci gazet regionalnych przez Orlen od Niemców została zablokowana? Oświadczenie opublikowane na stronie IPI sygnowało też European Centre for Press and Media Freedom (ECPMF), czyli Europejskie Centrum Wolności Prasy i Mediów. Za czyje pieniądze działa ten ośrodek? Uruchomienie ECPMF w 2015 r. ułatwił grant Komisji Europejskiej, ale Centrum przede wszystkim otrzymuje wsparcie rzeczowe i finansowe od niemieckich podmiotów publicznych. A konkretnie od Fundacji Mediów przy Sparkasse Leipzig (niemiecki bank publiczny, którego prezesem jest burmistrz Lipska), miasta Lipsk, kraju związkowego Saksonia oraz bezpośrednio od Ministerstwa Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec.

Jak sprawdziliśmy - w finansowanym de facto przez Berlin ECPMF istotną funkcję pełni Polka Paulina Milewska, redaktorka i dziennikarka „Gazety Wyborczej”, była członek zarządu Fundacji Wysokich Obcasów, współtwórca organizacji Refugees Welcome Polska. Jak na ironię Milewska zajmuje się tam śledzeniem tzw. ataków SLAPP („strategiczny pozew przeciw udziałowi społeczeństwa”), czyli pozwami mającymi na celu cenzurę, zastraszanie i uciszenie krytyków poprzez obciążenie ich kosztami obrony prawnej, aż porzucą swoją krytykę lub opozycję. Nie trzeba chyba dodawać, która redakcja i który redaktor naczelny słynie z takich właśnie ataków.

Pod wymierzonym w PKN Orlen apelem podpisało się też Osservatorio sui Balcani, organizacja dziennikarska z siedzibą we Włoszech. Jak się okazuje - równie „niezależna” jak te działające za pieniądze niemieckiego rządu. Osservatorio finansowana jest nie tylko przez samorząd włoskiej prowincji Trydent i włoski MSZ, ale także przez Komisję Europejską i Parlament Europejski.

Herr Bartosz ostrzega

Warto zauważyć, że w oświadczeniu wyżej wymienionych organizacji mowa jest nie tylko o PKN Orlen i rynku mediów, ale także o rzeczniku praw obywatelskich Adamie Bodnarze i jego potencjalnym następcy oraz o rzekomym niszczeniu przez rząd PiS osławionej „praworządności”. Wywierany jest wręcz nacisk, by wybrać „właściwego” rzecznika.
„Od 2015 roku niezależność Trybunału Konstytucyjnego była systematycznie rozmontowywana przez PiS, co doprowadziło do kryzysu politycznego z Komisją Europejską i uruchomienia procedury z art. 7 o naruszenie praworządności. Nasze organizacje wzywają wszystkie strony do uszanowania decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie [będącej próbą zablokowania zakupu Polska Press przez PKN Orlen - przyp. „GP”] i umożliwienia przeprowadzenia rzetelnego wolnego od ingerencji politycznej i niezależnego przeglądu wpływu przejęcia na pluralizm mediów. W szczególności wzywamy PKN Orlen do respektowania decyzji sądu i zaprzestania wszelkich działań ingerujących w kierownictwo redakcyjne i niezależność polityczną mediów Polska Press. Wzywamy również do zaprzestania upolityczniania stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich oraz do wyboru przez parlament osoby, która zastąpi go na tym stanowisku, posiadającej pełne kwalifikacje i niezależnej politycznie”

- czytamy w apelu organizacji, których finansowanie naświetliliśmy wyżej.

Skoro do akcji przeciw Orlenowi (i, jak widzimy, przeciw Zjednoczonej Prawicy) zaangażowano nawet międzynarodowe instytucje, stwarzające pozory „niezależnych”, nie dziwi, że kupno Polska Press od prywatnego niemieckiego holdingu, a następnie zmiany redaktorów naczelnych w niektórych pismach, wywołały aż taką histerię wśród dziennikarzy niemieckich mediów w Polsce.

Tomasz Lis, naczelny „Newsweeka” (Ringier Axel Springer) dramatyzował 29 kwietnia: „Czystki na stanowiskach naczelnych Polska Press - totalna Putiniada. Z zamordystami i kłamcami nie można wchodzić w żadne układy”. Tego samego dnia w jednako kasandryczne tony uderzał Janusz Schwertner z Onetu: „Redaktor naczelny «Gazety Krakowskiej» też właśnie został wyrzucony z pracy przez duet Obajtek&Kania. Czekamy na dokonania wspaniałego następcy, który z pewnością z dumą i oddaniem będzie gotów robić dobrze Naczelnej Partii o każdej porze dnia i nocy”. Wreszcie Bartosz Węglarczyk na tymże niemieckim portalu bił na alarm:
„Gwałtownie kurczy się przestrzeń wolnych mediów w Polsce. Dziś z tej przestrzeni znika «Dziennik Zachodni», jutro będą to kolejne tytuły Polska Press. Za rok w kolejnych rankingach wolności słowa na świecie znajdziemy się w okolicach dawnych republik radzieckich w Azji Środkowej”.

Grzegorz Wierzchołowski

za:niezalezna.pl