Grodzki wierny ślubowaniu ojca

31 lipca 1951 r. był ważnym dniem w życiu Stanisława Grodzkiego. Tego dnia niezwykle wzruszony złożył on w UB ślubowanie, w którym zobowiązał się, „z całą stanowczością, nie szczędząc swych sił”, zwalczać wrogów komunistycznego ustroju. Ubek Grodzki o tym, kto jest takim wrogiem, dowiadywał się z komunistycznej prasy, a czas jego służby, lata 1951–1953 (później przeniósł się do ludowego wojska), był apogeum nagonki na prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego.

Jako że zobowiązał się wykonywać swoje obowiązki „gorliwie i sumiennie”, z pewnością czytał o tym, że Wyszyński wybiela antypolską i prohitlerowską politykę Watykanu, wspiera imperialistów amerykańskich i ma „wyraźne ostrze dywersyjne”. Prymas też to czytał i komentował: „Czynią mnie niemal zdrajcą Ojczyzny. Po czymś podobnym idzie się do kryminału”. Tak się składa, że w kryminale w Grodzisku pracował wówczas Grodzki, ale nie spotkali się – Wyszyński trafić miał niebawem do innego miejsca odosobnienia. W niemal 70. rocznicę ślubowania ubeka-felczera Grodzkiego jego syn Tomasz Grodzki, lekarz-marszałek Senatu, „z całą stanowczością i nie szczędząc swych sił”, odwołał wystawę z okazji beatyfikacji dywersanta Wyszyńskiego.

 Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl