Medialna hipokryzja

Od jakiegoś czasu środowisko dziennikarskie rozpala afera związana z Marcinem Kąckim. Ten zawieszony już przez pracodawcę dziennikarz „Gazety Wyborczej” opublikował tekst o swoim – jak sam to nazwał – brudnym życiu, wychodzeniu z nałogów, błędach, sytuacji rodzinnej i prywatnej.

Ale to dość eufemistyczny opis ujęty przez samego autora, który wyuzdane zachowania, na które nie godziły się omamione kobiety, nazwał porażkami, bo kilka godzin po publikacji zaczął być oskarżany o napaść seksualną i zachowania, które nie przystoją nikomu. Ofiary tych drapieżnych poczynań przemocy seksualnej zaczęły pisać prawdę w najdrobniejszych szczegółach, które pokazały, że medialna „spowiedź” dziennikarza nie była wyrzutem sumienia i chęcią poprawy, lecz raczej ucieczką do przodu przed czekającą go niechybnie grubą aferą. Aferą, która obnażyła złe intencje i jego, i jego znajomych.

Pojawiają się coraz to nowe głosy oceniające postawę i zachowanie dziennikarza. Nie byle jakiego, bo nagradzanego, utytułowanego i znanego z licznych publikacji i książek ujawniających patologie w środowiskach, które jego redakcja za patologiczne uznawała. Wystarczy wspomnieć seksaferę w Samoobronie czy ostatnią wydaną przed wyborami książkę o Konfederacji. Zazwyczaj nie komentuję ani zachowań, ani linii programowych innych redakcji, nigdy nie przywdziewam szat Katona. Tym razem uważam, że trzeba, bo sprawa pokazuje wielką hipokryzję całego medialnego światka. Okazuje się, że o tym, iż wspomniany dziennikarz był seksualnym „predatorem”, wiedzieli niemal wszyscy. A co z tym zrobiono? Nic. Ile kobiet ucierpiało? Tego wciąż nie wiemy. Jak wielkie jest oburzenie? Teraz duże. A wcześniej, kiedy sprawa była tajemnicą poliszynela? Żadne. Czy w tej, czy w kilkudziesięciu innych sprawach wielu znanych publicystów lubi pouczać lub wręcz niszczyć innych i mieszać z błotem tych, których uważają za gorszych czy niegodnych istnienia. Ale zarówno oni sami, jak i ich środowiskowi akolici niczego złego u siebie nie widzą. Dlaczego? Łatwo się domyślić.

Na koniec zapytam jeszcze, jak to jest, że wielu znanych dziennikarzy ma na koncie co najmniej kolizję z prawem albo i gorsze czyny. I nikomu to nie przeszkadza. Co więcej, to oni rozliczają z etyki innych, a do tego jeszcze są nagradzani i doceniani. Za co?

Krzysztof Ziemiec

za:www.idziemy.pl