Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Wypowiedź jak na zamówienie Steinbach

Szokująca wypowiedź Władysława Bartoszewskiego o "groźnych" Polakach i "łagodnych" Niemcach wpisuje się w fałszywy obraz II wojny światowej lansowany za zachodnią granicą Dorota Arciszewska-Mielewczyk - Drugi baron Munchhausen

Władysław Bartoszewski nie przestaje zaskakiwać obraźliwymi wypowiedziami. Były już pogardliwe słowa o "dyplomatołkach", "bydle" - pod adresem wyborców Prawa i Sprawiedliwości, teraz w wywiadzie udzielonym niemieckiej gazecie "Die Welt" pan minister powiedział, że w czasie wojny bardziej bał się Polaków niż Niemców. To zdanie szokuje, tym bardziej że Bartoszewski - ikona Platformy Obywatelskiej - sprawuje funkcję państwową.

Nie tylko w czasie wojny, również w czasie pokoju powinniśmy piętnować i karać zdrajców, bo oczywiste jest, że wróg obleczony w mundur łatwy jest do identyfikacji, można podjąć z nim walkę, jakże często nierówną, ale jednak można stawić mu czoła. Zdrajca działa w naszych szeregach, jest jednym z nas, darzymy go braterskim zaufaniem, ale on tylko szuka sposobu, by obdarzyć nas pocałunkiem Judasza. Każde podziemie zawsze surowo karało zdrajców, rozumiejąc, jak śmiertelną stanowią oni groźbę. Jednak zestawienie "groźnych" Polaków i "łagodnych" Niemców, a tych ostatnich - jak twierdzi Władysław Bartoszewski - bał się mniej, budzi nasz sprzeciw. Dlaczego? Otóż od jakiegoś już czasu, szczególnie za naszą zachodnią granicą, można zaobserwować kreślenie takiego oto obrazu: najbardziej poszkodowanymi ofiarami II wojny światowej byli Żydzi oraz niemieccy wysiedleni. Niefortunna wypowiedź pana Bartoszewskiego wpisuje się w ten fałszywy obraz, niezależnie od tego, czy sam autor sobie tego życzył, czy też nie. Potrafię sobie wyobrazić, że jakiś kolejny Jan Tomasz Gross przy następnej publikacji np. pod tytułem "Złoto dla zuchwałych Lachów" postawi "odważną" tezę, że Polacy nie tyle przyczynili się do holokaustu, ile że byli nawet gorsi od Niemców i to oni w istocie zainspirowali Hitlera do planu ostatecznego rozwiązania! Dowód? Proszę bardzo. Oto, co powiedział wielce szanowany minister premiera Donalda Tuska. On, Polak, bał się bardziej... nie Niemców - bał się bardziej Polaków.
Osoba publiczna musi uważać na to, co mówi i w jakim kontekście mówi. Otóż niedawno wiceprzewodniczący tzw. Związku Wypędzonych powiedział, że to przecież Anglia i Francja wypowiedziały wojnę III Rzeszy. A więc - w domniemaniu - Niemcy w 1939 r. przyjęli postawę defensywną, a alianci okazali się skorymi do bójki awanturnikami. Czy ów jegomość nie miał racji? No, oczywiście miał. Od strony formalnej. Jednak bez całego kontekstu historycznego owo stwierdzenie jest - zwyczajnie - fałszywe. Jestem skłonna przyjąć, że minister Bartoszewski (przepraszam za kolokwializm) chlapnął , jak to ma w zwyczaju, ale - na Boga - niech to mówi w swoim imieniu, a nie jako minister rządu Rzeczypospolitej. Sam pan Bartoszewski nie widzi nic zdrożnego w tym, co powiedział, wszak korzysta z wolności słowa. I tu ma rację. Wolność słowa stosuje się zarówno do mądrych, jak i tych głupich wypowiedzi.
Jeden z moich znajomych powiedział, że Polska dorobiła się swojego barona Mźnchhausena. Gdyby był to świat baśni, to byśmy mieli urobek, czyli zysk, a tak mamy stratę.
Autorka jest senatorem RP (Prawo i Sprawiedliwość), prezesem Powiernictwa Polskiego.


za: NDz Piątek, 4 marca 2011, Nr 52 (3983)

Dla pewnej grupy ludzi wygodne jest mówienie o "przestępstwach Polaków wobec Żydów", bo w ten sposób odwracają uwagę od spraw dla nich niewygodnych - swego uwikłania we współpracę ze strukturami PRL

Wypowiedź jak na zamówienie Steinbach

Z prof. Bogdanem Musiałem, historykiem, wykładowcą na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wieloletnim pracownikiem naukowym w RFN, rozmawia Mariusz Bober

Pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski stwierdził w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Die Welt", że podczas II wojny światowej bardziej bał się polskich sąsiadów niż niemieckich żołnierzy. Przyszłoby Panu wcześniej do głowy, że minister polskiego rządu może utrwalać antypolskie stereotypy?

- Ważny jest kontekst wypowiedzi. Bartoszewski tłumaczy się, że z dwugodzinnej rozmowy dziennikarz wybrał właśnie tę wypowiedź, która została wyakcentowana na początku, a cały wywiad jest również krótki. To oznacza, że wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego zostały zaprezentowane bardzo selektywnie, według klucza: jak Niemcy postrzegają Polskę. Błąd rządowego pełnomocnika polega na tym, że albo nie autoryzował tego wywiadu, albo zrobił to niedbale. W takim kontekście, jak to zostało zaprezentowane, ta wypowiedź brzmi skandalicznie! Byłem wprost zszokowany po przeczytaniu jej!

Jak zostanie odebrana w Niemczech?

- "Die Welt" jest w Niemczech, a nawet poza nimi, gazetą opiniotwórczą. Osoby nieprzychylne Polsce, jak np. Jan T. Gross, będą z całego wywiadu cytowały tylko tę wypowiedź. A takich osób jest w świecie znacznie więcej. Tymczasem polska historia jest niestety bardzo negatywnie przedstawiana na Zachodzie. Wpływ na to miał m.in. film "Shoah" Claude´a Lanzmanna. Władysław Bartoszewski odnosi się do niego krytycznie w wywiadzie. Obraz Lanzmanna był bardzo antypolski i niesprawiedliwy, a niestety miał, i do dzisiaj ma, wpływ na kształtowanie na Zachodzie wizerunku Polski. W efekcie jego zachodni widzowie ukształtowali sobie obraz Polaków jako antysemitów, którzy współdziałali "na ochotnika" z nazistami w mordowaniu Żydów. Dlatego wypowiedź Bartoszewskiego jest bardzo wygodna dla środowiska niemieckich przesiedleńców, zwłaszcza szefowej ich związku Eriki Steinbach, która wykorzystuje każdą okazję, by przedstawiać Polaków jako tych, którzy "najpierw mordowali Żydów, a potem Niemców". W ten sposób powtarza powszechne w Niemczech, także wśród elit rządzących, przekonanie, że Polaków należy "reedukować" z tolerancji. Niemcy uważają bowiem nas za nacjonalistów i twierdzą, że "nacjonalizm" i antysemityzm były przyczyną prześladowań Żydów i "wypędzenia" Niemców. Wytworzono w ten sposób pewną zbitkę pojęciową, która jest powszechnie akceptowana w Niemczech. W ten stereotyp wpisuje się feralna wypowiedź Bartoszewskiego.

Sekretarz stanu w kancelarii premiera, współtworzący politykę zagraniczną rządu, zwłaszcza wobec Niemiec, obowiązany jest dbać o interes narodowy Polski. Minister Bartoszewski w poważny sposób sprzeniewierzył się obowiązkom urzędnika państwowego
.

- Taka wypowiedź przede wszystkim uderza w wizerunek Polski. Moim zdaniem, Władysław Bartoszewski powinien teraz jakoś zareagować, prostując tę feralną wypowiedź dla "Die Welt". Pełnomocnik rządu nie może sobie pozwolić na "puszczenie" takiej wypowiedzi, zwłaszcza do czytelników krajów zachodnich, tym bardziej Bartoszewski, który jest osobą niezwykle emocjonalną, zwłaszcza gdy wypowiada się na tematy związane z Niemcami, które są najważniejszym sąsiadem Polski.

W przeciwieństwie do władz naszego kraju Berlin prowadzi konsekwentną politykę historyczną wobec Polski, relatywizując odpowiedzialność za II wojnę światową.

- Rzeczywiście, obecny rząd Polski nie przedstawia spójnej polityki historycznej. Od polityków należy oczekiwać, że będą prezentowali taką wizję. Zarówno minister Bartoszewski, jak i szef MSZ Radosław Sikorski bardzo dobrze wiedzą, jaki jest wizerunek Polski na Zachodzie - niezwykle dla nas krzywdzący. Polska jako całość, jako społeczeństwo, była ofiarą II wojny światowej, a także ofiarą późniejszej sytuacji, a więc powstania tzw. bloku wschodniego. Dlatego władze powinny prowadzić spójną i przemyślaną politykę historyczną, opartą na faktach! Aby zmienić ten wizerunek, trzeba wykorzystywać odpowiednie środki przekazu, ale nie w ten sposób, jak zrobiono to niedawno z feralnym komiksem mającym w zamierzeniu promować muzykę Fryderyka Chopina.

Z czego wynikają takie wpadki w polityce zagranicznej obecnych władz?

- Jest w Polsce pewna grupa ludzi, którzy mają konflikt interesów. Będąc "produktem" systemu komunistycznego, nie potrafią się odciąć od PRL, dla nich bardziej wygodne jest mówienie o "przestępstwach Polaków wobec Żydów". W ten sposób odwracają uwagę od spraw dla nich niewygodnych, a więc właśnie ich uwikłania we współpracę ze strukturami PRL. Przykładem tego zjawiska są także niektórzy współpracownicy Władysława Bartoszewskiego. Bowiem to on właśnie wypromował takie osoby jak Jan Barcz, były szef gabinetu politycznego Bartoszewskiego [w okresie pełnienia przez niego funkcji szefa MSZ - red.]. To właśnie Barcz, zarejestrowany jako kontakt operacyjny "Jaksa", był wykorzystywany - za wynagrodzeniem - przez służby wywiadowcze PRL do działalności operacyjnej zarówno wobec Polaków, jak i obcokrajowców. To również on miał wpływ na opracowanie polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku. Tymczasem do kształtowania polskiej polityki, nie tylko wobec Niemiec, potrzebni są eksperci, którzy znają Zachód i kierują się interesem Polski. Tacy eksperci są i chętnie współpracowaliby dla dobra kraju.

Dziękuję za rozmowę.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.