Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Negują prawdę o Katyniu

"Egzekucje w Katyniu: wątpliwości pozostają" - pod takim tytułem "Komsomolskaja Prawda" opublikowała wywiad z Jurijem Żukowem, w którym neguje on odpowiedzialność Józefa Stalina i NKWD za zamordowanie polskich oficerów wiosną 1940 roku. Zdaniem Rosjanina, Polaków, wziętych do niewoli w 1939 roku przez Armię Czerwoną, zamordowali w 1941 roku Niemcy, a dokumenty świadczące o winie Kremla zostały sfabrykowane. Jurij Żukow, pracownik naukowego Instytutu Historii Rosji Rosyjskiej Akademii Nauk, przekonuje, że zamordowani w Katyniu w 1940 roku Polacy nie byli oficerami i generałami. "Mowa jest o strażnikach więziennych, którzy splamili się unicestwieniem jeńców-czerwonoarmistów w latach 1920-1921 i którzy znęcali się nad komunistami w obozie koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej, a także o żandarmach, którzy tłumili bunty białoruskich i ukraińskich chłopów, i o tzw. osadnikach - byłych legionistach, którzy stali się kolonizatorami na białoruskich i ukraińskich ziemiach" - oświadczył. Historyk nie jest jednak konsekwentny. Przekonuje, że to, kto odpowiada za zbrodnie w Katyniu, potwierdził w 1946 roku Trybunał Norymberski. "Sędziowie Trybunału Norymberskiego bezwarunkowo uznali, że dokonali tego Niemcy. Dlatego ci, którzy dzisiaj zwalają winę za egzekucję w Katyniu na Związek Radziecki, rewidują orzeczenie procesu norymberskiego" - oznajmił. Jego zdaniem, ujawnienie przez Josepha Goebbelsa mogił polskich oficerów w Lesie Katyńskim było odpowiedzią niemieckiej propagandy na klęskę pod Stalingradem. "Goebbels również dzisiaj "otwiera oczy" Polakom. Strasburg i Parlament Europejski patrzą na naszą historię oczami Goebbelsa" - ocenił.
"Komsomolskaja Prawda" to powszechnie znana tuba propagandowa Władimira Putina. Jest jednocześnie jedną z najpopularniejszych gazet w Rosji. Ukazuje się we wszystkich regionach Federacji Rosyjskiej, a także w niektórych innych republikach byłego ZSRS. Nakład tylko jej moskiewskiego wydania wynosi ponad 730 tys. egzemplarzy.

ŁS, PAP

***

Z prof. Włodzimierzem Marciniakiem z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, członkiem Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, rozmawia Paulina Jarosińska

W "Komsomolskiej Prawdzie", jednej z najpopularniejszych gazet w Rosji, określanej jako tuba propagandowa Putina, ukazał się wywiad z Jurijem Żukowem, który powiela skandaliczne kłamstwa dotyczące mordu w Katyniu. Otóż, nie dość, że historyk neguje odpowiedzialność Stalina za zbrodnię, to jeszcze uważa, że zamordowani polscy oficerowie nie byli oficerami, a "strażnikami więziennymi, którzy splamili się unicestwieniem jeńców-czerwonoarmistów w latach 1920-21". Dodatkowo twierdzi, że odpowiedzialność Niemców za Katyń potwierdził... Trybunał Norymberski w 1946 roku.


- Po pierwsze, Jurij Żukow nie jest historykiem w sensie naukowym, nie wiem, co prawda, jakie ma konkretnie wykształcenie, ale te tezy - dokładnie w takim brzmieniu - już od dawna głosi. Dlatego uważam, że najgorsze nie jest to, że po raz kolejny to mówi, ale to, że wywiad z nim ukazał się w "Komsomolskiej Prawdzie". To jest najbardziej niepokojący aspekt tej sprawy. Absurdy takie, jak twierdzenie, że w procesie norymberskim winnych za Katyń uznano Niemców, były już wypowiadane. Żukow przeczy podstawowym faktom. Do tej pory mieliśmy do czynienia z dwoma rodzajami kłamstwa katyńskiego. Umownie określę je jako stare i nowe albo stalinowskie i putinowskie. Stare kłamstwo polegało na całkowitym negowaniu odpowiedzialności za zbrodnię katyńską ze strony sowieckiej i zrzucaniu jej na Niemców. Do takich ustaleń doszła komisja Burdenki. Natomiast nowe kłamstwo katyńskie, którego czołowym wyrazicielem jest Władimir Putin, polega z jednej strony na przyznawaniu sowieckiej odpowiedzialności za mord katyński i jednoczesnym usprawiedliwianiu tego czynu. Odbywa się to poprzez odwoływanie się do losu jeńców sowieckich w 1920 roku i traktowanie zbrodni katyńskiej jako zemsty. We współczesnej narracji rosyjskiej zemsta usprawiedliwia popełnienie zbrodni, ponieważ zemsta za śmierć współplemieńców wydaje się kulturze archaicznej czymś uprawnionym. Formę kłamstwa, o której teraz mówię, Putin zainaugurował rok temu 7 kwietna po uroczystościach w Katyniu na konferencji prasowej. Publikacji utrzymanych w podobnym duchu, czyli że w Katyniu zamordowano tych ludzi, którzy ponosili osobistą odpowiedzialność za znęcanie się nad jeńcami sowieckimi, nie brakowało wcześniej w prasie rosyjskiej. Około dwóch miesięcy temu właśnie w "Komsomolskiej Prawdzie" ukazał się artykuł (na który zresztą polskie media nie zwróciły uwagi) pod znamiennym tytułem: "Katyńska zbrodnia Stalina". Wywiad z Jurijem Żukowem jest próbą połączenia dwóch tych stanowisk, to znaczy kłamstwa starego z nowym. W tym tekście jest nagromadzona taka ilość nonsensów, że trudno z nimi polemizować, ponieważ ich autor nie bierze pod uwagę podstawowych faktów historycznych. Natomiast wart odnotowania jest sam fakt opublikowania tego tekstu i to, że pokazuje on być może nową tendencję syntetyzowania nowego kłamstwa katyńskiego ze starym. Warto tu zwrócić uwagę na jeden niezwykle ważny fakt: państwo rosyjskie nie przyznaje się do zbrodni katyńskiej i jest to oficjalne stanowisko prawne władz Rosji w tej kwestii. Co innego mówi się na użytek zagranicznej opinii publicznej, a co innego we własnym kraju.

Bo przecież nawet uchwały Dumy Państwowej nie sposób traktować jako prawnego i oficjalnego stanowiska państwa rosyjskiego.

- Powiem pani wprost: ja nie oczekuję, że obecne władze rosyjskie będą dążyły do prawnego uznania zbrodni katyńskiej. Ta uchwała Dumy nie była żadnym dokumentem prawnie wiążącym; była tylko deklaracją opinii i poglądów. Podobnie wypowiedzi Dmitrija Miedwiediewa. Tak naprawdę liczy się to, o co toczy się walka przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. To jest jedyna droga, którą możemy uzyskać rzecz z pozoru oczywistą. Zbrodnia musi zakończyć się wyrokiem. To jest to, na czym powinno nam zależeć.

Pojawia się jednak obawa, że mimo tego, iż mija już 71 lat od mordu na polskich oficerach, kłamstwo katyńskie trwa i nadal jest zasiewane w społeczeństwie, tym razem rosyjskim. Wiadomo, że w "Komsomolskiej Prawdzie" nie ukaże się nic, co jest sprzeczne z wizją Władimira Putina.


- Ma pani rację, taka obawa się rodzi, ale proszę zauważyć, że nie jest to zjawisko nowe. Publikacja, o której mówimy, jest bardzo ważna, ponieważ to jest jedna z najpopularniejszych gazet w Rosji, o ogromnym nakładzie. Dociera więc do znacznej części społeczeństwa, a niezorientowanych utwierdza w kłamstwie. W niektórych fragmentach są to po prostu słowa Putina - dokładnie to, co on chciałby usłyszeć. Dlatego właśnie wyrok Trybunału Praw Człowieka byłby szansą na przecięcie tego ciągnącego się od lat kłamstwa. W naszej kulturze jednak wyrok sądu jest decyzją wiążącą. Po nim byłoby trudniej kłamać. Deklaracje Miedwiediewa nie mogą spowodować w sensie prawnym i oficjalnym przecięcia spirali kłamstwa ciążącego na państwie rosyjskim, bo sprawa w dalszym ciągu pozostaje rozmyta. Wyrok sądowy wskazujący prawdziwego odpowiedzialnego musiałby zakończyć proces utrwalania kłamstwa katyńskiego.

Czy Rosja, której struktury quasi-państwowe rodzą wiele wątpliwości co do ich właściwego działania, umiałaby po tylu latach przyznać się do odpowiedzialności, nawet gdyby sąd jednoznacznie to orzekł? Czy ukazywanie się tego typu artykułów nie jest symbolem obecnej postawy przedstawicieli państwa rosyjskiego, którzy negują fakty albo przynajmniej przyzwalają na to, aby tak się działo?


- Gdyby Trybunał przyznał rację polskim obywatelom pozywającym Rosję w związku z umorzeniem śledztwa katyńskiego, to władze tego państwa znalazłyby się w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ albo uznałyby ten wyrok i wznowiły śledztwo, albo postawiłyby się poza nawiasem społeczności międzynarodowej. Notabene, niedawno prezydent Dimitrij Miedwiediew zaczął podważać obiektywność orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, co jest nowością, ponieważ do tej pory Federacja Rosyjska wszystkie wyroki (które przeważnie były niekorzystne dla Rosji) wykonywała. Być może za jakiś czas Rosja będzie zmuszona zmienić swoje stanowisko.

Fałszywa historia jest nauczycielką fałszywej polityki. Czy wobec tego polskie MSZ nie powinno przypatrywać się takim publikacjom, a w konsekwencji podejmować jakichś kroków dyplomatycznych, które pokazałyby, że resort spraw zagranicznych reaguje na kłamstwo katyńskie, nie jest bierny?


- To jest dość złożona kwestia, ponieważ z jednej strony mogą podnieść się głosy, że Jurij Żukow nie jest poważną osobą i partnerem do polemiki - zawsze publikował takie tezy. Z drugiej strony jednak nie wyobrażam sobie, żeby resort spraw zagranicznych nie reagował na sytuację, w której pod ewidentnym patronatem politycznym premiera Rosji ukazują się tego typu publikacje.

Zbliża się rocznica mordu katyńskiego i istnieje obawa, że takie artykuły będą właśnie teraz wypływać w celu zafałszowania po raz kolejny historii.


- To przecież nie jest pierwsza taka publikacja. Były już artykuły, które miały rzekomo opierać się na opublikowanych dokumentach sowieckich, a w rzeczywistości opierały się wyłącznie na wyobraźni jej autora. Wracając natomiast do sprawy reakcji ze strony polskiego MSZ, trudno oczekiwać, że polski rząd zrobi cokolwiek w tej kwestii. Wydaje się jednak, że nasze MSZ powinno przyjąć jakąś spójną i wyrazistą formę reagowania na takie publikacje i wyciągać wnioski dla naszych relacji z Rosją. Jednak trudno liczyć, że tak się stanie. Skoro obowiązuje doktryna, że na ołtarzu wizyty Putina w Katyniu można złożyć każdą ofiarę i zapłacić każdą cenę, to przypuszczam, że nie będzie żadnej reakcji.

Dziękuję za rozmowę.




za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110330&typ=sw&id=sw03.txt (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.