Czartoryski: Najpierw grożono, potem mnie odwołano
Tak naprawdę chodziło o to, że NIK przygotował raport o katastrofie w Smoleńsku, który w pewnej części został utajniony. Przedstawiciele NIK twierdzili, na posiedzeniu komisji, że nie mogą nam wszystkiego powiedzieć, bo jego część jest niejawna. W związku z tym zgłosiłem, żeby zrobić przerwę i za kilka dni na zamkniętym posiedzeniu komisji, już bez mediów, poznalibyśmy całość, bo posłowie mają prawo być dopuszczani do informacji niejawnych. Pani Pitera jak to usłyszała uznała, że trzeba natychmiast zamknąć dyskusję i przestać zajmować się tym tematem Posiedzenie komisji przebiegało bardzo spokojnie, ale PO uznało, że... przekroczyłem wszelkie granice. Odwołano mnie wczoraj, w czwartek.
Jest jeszcze inna sprawa. Pan Jan Dworak na posiedzeniu komisji pod koniec lutego podszedł do mojego biurka i groził mi palcem, wręcz krzyczał, że popamiętam, że więcej do tego nie dopuści. Chodziło o to, że na posiedzeniu udzieliłem głosu o. Rydzykowi i posłom spoza komisji. Gdzie tutaj wolność słowa? Zawsze uważałem, że trzeba dyskutować, szukać porozumienia, a nie zamykać dyskusję? To zachowanie Dworaka, też przyczyniło się do mojego odwołania. Komisja ds. Kontroli zawsze należała do opozycji, ale teraz chyba PO przekaże w niej przywództwo komuś od Palikota - mówi Czartoryski.
za: www.fronda.pl (kn)