NIK po stronie ojca Tadeusza

Fundacja „Lux Veritatis”, właściciel telewizji „Trwam” nie otrzymała koncesji na nadawanie w ramach cyfrowego multiplexu bo... jest w kiepskiej (według KRRiTv) kondycji finansowej, która nie pozwala udźwignąć obciążeń z tymże nadawaniem związanych. Tymczasem firmy, które koncesję otrzymały nie są w stanie wysupłać pieniędzy na opłatę koncesyjną. Czy w takim wypadku będą w stanie nadawać? Otóż według Jana Dworaka i jego ludzi – tak!


Absurd? Na pierwszy rzut oka tak. Na drugi i kolejny wszystko to układa się w logiczną całość – telewizja ojca Rydzyka koncesji otrzymać nie miała w żadnym wypadku, nawet gdyby sama była w stanie utrzymać cały multiplex. Decyzja ta była wydana na polityczne zlecenie, telewizja tak jawnie antyrządowa nie ma prawa docierać do szerokiego grona posiadaczy telewizorów. Stanowi zbyt wielkie zagrożenie. Ludzie mają oglądać programy lekkie, łatwe i przyjemne, w takie trzeba inwestować a jeżeli ich nadawcy nie są w stanie pokryć kosztów to trzeba ich wspomóc. Kontrola NIK przeprowadzona w Radiokomitecie (ta nazwa jest bardziej adekwatna do działalności) udowodniła, że tak właśnie jest. Wystarczy zresztą spojrzeć na zestawienie nadawców, którym przyznano miejsca na pierwszym multipleksie by zrozumieć, że coś jest nie tak.



Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że tylko w roku 2011 58 procent opłat należnych z tytułu koncesji zostało rozłożonych na dogodne raty na łączną sumę 32,5 mln złotych. Z przywileju tego mogli skorzystać wszyscy komercyjni nadawcy, którzy otrzymali miejsce na MUX1. Jeżeli zatem fundacja „Lux Veritatis”, która opłatę była gotowa uiścić jednorazowo i w wyznaczonym terminie została uznana za niezdolną sprostać obciążeniom związanym z nadawaniem to co można powiedzieć o tych, którzy takie koncesje otrzymali? Czyżby Krajowa Rada wyznawała Janosikową filozofię nakazującą odbierać bogatym i rozdawać biednym, byle tylko byli po naszej stronie? Cóż, wszystko na to wskazuje. Bo przecież niepodobna podejrzewać, że w demokratycznym państwie prawa stosuje się zasady rodem z ZSRR, wedle których wszyscy chcący publicznie zabierać głos muszą gadać jedynie słusznym językiem przewodniej siły narodu.


Alexander Degrejt



za:www.fronda.pl (knp)