Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Jak głowa taka mowa. Trójgłos ze wskazaniem.

Odpowiedź, której udzielił Bogdan Borusewicz dziennikarce Radia Lwów, dopytującej o udział przedstawicieli państwa polskiego w obchodach 150. rocznicy Powstania Styczniowego, szokuje. „Jakie powstanie, takie obchody” – rzekł marszałek Senatu. A więc skromne, bo przecież powstanie się nie udało – oto logika polityka PO
JAKUB PILAREK

za: http://gpcodziennie.pl (kn)

***

Szwajcarzy zawstydzają Borusewicza

Piotr Falkowski

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, umniejszając rangę Powstania Styczniowego, kompromituje się historyczną ignorancją. W czasie, gdy polityk Platformy bagatelizuje znaczenie zrywu z 1863 r., dyrektor Szwajcarskiej Biblioteki Wojskowej tłumaczył polskim dziennikarzom, jak doświadczenia Powstania Styczniowego ukształtowały całą doktrynę obronną tego państwa.

– Takie obchody, jakie powstanie – w ten sposób Borusewicz skomentował w Radiu Lwów bardzo skromne obchody 150. rocznicy Powstania Styczniowego. – Co pani chciałaby oprócz tego? (…) Powiem pani, że to powstanie w ówczesnym zaborze rosyjskim – nie w Galicji – ono się nie udało, było bardzo słabe – powiedział marszałek Senatu.

Tymczasem doświadczenie Powstania Styczniowego ukształtowało szwajcarską doktrynę obronną funkcjonującą do dzisiaj – mówił na konferencji zorganizowanej przez ambasadę Szwajcarii płk dr Juerg Stuessi-Lauterburg, dyrektor Szwajcarskiej Biblioteki Wojskowej. Przyczyniła się do tego obecność w Polsce w czasie powstania szwajcarskiego obserwatora Franza von Erlacha (1819-1889). Jego raport, a następnie książka „Prowadzenie wojny przez Polaków w 1863 roku” wpłynęły na planowanie obrony Konfederacji Szwajcarskiej. Walka powstańcza, partyzancka, oparta na powszechnym zaangażowaniu mieszkańców, wykorzystaniu ich naturalnych więzi, znajomości terenu i dobrego przygotowania wojskowego ćwiczonego przez lata zostały uznane za doskonały program do obrony „małego państwa między mocarstwami”.

– My, Szwajcarzy, mieliśmy wcześniej zupełnie inne spojrzenie na Rosję niż Polacy, ponieważ tak się złożyło, że to Rosjanie wyzwolili nas od Francuzów, a nie Francuzi od Rosjan – tłumaczył Stuessi-Lauterburg, ale z drugiej strony okazuje się, że Polska była w Szwajcarii znana i lubiana. – Polska była w Szwajcarii popularna. To nadzwyczajne uznanie powstało najpierw za sprawą godnej pochwały Konstytucji z 3 maja 1791 roku. W 1863 r. 3 maja odbywały się w miastach szwajcarskich ogromne demonstracje organizowane spontanicznie przez ludność, ale z udziałem oddziałów wojska, powstawały komitety poparcia dla Polski – wskazuje szwajcarski historyk wojskowości. Między naszymi krajami jest więcej podobieństw narodowych losów. – Istnienie polityczne Szwajcarii było zagrożone w latach 1798-1815. To, że przetrwaliśmy, to fascynująca historia. Ale też doświadczyliśmy okupacji i krwawych bojów wojny domowej. W 1849 r. demokratyczna, federacyjna Szwajcaria musiała znowu stanąć do broni w związku z rewolucją w sąsiednich Niemczech, ponownie w 1856 r., 1857 r. i jeszcze później. Istniały cały czas plany mocarstw rozbioru naszej Konfederacji według kryterium językowego lub wyznaniowego – streszczał historię Szwajcarii XIX wieku pułkownik Stuessi-Lauterburg.

Von Erlach pochodził z rodziny arystokratycznej, od pokoleń związanej z wojskiem. W Polsce, głównie w zaborze rosyjskim, przebywał od marca do sierpnia 1863 roku. W swojej książce opisał bezpośrednie spostrzeżenia. – Podziwiał niezwykłe poświęcenie i upór w boju Polaków, połączone z ich wysokim wykształceniem i kulturą. Zauważył też wyjątkową rolę kobiet, biorących na siebie codzienne obowiązki idących do walki mężczyzn, a nierzadko angażujących się w działania zbrojne. Opisał też niespotykaną solidarność i zgodę grup wyznaniowych katolickiej, protestanckiej i żydowskiej we wspieraniu narodowej sprawy. Wyjątkiem byli polscy duchowni i wyznawcy prawosławia, z reguły niechętni powstaniu – zaznaczył oficer.

Trudno się dziwić, że po upadku powstania to Szwajcaria stała się jednym z najbardziej gościnnych miejsc schronienia dla emigrantów politycznych. – Życzliwe zainteresowanie władz Konfederacji oraz szwajcarskiej opinii publicznej dla walki Polaków o niepodległość nie wyrażało się tylko w przyjaznych deklaracjach. W poszczególnych kantonach powstawały komitety pomocy, których działalność koordynował Szwajcarski Centralny Komitet Pomocy dla Polski. Gromadzono fundusze, broń, amunicję, odzież, obuwie i medykamenty. Pomoc przesyłano do Polski, a także dla uczestników powstania internowanych w Austrii. A gdy powstanie upadło, przeznaczono ją dla polskich uchodźców, którzy znaleźli się na terenie Konfederacji. W latach 60. XIX wieku przeszło przez Szwajcarię około 2150 Polaków – mówiła prof. Halina Florkowska-Frančić z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podkreśliła, że właśnie Szwajcaria była w tamtym okresie państwem najżyczliwiej usposobionym do Polaków i ich aspiracji narodowych. Niektórzy emigranci przedostawali się przez Szwajcarię do innych krajów (na przykład Francji) i wielu po pewnym czasie decydowało się na powrót. Nasze kraje łączą długie i przyjazne więzi polityczne, kulturalne i wojskowe. Dobre stosunki Polski i Szwajcarii podkreślił ambasador Lukas Beglinger. Stwierdził, że umacniane są one również przez wielu polskich emigrantów osiedlających się przez lata na szwajcarskiej ziemi. – Łączą nas oni równie mocno, jak kolory na flagach obu naszych krajów. Biel i czerwień z czerwienią i bielą – dodał ambasador.

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)

***

Pytanie do TVN-u i TVP

Panie i Panowie prezenterzy TVN-u i TVP, zwróciłem uwagę, że 19 kwietnia przypięliście do swoich ubrań żółte żonkile. Upamiętniliście bojowników z getta, którzy w kwietniu 1943 r. stanęli do walki z niemieckimi zbrodniarzami. To dobrze - cześć i chwała bohaterom! Cieszy mnie, że uznaliście za swój obowiązek pamiętać o ofiarach niemieckiego totalitaryzmu. Oddać hołd odwadze żydowskich bojowników. W związku z tym zakładam, że wszyscy pierwszego sierpnia pojawicie się w studiu ze znaczkami Polski Walczącej, upamiętniając w ten sposób Powstanie Warszawskie. Bo rozumiecie, że Warszawa to miasto dwóch powstań. Nie wolno pamięci o tych dwóch bohaterskich zrywach rozdzielać. Nasza stolica to pomnik dwukrotnego męczeństwa i oporu przeciw Niemcom. I dlatego o powstaniach tych trzeba pamiętać wspólnie. Więc przypniecie znak PW pierwszego sierpnia? Jeśli tego nie zrobicie, znaczyć to będzie jedno - że jesteście konformistami, którzy na rozdzielaniu ofiar chcą robić politykę. Że nie chodzi wam o prawdziwą pamięć, bo jesteście bandą hipokrytów. To jak, Piotrze Kraśko, Jarosławie Kuźniarze, a także inni? Widzimy się pierwszego sierpnia na obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, by oddać hołd Warszawie dwóch powstań?

Autor: Dawid Wildstein
Żródło: Gazeta Polska Codziennie

za: http://niezalezna.pl (kn)

***

I to bardzo jasno pokazuje, dlaczego znacznie bliższy mi "Żyd" Wildstein, niż "Polak" Borusewicz et consortes.

Krzysztof Nagrodzki

Copyright © 2017. All Rights Reserved.