Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Faszyzm i muzułmanie

Co łączy wypowiedzi Adama Michnika o faszyzmie z ostatnim atakiem terrorystycznym w Londynie? Otóż ci, którzy tak chętnie nazywają swoich oponentów faszystami, jednocześnie są ślepi na akty agresji dokonywane przez muzułmanów na terenie Europy i nie tylko. W Polsce ostatnio wielkie podniecenie wzbudziły okrzyki „faszysta”, skierowane do wszystkiego, co się rusza, ma dwie nogi i nie podziela poglądów Magdaleny Środy czy Adama Michnika. W tym samym mniej więcej czasie w Londynie dokonano barbarzyńskiego aktu terrorystycznego. Dokonano go w imię islamu – dwóch muzułmanów w biały dzień, w centrum miasta, na oczach przechodniów, wznosząc okrzyki „Allahu Akbar.”, zamordowało nożem brytyjskiego żołnierza, który wychodził akurat z koszar. Następnie terroryści odcięli mu głowę. Co symptomatyczne, reakcją rządu Wielkiej Brytanii były od lat powtarzane frazesy typu: to wina skrajnej prawicy (tu też chyba pojawiło się słowo „faszyści”) i mowy nienawiści przeciwko muzułmanom. Anglicy mogli także się dowiedzieć, że oni wszyscy są winni tej zbrodni, że nie wolno demonizować islamu, że nie należy popadać w histerię, że nie jest to akt terroryzmu. Wreszcie, co najistotniejsze – że wydarzenie to nie ma nic wspólnego z islamem, który jest przecież religią pokojową.

Analogiczną postawę do władz brytyjskich przyjął rząd Szwecji w reakcji na zamieszki w Sztokholmie wywołane zastrzeleniem przez policję muzułmanina, który wymachiwał w ich kierunku maczetą. Władze stwierdziły, że zrozumiały jest niepokój „wspólnoty muzułmańskiej”, znów usłyszeliśmy, że nie wolno demonizować islamu i jego wyznawców itp.

Przypomina się stary – już bardzo stary, ale niestety nadal wyjątkowo aktualny – francuski dowcip o dwóch pracownikach pomocy społecznej (od zawsze znanych ze swojej lewicowości i z tego, że winą za wszelkie zło i przestępstwa obarczają państwo, wychowanie, rodzinę, społeczeństwo, biedę, trudne warunki – tylko broń Boże nie sprawcę), którzy przechodząc obok człowieka leżącego w kałuży krwi, z nożem wystającym z pleców, błagającego o pomoc, mówią: „Ten biedny człowiek, który to zrobił, potrzebuje naszej pomocy”.

Kto nie z nami, ten faszysta


Okrzyki „faszysta” wznoszone są przez lewicę przeciwko prawicy i przez komunistów przeciwko wszelkim wrogom i rywalom. To już bardzo długa tradycja tej opcji ideologicznej. Były wznoszone przez bolszewików jeszcze przed II wojną światową, przeciwko np. socjalistom. Po wojnie zaś za faszystę, według sowieckiej ortodoksji, miał uchodzić każdy, kto nie był komunistą (skoro komunizm walczy z faszyzmem, to z konieczności, wedle żelaznej stalinowskiej logiki, kto nie jest komunistą, nie chce walczyć z faszyzmem, a więc jest faszystą. Logika podobna do tej, za pomocą której Adam Michnik nazwał „faszystą” każdego, kto chociażby dopuszcza myśl, że może katastrofa smoleńska nie była zwykłym wypadkiem). Obelga „faszysta”, skierowana przeciwko komuś, kto ośmiela się kwestionować jakiś element obecnej politycznie poprawnej ortodoksji, komuś, kogo się postrzega jako „prawicę”, jako konserwatystę, jest tak stara, tak wytarta i przewidywalna, tak „tradycyjna”, że nie warto się nią przejmować. Jest po prostu żałosna; zasługuje jedynie na politowanie i wzruszenie ramionami. Zastanawia tylko, że ludzie nie wstydzą się zniżać do takiego poziomu.

Uległość Europy


Przerażają natomiast coraz bardziej uległe reakcje europejskich rządów na akty terroryzmu muzułmańskiego, popełniane w biały dzień w europejskich miastach. I tym, co powinno najbardziej nas niepokoić, jest właśnie to, że po tych wszystkich latach rządy te są coraz bardziej uległe. Jak widać, europejska klasa polityczna niczego się nie nauczyła ani z doświadczenia terroryzmu europejskiego lat 70. i 80., ani z przebiegu konfliktów na Bliskim Wschodzie, ani z doświadczenia terroryzmu muzułmańskiego ostatnich kilkunastu lat. I nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek się ocknie, a to źle rokuje dla przyszłości Europy.

Przerażająca jest przede wszystkim konstatacja, że radykałowie muzułmańscy, czy to rządy, czy grupy terrorystyczne (takie jak Hamas czy Hezbollah), czy poszczególni terroryści, na ogół jasno stwierdzają, o co im chodzi. Mówią, że albo chcą zniszczyć Izrael i wymordować Żydów, albo wprowadzić islam w Europie i narzucić prawo szariatu, albo wyrżnąć niewiernych, a dość często – wszystkie te rzeczy naraz. Wypowiadają się więc jasno. Jednak europejskie rządy wolą zatykać uszy, ignorować ich wypowiedzi i żyć w miłym przekonaniu, że wszystkiemu jest winne prześladowanie muzułmanów w Europie, że przestaną oni nas zabijać, jeśli tylko będziemy dla nich mili i uświadomimy sobie, jak niezwykle pokojową religią jest islam. Co gorsza, rządy europejskie nie zdają się przejmować ani kosztami tej polityki, ani konsekwencjami jej (niechybnej) porażki.

Za chwilę będzie za późno


Opisywana spolegliwość rządów europejskich wobec islamu wynika po części ze strachu – politycy sądzą, że lepiej nie antagonizować muzułmanów, bo będzie jeszcze gorzej. Jednak niejasne jest, na jakiej podstawie można sądzić, że polityka „nieantagonizowania” się sprawdza. Jest to także skutek kontynuowania wieloletniej polityki „multikulturalizmu” i krzewienia „różnorodności” w Europie. Polegała ona m.in. na sukcesywnej akceptacji wszelkich roszczeń samozwańczych „przedstawicieli wspólnoty muzułmańskiej” przy jednoczesnym wstrzymywaniu się od prób integracji czy asymilacji członków tej wspólnoty. Tak więc reakcja na krwawe akty terroryzmu jest od lat taka sama – polega na przestrzeganiu przed „masową histerią”, przed „agresją” wobec muzułmanów, przepraszaniu (za „obrazę” islamu, za prześladowanie i za bliżej niesprecyzowane przewinienia). Także na zaprzeczaniu, jakoby w ogóle jakikolwiek akt terroryzmu miał miejsce. Warto jednak zauważyć, że zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Europy orędownicy polityki „multikulturalizmu” i „różnorodności” to ci sami ludzie, którzy tak lubią mówić o zagrożeniu „agresją” i „mową nienawiści”, jednocześnie obrzucając swoich przeciwników najgorszymi obelgami, najchętniej właśnie terminem „faszysta”. Ale gdy prawo szariatu obejmie Europę i obrońcy muzułmanów uświadomią sobie wreszcie, że w islamskiej republice europejskiej żadnego multikulturalizmu i różnorodności raczej nie będzie, nie mówiąc już o małżeństwach homoseksualnych czy związkach partnerskich, wtedy będzie już dla nich za późno, by zmienili swoją politykę.

Agnieszka Kołakowska

za:niezalezna.pl (pkn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.