Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Muzyka z cyrografem

Muzyka wywiera niezwykle silny wpływ na duchowość człowieka. To dlatego św. Augustyn uważał, że kto śpiewa, modli się dwa razy. Ale muzyka może też stać się destrukcyjną siłą, gdy jest przepełniona okultystycznymi treściami, a zwłaszcza sprzężona z obrazem, i rozprzestrzeniana za pośrednictwem najnowszych środków komunikacji społecznej.
Kariera drogo okupiona

– Zawsze lubiłem słuchać stacji muzycznych i choć pochodzę z religijnej rodziny, grałem w kościelnych zespołach muzycznych, ba, skończyłem również katolicką uczelnię, przez lata nie dostrzegałem tam niczego złego – wyjaśnia genezę swojego zainteresowania obecnością symboli satanistycznych we współczesnej pop-kulturze muzycznej Mateusz Tarczewski, montażysta telewizyjny. – Tak było do czasu, aż kilka lat temu na teledysku Katy Perry „Last Friday Night” zauważyłem dziwne machnięcie ręką z palcami ułożonymi w gest rogów – znaku satanistycznego.

Choć ostrość tego obrazu była nastawiona na twarz piosenkarki, a dłoń rozmyta, sam gest można było zidentyfikować. Mateusz Tarczewski podzielił się swoim odkryciem z bliskimi, ale nie wywołało to specjalnego zainteresowania. Po roku problem znów zaczął go nurtować i postanowił analizować dostępne w internecie wideoklipy pod kątem obecności w nich symboliki satanistycznej. Jako montażysta telewizyjny nie miał problemów z odtwarzaniem teledysków klatka po klatce. Efekty przerosły jego najgorsze przeczucia. Znalazł takie mnóstwo mniej lub bardziej zakamuflowanych symboli okultystycznych, że doszedł do wniosku, że to nie jest przypadek.

– Zazwyczaj satanizm kojarzony był dotąd z muzyką heavymetalową, ewentualnie z techno, ale mało kto wiązał go z popkulturą, która – jak się okazuje – jest także przesiąknięta tą symboliką – wskazuje Mateusz Tarczewski.

Najpierw zaczął informować o tym znajomych, później utworzył stronę internetową, gdzie przedstawia rezultaty swoich badań. Wynika z nich, że na wideoklipach wielu najsłynniejszych wykonawców muzyki pop, a więc tych o największej liczbie odbiorców, aż roi się od gestów rogatych dłoni, różnych konfiguracji liczby 666 symbolizującej szatana i nienawiść do chrześcijaństwa, trupich czaszek, pentagramów, odwróconych krzyży i wielu innych znaków o okultystycznych konotacjach.

– Z moich analiz wynika, że jeśli jakaś osoba jest na szczycie list przebojów, zna ją cały świat, jak np. Madonna, Beyoncé, Britney Spears czy Justin Bieber, to na sto procent w jej twórczości znajdą się znaki oraz symbole satanistyczne – twierdzi Mateusz Tarczewski. – Tak jakby nie było możliwości, żeby któryś z idoli głównych stacji muzycznych wypromował się bez udziału tych znaków. Niestety dotyczy to również wielu polskich „artystów” – zaznacza.

Z jego obserwacji wynika, że nawet uchodzący oficjalnie za chrześcijańskiego wykonawcę Justin Bieber, który na teledyskach pojawia się np. w wielkim sercu, pisze, że „Bóg jest miłością”, zaprasza na koncerty działaczy pro life, na swoich wideoklipach pokazuje ręce z rogami.

– Wygląda na to, że tak nagminnie występujący na teledyskach gest rogatej dłoni to swoisty okultystyczny znak analogiczny do naszego chrześcijańskiego przeżegnania się – mówi Mateusz Tarczewski. – I występuje nie tylko w muzyce, na wideoklipach czy koncertach, ale także w filmie czy w reklamie. Nie inaczej jest w ostatniej reklamie popularnego napoju, gdzie w 15. sekundzie jej trwania w mocnym punkcie obrazu pojawia się ręka z charakterystycznymi palcami dłoni w kształcie rogów, a w tle każda z 5-6 podniesionych dłoni też pokazuje ten sam gest.

Inną cechą współczesnej popkultury muzycznej, szczególnie widoczną w wideoklipach zespołów disco polo, jest profanacja znaku krzyża.

– Nagminne jest pokazywanie krzyża w sąsiedztwie butelki wódki, wulgarnych słów, roznegliżowanego lub wręcz nagiego ciała, podczas aktu płciowego, drastycznych scen morderstw – relacjonuje Mateusz Tarczewski.

Porażający jest też zasięg oddziaływania tego rodzaju produkcji muzycznych. Kanały muzyczne nadają je na multipleksie, a zatem praktycznie każdy telewidz ma je w domu, a wyświetlenia na YouTube teledysków znanych piosenkarzy osiągają liczbę pół miliarda, czyli co 16. osoba na świecie słucha i ogląda prezentowane tam satanistyczne symbole.


To nie przypadek

Często znaki zła ukazywane są w bardzo dyskretny sposób, np. Britney Spears, podobnie jak Justin Bieber, w wielu teledyskach gest rogatej dłoni wykonuje w sposób tak „subtelny”, że prawie niewidoczny. Jednak ze względu na ogromną liczbę pojawiających się „przypadków”, a także na sposoby, w jakie znaki te są wklejane do teledysków, Mateusz Tarczewski nie ma wątpliwości, że jest to celowe.

– Na przykład w teledysku z Britney Spears na jej podkoszulku została umieszczona i zamaskowana trupia czaszka, która wygląda jak Myszka Miki. Jest prawie niewidoczna, lecz w dalszej części teledysku pojawia się w całości już nie na piosenkarce, lecz na murze – wskazuje.

Czaszka to ważny symbol towarzyszący grupom okultystycznym od stuleci, oznaczający przywołanie demona śmierci i pozwolenie na jego działanie. Dziś staje się silnie propagowanym elementem popkulturowej „mody”.

Stałymi składowymi telewizyjnych klipów są umieszczane w różnych konfiguracjach trzy cyfry 6, zwane w pewnych interpretacjach odwróconymi dziewiątkami, jako symbol dziecka szatana (bestii), należące do tych znaków graficznych, które mają swoje ukryte znaczenie, znane przede wszystkim członkom sekt i grup okultystycznych. Na Zachodzie te szóstki są umieszczane bez żadnego kamuflażu, jak np. w reklamie laptopa HP. W Polsce, zdaniem Mateusza Tarczewskiego, symbol 666 jest jeszcze ograniczany i zmiękczany, jak np. w teledysku „Dody”, gdzie wśród cen pokazywanych na różnych produktach dominują szóstki, lecz towarzyszą im jeszcze dziewiątki, a także końcówki 50 i 90 groszy.

– Widocznie ci, którzy to wklejają, uznali, że Polska nie jest jeszcze dostatecznie zlaicyzowana, gotowa na to, żeby te wszystkie produkty były po 6 zł, bo ludzie zorientowaliby się, że coś tu jest nie tak – uważa Mateusz Tarczewski. – Na Zachodzie nie widzą już tego problemu.

Wyjątkowo nasycony satanistycznymi znakami, pokazanymi w jawny sposób, jest zaprezentowany w listopadzie 2012 r. teledysk amerykańskiej piosenkarki Keshy – „Die Young”. Przez cały czas trwania piosenki aż roi się w nim od pentagramów, odwróconych krzyży, trupich czaszek.
Niebezpieczne symbole

– Satanizm, czyli najgorsza forma zła, jest zawsze skierowany przeciw chrześcijaństwu, a zwłaszcza przeciw Kościołowi katolickiemu – podkreśla ks. dr Bogusław Jaworowski, misjonarz Świętej Rodziny, wielokrotnie posługujący modlitwą o uwolnienie. – To jest głównym, widocznym na pierwszy rzut oka kluczem rozpoznawczym, czy mamy do czynienia z okultyzmem – dodaje. Ksiądz Jaworowski przypomina, że obrzędowość okultystyczna jest formą parareligii, w której odpowiednie inicjacje, obrzędy, znaki i symbole nakierowane są na doprowadzenie do destrukcji człowieka.

– Najkrócej definiując, okultyzm to swoista religia diabła – podkreśla misjonarz Świętej Rodziny. – Tragedią współczesnej ludzkości jest ignorancja względem świata duchowego, a więc niezdawanie sobie sprawy z tego, że wokół człowieka trwa walka duchowa, w której jednej ze stron chodzi o zatracenie dusz ludzkich.

Tymczasem dopiero po uświadomieniu sobie, że istnieje osobowe zło, które pragnie zguby człowieka, można zrozumieć, że ma ono swoje narzędzia, do których należą nie tylko ludzie zaprzedani złu, ale także ci tzw. zwiedzeni, niezdający sobie sprawy, że służą złu.

– Wychodzi to w pracy egzorcystów, którzy mają obecnie pozamawiane terminy na kilka miesięcy do przodu, gdyż tak masowo zgłaszają się do nich ludzie potrzebujący pomocy – wskazuje ks. dr Jaworowski. – A co tu mówić o całej reszcie poranionych, którzy nieopatrznie weszli na teren działania zła.

Szczególnie zagrożone okultystycznymi wpływami są dziś dzieci i młodzież. Bez przeszkód dociera do nich cała satanistyczna symbolika manifestująca się m.in. w ubiorze przygotowywanym na demoniczną modłę, przypominającym to, co związane jest z buntem aniołów i Lucyfera, w czarnej kolorystyce z profanacji symboli chrześcijańskich na teledyskach czy koncertach, w ohydnych, ordynarnych, antychrześcijańskich, wręcz antyludzkich, treściach lansowanych przebojów.

– Niestety, wielu katolików nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, czego słuchają ich dzieci – wskazuje ks. Jaworowski.

Środowiska pedagogów katolickich od lat alarmują o destrukcyjnym wpływie muzyki słuchanej godzinami przez młodzież prawie nierozstającą się ze słuchawkami w uszach, co uznaje się za równie niebezpieczne, jak przyjmowany bezrefleksyjnie przekaz telewizyjny. Obecnie za sprawą nowoczesnych telefonów komórkowych można sprzęgnąć te bodźce i serwować je niemal w każdych okolicznościach. Dzisiejsze komórki dostarczają bowiem wprost nieograniczoną ilość muzyki, a zarazem pozwalają na odtwarzanie wysokiej jakości filmów. Takie zintegrowane oddziaływanie towarzyszące młodzieży w domu za pośrednictwem internetu czy telewizji i poza domem – via komórka – może całkowicie zniweczyć pedagogiczne wysiłki rodziców czy szkoły.
Zainfekowana młodzież

Ksiądz Sławomir Wądołek, egzorcysta, wskazuje, że muzyka poświęcona demonowi może mieć zarówno wpływ psychologiczny, podprogowy, jak i dotyczyć warstwy przekazu duchowego. Jeśli twórca zawiera pakt z szatanem, by uzyskać jakieś – według siebie – korzyści, np. zdobycie większej sławy, popularności, wysokiej sprzedaży płyt itd., w tym momencie staje się z własnej woli jego narzędziem. Ale bliskość z osobami, które służą szatanowi, i ich wytworami ma również bezpośredni negatywny wpływ na ludzi, którzy nie są tego świadomi.

– Tutaj nie mówimy o rzeczywistości woli odbiorcy, ponieważ tylko Pan Bóg szanuje naszą wolę i do niczego nas nie zmusza, co nie dotyczy szatana, który tej naszej woli nie szanuje – podkreśla ks. Sławomir Wądołek. – Dlatego wystarczy uczestnictwo w jakichś rytach czy obrzędach okultystycznych, by mogły powstać skutki negatywne, i nie ma tu większego znaczenia, czy ktoś mówi, że w to nie wierzy lub wierzy.

Egzorcysta podkreśla, że tego rodzaju sprawy należy rozpatrywać indywidualnie. Dużo zależy od stopnia otwartości, wrażliwości człowieka. Szybkość negatywnego działania dostępu zła jest różna u konkretnych osób. Jeśli te osoby miały już kontakt z okultyzmem, są bardziej otwarte na kolejne obciążenia przekazywane przez muzykę, przez obraz czy teledyski.

Tymczasem satanistyczne insygnia traktowane jako estradowe gadżety nie wywołują należytej reakcji, podobnie jak manifestowane przez „gwiazdy” gesty i znaki odnoszące się do złych mocy. Duszpasterze przestrzegają, że jednym z potencjalnych skutków okultyzmu, z którym powinni się liczyć zarówno czynni i świadomi okultyści, jak i osoby poddane ich działaniu, jest zniewolenie demoniczne. Dotyczy ono sfery wolności osobowej i jest niezwykle złożonym i jednocześnie trudnym do zidentyfikowania zjawiskiem. Niekoniecznie bowiem musi się przejawiać w spektakularnych aktach furii, agresji czy depresji sprowadzających szybką pomoc egzorcysty. Tacy zniewoleni ludzie zdają się zupełnie normalnie funkcjonować w społeczeństwie, a ich duchowe udręczenie, życie w ciągłym niepokoju, narastająca frustracja mogą wyjść na jaw dopiero po latach.

– Dręczeń duchowych, również w takim spektakularnym znaczeniu, mamy w Polsce coraz więcej – wskazuje rozmówca. – To staje się prawdziwą plagą, ponieważ osłabła wiara, a namnożyły się praktyki pogańskie. Kiedy ktoś już wchodzi na teren działania zła, to na początku zło może mu nawet pomagać. Sataniści mogą nawet otrzymać nadzwyczajne zdolności, a potem okazuje się, że większość z nich ginie w dziwnych okolicznościach czy popełnia samobójstwo. Praktyka uczy, że szatan zawsze w końcu niszczy i narzędzie, które mu służy.

Adam Kruczek

za:www.naszdziennik.pl

***

To nie zabawa

Tomek we wczesnej młodości i na studiach słuchał ostrej muzyki heavymetalowej. Nierzadko nawet satanistycznej. Ale nie dlatego, że wyznawał satanizm, po prostu lubił taką muzykę, odpowiadała w jakiś sposób jego temperamentowi. Na początku wszystko było dobrze. W piątki i soboty bywał na koncertach, w niedziele obowiązkowo przychodził do kościoła na Mszę Świętą. Na studiach poznał dziewczynę, która została później jego żoną. Monika była bardzo mocno zaangażowana w duszpasterstwo akademickie, dzięki niej Tomek też chciał mocniej włączyć się we wspólnotę, przecież nigdy nie wyparł się Jezusa. Jednak im bardziej pragnął Boga, tym silniej odczuwał niechęć do modlitwy, miał bluźniercze myśli w czasie Eucharystii, szczególnie podczas Przeistoczenia. Pojawiły się kłopoty ze snem, lęki i napady agresji wobec najbliższych, zwłaszcza żony. Jednocześnie cały czas słuchał heavy metalu.

W pewnym momencie jakoś intuicyjnie – bo wcześniej nikt mu o tym nie powiedział – zaczął zauważać, że istnieje sprzeczność między słuchaniem ostrej muzyki a wyznawaniem Jezusa Chrystusa jako jedynego Pana. Ktoś mu poradził, żeby udał się do mnie. Za łaską Bożą odkrył źródło swoich problemów, chociaż trudno było mu przyjąć, że być może jego trudności płyną ze słuchania takiej muzyki i uczestnictwa w koncertach, że być może tam otworzył się na świat, który jest przeciwny Bogu. Po długiej modlitwie Pan Bóg mu to pokazał. Tomek zgodził się zrezygnować ze słuchania muzyki metalowej, wyrzucił płyty, przestał chodzić na koncerty.

Ale to nie był koniec. Zjawiska, których wcześniej doświadczał w stopniu umiarkowanym, nasiliły się. Zdarzało się, że słyszał głosy, które go dręczyły, kazały mu zrobić krzywdę żonie. Jeszcze mocniej bluźnił Jezusowi i Maryi.

Mimo dręczenia modlił się o pokój serca. Pan Bóg wysłuchał jego próśb – problemy Tomka skończyły się po paru modlitwach o uwolnienie. Czasem jednak odczuwa pokusę powrotu do heavy metalu, gdyż – jak wiadomo – diabeł jest jak lew ryczący i krąży wokół nas, szukając słabego punktu człowieka.

Jeżeli ktoś popełnia grzech albo wchodzi w sferę działania szatana, a niewątpliwie jest nią muzyka metalowa, w szczególności satanistyczna, gdzie dokonuje się deprawowanie człowieka, diabeł uderza w to miejsce. Z pewnością Pan Bóg stworzył muzykę, ale szatan nie byłby sobą, gdyby nie chciał wszystkiego, co Bóg stworzył, przemienić, by mu służyło. W ten sposób zawładnął niektórymi rodzajami muzyki. Nie jest tajemnicą w środowisku egzorcystów, że przyczyną zniewoleń, dręczeń czy opętania może być też bierne słuchanie czy uczestniczenie w koncertach, na których wykonuje się heavy metal czy inne rodzaje agresywnej muzyki. Jej twórcy czerpią nierzadko inspirację z mroków ludzkiej duszy, posługują się ideologią wrogą chrześcijaństwu. Mamy dowody, że w czasie koncertów intencjonalnie przyzywa się diabła, niektórzy wykonawcy zapraszają także widownię do oddania się szatanowi. Teksty do tej muzyki są często bluźniercze, bałwochwalcze, mówią o krwi, zabijaniu, niszczą wiarę katolicką. Dlatego jeżeli ktoś mówi, że słucha tylko samej muzyki, bo podoba mu się rytm, a na słowa nie zwraca uwagi, myli się, myśląc, że jest bezpieczny. Wszystko, co słyszymy, wchodzi do naszej duszy, wszystko dotyka wnętrza człowieka i może otwierać na treści, których nie chcemy. To jest trucizna, której nie widać. Z reguły młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, słuchają bezkrytycznie toksycznej muzyki; dopiero po jakimś czasie, gdy chcą się nawracać, wejść w prawdziwą relację z Bogiem, zło się ujawnia.

Trzeba też patrzeć na osoby, które wykonują muzykę rockową, dyskotekową – kim są, jak się prowadzą. Jeżeli ktoś żyje niemoralnie, to wiadomo, że teksty do jego muzyki będą odzwierciedleniem jego życia. Będą rozbudzać egoizm, seksualność, niskie instynkty. Taka muzyka w ogóle nie otwiera na prawdę, nie wychowuje do miłości ani do dobra.


Ks. Andrzej Finc SDB


za:www.naszdziennik.pl

***

Znieczulanie młodych



Stojący na podwyższeniu didżej za pomocą połączenia bitów i laserów wprawia w trans nieświadomych, będących często pod wpływem narkotyków młodych ludzi. Nie bez powodu twórcy muzyki techno zapożyczają od plemion pierwotnych dźwięki wprowadzające ludzi w stan odurzenia. Inna scena: półnaga młodzież tapla się w błotnych kałużach w rytm ogłuszających dźwięków muzyki rockowej i heavymetalowej. Strumieniami leje się alkohol, nie brakuje narkotyków, żniwo zbierają również przedstawiciele sekt.

Czy rodzice wiedzą, na co narażają swoje dzieci, godząc się na ich udział w imprezach typu Woodstock czy Love Parade?

Technoatak

Przed laty gitarzysta rockowy Jimi Hendrix w wywiadzie dla „Life Magazine” tłumaczył: „Nastroje powstają właśnie dzięki muzyce, bo jest ona sprawą duchową. (…) Hipnotyzujemy ludzi i wprowadzamy ich w pewien stan pierwotny, który zawsze jest pozytywny. Jak u dzieci, które bujają w obłokach. A kiedy pozna się najsłabszy punkt człowieka, można wtłoczyć w jego podświadomość wszystko, co się chce. Muzyk, który w ten sposób staje się jakby ’zwiastunem’, zachowuje się jak dziecko wyzwolone spod wpływu dorosłych”.

Technikę manipulacji tłumem do perfekcji opanowali twórcy muzyki techno. Stosowane w czasie imprez techno połączenie pulsacji światła i dźwięku może prowadzić do przyspieszenia bicia ludzkiego serca nawet do 130 uderzeń na minutę oraz utraty kontroli nad organizmem.

Reżyser i scenarzysta Lech Dokowicz jako młody człowiek przez jakiś czas mieszkał w Niemczech, gdzie był świadkiem powstawania i rozwoju techno – charakteryzującej się generowaną przez komputery agresywną muzyką, nowymi narkotykami, nowym językiem oraz specyficznym wyglądem przynależących do tej grupy ludzi (kolorowe włosy, odblaskowe ubrania w ostrych barwach).

W swoim wstrząsającym świadectwie przedstawia jednego z głównych ideologów tego ruchu, profesora amerykańskiej szkoły filmowej, który studiował przez wiele lat pracę mózgu, prowadził doświadczenia ze światłem w nocnych klubach oraz zajmował się tworzeniem filmów oddziałujących na podświadomość. W czasie odbywającej się co roku największej na świecie imprezy muzyki techno May Day, Dokowicz na własne oczy i uszy przekonał się, kim są ludzie stanowiący tzw. pierwszy garnitur techno.

Prowadzący imprezę, wśród których był jego znajomy, zaczęli podawać 20 tys. bawiącym się w największej hali w Dortmundzie ludziom obrazy nieczytelne dla osób z zewnątrz, które Dokowicz rozumiał dzięki znajomości pewnych symboli. Obrazy te przedstawiały walkę, mającą doprowadzić do potężnej wojny atomowej, zniszczenia świata oraz przejęcia władzy przez ludzi ze sceny techno. Towarzyszyły temu tysiące watów, oślepiające światła, a także wisząca na łańcuchach ruchoma świetlna konstrukcja w kształcie krzyża, którą szastano nad głowami tancerzy, i na której projektowane były różne figury graficzne. – Zrozumiałem, że ci ludzie to sataniści, którzy prowadzą młodzież całego świata na zatracenie, że ja jestem jednym z nich i nie ma dla mnie odwrotu – opowiadał Dokowicz. Cudem udało mu się wyrwać z tego kręgu, nawrócił się, stał się człowiekiem głęboko wierzącym w Boga. Od tamtej pory ostrzega innych przez zgubnymi skutkami obcowania z techno.

Wybitny włoski psychiatra prof. Simone Morabito, nominowany do Nagrody Nobla, podaje przykład pewnej kobiety, która została opętana przez szatana. Jej tragedia rozpoczęła się właśnie od wizyty na dyskotece. Młodzi, którzy wcześniej świetnie sobie radzili, w pewnym momencie swojego życia załamują się psychicznie i duchowo, tracą chęć do życia, stają się przygnębieni i znerwicowani, szybko się męczą i brak im wiary w siebie. Psychiatra odkrył, że kłopoty większości jego młodych pacjentów rozpoczęły się właśnie w chwili, gdy zaczęli regularnie chodzić na dyskoteki oraz słuchać ciężkiej muzyki rockowej zawierającej treści satanistyczne.

Zabójczy trans

Zdarza się, że młodzi ludzie, podobnie jak ich muzyczni idole, umierają z przedawkowania alkoholu, narkotyków czy na skutek samobójstwa.

Kiedy przed dwoma laty świat obiegła wiadomość o śmierci dwudziestosiedmioletniej piosenkarki Amy Winehouse, której bezpośrednią przyczyną był alkoholizm i narkomania, niemiecki neurolog i psychiatra Borwin Bandelow w jednym z telewizyjnych wywiadów stwierdził, że wielu muzyków grających tego rodzaju muzykę, jak również aktorów, cierpi na syndrom borderline, czym można tłumaczyć zarówno ich popularność, jak i narkotykowe oraz alkoholowe ekscesy.

Syndrom ten, najogólniej rzecz biorąc, przejawia się chwiejnością emocjonalną i nieradzeniem sobie z własnymi emocjami. – To, że właśnie takie osoby cieszą się popularnością, świadczy o tym, jak bardzo chore stało się nasze społeczeństwo, ulegające wpływom muzyki popularnej – twierdzi dr Klaus Miehling. Ten niemiecki kompozytor i muzykolog od wielu lat bada skutki słuchania muzyki wywołującej agresję. Trudno wymienić wszystkie rodzaje takiej muzyki, bo jest ich tak dużo, ale dr Miehling wskazuje najbardziej charakterystyczne dla niej parametry: dużą ilość perkusji, zniekształcone dźwięki oraz agresywny i pełen napięcia wokal. W odróżnieniu od muzyki klasycznej, która przedstawia agresję, pozostawiając przy tym miejsce na refleksję, muzyka popularna ucieleśnia agresję i ją podsyca, ucząc przemocy, zachowań przestępczych, rozbudzając pożądanie seksualne oraz eliminując myślenie. Rytm, dźwięki podprogowe, głośność działają jak narkotyk i prowadzą do psychicznego regresu.

Klasyka w odwrocie


Gdy ze szkół znikają lekcje muzyki, muzyczne gusty kształtują największe stacje telewizyjne i radiowe. A tu liczą się pieniądze, a więc to, co się dobrze sprzedaje. Nie ma miejsca na muzykę klasyczną, została wyparta przez różne odmiany muzyki popularnej. Tym samym proces spłycania uczuć i zabijania wrażliwości, nie tylko u młodych ludzi, trwa w najlepsze.

Zdaniem Michała Lorenca, znanego kompozytora muzyki filmowej i teatralnej, to, co się dzieje z muzyką w Polsce, to świadoma degradacja kulturowa Polaków. – Uproszczona muzyka rozrywkowa, jaką się promuje, np. disco polo, jest schlebianiem najniższym gustom publiczności i szerzeniem antykultury muzycznej – ocenia kompozytor.

Dobrą muzykę można usłyszeć w nielicznych stacjach radiowych. – To smutne, że współczesna muzyka klasyczna, tworzona przez wielkich polskich twórców granych na całym świecie, od Góreckiego po Lutosławskiego, w naszym kraju znajduje się w absolutnej pogardzie i jest w odwrocie – dodaje Michał Lorenc. Ze wszystkich stron jest się narażonym na kompletną degradację gustu i emocji oraz niszczenie wrażliwości.

Ta degradacja może postępować od najmłodszych lat. Amerykańska dziennikarka Diana West przyjrzała się muzyce współczesnej z punktu widzenia matki sześćipółletnich córek. Były one zapraszane na przyjęcia, gdzie zachęcano je, aby „dawały czadu” w rytm muzyki Britney Spears oraz Backstreet Boys – „jednodniowych idoli małolatów”. „Dziecko wychowane na muzyce, którą można określić jako ’hop-pop’ – z jej pierwotną natarczywą perkusją i użalaniem się nad sobą – nie oprze się jej wpływowi. Jest ona wrogiem dziecięcej niewinności, a w końcu znieczula ucho na lepsze formy muzyczne” – do takich wniosków doszła West.

Chrystoteka

Jak bronić się przed muzyką, która zabija wrażliwość i wypacza wyobrażenie o świecie? Odpowiedź wydaje się prosta: unikać imprez, gdzie gra się muzykę wyzwalającą agresję, nie kupować płyt, nie słuchać stacji radiowych promujących taką muzykę, rozmawiać ze swoimi dziećmi na temat ich muzycznych zainteresowań. A przede wszystkim przedstawiać sensowną alternatywę, bo pięknej i dobrej muzyki nie brakuje.

– Muzyka połączona z wartościami duchowymi może być wspaniałym narzędziem ewangelizacji. Jednak młodzi ludzie oczekują oferty na najwyższym poziomie, która ich pociągnie i zapali – zauważa Zbigniew Małkowicz, dyrygent, pianista i kompozytor, twórca zespołu muzyki sakralnej Lumen.

Na niecodzienny i odważny pomysł wpadł ks. Michał Misiak z parafii Matki Bożej Fatimskiej w Łodzi. Aby przyciągnąć młodych ludzi do wspólnoty Kościoła, postanowił zorganizować w klubach, gdzie co sobotę bawi się młodzież, dyskoteki ewangelizacyjne z muzyką, która nie niesie ze sobą zagrożeń duchowych, wolne od wszelkiego rodzaju używek. – Właściciele klubów, którzy nam zaufali, pozwalali na jedną noc zrobić z ich dyskoteki miejsce ewangelizacji – wyjaśnia ks. Misiak.

Scenariusz dyskotek był następujący: najpierw odbywało się specjalne nabożeństwo przebłagalne za grzechy agresji i nieczystości, do których dochodzi tam na co dzień. Następnie kapłan solą egzorcyzmowaną posypywał sale i korytarze, aby w ten szczególny wieczór i noc nie miały do nich wstępu demony. W każdym z lokali wyznaczona była jedna sala, gdzie czekali kapłani otwarci na rozmowę, proponujący spowiedź oraz modlitwę wstawienniczą.

– To, co się działo, było czymś fenomenalnym. Na jednej z takich dyskotek w największym klubie w Łodzi bawiło się 2,5 tys. osób. Działy się cuda – w czasie jednej nocy wyspowiadało się aż 250 osób! – opowiada ks. Misiak. Jednak niektóre z tych klubów, gdzie odbyły się dyskoteki ewangelizacyjne, po kilku tygodniach zostały zamknięte. – Nagle interes przestał się kręcić. Szatan nie mógł się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jako Kościół nie możemy się tych miejsc bać. Mamy obowiązek walczyć o każdego człowieka i o każde miejsce – podkreśla kapłan. Po dwóch latach zaprzestał organizowania dyskotek ewangelizacyjnych w klubach i wymyślił Chrystotekę, czyli zabawę w miejscu, które nie kojarzy się z pokusami.

Z muzyką jest jak z jedzeniem – lepiej wiedzieć, co się je, niż jeść wszystko, nie patrząc na etykietkę i skład. Warto być świadomym, o czym śpiewają polscy i zagraniczni wykonawcy, oraz warto przyglądać się temu, jak żyją. Bo ewangeliczna zasada „po owocach ich poznacie” sprawdza się również w muzyce.


Bogusław Rąpała

za:www.naszdziennik.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.